Zapomniani. Ellen Sandberg

Zapomniani - Ellen Sandberg


Скачать книгу
wodę. Potok słów przeszedł w histeryczny pisk, na który zbiegło się kilku mężczyzn. Powoli zaczęła się domyślać, że jako Niemka nie jest w tej wiosce mile widziana.

      – Ale dlaczego?

      – Dlaczego? Chyba nie doszliście na historii do drugiej wojny światowej.

      – Nie, jest dopiero w dziewiątej czy dziesiątej klasie.

      – Niemiecki Wehrmacht dokonywał podczas wojny straszliwych zbrodni w Grecji, a to było zaledwie dwadzieścia cztery lata po jej zakończeniu. Tobie to się może wydawać długo, ale tak nie jest. W każdym razie nagle poleciał kamień, który zrobił wgniecenie w busie, a mamę ogarnął lęk, że następny trafi w nią. Powiedziała mi, że w tamtym momencie poczuła okropne wyrzuty sumienia, choć urodziła się dopiero po wojnie. I wtedy pojawił się Yannis. Kazał tamtym ludziom przestać. Choć nie rozumiała ani słowa z całej dyskusji, wiedziała, co mówił. Że mają zostawić ją w spokoju. Nie można na niesprawiedliwość odpowiadać niesprawiedliwością.

      Elena owinęła sobie kosmyk włosów wokół palca.

      – Wow! Prawdziwy zaklinacz smoków. Dziadek był spoko. A nie bał się, że zwrócą się przeciwko niemu?

      – Myślę, że było mu to obojętne. Wtedy wszystko mu było obojętne. Nic mu nie zrobili, tylko splunęli pod nogi i w ten sposób pokazali, co o nim myślą. Że stanął po stronie wroga. Ale dla nich obojga to była miłość od pierwszego wejrzenia, a na koniec lata babás wyjechał z mamą do Monachium.

      – Piękna historia i megaromantyczna.

      Z iPada dobiegł sygnał dźwiękowy. Niebieski punkt na mapie zaczął się przemieszczać.

      Elena zerknęła na urządzenie.

      – Co to? Wygląda jak nawigacja. Ale nie w aucie… – Rzuciła mu pytające spojrzenie. Manolis wzruszył ramionami. – Śledzisz kogoś?

      Była dzieckiem internetu i natychmiast zorientowała się w sytuacji.

      – Praktykanta. Ma podstawić klientowi jaguara. Wolę mieć na niego oko.

      Wiesinger jechał na zachód w kierunku obwodnicy śródmieścia Mittlere Ring.

      – Ostro. Chyba nie myślisz, że zwinie tę brykę?

      – Wolę mieć pewność, że nie zrobi sobie żadnej wycieczki i bezpiecznie dotrze na miejsce. – Manolis spojrzał na zegarek. – Nie powinnaś zbierać się do szkoły?

      – Ups, ale późno. Już spadam. Dziękuję, wujku Mani, że mi pomagasz. Mam nadzieję, że uda nam się przekonać mamę.

      Gdy tylko zamknął za Eleną drzwi, zadzwonił Köster.

      – Są jakieś wieści od naszego przyjaciela?

      – Nie jestem pewien, czy on w ogóle szuka tych dokumentów. Ma problem z długami, najwyraźniej u ludzi, u których lepiej ich nie mieć.

      – I dlatego będzie dalej szukał tego dossier. Po prostu go pilnuj – odpowiedział Köster i się pożegnał.

      Jego słowa potwierdziły podejrzenie, które Manolis powziął wczoraj. Tu chodzi o szantaż. Ale wyglądało na to, że Wiesinger szantażuje klienta Köstera dokumentami, których jeszcze nie posiada. Ten facet naprawdę ma tupet.

      Wiesinger dotarł tymczasem na Partnachplatz. Manolis otworzył laptopa, żeby spotkać się z Rebeccą na samotnych wyspach na kanale La Manche.

      Dzień dobry, Rebecco,

      co Wiesinger robi na Partnachplatz?

      Próbuje wypłacić środki z książeczki ciotki. Poczekaj. Coś się dzieje.

      Odezwała się dopiero po minucie.

      Nie zna hasła i właśnie w pośpiechu opuszcza bank.

