Marzenie znachorki. Sabine Ebert

Marzenie znachorki - Sabine Ebert


Скачать книгу
nawet matka nie mogła nic zrobić, to dla Tomasza nie było żadnego ratunku. Napełniony gniewem pojedzie na kolejną bitwę i będzie zabijał. Zabijał, nic przy tym nie czując poza chwilowym oszołomieniem i pustką, która potem nastąpi.

      Na to pomoże jedynie czas i miłość. Dziewczyna o czystym sercu. Ale musi być silna… i dostatecznie wrażliwa, by wejrzała w jego wnętrze i odnalazła, a potem uleczyła każdą ranę. Musiałaby razem z nim zapuścić się w najgłębsze otchłanie jego duszy i przyprowadzić go z powrotem.

      – Nie znajdzie tutaj takiej dziewczyny – podsumowała Klara ze smutkiem. – To może być tylko osoba, która sama miałaby za sobą wiele złych doświadczeń, którym potrafiła stawić czoła. Ale w okolicy są jedynie naiwne młode gąski i kilka wyrachowanych wdów, których nie interesuje jego wnętrze. Widzą w nim bohatera, który zjechał kawał świata i mógłby rozproszyć ich nudę.

      Klara myślała nie tylko o bracie. Dytryk przeżył te same klęski i gorzkie rozczarowania, te same okrucieństwa, a dodatkowo czuł się winny śmierci swoich ludzi. Miała wrażenie, że znów słyszała echo jego słów. Potrzebował jej, by móc dalej żyć ze swoją winą. Ośmioletnia Jutta, niezależnie od tego, jak bardzo na swój wiek była mądra, z pewnością mu nie pomoże.

      Klara miała przez chwilę zamiar wyznać matce, że była gotowa zostać kochanką Dytryka. Ale nie wiedziała, czy Dytryk tego chciał. Czy chciałby jej w takich okolicznościach. Najprawdopodobniej nie pozwoli mu na to honor.

      – Ojciec by zrozumiał, prawda? – spytała tęsknie. – Nie zważał na to, że pobraliście się niezgodnie z obyczajem, że pochodziliście z innego stanu, gdy prosił cię o rękę…

      Na twarzy Marty pojawił się wyraz bólu.

      – Tak, zrozumiałby – szepnęła.

      Później przetarła dłonią oczy i roześmiała się smutno.

      – Był ministeriałem, a ja prostą zielarką. Ale gdy się o mnie starał, żartował, że właśnie został wyjęty spod prawa, zatem z nas dwojga to ja stałam się lepszą partią. Gdyby nie owo fałszywe oskarżenie i wygnanie, pewnie nigdy nie mógłby mnie pojąć za żonę.

      Jej twarz znów sprawiała wrażenie opanowanej.

      – Poszłabym za nim wszędzie, nawet gdybyśmy mieli spędzić życie na wygnaniu. Jednakże miał przed sobą walkę. Zatem zostaliśmy. By chronić ludzi z wioski, stoczył walkę na śmierć i życie. Bez pomocy Łukasza, Rajmunda, Kunona i Bertrama, bez kowali nie dałby rady. Problem różnicy stanowej rozwiązał Otto, który później wyniósł nas oboje do wolnego szlacheckiego stanu. Ale tylko do pewnego stopnia. Sama to przeżyłaś. My, kobiety, nie możemy sobie pozwolić na żadne, choćby najmniejsze odstępstwo od przyjętych zasad. Za wszelką cenę musimy unikać rzucania się w oczy, inaczej możemy wydać na siebie wyrok śmierci.

      Klara wbrew woli się roześmiała.

      – Nie powiedziałabym, że twoje zachowanie nie zwróciło na siebie szczególnej uwagi, gdy na oczach całego dworu przeklęłaś margrabiego miśnieńskiego. – Uśmiechnęła się mimo gorzkiej powagi chwili, dumna z tego, co uczyniła jej matka, oraz na myśl o tym, że Albrecht, który zamordował jej ojca i męża, wciąż jeszcze obawiał się przekleństwa Marty.

      – Jeśli naprawdę się kocha, wówczas życie tej drugiej osoby jest cenniejsze od własnego – rzekła Marta.

      Kilkadziesiąt kroków dalej z załomu w murze podniosło się z wrzaskiem stado wron.

      „Ptaki śmierci – pomyślała Klara z przerażeniem. – Zwiastują nieszczęście”. Ale tym razem był to jedynie znak, że Kuno i Bertram wrócili ze swej misji. Kilku uzbrojonych ludzi pomknęło do tajnej furtki, by ich wpuścić.

