Punkt zero. Thomas Enger

Punkt zero - Thomas  Enger


Скачать книгу
przygotowanym na jutrzejszy pogrzeb. Oglądał prognozę pogody i usłyszał, że w nocy spadnie deszcz. Wtedy ktoś napadł na niego i go pobił.

      Blix ruszył w stronę karetki. Nie przedstawił się kościelnemu, tylko stanął kilka kroków za Wibem i zaczął się przysłuchiwać rozmowie.

      – Widziałem go wcześniej, to znaczy za dnia – wyjaśnił kościelny. Jego głos lekko drżał. – Stał i patrzył, jak przygotowywałem grób.

      Wibe spostrzegł Blixa i wyjaśnił, że chodzi o jakiegoś narkomana.

      – Jest pan w stanie opisać tego człowieka? – spytał Wibe.

      Simonsen próbował sobie przypomnieć wygląd napastnika.

      – Był mniej więcej mojego wzrostu, na oko metr osiemdziesiąt pięć, i miał chyba kilkutygodniową brodę. Ale tak ogólnie nie miał tego zarostu zbyt dużo. Przypuszczam, że był tuż po trzydziestce. Ale o takich jak on trudno powiedzieć coś pewnego.

      Wibe notował.

      – Jakieś znaki szczególne? Blizny, krzywy nos…?

      Kościelny zamyślił się.

      – Miał trochę dłuższe, rzadkie włosy. Zdaje się, że prawie nie miał zębów. Ale to chyba nie jest tak niezwykłe u narkomanów.

      Znowu potrzebował chwili do namysłu.

      – I miał chyba ślad po oparzeniu. Tutaj. Na policzku.

      Podniósł rękę i przyłożył ją do swojego lewego policzka.

      – Ślad po oparzeniu? A może chodzi panu o znamię?

      – Nie jestem pewny. W każdym razie to coś było czerwone.

      – Ale pamięta pan, że ten ślad miał po lewej stronie twarzy? – upewnił się Wibe.

      – Tak – potwierdził. – I był wielkości pięciokoronówki.

      Wibe dalej zapisywał, ale w pewnej chwili podniósł wzrok na Blixa, jakby chciał dać mu do zrozumienia, że może śmiało zadawać pytania.

      – Czy ten mężczyzna miał przy sobie telefon komórkowy? – spytał Blix.

      – Telefon? Nie…

      Po raz kolejny zamyślił się, by wydobyć odpowiedź z pamięci.

      – Na pewno nie trzymał niczego w rękach. Ale może miał telefon w kieszeni kurtki, tego nie wiem.

      – Widział go pan wcześniej? Tu na cmentarzu?

      Mężczyzna pokręcił głową.

      – Nikt nie ukrywał się w szopie na narzędzia? Nie zdarzały się kradzieże?

      Wskazał małe pomieszczenie tuż za ich plecami.

      – Nie, coś takiego wydarzyło się po raz pierwszy.

      Blix podziękował i skinieniem głowy dał znak Wibemu, zanim ruszył w głąb cmentarza. Sara zdążyła włożyć biały kombinezon ochronny i zejść do wykopanego grobu po aluminiowej drabinie.

      Gdy podniosła z ziemi telefon, wyświetlacz się świecił.

      – Mnóstwo nieodebranych połączeń i esemesów – powiedziała i wrzuciła iPhone’a do przezroczystej torebki dowodowej.

      – Ile czasu potrzebujesz, żeby go sprawdzić? – spytał Blix.

      – Trudno powiedzieć – rzekła. – Ale większość odpowiedzi powinniśmy znać, zanim zjawicie się jutro w pracy.

      – Masz coś jeszcze?

      Spojrzała na kopiec ziemi usypany obok grobu.

      – Sporo wyraźnych śladów obuwia – odpowiedziała. – Wiele z nich należy zapewne do kościelnego, ale są tu odciski butów więcej niż jednej osoby.

      Wyszła po drabinie na powierzchnię. Blix podał jej rękę.

      – Tej, która wrzuciła telefon? – spytał.

      – Najprawdopodobniej.

      Podeszły do nich Kovic i Abelvik.

