Marzenie znachorki. Sabine Ebert

Marzenie znachorki - Sabine Ebert


Скачать книгу
wykorzystałby najbliższą nadarzającą się okazję do ucieczki i natychmiast pojechałby do Elżbiety, żeby razem z nią jak najszybciej opuścić kraj. Odkąd dowiedział się o śmierci syna, nic więcej nie trzymało go w Marchii Miśnieńskiej. Natomiast Jakub z pewnością nie zrezygnowałby dobrowolnie ze swoich posiadłości (które właściwie należały do Łukasza, ale to już była zupełnie inna historia), toteż na razie musiał zrezygnować z tej ewentualności. Jakub zostałby dotkliwie ukarany za jego ucieczkę. Poza tym należało rozważyć również taki wariant, że brat Łukasza był w zmowie z Elmarem i odegrał przedstawienie, by później wyciągnąć od swego współwięźnia kilka nieostrożnych zwierzeń.

      Niewykluczone, że był niesprawiedliwy w stosunku do Jakuba, ale już dawno stracił do niego zaufanie.

      Rajmund gniewnie szarpnął więzy, które nawet na jotę nie ustąpiły. W końcu opuścił głowę na podłogę i bez reszty pogrążył się w cierpieniu, które ogarnęło go na wspomnienie o śmierci jedynego syna.

      Spotkanie z oblubienicą w Eisenach

      Dytryk i Łukasz pędzili na złamanie karku, odpoczywając jedynie wtedy, gdy trzeba było nakarmić i napoić konie. Dwa dni później o zmierzchu dotarli do Eisenach.

      Z daleka widzieli górującą nad okolicą twierdzę Wartburg, położoną na grzbiecie wzniesienia niczym korona Turyngii. Konie wspinały się pod górę mocno krętym szlakiem, Dytryk zaś robił sarkastyczne uwagi na temat swego wystąpienia w roli narzeczonego odpowiedniej rangi. Buty i ubranie miał pokryte kurzem, przyjeżdżał w towarzystwie jednego człowieka i z pustymi rękami, zamiast przywieźć ze sobą okazałą świtę i kosztowne podarunki. Jednakowoż nawet najkosztowniejszy przyodziewek, eskorta złożona z setek uzbrojonych ludzi ani skrzynie pełne przepysznych tkanin i klejnotów nie zmyliłyby landgrafa, który wiedział, że jego sąsiad z rodu Wettynów tkwił w ogromnych tarapatach i potrzebował pilnej pomocy. Toteż Dytryk nie zamierzał stwarzać mylących pozorów ani ukrywać, że był w palącej potrzebie i szukał sprzymierzeńców.

      Na szczęście Łukasz cieszył się na zamku Wartburg odpowiednią sławą, która pozwoliła mu w mgnieniu oka uzyskać dla hrabiego z Weissenfels widzenie u księcia.

      Kilka minut później wrócił kamerdyner i złożywszy głęboki ukłon, wprowadził późnych gości do dużej sali, gdzie Herman wraz z rycerzami spożywał kolację.

      Dytryk zwiedził spory kawałek świata, dotarł aż do Ziemi Świętej. Przepych kościołów i pałaców w cesarstwie bizantyjskim i w Outremer9 przyćmiewał swym blaskiem wszystko, co można było ujrzeć między Renem a Łabą, jednak przy kamiennym pałacu landgrafa z Turyngii niejedna rezydencja królewska sprawiała niemal skromne wrażenie.

      Matka Hermana była jedną z sióstr zmarłego cesarza Fryderyka Staufa, a jej syn wychował się na dworze francuskiego króla. Przepych jego stałej siedziby i panujących na dworze obyczajów nie pozostawiały wątpliwości, że właśnie tutaj rezydował jeden z najmożniejszych książąt cesarstwa.

      Zgodnie z etykietą panującą na dworze Hermana posiłkowi towarzyszyła gra minstrela Ludmiła, którego Dytryk znał. Stoły były suto zastawione, a dziewki i służący wciąż donosili nowe potrawy i napełniali opróżnione dzbany.

      Mimo tej krzątaniny wszyscy zwrócili oczy ku wejściu, gdy głośno oznajmiono przybycie hrabiego z Weissenfels. Dytryk przeszedł przez salę, starając się zachować opanowanie. Wbrew temu, czego oczekiwał, Herman nie pozwolił mu przed sobą uklęknąć, lecz wstał i nawet postąpił kilka kroków w jego kierunku.

      – Witaj, drogi przyjacielu i krewniaku! Z pewnością jesteście znużeni podróżą. Pójdźmy zatem na razie do moich komnat.

      Wydał polecenia kuchmistrzowi i podczaszemu, którym kazał przynieść do siebie potrawy i przeróżne wina. Następnie dał znak stolnikowi, że nie kończy posiłku i za jakiś czas wróci do stołu razem ze swoimi gośćmi. Znaczyło to ni mniej ni więcej, że nikt z zebranych nie miał prawa bez pozwolenia opuścić sali.

