Strategia dla Polski. Отсутствует

Strategia dla Polski - Отсутствует


Скачать книгу
negocjacji z Unią Europejską.

      Po naszej polskiej stronie pojawiały się jednak rozliczne przeszkody, które nawet dziś śmieszą, ale wtedy zdecydowanie utrudniały logistykę całego procesu. Wspominam o nich, bo pokazują, też wtedy, w połowie lat 90., że klasa polityczna miała raczej ograniczone rozumienie znaczenia zakorzenienia Polski w strukturach świata zachodniego. Dziś trudno w to uwierzyć, ale sytuacja pod tym względem była wtedy zdecydowanie lepsza w Czechach i na Węgrzech. Członkostwo w istotnych instytucjach i strukturach świata zachodniego dla naszego rozwoju i demokracji było postrzegane przez klasę polityczną jako oddzielne zadanie. Dzięki „Strategii dla Polski” uczyniliśmy z europejskich i globalnych korzeni kluczowy mechanizm postępu społecznego, gospodarczego, politycznego.

      Koledzy, w szczególności ci, którzy byli wtedy w polskiej ambasadzie w Paryżu i razem ze mną „pchali ten wózek”, wiedzą, w jak trudnych warunkach materialnych odbywały się negocjacje i jak mało mieliśmy logistycznego wsparcia ze strony polskiej administracji. Pamiętam, że Węgrzy czy Czesi, którzy kończyli negocjacje przed nami, mieli np. środki na działania lobbingowe w Paryżu. My nie mieliśmy funduszy, aby zaprosić głównego negocjatora ze strony OECD na lunch. Liczyło się osobiste zaangażowanie, odwaga czy zwykła decyzyjność konkretnych osób, niekoniecznie jasne i klarowne procedury. To ten osobisty element często umożliwiał dokończenie jakiegoś etapu czy w ogóle postęp w negocjacjach.

      Pamiętam sytuację, gdy w sobotę dzwoniłam z Paryża do prezesa NBP, bo były potrzebne deklaracje dotyczące przyszłych zmian w działaniu tej instytucji, co z kolei było warunkiem zamknięcia negocjacji. Mam też w pamięci telefon do jednego z urzędników w Kancelarii Prezydenta RP z pytaniem, czy już jest podpisana ustawa, bo w Paryżu odbywa się posiedzenie Komitetu, który z wyrażeniem zgody na zamknięcie negocjacji czeka na podpis pana prezydenta. I słyszę drwiący głos urzędnika: „Jutro sobie Pani przeczyta w gazetach, czy prezydent podpisał”. I tak nasze działania w Paryżu nie po raz pierwszy zderzyły się z kompletnym niezrozumieniem wagi sprawy przez osobę czwartej ważności, od której w danym momencie zależał sukces rozmów dla naszej przyszłości. Wiele zależało od ludzi, razem można było góry przenosić. Ale obojętność biurokracji, nie mówiąc już o niechęci niektórych polityków, stanowiła często przeszkodę trudną do pokonania.

      Ówczesny minister przemysłu i handlu traktował moją pracę głównego negocjatora jako niemal moje prywatne hobby, nie dając żadnego wsparcia finansowego ani logistycznego. A minister finansów też nie mógł tego zrobić, bo skoro główny negocjator był zatrudniony w kierownictwie innego ministerstwa, to było to formalnie niemożliwe. I tak zdarzało się, że zapraszaliśmy na własny koszt kogoś na obiad czy kolację, gdzie udawało nam się popychać pewne rzeczy do przodu.

      Od strony administracyjnej była to także lekcja w obszarze wówczas w zasadzie nieznanym w polskiej administracji, niebywale trudnym w każdych warunkach instytucjonalnych, a mianowicie w sprawach koordynacji. Otóż przygotowywanie Polski do członkostwa w OECD, samo prowadzenie negocjacji i dostosowań wewnętrznych, wymagało koordynacji działania wszystkiego, co robiły poszczególne ministerstwa, instytucje, urzędy, włącznie np. z takimi urzędami, jak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Przywołuję ten przykład, gdyż negocjator z ramienia tej instytucji był niezwykle pozytywnym wzorem odpowiedzialności publicznej.

      Koordynacja jest chyba najtrudniejszą częścią urzędniczej mitręgi, kiedy trzeba łączyć, a czasami wymuszać, żeby podjąć wysiłki w tysiącach różnych miejsc. Miejsc, które kierują się często różną logiką, mają rozmaite kultury instytucjonalne, które mają większą lub mniejszą siłę przebicia w polityce wewnętrznej. Pokonać opór biurokracji, myślenie „silosowe”, a także niechęć do robienia czegoś dodatkowego – szczególnie jeżeli takie polecenie przychodzi od kogoś, kto nie jest bezpośrednim szefem – jest wyzwaniem dnia codziennego dla administracji publicznej Polski jako państwa członkowskiego Unii Europejskiej.

