Bezsenność. Monika Siuda

Bezsenność - Monika Siuda


Скачать книгу
że chce podać jakiś powód swojego przedwczesnego wyjścia, nawet gdyby miał zostać zmyślony.

      – Nie przejmuj się. Dam sobie radę.

      To akurat Lidia wiedziała. Lepszego pracownika chyba nigdy by nie znalazła. Kamila zatrudniła niemal od razu po tym, jak stała się właścicielką antykwariatu i od pierwszych dni jego pracy wiedziała, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Znał się na literaturze i wartości książek. Potrafił rozpoznać białego kruka. Nadal się kształcił, ale, co najważniejsze, zawsze można było na nim polegać.

      Lidia wiedziała, że Kamil poradzi sobie w antykwariacie bez problemu. Ruch był tu zazwyczaj niewielki, żeby nie powiedzieć – znikomy. Prawdziwe pieniądze Lidia zarabiała, handlując naprawdę drogimi książkami – unikatami, za które kolekcjonerzy byli w stanie zapłacić niewyobrażalne pieniądze. Niekiedy zdarzało się, że pośredniczyła w sprzedaży takich egzemplarzy, kontaktując ze sobą sprzedającego i nabywcę, pomagając ustalić cenę, aż w końcu inkasując odpowiednią za to zapłatę. Znała się na tym, czym się zajmowała i wielu chętnie korzystało z jej rad.

      ROZDZIAŁ 18

      Edyta siedziała w salonie swojego ogromnego domu. Po śniadaniu wydała kilka poleceń swojej gosposi, umówiła się telefonicznie z przyjaciółką, po czym usiadła przy kuchennym stole z filiżanką kawy, aby przejrzeć dzisiejszą prasę. Robiła tak każdego dnia, a ich gosposia Joanna już dawno przywykła do tego zwyczaju. Na początku odrobinę się denerwowała, myśląc, że kobieta, u której pracuje, siedzi w kuchni tylko po to, żeby patrzeć jej na ręce. Bardzo szybko przestała jednak w to wierzyć. Edyta Chwała nie dość, że absolutnie nie interesowała się tym, co i w jaki sposób robi Joanna, to często wciągała ją w ciekawe rozmowy. Nieraz zdarzyło się, że podobne dyskusje, których temat zazwyczaj narzucała Edyta, przeciągały się tak bardzo, że obiad był gotowy odrobinę później, niż powinien.

      Tak więc Edyta siedziała przy kuchennym stole, przeglądając najświeższe gazety i niespiesznie popijając kawę, myśląc, że czeka ją kolejny miły dzień, kiedy poczuła, że zaczyna jej brakować tchu. Zdawało się jej, że traci kontakt z rzeczywistością i chyba w istocie tak się stało, bo po chwili dotarło do niej, że na stole jest duża brązowa plama. Nie zdając sobie z tego sprawy, musiała przed chwilą rozlać kawę.

      – Coś się stało? – Joanna stanęła za plecami Edyty, zwiedziona odgłosem przewracanej filiżanki.

      – Nic. Potrąciłam filiżankę. To wszystko – odpowiedziała Edyta, czując się tak, jakby była pogrążona w jakimś transie.

      – Zaraz posprzątam. Podać pani koleją kawę?

      – Nie. Dziękuję. – Edyta nie potrafiła oderwać oczu od zdjęcia znajdującego się na pierwszej stronie miejscowej gazety.

      – Dobrze się pani czuje? – Joanna spoglądała na swoją szefową z niepokojem.

      – Oczywiście. Być może zmienia się pogoda. Zadzwoniło mi w uszach. To tylko chwilowa słabość. Wcale się nie zdziwię, jeśli kolejna wypita dziś kawa również przyczyniła się do tej niedyspozycji.

      – Rozumiem. Może jednak pani czegoś potrzebuje?

      – Pójdę do salonu – powiedziała Edyta, nie zważając, że nie jest to odpowiedź na pytanie. Wychodząc, zabrała ze sobą butelkę zimnej wody i gazetę.

      Usiadła na kanapie, wypiła kilka łyków wody, co naprawdę podziałało na nią kojąco. Czując, że zdołała nad sobą zapanować, ponownie otworzyła gazetę na stronie, gdzie znajdywało się zdjęcie, które wywołało u niej tak skrajne emocje.

