Ziemia przeklęta. Juan Francisco Ferrándiz

Ziemia przeklęta - Juan Francisco Ferrándiz


Скачать книгу
wyzywającą pozę. Patrzyli z powagą. Wyszedł zwycięsko z tego przesłuchania… i być może arcybiskup wyniesie go ponad innych aspirantów?

      – Jesteś właściwym człowiekiem – oświadczył Hinkmar.

      Frodoí pochylił głowę, by wysłuchać, jakim to zaszczytem go obdarzą.

      – W imieniu naszego króla Karola, i władzy Fredolda, arcybiskupa Narbony, zostaniesz konsekrowany na biskupa Barcelony. Tam będziesz sprawował swoją służbę, zakończysz budowę katedry, rozpoczętą przez jednego z twoich poprzedników, Jana, i doprowadzisz do końca tę świętą misję, o której mówisz z takim zapałem.

      Pod młodym kapłanem ugięły się nogi. Cisza, która teraz panowała w auli, oznaczała, że ta nominacja dla żadnego z obecnych tu księży nie była zaskoczeniem. Ponownie popatrzył na nich kątem oka. Niektórzy z nich gotowi byli zacząć bić brawo. Przez wiele tygodni będą złośliwie wspominali tę chwilę.

      – Ojcze arcybiskupie… Marchia Hiszpańska? – wymamrotał bez tchu.

      Jego duszę okryła czarna mgła. Wiedział, że Barcelona dogorywa na najdalszym krańcu południa królestwa i w ciągu ostatnich sześciu dekad doświadczyła licznych ataków. Przypomniał sobie zwłaszcza to, co mówił mu o tym ojciec i w czym widział przyczyny jej upadku. W 843 roku król po latach samowoli zdjął w końcu z urzędu hrabiego Bernarda z Septymanii, ten jednak nadal się buntował i w końcu został ścięty. Marchia z zadowoleniem powitała nowego hrabiego, Sunifreda, Gota urodzonego na tej ziemi, który pragnął z powrotem zasiedlić ugory, dzięki czemu kraj mógłby znów rozkwitnąć. Cóż z tego, skoro syn Bernarda, Wilhelm z Septymanii, oddany na wychowanie na królewski dwór jako zakładnik, pragnął zemsty. Udawał lojalność wobec króla i otrzymał od niego wiele tytułów. W 848 roku bezprawnie zagarnął posiadłości na południe od Pirenejów, niegdyś własność jego ojca, i tam zadał śmierć hrabiemu Sunifredowi i pokonał jego rycerzy. Nie uciszyło to jednak jego gniewu i Wilhelm parł naprzód, aż w 850 roku, sprzymierzywszy się z jakimś saraceńskim generałem, wtargnął z ogniem i mieczem do serca Barcelony. Potem w dalszym ciągu pustoszył marchię, do samej Girony, aż wreszcie został schwytany i ścięty na rozkaz hrabiego Alerana z Troyes.

      Od tego czasu hrabstwem Barcelony rządziło wielu panów, pozostało ono jednak samotne i pogrążone w ciemności. Miasto zachowało swoją siedzibę biskupią i mennicę, w której bito miejscowy pieniądz, ale liczyło już tylko czterysta domostw. Nikt nie chciał się tam osiedlać i nawet obecny hrabia, Humfryd z Gocji, zazwyczaj przebywał gdzie indziej, trzymając się blisko króla i jego ciągle przemieszczającego się dworu.

      – Jeżeli przyjmujesz moją propozycję, otrzymasz godność biskupa i bezzwłocznie się tam udasz – ciągnął Hinkmar. – Będziesz miał takie same przywileje jak twoi poprzednicy: pieniądze, ziemie i poddanych. Na dalszą budowę katedry, którą rozpoczął biskup Jan, przeznaczy się trzecią część bitych tam pieniędzy i drugie tyle z teloneo[6] od wszystkich towarów dostarczanych zarówno lądem, jak i morzem. Twoim głównym zadaniem będzie jednak wykorzenianie mozarabskich obrzędów z uroczystości religijnych i wprowadzenie rzymskiego mszału. Właśnie tam, a nie w innych stronach naszego królestwa, potrzeba nam takich sług bożych jak ty.

      Frodoí czuł się jak przestępca skazany na śmierć. Król chciał go wysłać do najbardziej niebezpiecznej i zapomnianej ze wszystkich swoich posiadłości, żeby pełnił pasterską służbę wśród fideles[7], wrogich Koronie Francuskiej, która – jak sądzili – opuściła ich w potrzebie.

      – Ta ziemia jest przecież przeklęta – rzucił, nim zdążył pomyśleć.

      Po tej obraźliwej uwadze nagle zapadła cisza. Hinkmar popatrzył z pogardą na zebranych.

