Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow

Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow


Скачать книгу
tamtego okresu zabrakło cywilnej odwagi, by powiedzieć Stalinowi: „Stop! Zbadajmy te sprawy jeszcze raz! Zastanówmy się”.

      Do tego nie doszło, ponieważ na XX zjeździe kierownictwo partii, członkowie Politbiura – Mołotow, Malenkow, Mikojan, Woroszyłow, Chruszczow, Kaganowicz*, Szwernik* – zasiadali w prezydium, a my z prokuratorem generalnym Rudenką* czytaliśmy ich podpisy zatwierdzające wyroki śmierci w okresie 1937–1938. Szczególnie starał się Kaganowicz. Niedobrze się stało, że tego politykiera, podłego prowokatora Mechlisa pochowano na placu Czerwonym razem z rewolucjonistami Frunzem*, Kalininem* i innymi. Przepraszam, odbiegłem od tematu, dając się ponieść emocjom.

      Po telefonie kierownika sekretariatu nakazującym, bym się przeprowadził do gabinetu naczelnika tajnego wydziału politycznego, zwołałem pracowników milicji, pożegnałem się z nimi krótko, przekazałem sprawy swemu zastępcy Zujewowi*, również byłemu wojskowemu, wprawdzie niezbyt nadającemu się na to stanowisko, i udałem się do swego nowego gabinetu. W wydziale politycznym zebrałem szefów poszczególnych sekcji i przedstawiłem się im. Wielu z nich pracowało jeszcze przy Jeżowie i wyraźnie obawiało się skutków swych dawnych poczynań.

      Na nowym miejscu musiałem ponownie zapoznawać się ze strukturą wydziału, z jego sprawami, również śledczymi, ponieważ na mocy ówczesnego prawa wydziały także dokonywały aresztowań i prowadziły własne śledztwa. Po moim przyjściu to się zmieniło i nasz wydział zajmował się już swymi ustawowymi obowiązkami.

      Specyfika i trudności mojej pracy polegały na tym, że przed rokiem, na jesieni 1938, do NKWD przeszedł były sekretarz KC Gruzji, który odnowił kierowniczy skład tej instytucji kosztem przywiezionych ze sobą ziomków z tegoż KC i NKWD. Nawet sekretarzy i stenografistki nowo mianowany ludowy komisarz spraw wewnętrznych ZSRR zabrał ze sobą w roku 1938. W sumie przetransferował z Gruzji kilkadziesiąt osób, w tym kilku tbiliskich Ormian, w ich liczbie Diekanozowa* i braci Kobułowów, również Ormian26.

      Wszystkim zapewnił kluczowe stanowiska w Komitecie oraz na głównych kierunkach w terenie – Canawa* na Białorusi, młodszy Kobułow* – na Ukrainie, Gwisziani* – na Dalekim Wschodzie, Goglidze* – w Leningradzie itd.

      Diekanozow w latach 1938–1939 szefował Zarządowi Kontrwywiadu NKWD. Potem Beria zdecydował, że musi mieć swojego człowieka w służbie zagranicznej i obsadził ją właśnie Diekanozowem, który po jakimś czasie wyjechał jako ambasador do Niemiec, gdzie miał także prowadzić pracę wywiadowczą.

      Na jesieni 1939 roku, w związku z wyznaczeniem mnie na stanowisko ludowego komisarza spraw wewnętrznych Ukrainy, postawiłem wniosek o zwolnienie Kobułowa z funkcji mojego zastępcy. Odwołano go do Moskwy i wkrótce wysłano do Diekanozowa, do Berlina. W ten oto sposób ci dwaj Ormianie przed samą wojną reprezentowali w Niemczech Związek Sowiecki.

      Przyjeżdżający w sprawach służbowych z Kijowa do Moskwy czekiści opowiadali mi, jak dobrze pracują Diekanozow i Kobułow, którzy cieszą się w Berlinie zasłużonym szacunkiem i jednocześnie dobrze wywiązują ze swych obowiązków wywiadowczych.