      – Świadek widział jakiegoś mężczyznę, który wychodził z cmentarza około 19:30 – oznajmiła Kovic. – To może być nasz sprawca.

      – Przed wejściem stoi kilkoro dziennikarzy – dodała Abelvik. – Mam poprosić, żeby zadzwonili do Fossego?

      Blix potrząsnął głową.

      – Oficjalnie to zdarzenie nie ma na razie żadnego związku z Nordstrøm. Ja z nimi porozmawiam. Powiem to, co zwykle, że szukamy świadków. Spróbuję to trochę wyciszyć. Za pół godziny spotykamy się w komendzie.

      16

      Wieczorem komputer pracował szybciej niż w godzinach pracy.

      Blix wpisał adres internetowy „Godnego Zwycięzcy”. To Rolnik opuścił Dom. Iselin nadal była w grze. Nagle uświadomił sobie, chyba po raz pierwszy, że jego córka rzeczywiście może wygrać ten program. Milion koron. Całkiem niezły start w dorosłe życie.

      Podniósł wzrok. Śledczy zbierali się wokół stołu konferencyjnego, na środku otwartej przestrzeni biurowej. Całe pomieszczenie było urządzone z myślą o codziennych czynnościach dochodzeniowo-śledczych, ale wyposażenie umożliwiało również prowadzenie stamtąd dużych spraw. Na ścianach wisiały tablice i płaskie ekrany. Zegar cyfrowy pokazywał 22:43.

      Zamknął okno internetowe, wstał, zabrał notatki i przeniósł się na swoje stałe miejsce na końcu stołu.

      – Minęły ponad dwadzieścia cztery godziny od ostatniego kontaktu z Sonją Nordstrøm – zaczął. – Posterunkowy z Hvaler sprawdził jej domek letniskowy. Od długiego czasu nikt z niego nie korzystał. Karty kredytowe Nordstrøm nie są w użyciu. Jednostka do spraw przestępczości komputerowej usiłuje zdobyć dostęp do jej komputera i konta mailowego. Ann-Mari zajęła się jej telefonem, przede wszystkim z myślą o DNA i odciskach palców. Jest tam mnóstwo nieodebranych połączeń i wiadomości tekstowych, ale potrzebujemy kodu PIN, żeby uruchomić iPhone’a.

      Fosse stał przy drugim końcu stołu z segregatorem przyciśniętym do piersi. Blix domyślił się, że szef chce zabrać głos.

      – Musimy spróbować odnaleźć ćpuna z cmentarza – mówił dalej.

      – Mam kontakty w tym środowisku – wtrącił Wibe. – To ludzie nocy, więc mogę się tym zająć, jak tylko skończymy odprawę.

      – W porządku – rzekł Blix.

      Fosse zrobił krok do przodu.

      – Czy ktoś z was czytał jej książkę? – spytał.

      Blix zerknął na Kovic. Z jej spojrzenia wyczytał, że wie coś na ten temat, ale nie chce się do tego przyznać.

      – Ja przeczytałem – ciągnął komisarz. – Nie od deski do deski, ale najważniejsze fragmenty. I przejrzałem recenzje, które ukazały się dzisiaj w prasie. Jest grupa osób, które mają dobry powód, by zemścić się na Nordstrøm.

      Podszedł do tablicy suchościeralnej i podniósł leżący tam zielony pisak. To było bezpośrednie wcinanie się w kompetencje Blixa, ale śledczy nie zareagował. Pisak skrzypiał, kiedy Fosse kulfoniastymi literami pisał na tablicy „Cecilie Krogsæther”.

      – Krogsæther była największym wrogiem Nordstrøm w czasach, kiedy ze sobą rywalizowały – wyjaśnił. – W autobiografii Nordstrøm twierdzi, że Krogsæther stosowała doping.

      – Ta chuda laska miałaby coś zrobić Nordstrøm? To chyba niemożliwe – wtrącił Wibe.

      – Nie, ale może stać za tym ktoś, kto lubił Krogsæther i komu nie spodobało się, że Nordstrøm ją oczernia.

      – Niewiele


Скачать книгу