      – Żaden z tych wygodnickich biskupów by się tam nie nadawał – potwierdził. – Ale wiem, że ty tak. Bóg mi to objawił. Przyjmujesz?

      Zdając sobie sprawę, że jego rodzina nie popełniła żadnego występku, przez który miałby ponieść tak wielką karę, Frodoí pomyślał, że przypuszczalnie to konkurencyjne rody szlacheckie uknuły spisek, by zahamować jego karierę. Grupka prałatów słuchała tego z uśmiechem; kilku z nich, równie młodych jak on, już rządziło biskupstwami niczym prawdziwi królowie.

      To musi być podstęp, uznał z wściekłością.

      Ktoś z takiego rodu jak jego nie poniżyłby się do objęcia diecezji w tym najbardziej ponurym zakątku ziemi, ale wszyscy wiedzieli, że odmowa odebrałaby mu szanse na wspięcie się na szczyty hierarchii kościelnej.

      – A więc?…

      Frodoí już miał oznajmić swój sprzeciw, kiedy nagle przypomniał sobie, o czym myślał, wchodząc do auli. Całe życie uważał, że został powołany do czegoś naprawdę wielkiego, i przyznał sam przed sobą, że nadal, nawet po tej poniżającej propozycji Hinkmara, towarzyszyło mu owo przeczucie.

      Ścieżki Najwyższego nie zawsze są proste – powiedział sobie w duchu – i mimo wszystko Barcelona wciąż żyje. A to już jest coś!

      – Przyjmuję.

      Niemiłe uśmiechy natychmiast zniknęły z wszystkich twarzy. Frodoí wyniośle popatrzył po stallach – ci ludzie nigdy nie zarzucą mu tchórzostwa.

      – Skoro taka jest wola króla i wola Kościoła, zostanę nowym biskupem Barcelony.

      Hinkmar się pochylił. W jego oczach Frodoí dostrzegł dumę, którą arcybiskup na próżno starał się ukryć.

      – Jesteś pewien? To ziemia męczenników.

      Hinkmar miał na myśli fatalną listę biskupów i opatów zamordowanych w Gocji w wyjątkowo okrutny sposób. Właściwie nikt nie wiedział, co się stało z jego poprzednikiem, biskupem Adolfem, mówiono jednak o jego strasznym końcu. Ale Frodoí myślał tylko o zamieszaniu, jakie wywołał swoją decyzją.

      – Kiedy mam wyjechać?

      – Po mianowaniu cię biskupem pojedziesz do Narbony, tam pokieruje tobą arcybiskup Fredoldo. Dopiero wtedy będziesz mógł się udać do własnej siedziby. Tamtejsza trzódka już od dawna zeszła z właściwej drogi, dlatego teraz wymaga pasterza o twardej ręce. Dowiedzieliśmy się, że niektórzy zbuntowani duchowni, praktykujący obrzędy mozarabskie, wydarli nam nasze dobra. Powinieneś je odzyskać.

      Frodoí nie był pewien, czy to rzeczywiście były najważniejsze problemy właśnie przyznanego mu biskupstwa, ale nie powiedział tego głośno. Po chwili triumfu, okraszonego odrobiną pychy, opadły go wątpliwości. Hinkmar jednak jeszcze nie skończył:

      – Towarzyszył ci będzie młody prevere[8] Jordi. Urodził się w Barcelonie, więc na pewno okaże się pomocny w kłopotach z Gotami. Pojedzie też z tobą mój spowiednik, benedyktyn Servusdei, człowiek świątobliwy, a przy tym mądry. Znasz go zresztą ze szkoły kanonicznej. Servusdei jako specjalista w dziedzinie praw i dekretów soborowych objaśni ci, jaki lex[9] i jakie consuetudines[10] mają Goci. Będzie twoim najlepszym doradcą. Cenię go tak bardzo, że doprawdy niezmiernie mi żal się z nim rozstawać.

      Frodoí rzeczywiście słuchał pouczających wykładów mnicha Servusdei. Przypominał go sobie: zasuszony, mniej więcej sześćdziesięcioletni staruszek, zawsze okryty wyszarzałym habitem. Powściągliwy i bardzo pobożny. Cały kler uważał go za najlepszego mistrza i spowiednika.

      – Bardzo dziękuję, panie – zwrócił się Frodoí do arcybiskupa ze szczerą wdzięcznością.

      Archidiakon szepnął coś Hinkmarowi na ucho, na co ten zwrócił się do młodzieńca, nie kryjąc smutku:

      – Musisz wiedzieć, że niedawno Barcelona przeżyła kolejny atak Saracenów. Nie wkroczyli do miasta, ale spalili do gołej ziemi podmiejskie osady. Wielu mieszkańców uciekło, tak że ludność jest teraz zdziesiątkowana.


Скачать книгу