      Bogdan, starszy z Kobułowów, szefujący wtedy Zarządowi Śledczemu NKWD, niejednokrotnie przechwalał się pracą swego starszego brata, Amajaka…

      W początkowym okresie każdy z tych „desantowców” usiłował przejąć część kompetencji mego wydziału, jak to było przed moim przyjściem, ponieważ p.o. szefa wydziału niejaki Fiedotow*, człowiek miękki i spolegliwy, był doświadczonym czekistą, lecz z „hakiem” w życiorysie. Napływowi umiejętnie wykorzystywali ten fakt.

      Po przyjściu starałem się od razu ukrócić podobne praktyki, dając im należyty odpór, kiedy widziałem rażącą niesprawiedliwość.

      Sam ludowy komisarz i jego zastępca Mierkułow spoglądali na mnie ze zdziwieniem – skąd się wziął ten Sierow, że nie rozumie zasad subordynacji i upiera się przy swoim zdaniu. Jak tylko popełniałem jakiś błąd, „gruziński desant” zgodnie mnie atakował.

      Sprawy w wydziale nie wyglądały dobrze, to znaczy było wiele spraw lipnych, założonych jeszcze za Jeżowa, i nie wiadomo było, jak je zakończyć. Kiedy pisałem wniosek o uwolnienie aresztowanego, jeżeli oskarżenia przeciwko niemu nie wytrzymywały krytyki, wtedy ci, pożal się Boże, czekiści obawiali się, że spotka ich zasłużona kara za nieuzasadniony areszt. Taka swoista bajka dla dorosłych o przysłowiowym żelaznym wilku.

      Na długo zachowałem w pamięci sprawy charakteryzujące metody i ten pośpieszny tryb pracy, mający na celu stworzenie wyłącznie pozytywnego wizerunku podwładnego i wykazanie się przed nowym zwierzchnikiem swoimi kwalifikacjami, by utrzymać się na stanowisku.

      Szefostwo jednej z sekcji w wydziale sprawował niejaki Rajchman*, który potem przez 10 lat pełnił w NKWD różne funkcje kierownicze. Starszym oficerem operacyjnym był u niego Andriej Swierdłow*, syn słynnego Jakowa Swierdłowa, młody wtedy czekista, który jednak zdążył posiedzieć w więzieniu za Jeżowa oskarżony o „udział w młodzieżowej organizacji antysowieckiej na Kremlu”, gdzie mieszkał27.

      Asystent szefa sekcji P.W. Fiedotow był człowiekiem niezwykle ostrożnym. Któregoś dnia, składając mi kolejny meldunek, poinformował o planach „rozpracowania pewnej Francuzki, pani L.”. Dama ta przyjechała do Kijowa na spotkanie z człowiekiem, którym ma się interesować wywiad francuski. Plan przewidywał podstawienie jej młodego człowieka, tegoż Andrieja Swierdłowa, znającego język francuski, który ją uwiedzie, a następnie zwerbuje.

      Po zapoznaniu się z planem wyraziłem swoje wątpliwości – jak można w ciągu tygodnia kogoś w sobie rozkochać, uwieść i jeszcze zawerbować? Realne życie to nie film. Zapewniono mnie, że z Francuzami to jest normalne i bezproblemowe, więc wyraziłem zgodę. Zachęceni moim poparciem podwładni już wieczorem zameldowali, że Andriej poznał się z „obiektem” i właśnie spożywają kolację w jednej z restauracji. Następnego dnia poprosili o wydelegowanie ich do Kijowa.

      Po przybyciu do stolicy Ukrainy powiadomili, że wszystko rozwija się zgodnie z planem. Kiedy nasza para jechała w osobnym przedziale, pili alkohol i się całowali. W Kijowie wszystko przebiegało normalnie, prócz tego, że Francuzka spotkała się jednak bez Andrieja ze swoim kontaktem na głównej ulicy, Kreszczatiku, i umówiła się z nim na spotkanie za miastem.