      To będzie miał problem z Ivem. Przejmuję go z powrotem. Co u Ciebie?

      Od godziny robotnicy kręcą się po rusztowaniu i zaglądają mi przez okno, jakbym była małpą w zoo. Opuszczam właśnie rolety.

      Na następnych kilka miesięcy?

      Aż skończą pracę. Zamówiłam już sobie lampy imitujące świat­ło dzienne. A także trzy kamerki i monitor. Mogę Ci jeszcze jakoś pomóc?

      Mogłabyś włączyć kamerkę w jego komputerze albo laptopie?

      Nie ma sprawy. Wyślę mu maila z linkiem do samoinstalującego się oprogramowania, które umożliwia zdalne sterowanie. Dzięki temu będę miała dostęp do jego kamery. Musimy tylko skłonić go do kliknięcia. Masz jakiś pomysł?

      Wyślij mu maila z tematem „Powiadomienie o wygranej” albo „Natychmiastowe kredyty”. Na pewno kliknie.

      Ha, dobry pomysł! Odezwę się.

      Potem Manolis zadzwonił do Maksa, by mu przekazać, że nie będzie go przez kilka najbliższych dni. Zdarzało mu się to od czasu do czasu, a kierownik salonu nigdy nie pytał o powody.

      Tuż po dziesiątej podjechał na Weissenseestrasse jednocześnie z Wiesingerem, który wrócił do mieszkania. Manolis ustawił głośniej dźwięk w iPadzie i przysłuchiwał się telefonicznej rozmowie Wiesingera z kuzynką.

      – Musisz mi pomóc, Vero. Przecież jesteśmy rodziną. Tylko pięć tysięcy, na tydzień.

      – Nie wierzę własnym uszom! – Rozłączyła się.

      Nic od niej nie wydębił, a czasu miał coraz mniej.

      Z głośnika dobiegł odgłos przesuwanego krzesła, a potem dźwięk otwieranego laptopa. Oby Wiesinger zajrzał do poczty.

      Zaraz potem Manolis dostał na swoją niezarejestrowaną komórkę SMS-a od Rebekki. Udało się. Tu masz link.

      Manolis wszedł do internetu, aktywował przez program do zdalnej kontroli kamerę w laptopie Wiesingera i zaraz potem miał go na swoim ekranie.

      Wiesinger przeczesał sobie dłonią włosy, sięgnął po komórkę, ale odłożył ją z powrotem. W końcu usiadł na sofie z listami, które poprzedniego dnia zabrał z mieszkania ciotki. Czas mijał, a on czytał. Nagle na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wiesinger leciutko potrząsnął głową. Potem spojrzał na komórkę, zerwał się i zniknął z pola widzenia kamery. Manolis usłyszał dźwięki, których nie potrafił zidentyfikować. Minęło kilka minut, aż Wiesinger pojawił się w salonie z torbą podróżną i zatrzasnął laptopa. Ekran iPada zrobił się czarny.

      Było wpół do dwunastej. Wiesinger nie wymknie się Ivowi. Dla Manolisa było to oczywiste, gdy tylko zobaczył skręcającego w Wei­ssenseestrasse czarnego hummera H3.

      ===bFRiUWJRYld4SX9Nfkt/THtJcF8zRzVqUmtZalNjUGRSch5qGEd/RnRHfk59SX8=

       11

      Tuż przed zamknięciem numeru w redakcji zawsze wiele się działo. Dopiero koło południa Vera mogła wymknąć się na dwie godziny. W zamieszaniu po przyjeździe karetki Chrisowi nie udało się znaleźć dokumentów ubezpieczeniowych ciotki, więc Vera obiecała, że dowiezie je jeszcze dzisiaj, bo w przeciwnym razie szpital potraktuje ją jak pacjentkę prywatną i obciąży kosztami.

      Schowała komórkę i przypomniała sobie rozmowę z Chrisem. Naprawdę się przestraszyła i pomyślała, że ciocia Kathrin umarła, ale on dzwonił tylko po to, by podjąć kolejną próbę wydębienia od niej pieniędzy. Przyszło jej do głowy, że musi być u niego bardzo źle.

      – Gotowa? – zapytała Jessica.

      – Tak, w tej chwili tak. A od poniedziałku od nowa to samo. A u ciebie?


Скачать книгу