Skradzione jutro. Jak zrozumieć i leczyć kobiety wykorzystywane seksualnie w dzieciństwie. Steven Levenkron
zwłaszcza w dzieciństwie, to tylko złe, okropne chwilowe doświadczenie. Ale przecież moje życie zmieniło się nieodwracalnie! Ta zabawa zaczęła się, gdy miałam 5 lat, a skończyła się, gdy miałam 12. Kiedy brat miał 20 lat, powiedział mi, że już czas, byśmy zaczęli odbywać pełne stosunki. Wtedy przeraziłam się naprawdę – przypuszczam, że wpadłam w szok. Postawiłam się i powiedziałam, że nigdy więcej!
June poświęciła wiele sesji na mówienie o wszystkich negatywnych emocjach, które żywiła wobec siebie. Traktowała z pogardą swoje ciało, uważając je za grube, nawet jeśli takie nie było. Żywiła pogardę dla swojej waginy, tego przeklętego magnesu, który przyciągnął brata.
Mąż różnił się od mężczyzn, z którymi miewała związki przed małżeństwem. Gdy starał się o jej rękę, był uprzejmy, uroczy, romantyczny. Po roku małżeństwa zaczął oddalać się od niej seksualnie. Według June powstrzymywanie się od seksu było jego bronią podczas kłótni. Pod koniec drugiego roku małżeństwa kłócili się niemal bez przerwy. Mąż nie chciał pójść na terapię rodzinną. Był właścicielem funduszu powierniczego, który dawał im dodatkowy dochód. Ale gdy fundusz się wyczerpał, mąż porzucił pracę i nie miał zamiaru szukać innej. Rozpoczął studia podyplomowe, a June pracowała na nich oboje. Ich związek stawał się coraz bardziej beznamiętny. June twierdzi, że mąż stał się kłótliwy, odmawiał współżycia seksualnego. Kiedy rozpoczęła terapię, miała właśnie zadecydować, czy się z nim rozwieść. Czuła się pokrzywdzona, osamotniona emocjonalnie, zaniedbana seksualnie i wykorzystana finansowo. Złożyła wniosek o separację. Po paru małych kłótniach zgodziła się poczekać z rozwodem do końca roku, aż mąż skończy studia. Gdyby się na to nie zgodziła, mąż wystąpiłby o alimenty. June obawiała się kosztów i kłopotów związanych z rozprawą sądową. Postanowiła poczekać do końca roku. Rozwiedli się, tak jak to zostało wcześniej ustalone.
Mimo że June się rozwodziła, objawy anoreksji zniknęły. June przytyła, osiągając normalną wagę ciała, jej obsesja na punkcie jedzenia osłabła. Jednak problem angażowania się w krzywdzące związki pozostał. Zapytałem ją, czy jest gotowa zaprosić swoją rodzinę na sesję terapii rodzinnej. Sesja pozwoliłaby nam zobaczyć, czy rodzice są skłonni usłyszeć o jej żalu. Pomogłoby to częściowo rozładować emocje. June wyglądała na wystraszoną.
– Mój brat nigdy by nie przyszedł – odpowiedziała.
– Może zadzwoń i poproś ich, żeby się do mnie odezwali. Nie powiemy dokładnie, czego ma dotyczyć to spotkanie. Tyle tylko, że ma służyć twojemu dobru.
– Nie znasz mojego ojca. Jest bardzo religijny. Zasłania się religią, kiedy nie chce o czymś słyszeć. Nawet znajomy ksiądz zwrócił mu uwagę, że nie wyraża emocji.
– Wszyscy martwią się, że wizyta ojca na sesji terapeutycznej zakończy się klęską. Ale tak się nie dzieje. Może powinniśmy mu jednak zaufać.
June zadzwoniła do rodziców, którzy chętnie zgodzili się na przyjście. Matka poinformowała o sesji brata, ale odmówił wzięcia w niej udziału. Dał do zrozumienia, że po spotkaniu rodzinnym zdecydowałby się może zobaczyć ze mną sam na sam. Matka, nie godząc się na takie podejście do sprawy, rozzłościła się, ale nie mogła go zmusić. Rodzice zdecydowali się przyjść sami.
Kiedy przyszli na sesję, przywitaliśmy się przyjaźnie. Zapytałem June, czy zechciałaby wyjaśnić, dlaczego zdecydowaliśmy się na to spotkanie. Zaczęła nerwowo opowiadać o wykorzystywaniu. Przerwała parę razy, by wytrzeć nos: „Powiedziałam mu, że to koniec i że pójdę na policję, jeśli nie przestanie mnie zadręczać. Położyłam nawet kartkę z numerem policji obok telefonu, żeby mógł ją zobaczyć. Tak zakończyło się molestowanie, które ciągnęło się przez 7 lat”.
W pokoju zapadła cisza.
– Nigdy nie ignorowaliśmy problemów Judda. Dlaczego nie zauważyliśmy, że June miała problem? – wybuchnął ojciec. Było widać, że jest zły na żonę i żal mu córki.
