Punkt zero. Thomas Enger

Punkt zero - Thomas  Enger


Скачать книгу
wiedziała, co powiedzieć. Żałowała, że wtajemniczyła go w tę sprawę, ale nie mogła już tego cofnąć.

      – Nie myśl już o tym. Ja to z chęcią opublikuję, więc nie będziesz miała żadnych problemów.

      – To nie są potwierdzone informacje! – zaoponowała.

      – Zadzwoń do mnie, jeśli się czegoś dowiesz – powiedział. Zanim zdążyła gwałtowniej zaprotestować, rozłączył się.

      23

      Samochody zjeżdżały na bok, gdy Blix włączył syreny i niebieskie światła. Wydostał się z centrum i wjechał na autostradę. Przed oczami przelatywały mu tablice informujące o zjazdach do poszczególnych miejscowości: Kolbotn, Ski, Ås, Vestby, Moss i Rygge. Kiedy zbliżał się do Fredrikstad, zadzwonił Fosse.

      – Kiedy dotrzesz na miejsce? – spytał.

      – Za jakieś dwadzieścia minut. Masz coś nowego?

      – Jedyny news jest taki, że media zwęszyły, że znaleźliśmy telefon Nordstrøm – prychnął szef. – Zadzwoń do mnie, jak tylko coś ustalisz.

      Blix wyłączył niebieskie światła i zmniejszył prędkość, a potem otworzył przeglądarkę internetową w telefonie i wszedł na news.no.

      „Telefon Nordstrøm odnaleziony w wykopanym grobie”.

      Jadąc, rzucał okiem na telefon i czytał jedno lub dwa zdania naraz. Z ustaleń news.no wynikało, że w niedzielny wieczór telefon Sonji Nordstrøm zalogował się do sieci. Policyjne źródła podają, że komórka została odnaleziona w pustym grobie.

      Rzucił telefon na fotel obok siebie i znowu zwiększył prędkość. Oczywiście, że to opublikowała, pomyślał i uderzył rękami w kierownicę.

      Pojawiła się pierwsza tablica informująca o zjeździe do Hvaler. Niecałe dziesięć minut później Blix zaparkował za rzędem policyjnych radiowozów. Chwilowo na miejscu nie było żadnych dziennikarzy, ale to się mogło szybko zmienić.

      Wysiadł z samochodu. Poczuł surowe morskie powietrze. Niebo było zasnute chmurami. Jeśli będziemy mieć pecha, pomyślał, po południu spadnie deszcz. Miał nadzieję, że policja z Hvaler zaczęła już oględziny.

      Przywitał się z policjantką w mundurze i okrążył domek letniskowy Sonji Nordstrøm. Przedstawił się kolejnemu funkcjonariuszowi i spytał, jak dojść na miejsce zdarzenia.

      – Proszę iść tamtą ścieżką – pokierował go policjant.

      Blix wszedł na wąską ścieżkę wijącą się między niskimi krzewami i nielicznymi drzewami, które osłaniały go nieco przed morską bryzą. Ostrożnie stawiał kroki, ponieważ tu i ówdzie drogę zagradzały korzenie i gałęzie. Wkrótce znalazł się na gołej przybrzeżnej skale. Nietrudno było się zorientować, gdzie powinien pójść dalej. Grupa policjantów zebrała się w odległości kilku metrów od łodzi wiosłowej, która kołysała się leniwie tuż przy brzegu skały. Jeden z techników kryminalistyki trzymał linę przywiązaną do łodzi, natomiast drugi robił zdjęcia.

      Blix skinął głową w geście pozdrowienia i przedstawił się policjantowi, który zdawał się dowodzić akcją. Sprawiał wrażenie zawstydzonego, jakby popełnił jakiś błąd, którego Blix dotąd nie zauważył.

      – Byliśmy tu wczoraj – wyjaśnił. – Na waszą prośbę. Szopa na łódź była zamknięta, a sama łódź leżała w środku.

      – Czyli to jest łódka Sonji Nordstrøm?

      – Tak.

      Śledczy zrobił krok w kierunku łodzi i zajrzał do środka. Zwłoki leżały na brzuchu, z twarzą zwróconą w stronę Blixa.

