Skradzione jutro. Jak zrozumieć i leczyć kobiety wykorzystywane seksualnie w dzieciństwie. Steven Levenkron
mężczyzn i narkomanów wymagała w czasie terapii szczególnej uwagi. Po przeanalizowaniu tych mechanizmów Adrienne obiecała sobie, że nie umówi się na randkę, dopóki nie nabierze pewności, że mężczyzna zachowuje się wobec niej delikatnie i że jest wrażliwy. Zdecydowaliśmy, że z początku, aby łatwiej ocenić charakter mężczyzny, Adrienne powinna poznać jego przyjaciół: „Przypuszczam, że lepiej będzie, jeśli zacznę unikać facetów takich jak mój wujek!”.
Ten przypadek był nietypowy, gdyż Adrienne nie brała winy za wykorzystanie na siebie. W intuicyjny sposób już jako dziecko wyczuła, że zachowanie wujka było podstępne i że to była jego wina. Zdawała sobie sprawę z faktu, że milczenie, które miało chronić siostrę mamy, było dla niej wielkim ciężarem. To zrodziło inną perspektywę, inny kontekst. Zamiast odczuwać strach, mogła odczuwać złość. Jako nastolatka wyżywała się, zachowując jak chuligan. I choć pozwalała się zdominować chłopakom, była liderką wśród dziewczyn. Miała własny styl, flirtowała, zachowywała się asertywnie, dopóki nie zaczęły się problemy z narkotykami. Od tego momentu interesowali ją chłopcy, którzy ją krzywdzili, nawet jeśli nie była z nimi w związku.
Ponieważ Adrienne potrafiła wyrazić swą złość jeszcze w czasie, kiedy wujek ją wykorzystywał, terapia nie trwała tyle, ile trwa w podobnych przypadkach. Spotykaliśmy się około 2 lat.
Przypadek Adrienne ilustruje sposób, w jaki dochodzi do reaktywowania nadużyć z dzieciństwa. Tym razem sprawcą gwałtu był skierowany na leczenie szpitalne narkoman. Swoim egoizmem i sadyzmem przypominał Adrienne jej wujka. Mające niskie poczucie własnej wartości ofiary molestowania często zachowują się według takiego wzorca. Kiedy kobieta zaczyna odzyskiwać równowagę psychiczną, a tym samym poczucie własnej wartości, potrafi rozpoznać, czy prowokuje nadużycia, których doznała, będąc dzieckiem. Tylko wtedy może położyć kres autodestrukcyjnym zachowaniom i zacznie dokonywać korzystnych dla siebie wyborów.
5. Marjorie: Wujek Bill i stodoła
Marjorie skierowano do mnie na leczenie z powodu anoreksji. Miała 19 lat. Niedawno rozpoczęła studia. Od 3 lat cierpiała na zaburzenia łaknienia. W jej komentarzach nie można się było doszukać typowego dla anorektyczek spaczonego widzenia własnego ciała. Nie skarżyła się, że znowu przytyła i że opychała się jak świnia. Miała potrzebę bycia szczupłą nie po to, aby spełnić oczekiwania innych, ale po to, żeby czuć się bezpiecznie. „Muszę się pilnować, żeby nie przybrać na wadze, bo nie chcę wyglądać jak inne dziewczyny. Tak jest bezpieczniej” – komentowała. Często mówiła o jedzeniu jako o czymś „niebezpiecznym”. Miała na myśli nadmiar jedzenia. Gdy spytałem ją, dlaczego zwykłe jedzenie i zwykły wygląd są niebezpieczne, odpowiedziała: „Kiedy ciało się zaokrągla, chłopcy zaczepiają cię, dotykają”.
Marjorie opowiedziała mi o pewnej randce. Chłopak, z którym się umówiła, prowadząc samochód, położył rękę na jej ramieniu i powoli, ale stanowczo powędrował w dół, aż dotknął jej piersi. Macał ją przez chwilę. Kiedy zatrzymał samochód na czerwonym świetle, obrócił się, żeby ją pocałować. Wtedy zobaczył, że Marjorie płacze. Łzy spływały jej po policzkach. Cofając rękę, chłopak powiedział: „Myślałem, że to lubisz, tak jak wszystkie dziewczyny. Co jest grane?”. Starając się powstrzymać płacz, poprosiła go, żeby odwiózł ją do domu. Tak zakończyła się randka.
Po tym zdarzeniu Marjorie przestała widywać się z chłopakami. Straciła na wadze. Stała się mniej atrakcyjna. Dostawała niewiele propozycji randek.
Wytłumaczyła to w jasny sposób.
– Nie potrafię nikomu odmówić. Nie umiem powiedzieć „stop” ani „przestań”. Nigdy nie umiałam. Jedyne, co mogę zrobić, to postarać się, żeby do niczego nie dopuścić. Jeśli będę wystarczająco chuda, przestaną mnie zapraszać na randki. A jeśli zaproszą, być może nie będą chcieli mnie dotykać, bo nie będzie czego.