Matka poklepała June po ramieniu. Potem odwróciła się, żeby ją przytulić: „Kochanie, dlaczego nam o tym nie powiedziałaś?”, zapytała po chwili.
– Mówiłam ci… Wiele razy, na różne sposoby, ale zdawałaś się nie rozumieć. Myślałam, że on to robi za twoim przyzwoleniem – odpowiedziała June niskim, opanowanym głosem. – Co inne go mogłam pomyśleć? To dlatego zagroziłam mu policją, kiedy zażądał pełnego stosunku. Nie wierzyłam, żeby policja mogła mi pomóc. Miałam nadzieję, że go tym odstraszę. Udało mi się. Przestał mnie zadręczać. Ale na tym nie koniec moich problemów. To dopiero początek. Pociągają mnie tylko mężczyźni, którzy traktują mnie tak jak Judd, mimo że tego nie chcę, nie robię tego świadomie. Nawet poślubiłam jednego z nich, choć właśnie się rozwodzimy. Nie czuję szacunku do siebie. Żyję w strachu, że znowu się nabiorę i znajdę sobie kolejnego koszmarnego face ta. Nie ufam ani sobie, ani mężczyznom. Z trudem ufam komukolwiek. Chyba że mam całkowitą kontrolę w związku. Dlatego jestem samotna. Przez tę samotność nachodzą mnie różne dziwaczne myśli. Czasem wydaje mi się, że zwariowałam.
Rodzice June nie powiedzieli ani słowa. Oboje płakali.
Sesja rodzinna była dla June jednym z ważniejszych kroków w terapii. Przyznanie się rodzicom, jak bardzo cierpiała z powodu molestowania przez brata, jak to wpłynęło na jej życie, na jej samoocenę i związki, podziałało na nią wyzwalająco. Dzięki temu poczuła się pewniej. Przepaść, która oddzielała ją od rodziców, przestała istnieć. W końcu udało jej się przeciwstawić zaprzeczeniom rodziców, jej emocje zaczęły się liczyć.
W dalszym ciągu terapii June uczyła się nawiązywania zdrowych kontaktów z mężczyznami. Najpierw musiała się przyjrzeć, jak wykorzystanie przez brata wpłynęło na jej reakcje emocjonalne i seksualne. Podczas jednej z sesji opisała to w następujący sposób:
– Musiałam przyzwyczaić się do tego, co robił mi brat. Wiedziałam, że to będzie ciągnąć się w nieskończoność. Nie miałam wyboru. Żadne dziecko nie wyobraża sobie tego, że kiedy wyrośnie, będzie mogło kierować swoim życiem. Będąc molestowana przez brata, mogłam się tylko spodziewać, że wszyscy mnie będą wykorzystywać, i zaakceptować to. Trudno mi to wytłumaczyć, sama tego nie rozumiem, ale czuję, że ponownie zostanę wykorzystana. Przyzwyczaiłam się. Nie wiem, czy mi z tym źle, czy wręcz to lubię. Zastanawiam się, czy nie jestem czasem masochistką lub dziwką. Mój umysł mówi mi, że wykorzystywanie jest złem, nienawidzę tego. Ale kiedy jakiś facet zaczyna mnie dotykać, budzą się we mnie zupełnie inne uczucia. Wtedy myślę sobie, że wcale nie jest tak źle, że może przynajmniej odczuję odrobinę przyjemności. Tak mnie wytrenował brat. On został wyeliminowany z gry, a ja wyrosłam. Nie mam pojęcia, dlaczego nie umiem powiedzieć „nie”. Dlaczego muszę oddać się facetowi, nawet jeśli go nie lubię. Nawet jeśli nie lubię jakiegoś faceta, jest mi o wiele łatwiej go zaakceptować, kiedy zaczyna on torować sobie drogę do różnych zakątków mojego ciała.
– Nawet jeśli odczuwasz satysfakcję z seksu, wydaje ci się, że coś jest nie w porządku?
– Właśnie tak. Czuję, że nie jestem normalna. Żadna normalna kobieta nie zaakceptowałaby sadystycznego faceta. Wściekłaby się, starałaby się go powstrzymać, powiedziałaby przyjaciołom, policji. Krzyczałaby na niego, zaczęłaby się bronić. Ale nie ja! Ja staję się posłuszna. Podnieca mnie to. Mówię sobie: „Czemu nie?”. Potem nienawidzę siebie. To mniej więcej tak, jakby ktoś chciał rzucić palenie, a jednocześnie zapalał kolejnego papierosa. Wiem, że nie jest to dla mnie dobre, ale się w tym wszystkim gubię. Zapominam, w co wierzę. Ale potem i tak dostaję za swoje. Zasługuję na całe to zło, które mnie spotyka. Pozwala mi ono zaakceptować to, co zrobi mi następny facet. Mam nadzieję, że się zmienię. Wydaje mi się, że wszyscy widzą, jaka jestem naprawdę, zwłaszcza mężczyźni. Przyciągam agresywnych