Punkt zero. Thomas Enger
zaśmiała się tym swoim lekko nikotynowym śmiechem, który znał każdy, kto kiedykolwiek słyszał serwis informacyjny w radiu. „Opowiedz mi o czymś, co zrobiłaś i z czego jesteś dumna”, poprosiła Anita. Emma zastanawiała się przez dłuższą chwilę. W końcu przypomniała sobie swój wywiad przeprowadzony z brytyjskim zespołem, który przyleciał do Oslo, żeby wziąć udział w koncercie z okazji przyznania Nagrody Nobla.
– Wywiad szedł nieźle – opowiadała Emma. – Ale kiedy zbliżaliśmy się do końca, basista i perkusista wyszli z pokoju, wymieniając spojrzenie i uśmiechając się głupkowato. Gdy zostałam sama z wokalistą, ten zaczął… zaczął się do mnie przystawiać. Usiadł bliżej. Położył mi dłoń na udzie i spytał, czy nie chcę… trochę się z nim zabawić.
Nawet teraz, kiedy Emma wracała do tego myślami, czuła gniew.
– Nietrudno było się domyślić, co planował, więc zwyczajnie wstałam i wyszłam. Później w artykule zacytowałam go słowo w słowo, żeby wszyscy zrozumieli, z jakimi skończonymi dupkami rozmawiałam.
Anita wybuchnęła śmiechem, który zaczął się ładnie, a skończył przykrym atakiem kaszlu. Potem na moment zapadła cisza.
– Chętnie go przeczytam – powiedziała w końcu.
– Jest dostępny w necie – odparła Emma.
Znowu chwila ciszy. Długa chwila, aż w końcu Anita przerwała ją, mówiąc:
– Dwie rzeczy, Emmo: jeśli masz dla mnie pracować, muszę na tobie polegać. Wiem, że jest coś takiego, jak przepisy BHP, i nie, do diabła, nie możesz zacytować tego, co ci teraz powiem: jeśli te przepisy są dla ciebie ważne, to nie mamy o czym dłużej rozmawiać. Dziennikarze muszą pracować, kiedy coś się dzieje, bo właśnie na tym polega ich praca. Dobre tematy nie robią sobie przerw, nie obchodzi ich, że przez ostatnie trzy dni spałaś tylko sześć godzin.
– Jestem tego świadoma. Nigdy…
– Druga sprawa jest jeszcze ważniejsza: nigdy, pod żadnym pozorem, w żadnych okolicznościach nie możesz mnie okłamać. Zaufanie jest najcenniejszą walutą, jaką posługuje się dziennikarz. Uczciwość. Stanę za tobą murem i pójdę za tobą w ogień, jeśli będę ci ufać.
Emma przytaknęła, przełknęła ślinę i powiedziała: „tak, oczywiście”, ponieważ nic innego nie przyszło jej do głowy.
– Świetnie. Masz tę pracę. Kiedy najwcześniej możesz zacząć?
Odpowiedź brzmiała „w poniedziałek” i padła prawie półtora roku temu. Emma mogła policzyć na palcach jednej ręki, ile razy była w siedzibie news.no, ale dzisiaj nie mogła się od tego wykręcić. Anita wezwała ją na spotkanie.
Emma wbiegła po schodach do otwartej przestrzeni biurowej z dużymi ekranami i czystymi, białymi powierzchniami. Większość blogerów była już na miejscu, ale Emma nie miała ochoty na rozmowę o tak wczesnej porze i ograniczyła się do pozdrowienia kilkorga z nich skinieniem głowy.
Znalazła Anitę przy ekspresie do kawy.
– Świetna robota – powiedziała szefowa, napełniając filiżankę. – Teraz musimy tylko dodać więcej gazu.
Uśmiechnęła się przelotnie i spytała spojrzeniem, czy Emma również ma ochotę na kawę, ale ta potrząsnęła przecząco głową.
– Chodźmy do Henrika.
Anita wskazała sąsiednią salę konferencyjną, gdzie czekał na nich Henrik Wollan ze wzrokiem utkwionym w telefonie komórkowym. Był dziennikarzem śledczym news.no. Emma chodziła z nim do szkoły dziennikarskiej. Oboje rozpoczęli pracę w news.no niemal jednocześnie.