      Z fotografii spoglądał na nią człowiek, którego kiedyś znała. Gdyby nie podpis pod zdjęciem, że ten człowiek zginął w tragicznych okolicznościach minionego dnia, mogłaby przysiąc, że to ten sam mężczyzna, który był jej niegdyś znany. Problem tkwił w tym, że jej znajomy sprzed lat już dawno nie żył, a to pogarszało sprawę. Jeśli to nie był on, to istniała jedna możliwość, kim mógł być mężczyzna z fotografii.

      – To niemożliwe – wyszeptała i sięgnęła po telefon, po czym wybrała numer Cezarego.

      – Co to ma znaczyć!? – jej głos drżał.

      – Stało się coś? – zaniepokoił się Cezary.

      – Widziałeś dzisiejszą gazetę? – Edyta próbowała opanować ogarniającą ją wściekłość.

      – A! O to ci chodzi – głos Chwały brzmiał nieprawdopodobnie spokojnie.

      – Masz mi coś do powiedzenia na ten temat? – Edyta czuła, jak zaczynają jej płonąć policzki. Jeszcze chwila, a jej ciśnienie osiągnie poziom krytyczny.

      – Niewiele. W zasadzie tylko tyle, abyś się tym nie zajmowała.

      – Obiecałeś – powiedziała przez zaciśnięte zęby.

      – Uznaj ten rozdział za zamknięty – tym razem głos Cezarego był niezupełnie pozbawiony emocji. To zdanie powiedział z wyraźnym naciskiem.

      – A co z…

      – Zapomnij o tym – powiedział Chwała, po czym rozłączył się.

      Edyta poczuła, że po policzkach płyną jej łzy. Cisnęła gazetą, chcąc rozładować wściekłość, a gdy to nie pomogło, rzuciła butelką z wodą. Ta nie rozbiła się jednak, lądując na miękkim, grubym dywanie.

      Edyta wstała i poszła do pokoju, w którym przed laty urządziła sobie niewielki, przytulny gabinecik. Nie był tak okazały i ociekający przepychem jak gabinet jej męża, ale dla jej potrzeb w zupełności wystarczał.

      Usiadła za biurkiem i wpatrując się w ścianę, starała się wymyślić co robić. Kiedy zobaczyła w gazecie tę twarz, próbowała wybić sobie z głowy myśl, która pojawiała się jako pierwsza. Wmawiała sobie, że to, o czym pomyślała, jest po prostu niemożliwe. Dzwoniąc do Cezarego, miała nadzieję, że rozwieją się jej wątpliwości, że pierwsze jego słowo spowoduje, że zacznie karcić się w myślach za zbyt wybujałą fantazję. Jednak już drugie wypowiedziane przez niego zdanie utwierdziło ją w przekonaniu, że ta pierwsza myśl, ta którą chciała uważać za szaloną czy głupią, okazała się jak najbardziej słuszna.

      Otworzyła ponownie gazetę z zamiarem przeczytania artykułu znajdującego się obok fotografii. Jak się okazało, policja prosiła o pomoc w ustaleniu prawdziwej tożsamości zastrzelonego mężczyzny. Zdołali się już dowiedzieć, gdzie mieszkał i jak zarabiał na życie, ale dokumenty, którymi się posługiwał, okazały się fałszywe. Po sprawdzeniu w bazach okazało się, że człowiek, którego ciało znaleziono na chodniku, zwyczajnie nie istnieje.

      W artykule nie było ani słowa na temat Lidii. Najwyraźniej policja miała większe wpływy, niż można się było spodziewać.

      ROZDZIAŁ 19

      Lidia usłyszała dźwięk klaksonu dobiegający spod antykwariatu. Wyjrzała przez oszklone drzwi, wiedząc, czyj samochód zobaczy przy chodniku. Nie pomyliła się. Spojrzała na zegarek. Iga zjawiła się pięć minut przed czasem, ale ona już od paru chwil czekała na nią gotowa do wyjścia.

      – Do jutra – pożegnała się z Kamilem i wyszła, zapinając suwak kurtki. (Nie tej, którą miała na sobie wczoraj. Tamta wylądowała w zsypie na śmieci apartamentowca, w którym mieszkała).

      – Gotowa na przygodę? – Iga powoli włączyła się do ruchu.

      – Sama nie wiem. Może to głupie?

      – Niby dlaczego?

      – Nie masz wrażenia,


Скачать книгу