      Ten błąd zamierzano skorygować już po wyjeździe Francuzki, zatrzymując i przesłuchując jej znajomego. W drodze powrotnej z Kijowa „miłość” z Andriejem kwitła i zakochana dama miała wyrazić zgodę na „pomaganie” nam.

      Na moje biurko trafił projekt szczegółowej notatki do ludowego komisarza, zawierającej opis odniesionego sukcesu. Widocznie nie będąc do końca przekonany o możliwości osiągania takich wyników w tak krótkim czasie, postanowiłem dokument nieco przetrzymać i na razie nigdzie nie wysyłać.

      Po dwóch dniach do mego gabinetu wszedł zmieszany Fiedotow z meldunkiem od agenta z hotelu, w którym zatrzymała się Francuzka. Tamten informował, że podczas swego pobytu Francuzka chętnie z nim rozmawiała i dzieliła się wrażeniami z podróży po ZSRR.

      Przed wyjazdem zaprosiła do siebie do pokoju i opowiedziała o podstawieniu jej Andrieja, o jego natarczywości itd., ze wszystkimi szczegółami. Na zakończenie wyciągnęła wnioski:

      „Czy naprawdę myślicie, że Francuzka, kochająca swoją ojczyznę, może ją sprzedać za śledzia i butelkę wódki, którą częstował Andriej? Całe to niby-adorowanie wyglądało co najmniej głupio, nie mówiąc już o braku taktu ze strony kawalera. W Paryżu uprzedzono mnie o takich metodach sowieckiego wywiadu, dlatego też od razu je rozpoznałam”. Zakończyła swoją opowieść życzeniami powodzenia w życiu swemu uwodzicielowi. Nie miałem


Скачать книгу

<p>26</p>

Przy przeprowadzce z Tbilisi do Moskwy Ławrientij Beria przywiózł ze sobą liczną drużynę swych ziomków i zwolenników. Już w końcu 1938 i na początku 1939 r. stanowiska kierownicze w aparacie centralnym objęli jego protegowani z Gruzji: W. Mierkułow, B. i A. Kobułowowie, W. Diekanozow, S. Goglidze, M. Gwisziani, Ł. Canawa, S. Milsztejn, J. Sumbatow-Topuridze, W. Kakuczaja, P. Szarija, S. Mamułow, W. Gagua, G. Karanadze, A. Koczlawaszwili i inni. Wszyscy padli w 1953 r. wraz ze swym patronem, większość została rozstrzelana. W śledztwie w sprawie byłego marszałka bezpieczeństwa świadkowie zeznawali: „Beria przyjechał do Moskwy w 1938 r. z grupą swoich ludzi, którzy uczestniczyli w jego zbrodniach i wykonywali jego przestępcze zamysły… Beria ze wszech miar forował i promował tych ludzi, zabierał ich ze sobą na nowe miejsca pracy… obdarzał szczególnym zaufaniem”. (Z zeznań W. Szijana, J. Wizela: Politbiuro i dieło Beria. Sbornik dokumientow, Moskwa 2012, s. 646–664). Ogółem w 1939 r. w toku czystek kadrowych przeprowadzonych na polecenie nowego komisarza zwolniono 7372 pracowników, co równało się 22,9% stanu osobowego, 937 z nich aresztowano. (I. Pietrow, K. Skorkin, Kto rukowodił NKWD. 19341941. Sprawocznik, Zwienja, Moskwa 1999, s. 501).

<p>27</p>

Andrieja, syna jednego z przywódców rewolucji, przewodniczącego WCIK J.M. Swierdłowa, aresztowano trzy razy, również z grupą dzieci innych przywódców mieszkających na Kremlu, z oskarżenia o próby założenia tajnego stowarzyszenia. W 1938 r., po drugim zatrzymaniu za przygotowanie aktu terrorystycznego przeciwko Stalinowi, uwolni go osobiście Beria i wprost z więziennej celi przywróci na służbę w NKWD. W 1951 r. zastępcę szefa Zarządu Kontrwywiadu zgarną po raz trzeci – tym razem oskarżając o udział w spisku syjonistycznym w MBP. W 1953 r. zwolniony i zrehabilitowany.