      „Zatem zamierza od razu ogłosić zaręczyny” – wywnioskował zrezygnowany Dytryk.

      Łukasz był głodny, a przede wszystkim niezwykle spragniony po długiej konnej jeździe. Usiadł na razie obok Burcharda z Salzy, groźnego turyńskiego rycerza, którego syn pospieszył na pomoc Weissenfels. Jednak myślami był cały czas przy Dytryku i Hermanie.

      – A więc to prawda, że Miśnieńczyk oblega własnego brata, który dopiero co powrócił z Ziemi Świętej? – zapytał stary wojak, ocierając grzbietem dłoni usta i sięgając po kolejny kawałek pieczeni.

      – To potworna hańba, Salzo, na nieszczęście macie rację. Cztery dni temu Albrecht ze swoim wojskiem wkroczył do Weissenfels. Pierwszy atak został odparty, więc puścił z dymem okoliczne wioski, a teraz oblega zamek – opowiadał Łukasz.

      – Nazwaliście sprawę po imieniu, to zaiste hańba! – zagrzmiał Burchard. – Najpierw Albrecht powstał przeciwko swemu ojcu, a teraz podniósł rękę na brata. Na krzyżowca! Na człowieka, który wraz z naszym cesarzem Fryderykiem, niechaj Bóg ma w opiece jego duszę, walczył o Jerozolimę. To potwarz dla nas wszystkich, dla każdego bogobojnego rycerza!

      – Wobec tego każcie siodłać swego ogiera – odrzekł Łukasz i uśmiechnął się z ulgą. – Mam nadzieję, że wasz książę tak samo podejdzie do sprawy i wesprze Weissenfels.

      Ileż by dał za to, by móc posłuchać rozmowy Dytryka z turyńskim landgrafem.

      Herman z Turyngii zaskoczył Dytryka. W swojej komnacie posadził gościa obok siebie na krześle tak samo wytwornym i zdobionym rzeźbieniami, jak jego własne. Następnie przywołał podczaszego Rudolfa z Varguli, który polał dłonie Dytryka wodą z wykonanej z brązu akwamanili10, by ten mógł się umyć i odświeżyć po długiej podróży. Była to ceremonia przeznaczona jedynie dla czcigodnych gości, wyraz szczególnego szacunku.

      Nie było to wcale takie oczywiste. Wprawdzie obaj byli drugimi synami książąt Wielkiego Cesarstwa Rzymskiego i było między nimi jedynie kilka lat różnicy, ale Herman po śmierci brata zdołał zapewnić sobie turyńską regencję, Dytryk zaś był i pozostał jedynie hrabią Weissenfels. A i to jedynie wówczas, gdy uda mu się odnieść sukces w wojskowej konfrontacji z bratem.

      Służący przemykali w tę i z powrotem, zapalili pół tuzina świec i ustawiali na stole wyborne potrawy, Rudolf z Varguli nalał do kubków wodę i wino. W kilka chwil wszystko zostało przygotowane. Herman gestem ręki odesłał wszystkich na zewnątrz.

      Gdy zostali sami, Dytryk chciał wstać i uklęknąć, jak przystało na kogoś, kto przyjechał prosić o pomoc, ale Herman powstrzymał go gestem.

      – Porozmawiajmy otwarcie – zaczął rozmowę landgraf. – Od Łukasza z Freibergu wiecie, pod jakim warunkiem udzielę wam wsparcia w walce z waszym bratem. Jutro z samego rana mogę posłać razem z wami dość uzbrojonych ludzi, którzy w razie potrzeby przepędzą agresorów z Weissenfels, a zgodnie z tym, co donieśli mi moi szpiedzy, wydaje się, że takowa potrzeba istnieje.

      – Tak, ku memu ubolewaniu – potwierdził Dytryk.

      Było jasne, że landgraf każe się na bieżąco informować, co się dzieje w bezpośrednim sąsiedztwie jego dóbr. Herman miał nie tylko wyśmienitych minstreli, ale i dobrych szpiegów.

      – Nie myślcie, że chcę wykorzystać wasze położenie, by się pozbyć córki, dla której nie mógłbym znaleźć chętnego małżonka – ciągnął Herman nie bez goryczy. – Moja Jutta mogłaby mieć kaprawe oczy i zajęczą wargę, a i tak z uwagi na wiano kandydaci


Скачать книгу

<p>9</p>

Outremer (Zamorze) – określenie stosowane w średniowieczu na oznaczanie terenów zajętych przez krzyżowców podczas pierwszej wyprawy krzyżowej, obejmujących nadbrzeżny pas Morza Śródziemnego (krótko istniejące hrabstwo Edessy, księstwo Antiochii, hrabstwo Trypolisu i Królestwo Jerozolimskie).

<p>10</p>

Akwamanila – naczynie na wodę do polewania rąk, często w kształcie tygrysa lub jeźdźca; miało istotne znaczenie w rytualnych obrzędach.