Tatowanie. Krystian Hanke
wreszcie jakieś inne twarze… Ale zdarza się, że siedzą cicho, bo nie wypada o swoje powalczyć, bo ktoś może krzywo spojrzeć. Wychowani na grzecznych. Wypaczeni, chciałoby się powiedzieć. To bez sensu. Wrócę do tego, kiedy Tosiek podrośnie. Teraz grzecznie, lecz stanowczo, z uśmiechem egzekwuję prawo swoje i innych rodziców. Prywatna walka o prawa młodych rodziców w miejscach publicznych po przyjściu Tośka na świat dość szybko się we mnie budzi. Znów jakaś misja, śmieję się w duchu. W radiu mówię o tych wszystkich niedociągnięciach, robimy o tym materiały reporterskie. Dziś jest o wiele lepiej, ale dasz wiarę, że dziesięć lat temu przewijaki na stacjach benzynowych były rzadkością? W zasadzie tylko najpopularniejsza i największa (na szczęście) sieć restauracji stawała zawsze na wysokości zadania. Czasem litowali się w barach czy zajazdach:
– Przewijaka nie mamy, ale… macie jakiś ręcznik czy coś, żeby dziecko położyć?
– Jasne! – Pokazuję torbę z wózkowego kompletu. – Zawsze!
– To tu na stole sobie przewińcie i tak nikogo nie ma.
W tej prostokątnej miękkiej torbie w kolorze latte mamy drugi dom. Miękki przewijak lub podkład, pieluchy tetrowe, kocyk, wszystko. Torba wypchana po brzegi, zawsze gotowa do drogi czy na spacer. Towarzyszy nam wszędzie i ogranicza stres. Co to znaczy uczyć się na błędach!
Bo w domu to my nie przesiadujemy za długo. Wcześniakom szczególnie dokładnie trzeba zbadać oczy. Co tam zbadać… To istna tortura, kiedy takiemu maleństwu przystawia się do gałki ocznej jakieś zimne żelastwo. W XXI wieku w sercu Europy! Nie wierzę. Ale trzeba. Dalej neurolog, ortopeda, bioderka, szczepienia, ważenie, mierzenie, rozbieranie, ubieranie, przewijanie… dobrze, że jest lato.
Płacz noworodka
Pierwsze tygodnie sprawiają, że patrzę na mojego dzielnego wojownika z uznaniem. Jeśli płacze, to znaczy, że jest głodny albo coś go boli. Albo mu zimno, albo gorąco. A może niewygodnie? Przecież nie umie powiedzieć. Nawet pokazać nie potrafi, gdzie boli. Płacz to jedyna forma komunikacji, którą takie małe dziecko zna. Trzeba użyć dekodera płaczu, napędzanego doświadczeniem, a na początku metody prób i błędów. Czasem płacz ustaje sam. Ale do płaczu trzeba przywyknąć. Nie każdy tata potrafi od razu. Na początku i tak nie jest źle. Płacz noworodka jest znacznie przyjemniejszy, cichszy niż ten, który później wydobywają z siebie niemowlaki. Co robić? Przede wszystkim, zamiast się ewakuować, spróbować rozwiązać problem. Kołysanie, kąpiel, uspokajanie metodami „naturalnymi”, podobnymi do tych, które malec miał przez miesiące ciąży mamy. Mówią, że to jest zdecydowanie zdrowsze niż smoczek. Ale w obliczu naszych perypetii, kiedy i tak trzeba było nauczyć Tośka pić mleko z butelki, smoczek szybko trafia do naszego domu, a cały ich zapas do torby.
Czasem zasada ma taki wyjątek: „Kiedy masz większe kłopoty na głowie, nie robisz sobie dodatkowych”. Jeśli smoczek pomaga, to jego wady schodzą na drugi plan. Nad złym zgryzem, a co za tym idzie ewentualnymi wadami wymowy, które może spowodować „smoktanie”, zajmiemy się, kiedy wszystko się uspokoi. Pilnuję tylko, żeby wymieniać, kiedy jest nadgryziony. Każdy upuszczony na podłogę przez Tośka smoczek wyparzamy we wrzątku. Wiadomo, pierwsze dziecko. Podobno przy trzecim zgubiony smoczek przynosi dziecku pies. Alicja, która urodzi się cztery lata później, kategorycznie odmówi używania tego sprzętu. Kiedy kobieta mówi „nie”… Nie zmuszam.
W końcu pokonujemy żółtaczkę i kończymy rajdy po ośrodkach zdrowia. Jest łatwiej. Stres odpuszcza. Chyba wygraliśmy. Czuję, że nie tylko zdrowie Tośka. Coś więcej. To, co przeszliśmy – choć wiem, że mieliśmy masę szczęścia i mogło być znacznie trudniej – zaprawiło mnie w bojach.
