Zapomniani. Ellen Sandberg

Zapomniani - Ellen Sandberg


Скачать книгу
w kuchni dwa nakrycia. Wciąż leżało tam zdjęcie ślubne jego rodziców. Nie odwiesił go wczoraj. Mama wyglądała na nim na taką szczęśliwą. Nawet po dziesięciu latach potrafił przywołać jej obraz. Głośny śmiech i zdecydowany sposób, w jaki prowadziła rodzinę, trzymając za rękę także babás. Bez niej by się zagubił. Nie mogli się bardziej od siebie różnić. On – syn greckiego chłopa, który pomimo matury stał przy taśmie montażowej i ciągle poszukiwał czegoś, co utrzymałoby jego życie w kupie. Ona – córka właściciela zakładu włókienniczego w Szwabii, która studiowała w Monachium sztukę i fotografię, zamiast ekonomii, jak życzyli sobie rodzice.

      Rozbrzmiał dzwonek. Elena już była na górze. Odłożył zdjęcie, żeby otworzyć siostrzenicy. Była wysoką i chudą piętnastolatką, bardzo podobną do swojej babci. Nawet te buntownicze iskierki w jej ciemnych oczach przypominały Manolisowi matkę. Choć był koniec czerwca, Elena miała na sobie dzierganą czapkę, spod której wysypywały się włosy, a do tego standardowy mundurek złożony z dżinsów, converse’ów i T-shirta. Z ramienia zwisał jej plecak z podręcznikami, a w ręku trzymała papierową torebkę z logo piekarni naprzeciwko.

      – Przyniosłam czekoladowe croissanty. Chyba że już jadłeś śniadanie?

      – Czekałem z tym na ciebie. Dzień dobry. – Objęli się i przeszli do kuchni. – Kawy czy herbaty?

      – Poproszę kawę z mlekiem. Nic się nie bój, nie wydam cię. Bo wiesz, kofeina nie jest dla dzieci.

      – Przecież nie jesteś już dzieckiem.

      – Ty tak uważasz. Ale powiedz to osobom upoważnionym do sprawowania nade mną opieki rodzicielskiej. – Elena usiadła i wyjęła sobie croissanta. – A to jest tak właściwie próba przekupstwa. Wolę, żeby to było jasne.

      Manolis się roześmiał.

      – Próba przekupstwa? No to jestem bardzo ciekaw.

      Gdy kawa była gotowa, podał Elenie kubek i dosiadł się do niej przy barku. Niebieska kropka na iPadzie nadal tkwiła przy Weissenseestrasse.

      – To o co chodzi?

      Zebrała długie włosy do tyłu i zwinęła je na kształt warkocza.

      – Chciałabym się uczyć jazdy konnej. Ale mama mówi, że nas na to nie stać. I dlatego chciałabym zarobić na to w trakcie wakacji.

      – Bardzo dobry pomysł.

      – Ale piętnaście lat skończę dopiero we wrześniu. Wcześniej nie wolno mi pracować, takie są przepisy. A zanim będę mogła, wakacje się skończą. To niesprawiedliwe.

      Manolis domyślał się, czego Elena od niego oczekuje.

      – Chyba nie starasz się o wakacyjną pracę w moim salonie, licząc na to, że przymknę oko na przepisy?

      Elena spuściła głowę.

      – Skąd wiesz?

      Pogłaskał ją po ramieniu.

      – Natychmiast zamknę oboje oczu i cię zatrudnię, ale wiesz, że nie mogę tego zrobić bez zgody twoich rodziców.

      – A oni na pewno ci jej nie dadzą. Mama jest adwokatem, nie łamie przepisów.

      – Wydaje mi się, że ten problem da się rozwiązać. Dostaniesz tę pracę. Ale dopiero wtedy, gdy skończysz piętnaście lat. A na razie dam ci zaliczkę. Ale to też będziemy musieli omówić z twoimi rodzicami.

      Twarz Eleny rozpromienił uśmiech.

      – Świetny plan. Na to nie mogą się nie zgodzić. Tylko musimy im to odpowiednio przedstawić. – Elena ugryzła croissanta i popiła kawą. Przy okazji spostrzegła ślubną fotografię dziadków. Miała zaledwie pięć lat, gdy oboje zginęli i właściwie ich nie pamiętała.

      – Wow! Wyglądają cool. To babcia i dziadek?

      Manolis przytaknął.

      – Jak się poznali?