– Chciałam, żebyśmy się tutaj spotkali, ponieważ zaginięcie Sonji Nordstrøm stało się sprawą kryminalną – zaczęła Anita. – I ponieważ chcę, żeby Emma nadal się nią zajmowała.
Lekko siorbnęła gorącą kawę. Wollan pochylił się nad stołem i powiedział:
– Z całym szacunkiem, Anito, ale przecież Emma ma zerowe doświadczenie w relacjonowaniu spraw kryminalnych. Czy nie byłoby lepiej, gdyby nadal pisała o tych swoich celebry…
– Nie – przerwała mu Anita i spojrzała na nich oboje. – Emma jest w stanie spojrzeć na sprawę z innej perspektywy właśnie dlatego, że nigdy wcześniej nie zajmowała się sprawami kryminalnymi. A poza tym to ona wpadła na trop tej sprawy. Chcę, żebyście ze sobą współpracowali.
Powtórzyła ostatnie słowo, akcentując każdą sylabę:
– Współ-pra-co-wa-li. A tak przy okazji, Sonja Nordstrøm również jest celebrytką.
Emma czuła się mile połechtana, chociaż nie podobała jej się myśl, że będzie musiała dzielić się informacjami z zarozumiałym bucem, jakim był Wollan. Już od początku studiów miał o sobie wyjątkowo wysokie mniemanie. Za każdym razem, kiedy publikował nowy artykuł, który cieszył się choćby minimalnym zainteresowaniem czytelników, jego materiał pojawiał się we wszystkich mediach społecznościowych i często towarzyszył mu źle skrywany samozachwyt autora. Emma nie mogła pojąć, dlaczego Anita go zatrudniła, poza tym, że sam był chodzącym brukowcem.
– A teraz – powiedziała szefowa – chciałabym usłyszeć, co myślicie o tej sprawie i jak zamierzacie ją relacjonować.
19
Blix usiadł przy biurku z filiżanką kawy i włączył komputer. Nie dostał żadnych nowych wiadomości ani zgłoszeń dotyczących Nordstrøm. Sprawa nadal była zakodowana jako „Zaginiona kobieta powyżej 18. roku życia”.
Kovic podeszła do swojego miejsca.
– Przesłali mi dane z jej telefonu – powiedziała, opadając na fotel. Szybko zalogowała się do komputera, weszła na swoją skrzynkę pocztową i otworzyła załącznik do maila z Biura Obsługi Klienta Telenor.
Blix podjechał swoim fotelem do jej biurka. To był obszerny plik w Excelu z surowym materiałem wymagającym dalszej obróbki, ale śledczy szybko zorientował się, co przedstawiają rzędy i kolumny z danymi teleinformatycznymi.
– Aktywny użytkownik telefonii komórkowej – skomentowała Kovic i przeskrolowała rzędy numerów. Częste rozmowy i wiadomości tekstowe, a także mnóstwo logowań w Internecie.
Policjantka usunęła wykaz logowań i już po chwili trzymała w ręce spis połączeń przychodzących i wychodzących oraz esemesów. Czerwonym pisakiem oddzieliła te sprzed zaginięcia Sonji Nordstrøm od tych, które przyszły już po rozpoczęciu poszukiwań.
W niedzielę 7 października o godzinie 21:54 Nordstrøm odebrała esemesa, potem przez niemal dobę trwała złowróżbna cisza, a następnie telefon znowu został włączony i odnaleziono go na cmentarzu Gamlebyen.
– Kto to? – spytał Blix, wskazując ostatnią wiadomość tekstową. Kovic sprawdziła numer: Amund Zimmer, Wydawnictwo Soleane.
– Jej wydawca – domyślił się śledczy. – Czas pokrywa się mniej więcej z tym, który podał, składając zeznania.
Pod czerwoną kreską znajdował się długi rząd esemesów, które zostały zarejestrowane w pierwszej minucie po godzinie 20:00, gdy telefon został włączony. Było tam również kilka połączeń przychodzących, ale przy żadnym nie odnotowano czasu trwania połączenia. Prawdopodobnie natychmiast włączała się poczta głosowa.
Jeden numer wyraźnie się wyróżniał. Miał zagraniczny prefiks: +45. Dania. Z billingu wynikało, że właśnie z tego numeru dzwoniono, kiedy śledczy odnaleźli telefon w wykopanym grobie.
Blix wycelował palec w ekran komputera.
– Możesz ustalić, do kogo należy ten numer?
Kovic otworzyła duńską