Bandyci i celebryci. Jarosław Sokołowski
na obszerność i niejawny charakter materiału dowodowego stanowiącego podstawę zarzutów i główny trzon akt sprawy. Są to materiały zebrane w trybie ustawy o Policji. W zakresie ochrony świadka koronnego oraz działania CBŚP w tym zakresie nie udzielam żadnych informacji. Proszę ewentualne pytania kierować do Policji. Odnośnie pytań dot. przyszłych zarzutów, które ewentualnie mogą być przedstawione, to zarówno taktyka śledztwa, jak i zasady procedury karnej wskazują, że nie ujawnia się tego typu informacji, gdyż mogłoby to narazić interes postępowania. Dlatego też w tym zakresie również nie udzielam odpowiedzi” – stwierdził prokurator Maciej Florkiewicz. Idąc za jego radą, zwróciłem się z podobnymi pytaniami do policji.
„Informuję, że interesującą Pana sprawę prowadzi BSWP, w związku z powyższym to pytanie należałoby skierować do organu prowadzącego. W nawiązaniu do pozostałych pytań przypominam, że zgodnie z art. 23 pkt. 2 Ustawy o świadku koronnym okoliczności dot. ochrony lub pomocy, o których mowa w art. 14-20 w/w ustawy, podlegają w każdym przypadku ochronie zgodnie z przepisami o ochronie informacji niejawnych. Warto zaznaczyć, że funkcjonariusze ochrony odpowiadają w takich przypadkach za zapewnienie bezpieczeństwa osobie chronionej zgodnie z zakresem jej stosowania” – odpowiedziała mi komisarz Iwona Jurkiewicz, rzecznik prasowy CBŚP, któremu podlega ZOŚK.
Z odpowiedzi rzecznik prasowej CBŚP zrozumiałem, że na tę sprawę spuszczono zasłonę milczenia. Natomiast funkcjonariusze ZOŚK nie mają obowiązku informowania organów ścigania o ewentualnych przestępstwach dokonywanych przez świadka koronnego, gdyż ich głównym zadaniem jest zapewnienie mu bezpieczeństwa.
Od 18 maja „Masa” przebywa w areszcie w Opolu Lubelskim. Tamtejszy zakład karny jest najnowocześniejszym więzieniem w Polsce, ale dla świadka koronnego nie stanowi to żadnego pocieszenia.
– Jestem niewinny, a te wszystkie zarzuty to jakieś drobiazgi albo dotyczą mojego życia towarzyskiego – przekazuje mi za pośrednictwem adwokata. – Odniosłem się do zarzutów i zanegowałem jakąkolwiek ich podstawę. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego wymiar sprawiedliwości postępuje ze mną w ten sposób.
– Czujesz się zdradzony przez wymiar sprawiedliwości?
– Tak, mam o to bardzo duży żal. 18 lat walczyłem z przestępczością, pomagałem wymiarowi sprawiedliwości, by rozpracowywać i rozbijać zorganizowane grupy przestępcze, a w tym momencie pokazuje mi się plecy. Tworzy się przeciwko mnie zarzuty, które są absurdalne.
– Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje?
– Mam dwie teorie. Być może dostałem rykoszetem przy okazji rozpracowywania naczelnika KWP w Łodzi. Ale nie wiem dlaczego. Może być też tak, że nadepnąłem komuś z polityków na odcisk moimi publikacjami.
– A może obie te teorie są realne?
– Nie wykluczam tego.
– Jak czujesz się w areszcie?
– Nie powiem, że dobrze, bo wolę wolność. Tęsknię za żoną i dziećmi. Niemniej mam zabezpieczone podstawowe potrzeby, a przede wszystkim bezpieczeństwo. Jednak mam duże poczucie krzywdy, jaka mnie spotkała. Jeżeli postępowanie toczy się od 2015 roku, czyli od trzech lat, a ja jestem pod absolutnym, specjalnym nadzorem ZOŚK-i, to co oni robili przez te lata? Obserwowali, jak popełniam przestępstwa? – pyta retorycznie. – Czuję się jak kozioł ofiarny w jakiejś niezrozumiałej dla mnie rozgrywce.
O co może chodzić, stara mi się wyjaśnić jeden z łódzkich policjantów:
– Od pewnego czasu był głęboki konflikt między Biurem Spraw Wewnętrznych Policji a naczelnikiem Zbigniewem G. z ZOŚK-i. „Masa” to tylko pionek na szachownicy, na której rozgrywana jest większa partia – twierdzi mój rozmówca i dodaje: – I niekoniecznie dotyczy to tylko rozgrywek w łódzkiej policji.