      To nabyte w trakcie negocjacji z OECD doświadczenie, jak przekładać interesy sektorowe, często bardzo silne, na nasz interes wspólny, okazało się niezwykle przydatne w okresie późniejszym, gdy byłam odpowiedzialna za przygotowanie Polski do członkostwa w Unii Europejskiej. Można powiedzieć, że negocjacje członkostwa w OECD dały mi sporą odporność na to, co miało przyjść później, co było jeszcze trudniejsze, bo nie chodziło o opór materii, ale o jej wrogość.

      Równie trudne było zaszczepienie w szerszych kręgach administracyjnych i politycznych konieczności patrzenia na gospodarkę horyzontalnie, a nie przez pryzmat owych nieszczęsnych „silosów”, pozostałości myślenia resortowego z czasów niedawno wtedy minionych. Aby odnieść sukces w tych negocjacjach, było konieczne, aby takie przestawienie się dokonało. W tym właśnie celu w ramach „Strategii dla Polski” została przeprowadzona gruntowna reforma centrum gospodarczego rządu, w wyniku której zlikwidowano niektóre ministerstwa, tworząc struktury sprzyjające nie resortowemu rządzeniu gospodarką, lecz jej funkcjonalnemu sterowaniu (Kołodko, Nuti 1997).

      W ramach tej reformy byłam odpowiedzialna za przygotowanie instytucji, która miała przygotować nasze członkostwo w Unii Europejskiej, czyli Urzędu i Komitetu Integracji Europejskiej. Nie było to łatwe – i ciągle nie jest – bo gdy obserwuję polską gospodarkę tyle lat później, to widzę, że resztki takiego myślenia są wciąż obecne. Niestety w ostatnich latach pojawiła się także skłonność do przedkładania interesu partyjnego ponad interes państwa.

      Nadal jednak czeka nas prawdziwy przewrót epistemologiczny w myśleniu o gospodarce. Nasze wejście do OECD i na znacznie szerszą skalę do Unii Europejskiej zainicjowało ten typ myślenia, ale chyba gdzieś po drodze utknęliśmy w starych koleinach. Polegamy na starych paradygmatach, z trudem przychodzi odpolitycznianie gospodarki i uwolnienie od przekonania, że to, co duże, jest efektywniejsze niż to, co małe. OECD otworzyło nam drzwi do budowy nowoczesnej gospodarki, było pewnego rodzaju przedpokojem, w którym mogliśmy się przebrać z naszego sarmackiego kontusza w strój lepiej pasujący do Unii Europejskiej. Zostanie pełnoprawnym członkiem OECD dało nam „świadectwo dojrzałości” w świecie zachodnim, które potem było jedną z podstaw do ubiegania się o wejście do UE.

      Pytanie, jakie się pojawia, to czy wykorzystaliśmy tę szansę maksymalnie? Teraz, patrząc z perspektywy ponad dwóch dekad (formalnie przystąpiliśmy do OECD 22 listopada, aczkolwiek sam historyczny akt członkostwa Grzegorz W. Kołodko, pełniący funkcję wicepremiera i ministra finansów, podpisał w Paryżu 11 lipca 1996 roku), nasze miejsce w OECD wydaje się czymś normalnym. Polska gospodarka stała się pełnokrwistą gospodarką rynkową, integralną częścią gospodarki europejskiej, a także istotnym elementem gospodarki światowej. Spełniamy jedno z kryteriów członkostwa w OECD, jakim od początku było nasze zobowiązanie do zapewniania zrównoważonego wzrostu w ramach gospodarki rynkowej. Ale niezbędnym warunkiem członkostwa były też dwa inne kryteria, a mianowicie pluralizm polityczny w ramach systemu demokratycznego oraz poszanowanie praw człowieka i wolności obywatelskich.

      Można więc powiedzieć, że przystępując do OECD, zrobiliśmy duży krok w kierunku uczestniczenia w zachodnim systemie wartości. OECD nie jest tylko organizacją stricte gospodarczą, kierującą się wyłącznie wskaźnikami ekonomicznymi, lecz również elementem całego normatywnego dyskursu politycznego demokracji liberalnej, którego Unia Europejska jest też częścią. Wtedy, w 1996 roku, Polska jako państwo nie budziła żadnych obaw w tym względzie. Nawet nam wówczas nie przyszło do głowy, że kiedyś pojawią się podstawy dla zarzutów, że nie przestrzegamy praworządności, naruszamy wolności obywatelskie bądź podważamy trójpodział władz, kręgosłup demokracji.

      Kryzys rozumu strategicznego

      Można zapytać: co się zmieniło? Dlaczego dokonaliśmy nagłego skrętu ze ścieżki, która dobrze służyła naszemu rozwojowi i dawała wielką


Скачать книгу