Uziemieni. Tanya Byrne

Uziemieni - Tanya  Byrne


Скачать книгу
Co? Serio? – „Czy on się ze mnie nabija?” – Ale czy to nie jest pana obowiązek?

      Kąciki ust Michaela uniosły się w tłumionym uśmiechu.

      – Nie dzisiaj.

      Nie lubię go.

      Znajdowanie odpowiednich przegródek było prawdziwym koszmarem, ponieważ podpisy były naprawdę maleńkie. Po włożeniu pięciu paczek zdałam sobie sprawę, że zrobiłam to źle, bo podpisy wcale nie są pod przegródką, a nad nią. Poza tym nie każdą paczkę dało się włożyć swobodnie, a w niektórych przegródkach już coś było, dlatego musiałam najpierw wyjąć zawartość, a potem jakoś to wszystko razem zmieścić…

      To trwało wieki, a ja czułam te minuty goniące na łeb, na szyję, wyobrażając sobie tatę stojącego przy samochodzie i zastanawiającego się, co się ze mną dzieje.

      Tyle zachodu dla kanapki z Subwaya.

      Pozostała mi tylko paczka opisana „A. Sharman”. Zaczęłam w pośpiechu przebiegać wzrokiem po etykietach przegródek: K.R. Saphiro… C. Siren („…wyobraź tylko sobie: Sasha Siren. Znacznie lepsze od: Sasha Weź-Zapomnij-Harris”).

      Jednak przegródki „A. Sharman” tutaj nie było. Zaczęłam się pocić i panikować, mój oddech przyspieszył. Tato nieraz zaznaczał, jak ważna w tym zawodzie jest prędkość, a on raczej nie należy do ludzi, którzy lubią wyolbrzymiać.

      – Yyy… przepraszam – powiedziałam w stronę stanowiska ochrony, ale Michael udawał, że mnie nie słyszy. Wróciłam więc do jego biurka i rzuciłam na nie paczkę A. Sharman, w głębi ducha wierząc, że w środku nie ma niczego kruchego. – Hej, przepraszam. Halo! Potrzebuję pomocy. Nie mogę znaleźć przegródki dla tej paczki.

      Przez jego twarz przemknęła niczym chmura zaciągająca na tarczę księżyca oznaka błyskotliwej riposty, jaka musiała narodzić się w jego umyśle. Potem chyba jednak pomyślał, że nie kopie się leżącego.

      Mam coś takiego w sobie, że bardzo nie lubię zawodzić ludzi, którzy we mnie wierzą – zwłaszcza mojego taty.

      – Poczekaj. – Przeczytał nazwisko z pola adresowego i wpisał je na komputerze, nadal jednym palcem, jakby myślami nie oderwał się od Candy Crush, po czym… – Nie ma tu takiej przegródki, bo w tym budynku nie pracuje nikt o nazwisku Sharman.

      Pozwoliłam sobie na głęboki wdech. Nie rozpłaczę się, to byłoby niedorzeczne. Zamiast tego się spocę. Uff, znacznie lepiej.

      – A czy mógłby pan wziąć… – Przerwałam, ponieważ Michael zaczął potrząsać głową w niemiły sposób.

      – Nic z tego, skarbeńku. Muszę zostać tu, gdzie jestem.

      Powiedział mi, bym wróciła do głównego wejścia, a tam, w recepcji, pokierują mnie do właściwego miejsca. Wracając do wejścia głównego, napisałam tacie o opóźnieniu.

      „Pospiesz się!!!”, dostałam w odpowiedzi.

      Te trzy wykrzykniki trochę mnie zmartwiły. Tato uważał, że takie ekstrawagancje w pracy jak zatrzymanie się, to dzieło diabła, dlatego też przyspieszyłam. Przy windzie tłoczyło się sporo osób oczekujących na wejście, dlatego wbiegłam w tłum, krzycząc:

      – Przesyłka specjalna! – W końcu właśnie w ten sposób często ludziom udaje się uniknąć kolejki.

      Gdzie brakuje pewności siebie, tam może pomóc panika, kto wie?

      Na dziewczynie za biurkiem mój krzyk nie zrobił specjalnego wrażenia, ale kiedy powiedziałam: „Muszę dostarczyć tę paczkę do A. Sharman”, jej oczy rozszerzyły się, a usta wydały ciche westchnienie.

