Punkt zero. Thomas Enger
o facecie z pieniędzmi – powiedział Wibe do Abrahamsena.
Geia otworzył usta, jakby chciał zaprotestować. Blix przekonał się, że kościelny miał rację: zatrzymany prawie nie miał zębów.
– Powtórz to, co mi powiedziałeś – poprosił Wibe. – Opowiedz, co się wydarzyło.
Mężczyzna wykrzywił twarz w grymasie.
– Wczoraj przed południem – zaczął i brudnymi palcami podrapał się po policzku – podszedł do mnie jakiś facet i powiedział, że mogę zarobić trochę hajsu, jeśli wyświadczę mu przysługę.
Blix przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Rozbolały go kolana i przez chwilę rozważał, czy nie usiąść na materacu, ale szybko odrzucił ten pomysł.
– Dał mi telefon, który miałem włączyć dokładnie o ósmej wieczorem. A potem miałem zostawić go przy jakimś grobie na cmentarzu Gamlebyen, tylko tak, żeby nikt mnie nie zauważył. I właśnie tak zamierzałem zrobić, ale spanikowałem, kiedy zjawił się kościelny i… musiałem…
Potrząsnął głową.
– Dostałem za to dziesięć tysięcy – dodał szybko i spojrzał Blixowi w oczy. – Wie pan, ile to jest pieniędzy? Dla mnie to majątek. Tym bardziej, że obiecywał, że dostanę jeszcze więcej, jeśli zrobię to, o co prosi. Ale…
Na chwilę spuścił wzrok, a potem spojrzał w stronę drzwi do celi.
– Powiedział też, że…
Znowu podrapał się po policzku. Po czerwonej bliźnie.
– …że jeśli nie zrobię tego, o co prosi, to odnajdzie mnie i… będzie po mnie.
Blix uniósł brew.
– Po tobie? Tak powiedział?
– Tak.
Geia szybko skinął głową.
– Nie miałem wątpliwości, że mówił poważnie.
– Ten mężczyzna – zaczął Blix, czując rosnące podekscytowanie. – Jak wyglądał? Pamiętasz?
Zatrzymany zaprzeczył ruchem głowy.
– Jedyne, co pamiętam, to to, że miał na sobie bluzę z kapturem. I bardzo pilnował, żebym nie zobaczył jego twarzy.
– Był wysoki?
Geia zastanowił się i spojrzał na Blixa.
– Chyba taki jak pan.
Śledczy mierzył sto osiemdziesiąt cztery centymetry.
– Kolor oczu?
– Nie widziałem.
– Jak mówił? Jak brzmiał jego głos?
Kolejna przerwa. Śledczy czekał niecierpliwie na odpowiedź.
– Niski, głęboki, ostry, miękki…?
– Jego głos był… cichy.
– Co to znaczy?
– Spokojny. Był spokojny. Opanowany. Zimny, bez emocji, jeśli wie pan, co mam na myśli. Ten sam beznamiętny ton.
Blix starał się zapamiętać otrzymane informacje.
– Jakieś charakterystyczne cechy twarzy, na które zwróciłeś uwagę?
– Nie widziałem jego twarzy – powtórzył i dodał: – Bardzo proszę: nie chcę być w nic zamieszany. Okej? Ja…
Blix wyprostował się. Coś chrupnęło w jego stawach kolanowych.
– Wspomniałeś, że obiecał ci więcej kasy, jeśli zrobisz, co ci powie. Powiedział, kiedy wróci? Kiedy mieliście się znowu spotkać?
Geia potrząsnął głową i spróbował się podnieść. Tym razem udało mu się wstać.
– Wychodzę? Wypuszczacie mnie? – spytał.
Blix spojrzał na Wibego i odciągnął go na bok.
– Załatw z nim formalności – szepnął – i wypuść go. Tylko musi obiecać, że natychmiast da nam znać, jeśli facet w bluzie z kapturem znowu się z nim skontaktuje. I następnym razem ma się mu dokładnie przyjrzeć.
Wibe przytaknął.
Geia westchnął głęboko. Blix opuścił celę. Gdy tylko znalazł się poza murami wilgotnego korytarza aresztu, odebrał wiadomość.
„Dzień dobry, to znowu ja. Gard Fosse nie odbiera… Właśnie rozmawiałam z Børrem Simonsenem na cmentarzu Gamlebyen. Mam dobry artykuł, który chciałabym opublikować. W wolnej chwili proszę o telefon albo esemesa. Pozdrawiam, Emma Ramm, news.no”.
22
Właściciel „Kalle liker alle” nazywał się Karl Oskar Hegerfors i pochodził ze Szwecji. Nie było go w pracy, kiedy Emma zajrzała do kawiarni poprzednim razem, ale teraz stał za ladą i obsługiwał starszego pana z laską. Hegerfors uśmiechnął się do Emmy, stawiając na kontuarze podwójne macchiato i ciastko cynamonowe, które zamówił klient.
– Tjäna, grabben7 – powiedziała Emma, kiedy mężczyzna z laską odszedł od lady.
– Tjäna, tjejen8 – odrzekł Kalle. – Jak tam twoja lewa noga? – spytał po szwedzku. Emma zatrzymała się i uniosła brwi ze zdziwienia. – Mam dość pytania cię o pogodę albo o to, czego się napijesz – wyjaśnił – i dlatego postanowiłem, że dzisiaj zapytam cię o twoją lewą nogę.
Emma spojrzała na nią pytającym wzrokiem.
– Coś z nią nie tak?
– You tell me.
Kalle wystukał trochę fusów z ekspresu ciśnieniowego. Dudnienie odbiło się echem w głowie Emmy.
– Moja lewa noga jest cała i zdrowa – powiedziała i zrobiła krok w stronę lady. – Poproszę sok pomarańczowy, szklankę wody i sałatkę grecką.
– SP, SW i SG – zanotował Hegerfors na kartce leżącej przed nim na blacie. – To znaczy, że nie masz ochoty spróbować niczego nowego?
– Nowości bywają niebezpieczne.
Uśmiechnął się i spojrzał na nią. Przy odrobinie dobrej woli Emma mogłaby umieścić go w kategorii przystojniaków, ponieważ miał ciemne, krótko ostrzyżone włosy i był odpowiednio wysoki – jakieś siedem czy osiem centymetrów wyższy od niej, a poza tym zawsze ściągał ramiona lekko do tyłu i utrzymywał prawidłową postawę.
– Wyglądasz na zestresowaną, tjejen – powiedział.
– Bo jestem zestresowana, grabben. I głodna.
Jej telefon wydał dźwięk przychodzącego esemesa. To od Alexa Blixa. Trochę trwało, zanim znalazł czas, aby odpowiedzieć na jej wiadomość, ale w końcu się doczekała. „Gdzie pani jest?” To było wszystko.
– Jestem twoim niewolnikiem – powiedział Kalle i ukłonił się nisko, po czym wycofał się tyłem do kuchni.
Emma uśmiechnęła się.
„«Kalle liker alle», plac Sofie. Dlaczego pan pyta?”, odpowiedziała i zajęła swoje stałe miejsce przy stoliku na piętrze. Wyjęła laptopa.
Wracając na rowerze z cmentarza, ułożyła w głowie artykuł o odnalezionym telefonie Nordstrøm. Teraz wystarczyło przelać go na papier.
Wkrótce Kalle przyniósł jedzenie.
– Kiedy wynagrodzisz mnie za moje wysiłki? – spytał.
– Kiedy staniesz się bogaczem z domem na sztokholmskim wybrzeżu – zażartowała i wbiła widelec w kostkę fety. Hagerfors odwrócił się z teatralnym