Pierwsze wycieczki
Żeby odreagować pierwsze tygodnie, organizujemy weekendowe wyprawy w Polskę. Wycieczki się wydłużają. Kiedy w styczniu berbeć skończy pół roku, będzie miał już zaliczone: morze, góry i kilka urokliwych zakątków na ścianie wschodniej. Podlasie z pięknym rozlewiskiem Narwi, Kazimierz Dolny, Sandomierz. W tym ostatnim pcham wózek przez piaszczysty wąwóz Królowej Jadwigi z dużym wysiłkiem, bo wózek miejski, koła małe. Blokuję te przednie, żeby nie skręcały, i jakoś idzie. Grunt, żeby chodzić, spacerować, wietrzyć. Jeśli lubisz podróżować, dziecko nie jest żadną przeszkodą. Jasne, że trzeba się odpowiednio przygotować, bagaż jest spory. Fotelik musi zapewniać maksimum bezpieczeństwa, co dwie godziny robisz postój i kładziesz małego podróżnika w gondoli, żeby mógł rozprostować kości. Warto dopiąć swego. Nie odpuszczać. Dziś wycieczki, małe i duże, to dla Tośka i Alicji normalka, efekt turystycznej tułaczki od maleńkości. Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka, a my nie mamy domu z ogródkiem ani działki. Z każdym rokiem podnosimy poprzeczkę i kiedy Alicja skończy rok, będzie miała zaliczone wczasy nad Bałtykiem, Beskidy, Sudety i dwie wycieczki zagraniczne. I to samolotem. Choć to bardziej nasze zachcianki. Moment ucieczki, naładowanie baterii przed powrotem do obowiązków. Można na nie odłożyć, kiedy kocha się podróże i nie szaleje się „na mieście”. Na to drugie i tak nie ma czasu.
Niezbędne zakupy dla malucha
Straszyli, że dziecko to skarbonka, a becikowe, jednorazowy protoplasta pięćset plus, zniknie po pierwszych zakupach. Dlatego postanawiam zostać łowcą okazji. Szybko orientuję się w cenach artykułów pierwszej potrzeby, których przy dziecku ciągle jest długa lista. Pieluchy? Tylko do 50 groszy za sztukę. Nie wszystkie megapaczki się opłacają. Wkładki laktacyjne. Dwupak jednak lepiej, ale tylko w tym konkretnym sklepie trzymają fajną promocję. Kiedy zerkam uważniej na ceny, odkrywam świat handlowych pułapek. Ile ich jest! Wkurzam się. To nieuczciwe! Młody rodzic nie ma czasu na drobiazgi, a kupić musi. Chusteczki nawilżające? Często w czteropaku wychodzą drożej niż w dwupaku. Tej samej firmy! Ustalam, że płacę maksymalnie cztery złote za paczkę. W okolicy pełno hipermarketów, nawet nocnych. Po miesiącu wiem już, gdzie i kiedy uzupełnić domowy składzik, nie wydając fortuny, także na benzynę, i nie tracąc czasu na przejazdy. A poza tym lubię wyzwania. A umysł ma na moment inne niż w domu zadanie.
O rynku produktów dla kobiet w ciąży oraz dla świeżo upieczonych rodziców mógłbym napisać sporo. Czy naprawdę dżinsy dla przyszłej mamy z doszytym elastycznym pasem na brzuch muszą być droższe od zwykłych? Co tam tak nabija koszty, do diaska? Czy jak zaczną łysym czapki sprzedawać po wyższej cenie, to będzie w porządku?
Dobrze na zakupach zachować zimną krew. Wiele towarów da się zastąpić, a wielu użyjesz raz czy dwa. Są zbędne. Minimalizm na tym etapie jest mi jeszcze obcy, ale będę ku niemu kroczył za kilka lat. Teraz wraca moda na pieluchy wielorazowe. Są w ładnych wzorach i kolorach. Fajne. By odciążyć nieco środowisko i nie zaśmiecać brudnymi jednorazówkami, nie trzeba od razu wracać do upychania pod bobasa tetry. Zresztą i ta się czasem przydaje. Idealna moskitiera, kiedy mały Tosiek ucina sobie drzemkę na balkonie albo na spacerze.
Spacery
Mieszkamy na obrzeżach miasta. Mamy gdzie spacerować. Chodzimy „na pociągi”. Tak nazywam naszą trasę, podczas której między domami i ogródkami przemykamy w kierunku rozciągającego się na wielkim terenie dzikiej łąki węzła kolejowego. Lubię patrzeć, jak gnają. SKM, Koleje Mazowieckie, Inter City. Kolorowe, ciche, szumią, mknąc w rozmaite strony. Odgłos pociągów w oddali towarzyszył mi od dzieciństwa, był naturalnym elementem dźwiękowego krajobrazu. Kiedy przeprowadziliśmy się do tej dzielnicy, usłyszałem je instynktownie. Odkryłem to miejsce. Tę przestrzeń! Coś, czego w zatłoczonym mieście szybko zaczyna brakować. Na horyzoncie Warszawa rysuje znane kształty Pałacu Kultury i nowych wieżowców. Moje oczy odpoczywają, oddycham powietrzem bez spalin. Będziemy tu też przychodzić z małą Alicją. A kiedy dzieci podrosną, zajrzymy niejeden raz, tak po prostu, pohasać po polu, zerwać kwiaty, bezkarnie pokrzyczeć, a w mroźne, szare dni, stłuc lód w kałużach i z oddali popatrzeć na miasto.