      – Mężczyzna? – zdziwił się i spojrzał na szefa miejscowego komisariatu. Ten odpowiedział skinieniem głowy. Blix ukucnął. Bladoszara twarz denata wydała mu się znajoma. Krótkie jasne włosy i niebieskie oczy.

      – Czy ktoś z was ma pojęcie, kto to jest? – spytał, zwracając się do szefa komisariatu.

      – Mój syn jest jego fanem – powiedział tamten z westchnieniem, wskazując na zwłoki. Mężczyzna miał na sobie koszulkę piłkarską z numerem siedem na plecach.

      – To Jeppe Sørensen – wyjaśnił. – Piłkarz z duńskiej kadry narodowej. Zdaje się, że od tygodnia jest poszukiwany.

      Blix nie interesował się zbytnio piłką nożną, ale słyszał o zaginięciu Sørensena.

      – Jakiś czas temu miał podpisać kontrakt z Borussią Dortmund – ciągnął policjant – ale nabawił się poważnej kontuzji kolana, która przekreśliła jego karierę. Spekulowano, że wpadł z tego powodu w depresję i targnął się na swoje życie, ale… tę teorię możemy już odrzucić.

      Technik kontynuował oględziny. Blix stał na brzegu i przyglądał się jego pracy. Na cyplu znajdującym się pięćdziesiąt metrów dalej pojawił się jakiś mężczyzna z aparatem fotograficznym. Pierwszy dziennikarz, pomyślał śledczy i odwrócił się do niego bokiem.

      – Jest zimny – skomentował drugi technik stojący obok łodzi.

      – Co to znaczy? – spytał szef komisariatu.

      – To nie jest naturalne stężenie pośmiertne – wyjaśnił technik. – Zwłoki są zamarznięte. Dopiero co zaczęły odmarzać.

      Blix wciągnął głęboko powietrze i powoli je wypuścił.

      Technik poinstruował lokalnych policjantów, że mają podnieść ciało i umieścić je w worku do przewozu zwłok. Potem zaciągnęli zamek błyskawiczny i przenieśli worek na ląd. Czterech mężczyzn zabrało zwłoki.

      Blix skulił się i ruszył za nimi. Powiew wiatru od morza uderzył go w plecy.

      24

      – Ciocia Emma!

      Martine zerwała się z podłogi w pokoju zabaw w przedszkolu Svingen. Emma stała oparta o framugę drzwi i od minuty przyglądała się siostrzenicy, która siedziała w kole z dwiema dziewczynkami i jednym chłopcem i bawiła się jakimiś figurkami. Emma nie miała pojęcia, co przedstawiały. A teraz Martine biegła do niej z promiennym uśmiechem na twarzy, odsłaniając maleńkie ząbki – te, które jej jeszcze nie wypadły. Kilka sekund później rzuciła się ciotce na szyję.

      Emma podniosła siostrzenicę i przez chwilę przytulała ją mocno do siebie.

      – Cześć, złotko – szepnęła jej do ucha. – Och, jak ja się za tobą stęskniłam!

      – Zostanę dzisiaj u ciebie? – spytała Martine z nadzieją w głosie, odchylając się lekko do tyłu.

      – Cóż… okej, niech będzie – odparła Emma i postawiła dziewczynkę na ziemi.

      Martine podskakiwała z radości.

      – Będziemy jeść naleśniki? – spytała.

      – Postanowiłam, że dzisiaj zjemy rybę.

      Pełen radosnego wyczekiwania uśmiech dziewczynki zgasł niemal natychmiast.

      – Zjemy rybę z marchewką i ziemniakami. Zdaje się, że to twoje ulubione danie?

      Martine już miała zaprotestować, ale Emma powiedziała:

      – Tylko się z tobą przekomarzam. Jasne, że zjemy naleśniki.

      Pięciolatka znowu podskoczyła z radości.

      – Jesteś gotowa? Możemy iść?

      Dziewczynka energicznie pokiwała głową. Emma dała znać jednej z pań przedszkolanek, że odbiera siostrzenicę. Kobieta skinęła głową. Potem poszły do szatni po ubranie Martine.

      Ledwo


Скачать книгу