Mój rozmówca zwraca mi uwagę na inne zdarzenia z 16 maja 2018 roku:
– Znamienne, że w dniu, gdy zatrzymano „Masę” i naczelnika Zbigniewa G., agenci CBA weszli również do domów: Zbigniewa Maja – byłego komendanta głównego policji, oraz Krzysztofa A. i Jacka L. – byłych dyrektorów łódzkiej i poznańskiej delegatury CBA. Majowi zarzucono między innymi ujawnianie informacji z prowadzonych postępowań karnych oraz na temat dopiero planowanych czynności. Chodziło o wywiad udzielony dziennikarzowi PAP-u. Nie zdziwiłbym się, gdyby za pewien czas okazało się, że te dwie sprawy – „Masy” i Maja – są elementami jednej układanki.
Być może zatrzymanie świadka koronnego to fragment jakiejś zwykłej rozgrywki. A może zgubiła go po prostu pewność siebie? Tego dziś nie wiem. Choć pytań rodzi się wiele.
Na wyjaśnienie zarzutów postawionych „Masie” przyjdzie nam jeszcze nieco poczekać. Tymczasem zapraszam do lektury tej książki, która sporo mówi o tym, kim był i jest Jarosław Sokołowski.
Rozdział 1. Celebryta w kominiarce
Rozdział 1
CELEBRYTA W KOMINIARCE
– Wiele osób zarzuca ci, że nim jesteś – że gangster stał się celebrytą. Czujesz się celebrytą? Jaki jest twój stosunek do tego typu opinii? Nie lubisz, gdy tak o tobie mówią.
– To złośliwe gadanie. Wynika ze zwykłej zazdrości wobec tego, co robię, i jak radzę sobie w życiu.
– Nie da się ukryć, że jesteś popularną osobą, a to w zupełności wystarczy, by zyskać miano celebryty.
– Owszem jestem popularny i bez zbędnej kokieterii przyznaję się do tego. Myślę jednak, że celebrytą to ja byłem w latach 90., gdy praktycznie na co dzień przebywałem w towarzystwie polityków, ludzi zamożnych, artystów, którym zależało na znajomości ze mną. To właśnie był czas, gdy byłem swego rodzaju celebrytą.
– Wtedy byłeś popularny i dziś też jesteś znany, może nawet bardziej.
– Ale czy ja zachowuję się jak celebryta? Czy spotykam się na imprezach ze znanymi ludźmi? Nie, chociaż mam takie kontakty. Jednak nie staję przecież na ściance.
– Powiedz z ręką na sercu: czy zależy ci na popularności? Przecież praktycznie każdy człowiek ma w sobie tę próżność, że chciałby być znany.
– Tu nie chodzi o próżność, lecz jedynie o marketing. Jeśli z Arturem Górskim czy z tobą wydaję książki, to zależy mi, aby one się dobrze sprzedawały. A popularność napędza ciekawość i popyt. To jest po prostu moja praca, która zabiera mi sporo czasu, z czego nieraz muszę się tłumaczyć żonie. To samo dotyczy aktywności na Facebooku, który jest moim oknem na świat – to mój drugi dom, w którym żyję wirtualnie. I tam też promuję to, co robię.
– Nie wszystkim to się jednak podoba, można tam przeczytać niepochlebne komentarze.
– Niektórzy wchodzą na moją stronę i wygłaszają negatywne opinie. Oni są jak gość, który wszedł do domu i nasrał na dywan. Uzurpują sobie prawo do tego, że można zajrzeć na moją stronę i mi nawrzucać.
– Skoro jesteśmy przy Facebooku – coś takiego się porobiło, że wielu byłych gangsterów toczy tam ze sobą wirtualne wojny. Głównie z tobą.
Jest to spowodowane zazdrością i chęcią zaistnienia. Ja takiego zamysłu, aby z kimkolwiek walczyć, nie miałem. Moje życie na Facebooku potoczyło się właśnie tak, bo gdy zaczęliśmy pisać książki, to utworzyłem tam swój profil, aby je promować. Potem pojawili się ludzie, którzy byli nikim, a teraz chcą uchodzić za gangsterskich bossów lub baronów narkotykowych. Osoby, które na mojej popularności chcą coś dla siebie ugrać. Kim był „Chińczyk”? Nikim. A „Szlachet”? Ochroniarzem mojego psa. Tak naprawdę jakiś poziom trzyma tylko „Sproket”. Co prawda jesteśmy wobec siebie w opozycji, ale to inteligentny, ogarnięty gościu i z nim mogę dyskutować. Wiele nas różni, ale potrafimy dyskutować na argumenty.