      – Tak, twój ojciec by to zrozumiał – powtórzyła Marta. – I ja to rozumiem. Dytryk, podobnie jak niegdyś Chrystian, musi stanąć do bitwy na śmierć i życie. Jednak nie chodzi o wolność, o ciebie…

      Marta poprawiła czepek i welon, a następnie wstała. Klara poszła w jej ślady. Chwila, która należała tylko do nich dwóch, właśnie minęła. Nim odeszły każda do swoich obowiązków, Marta zatrzymała na chwilę córkę.

      – Nie powinnaś mieć Łukaszowi za złe, że tego nie rozumie. Twój ojciec urodził się w wielkiej biedzie, nim po ofiarnej śmierci swego ojca został wyszkolony na rycerza, o czym nikomu nie wolno było się dowiedzieć. Dzięki temu inaczej patrzył na wiele spraw. Natomiast Łukasz pochodzi z dawnego szlachetnego rodu i jest na wskroś przesiąknięty poczuciem przynależności do swego stanu… naszego stanu, powinnam raczej powiedzieć. Martwi się o ciebie. Chce, byś była bezpieczna. Zastanów się, czy mogłabyś zostać żoną Norberta albo jego syna. To mężczyźni, na których można polegać.

      „W żadnym wypadku! – pomyślała Klara, starając się nie zmienić wyrazu twarzy. – Już raz wyszłam za mąż z obowiązku. A teraz, po powrocie Dytryka, nie potrafiłabym dzielić łoża z innym mężczyzną”.

      Kuno i Bertram biegli prosto w ich kierunku.

      – Mieliśmy ubaw po pachy! – oznajmił Kuno z uśmiechem.

      – Trochę szkoda miodu – dodał Bertram. – Nie zasłużyli na niego. Ale sądzę, że nie tak szybko przyjdzie im na niego ochota.

      – Jakie wieści macie do przekazania? – zaciekawiła się Marta, która wiedziała, że nie przybiegli do niej tylko po to, żeby się pochwalić.

      – O ile udało nam się zorientować, wasz przyjaciel Rajmund wpadł w tarapaty – rzekł Kuno, a jego twarz przybrała szybko wyraz wielkiej powagi.

      – Jak duże tarapaty? – spytała zatroskana.

      – Spętali go i torturami próbowali od niego wyciągnąć, czy zdradził nam coś, czego nie powinniśmy wiedzieć, i czy nie tai przed nimi czegoś, co mogłoby im pomóc.

      Klara wydała cichy okrzyk.

      – Kto ma od niego wyciągnąć informacje? – zainteresowała się Marta.

      To było istotne pytanie. Jeśli w grę nie wchodziły osobiste animozje, rycerze z tego samego obozu nigdy się tak nawzajem nie traktowali. Z drugiej strony w powietrzu zawisł zarzut zdrady. Jedynie świadomość, że Albrecht z pewnością chciał uzyskać jak najwięcej informacji, pozwoliła jej odsunąć obawę, że Rajmund mógłby zostać od razu stracony.

      – Nim zaciągnęli go do namiotu, dałem mu potajemnie znak – opowiadał Kuno. – Ale pokręcił głową. Sami lepiej go znacie. Czy to znaczy, że niczego nie zdradzi? Albo że mamy nic nie robić?

      – Mają jego żonę jako zakładniczkę – wyjaśniła Marta z boleścią w głosie. – Dlatego nie chce, byśmy podjęli jakiekolwiek kroki. Możemy się tylko modlić, by wytrzymał… aż Albrecht dojdzie do wniosku, że wszystko już wie… albo doradcy mu uzmysłowią, że nie może tak postępować z własnymi ludźmi.

      Nie powiedziała głośno tego, o czym wszyscy myśleli. Rajmund był dzielnym człowiekiem. Jednak odpowiednimi torturami każdego dało się złamać.

      – Wasz szwagier, marszałek, oddał go w ręce dwóch rycerzy z Miśni – mówił dalej Kuno. – Jednego udało mi się rozpoznać, to Jakub, brat pana Łukasza.

      Na tę wieść Martę po raz kolejny przeszedł dreszcz.

      Jakub, młodszy brat Łukasza, po zakończeniu nauki jako giermek tak często zmieniał strony, że trudno było się połapać. Podczas ostatniego spotkania, gdy Łukasz po ucieczce z więzienia szukał Marty, Jakub dał bratu jednoznacznie do zrozumienia, że zamierza z oddaniem służyć Albrechtowi, by zapewnić synom godziwą spuściznę.

      Łukasz


Скачать книгу