– Jak sądzisz, dlaczego jest ci trudno powiedzieć, gdy nie chcesz być tak traktowana?
– Nie wiem. Zawsze tak było.
– Czy pamiętasz, kiedy po raz pierwszy zostałaś przez kogoś potraktowana przedmiotowo?
Marjorie zamilkła, rozpłakała się. Po chwili zaczęła opowiadać.
– Kiedy byłam mała, nie pamiętam już, ile miałam lat, brat mamy, mój wujek, zabierał mnie do stodoły (mieszkaliśmy wtedy na wsi) i dotykał mnie tu – wyjaśniła, wskazując na krocze. – Wyglądało na to, że dość dobrze się bawił. Robił ze mną różne rzeczy. Trwało to jakieś pół godziny. Nie odzywałam się, co mu wcale nie przeszkadzało. Nie ruszałam się. On mnie trochę poszczypał. Lubił, jak się wierciłam i mówiłam „ała”. A potem odezwał się srogo: „Lepiej nic nikomu nie mów, bo pomyślą, że jesteś niedobrą dziewczynką”. Rok później spytałam mamę, o co chodzi, kiedy dorosły dotyka małą dziewczynkę. Mama potraktowała to lekceważąco. Powiedziała: „Kiedy byłam mała, wszystkie dziewczynki musiały to znosić. Po prostu musiałyśmy to ignorować. Mężczyźni to świnie”. Nie było nikogo, kto by mnie chronił. Zapytałam siostrę 3 lata później, miałam wtedy chyba 10 lat, czy wujek Bill kiedykolwiek z nią to robił. Wyglądała na zdziwioną i powiedziała: „Tak… ale kogo to obchodzi?”. Kiedy dostałam okres, powiedziałam wujkowi, że jeśli nie przestanie, zadenuncjuję go na policji. Przestał. Nie myślałam, że uda mi się go zastraszyć. Mówienie o tym matce nie pomogło. Może miał rację. Gdybym się na niego poskarżyła, pomyśleliby, że jestem zła albo że kłamię. Zawsze, kiedy przychodził, chwytał mnie i sadzał na kolanach. Trzymał mnie, kołysząc kolanami. Było w tym coś obrzydliwego. Siedziałam tak bez ruchu, odrętwiała, a jednocześnie pełna napięcia. Teraz też tak się czuję – jak widać, nie sposób tego zmienić. Tak czy inaczej, kiedy wiedziałam, że miał przyjść do nas z ciocią, chowałam się. Albo wychodziłam z domu. A gdy nie miałam dokąd pójść, spędzałam całe godziny pod moim łóżkiem. Słyszałam, jak o mnie pytał. Mama lekceważyła jego pytania, podobnie jak moje pytania o molestowanie dziewczynek. Zdaje się, że coś podejrzewała, ale nigdy mi o tym nie wspominała. Przecież był jej starszym bratem.
Zdecydowaliśmy wraz z Marjorie, że zaprosimy na sesję jej 24-letnią siostrę. Siostra potwierdziła to, co mówiła Marjorie. Zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie sesji rodzinnej. Żadna z sióstr nie była gotowa na konfrontację z wujkiem, zrezygnowaliśmy też z obecności ich matki, której własna matka była wtedy umierająca. Na początek zgodziliśmy się na sesję z ojcem.
Ojciec, Eddie Franks, był wysokim, krzepkim mężczyzną. Przez całe życie pracował fizycznie, kierując firmą meblarską. Wchodząc do gabinetu, wyglądał na zdumionego.
– Czy jestem w opałach? – zapytał od razu, chcąc rozładować sytuację.
– Nie jest pan w opałach, panie Franks – uspokoiłem go. – Ale pańskie córki chcą opowiedzieć panu o pewnych nieprzyjemnych wydarzeniach.
Poczuł ulgę, ale jednocześnie sprawiał wrażenie dziwnie spiętego. Po kolei dziewczyny opowiedziały mu o swoich przeżyciach z wujkiem Billem. Słuchając ich, poczerwieniał na twarzy. Było widać, że jest wściekły.
– Dlaczego nie powiedziałyście nam o tym, co się działo? – zapytał, kiedy skończyły.
Dziewczęta spojrzały jedna na drugą. Nie chciały demaskować matki.
– Myślałyśmy, że nikt nam nie uwierzy – odpowiedziała starsza siostra. – Wujek Bill zagroził nam, że jeśli powiemy o tym komuś, będziemy miały poważne kłopoty. Myślałam, że mnie zabije.
– Teraz ja go zabiję! – odpowiedział ojciec.
Siedzieliśmy w ciszy, czekając na to, co powie dalej.
– To