      – Christina nie opowiadała ci tej historii? – To była intrygująca opowieść i matka często to wspominała.

      Elena potrząsnęła głową.

      – Nie sądzę. W każdym razie nic nie kojarzę.

      Nagle przypomniało mu się pewne popołudnie sprzed wielu lat i się uśmiechnął.

      – Usłyszałem ją po raz pierwszy, gdy jeszcze mieszkaliśmy w Moosach, w małym domku z wielkim ogrodem. Pewnego dnia w wakacje zbudowaliśmy sobie w nim z Christiną indiański wigwam. Z tyczek do fasolki i wszystkich obrusów i prześcieradeł, jakie zdołaliśmy znaleźć.

      – Prześcieradeł? Babcia na to pozwoliła? Mama by się wściekła.

      – Twoja babcia była wyjątkową kobietą. To chyba też kwestia czasów. Była dzieckiem kwiatem.

      – To znaczy hipiską?

      – Tak. I tego dnia Christina zapytała, jak mama zakochała się w babás, i wigwam przestał być ważny. Wszystko rzuciła i jak zaczarowana słuchała mamy, bo ta naprawdę umiała opowiadać.

      Doskonale pamiętał tamten upalny dzień. Białe baranki chmur, zapach porzeczek, motyle na krzewach budlei. Ale przede wszystkim pamiętał wzrok mamy, gdy mówiła, że zakochała się w Yannisie od pierwszego wejrzenia. Wspomnienie było tak wyraźne, że Manolis miał wrażenie, jakby to się działo wczoraj.

      – Od razu się w nim zakochałam. W końcu uratował mi życie – powiedziała mama. – Jest bohaterem, księciem, zaklinaczem smoków.

      – Naprawdę? – zapytała Christina. – Takim na koniu i w zbroi? Opowiadaj!

      – Był raczej smutnym rycerzem, ale dzielnym i uzbrojonym w ostre słowa aż po zęby. A słowa to najlepsza broń. – Rzuciła Manolisowi znaczące spojrzenie.

      Od razu wiedział, co chciała przez to powiedzieć, choć nigdy nie zabraniała mu zabawy plastikowymi pistoletami i mieczami. Chłopcom nie da się tego zakazać – powtarzała zawsze. Oni to po prostu robią, muszą to mieć w genach. Ale powinieneś mieć świadomość, ile cierpienia powoduje broń i że przemoc nigdy nie rozwiązuje problemów. Od tamtej pory miewał czasami wyrzuty sumienia, gdy za pomocą zabawki niszczył wyimaginowanych wrogów. Ale nigdy, jeśli widział w nich tamtych pięciu, przez których babás wpadał w słowotok, i wyobrażał sobie, jak ratuje tamtego Manolisa, jak ratuje ich wszystkich. Już wtedy musiał wyczuwać, że przemoc jest doskonałym sposobem na rozwiązywanie problemów.

      Manolis zwrócił się do Eleny.

      – Latem sześćdziesiątego dziewiątego roku twoja babcia studiowała sztukę, a jednocześnie pracowała, żeby spełnić swoje marzenie i wyruszyć w podróż po Europie. Gdy zebrała dość pieniędzy, kupiła volkswagena busa i pomalowała go w kwiaty, motyle i ptaki. I dopiero wtedy wyruszyła z chłopakiem i przyjaciółką. Ale sielanka nie trwała długo. W jakiejś zabitej dechami dziurze na wybrzeżu Atlantyku wyrzuciła przyjaciółkę. Wtedy modna była wolna miłość, nie bez kozery mówiło się, że jeśli ktoś spał dwa razy z tą samą osobą, to już należy do establishmentu, lecz nasza matka nigdy nie dawała się wcisnąć w jakieś ramy. Dla niej to było zbyt wiele, że jej chłopak sypiał z jej przyjaciółką.

      – Kto dwa razy spał z tą samą osobą, już należy do establishmentu? – Elena powtórzyła to zdanie, szeroko się uśmiechając. – Naprawdę? Jak opowiem w klasie, to się załamią. A ten chłopak babci? Z nim też już potem długo nie była, tak? W końcu miałeś opowiedzieć o tym, jak się w sobie z dziadkiem zakochali.

      – Zgadza się. Z chłopakiem rozstała się na Krecie. Dla niego mama była zbyt drobnomieszczańska i konserwatywna, bo nie odniosła się entuzjastycznie do tego, że zaczął się migdalić z Amerykanką,


Скачать книгу