      – Daj ją recepcjoniście na dziewiątym piętrze. – Przez piskliwy ton głosu wydała mi się równie przerażona tą sytuacją, co ja swoim spóźnieniem. Cieszę się, że kimkolwiek ten (ta?) A. Sharman jest, nie muszę przekazywać jej paczki osobiście. Przesuwając się w kolejce do windy, jeszcze raz spojrzałam na etykietę. I wtedy dostrzegłam słowa: „WYMAGANY PODPIS”.

      Niezdecydowana odwróciłam się i spojrzałam na drzwi wejściowe, zastanawiając się, czy powinnam pobiec po terminal do taty, przez co opóźnienie będzie jeszcze większe, czy…

      Czy co?

      A może mogłabym nagrać kogoś na wideo, jak podpisuje odbiór paczki, i użyć tego jako dowodu? Czy tak to działa? Dlaczego to się zdarzyło akurat mojego pierwszego dnia w tej robocie i to podczas ważnego kursu taty? A na dodatek w związku z paczką, na której widnieje imię robiące na ludziach wrażenie równie wielkie jak imię Voldemort na Ronie Weasleyu?

      No i dupa. Winda się otworzyła, wszyscy ruszyli w przód, a ja zostałam zepchnięta na bok. Przypomniałam sobie okropny moment z dzieciństwa, gdy utknęłam w połowie chyboczącej się zjeżdżalni na placu zabaw, grupa dzieci jadących z tyłu napierała na mnie, a ja się rozpłakałam.

      – Blokujesz drzwi, kochanieńka – zawołał ktoś. Poddałam się. Kimkolwiek jest A. Sharman, nie może wywołać u mnie klaustrofobii.

      Cofnęłam się, wyszłam z windy, a w tym czasie przyjechała kolejna. Ludzie krążyli wokół mnie. Ściskając paczkę i kontrolując oddech, szybko weszłam do tej drugiej wraz z kilkoma innymi osobami.

      HUGO

      Boże, Północ jest upiorna.

      Powinno istnieć jakieś prawo, które chroniłoby ludzi przed zetknięciem się ze srogim kacem. Jechałem właśnie wagonem pierwszej klasy i nie mogąc zasnąć, gapiłem się na migające za oknem dziesiątki kominów przemysłowych. Serio? Kominy? Czy tu produkcja dalej jedzie na węglu? Nie mam pojęcia, jak moja matka może tu wytrzymać pięć dni w tygodniu. Z drugiej strony, jeśli ma do wyboru Manchester i konieczność dzielenia łóżka z moim ojcem, to się nie dziwię, że wybiera Manchester.

      Oparłem głowę o chłodną szybę i na sekundę zamknąłem oczy. Wczoraj spałem DOSŁOWNIE MINUTĘ, a teraz moje ciało żądało wyrównania rachunków. Kiedy tylko zacząłem odpływać, odezwał się telefon.

      Saskia: „Wczoraj bawiłam się naprawdę dobrze x”.

      Zmarszczyłem nos i zacząłem pisać odpowiedź. Z tą laską wiązałem większe nadzieje.

      „Też się dobrze bawiłem – i tyle. Ale nie spotykam się z dziewczynami, które nie szanują same siebie”.

      Uśmiechnąłem się, zrobiłem zrzut ekranu i posłałem go Davidowi. Ale samej Saskii nie wysłałem nic; nie jestem POTWOREM. Po prostu nie odpowiedziałem. Zrozumie.

      One zawsze rozumieją.

      Gdy pociąg chybotał się na boki, wjeżdżając do tej bardziej gównianej części naszego kraju, wymieniałem z Davidem pikantne detale wczorajszego wieczoru. Jemu trafiła się wczoraj Oktawia, jaki gość. Lecz z jego relacji wynikało, że Oktawia ma nieświeży oddech, więc ostatecznie nie miałem o co być zazdrosny. Tak czy siak, Saskia była wielkim wyzwaniem. A mnie się udało. Boże, mam nadzieję, że nie będzie się do mnie lepiła w szkole. Raczej nie, bo ładne dziewczyny tak nie robią. Te przynajmniej udają, że im nie zależy. Wiedzą, że są ostre; wiedzą, że na takie rzeczy facet musi zapracować. Więc podejmujesz grę, zaczynasz wygrywać i – SRU! – lądujesz w krainie obłąkanych. Raptem okazuje się, że ta cała sprawa znaczy dla niej coś więcej.

      Wydostaliśmy się właśnie z jakiejś dziury zwanej Crewe, gdy zadzwoniła matka, żeby sprawdzić, czy pociąg nie ma opóźnienia.

      – Tak, poruszam się po torach. Tak jak to zwykle robią pociągi.

      – Nie możesz się spóźnić, to popsuje


Скачать книгу