Zgiełk wojny. Tom 1. Kennedy Hudner

Zgiełk wojny. Tom 1 - Kennedy Hudner


Скачать книгу
może. Kiedy powstała Kompania Niebieskich, przepytał każdego żołnierza o pochodzenie, zainteresowania i umiejętności. Kto umie naprawić ciężarówkę? Brill ma to zapisane. Kto potrafi polować? Zna się na wspinaczce? Kto prowadził w podstawówce drużynę w biegach na orientację? Brill wie. Zapisuje także przebieg starć, w których braliśmy udział, i nieustannie je analizuje. Nie ma skończonej nawet szkoły średniej. Szkoda, bo to urodzony student. I obiecał mi załatwić notes, żebym nie musiała używać tego cholernego papieru toaletowego!

      No i jest jeszcze Grant Skiffington, syn admirała Skiffingtona. Tego admirała Skiffingtona. Tak, tego, który brał udział w bitwie o Windsor i pokonał flotę Dominium. Zmiażdżył ją, jak opisują wszystkie źródła, na które się natknęłam. Admirał Skiffington ma reputację aroganckiego, drażliwego i nieustraszonego na polu bitwy. Niektóre z tych cech udzieliły się chyba synowi. Młody Skiffington wie, że instruktorzy musztry nic mu nie mogą zrobić. Absolutnie nic. Nie sprzeciwia się im, nie wprost, ale uważa, że to tylko taka gra. Czy wspomniałam, że jest piekielnie przystojny? Nigdy nie brakuje mu dziewczyn chętnych do przechadzki nad jezioro.

      Światła zgasną za pięć minut, więc na tym zakończę ten wpis.

      Rozdział 7

      950 rok pd.

      Spiskowcy

      Na Darwinie

      – Wszyscy zdajemy sobie sprawę ze wspaniałomyślności cesarza – zapewnił Hudis gładko. Postarał się, aby w jego głosie nie zabrzmiał nawet cień ironii.

      – Problem, jaki dręczy cesarza, to dostęp do zyrydu – wyjaśnił książę RaShahid. – Arkadyjczycy mają duże złoża zyrydu w pasie asteroid, ale odmawiają nam należnej części.

      – Chyba rozumiem sytuację – przyznał Hudis ostrożnie.

      – Jak wiadomo, Arkadyjczycy muszą przesyłać swoje frachtowce z rudą przez przestrzeń Tilleke, aby dotrzeć do rynków zbytu w sektorze Victorii, jednak traktat handlowy z Darwina zakazuje nam pobierania podatków od transportowanych ładunków. Stanowi to naruszenie suwerenności cesarza. Arkadyjczycy nie tylko eksploatują złoża zyrydu, które prawomocnie należą do Cesarstwa Tilleke, lecz na dodatek okradają nas za każdym razem, gdy ich statki przelatują przez sektor Tilleke. Co więcej, kiedy cesarz raczył łaskawie zaproponować, że kupi zyryd od Arkadyjczyków po bardzo dobrej cenie, odmówili sprzedaży, powołując się na traktat Robinsona-Patmana, podpisany na Darwinie.

      Traktat Robinsona-Patmana zakazywał wszystkim narodom, które go ratyfikowały, sprzedaży tych samych towarów i usług po różnych cenach dla różnych nabywców. Wszyscy klienci mieli kupować po tej samej cenie. Hudis wiedział, że cesarz chciał kupić zyryd za dziesięć procent ceny, jaką Arkadia dyktowała za tę rudę. Arkadyjczycy wyśmiali propozycję.

      Książę RaShahid zacisnął usta.

      – Mój ojciec, cesarz, zaprotestował. I co zrobili Arkadyjczycy? Przysłali prawnika. – Z niedowierzaniem potrząsnął głową. – Wysłali jednego ze swoich starszych dyplomatów, zajmujących się rozmowami handlowymi, oraz prawnika!

      Hudis wiedział z odprawy, że w Cesarstwie Tilleke nie obowiązywało żadne prawo. Jedyne prawo stanowił cesarz i tylko jego wola decydowała o wszystkim.

      – Prawnik miał czelność pouczać mojego ojca w sprawie traktatu z Darwina, jakby władca Cesarstwa Tilleke był uczniem, któremu potrzebne są lekcje. – Książę poczerwieniał na wspomnienie takiej obelgi. – Cesarz słusznie zauważył, że Tilleke nie podpisało traktatu Robinsona-Patmana, ale Arkadyjczycy ani myśleli przyjąć tego do wiadomości. Prawnik ośmielił się nawet imputować, że cesarz nie rozumie potrzeby istnienia prawa przeciwko dyskryminacji cenowej. Nie rozumie? Książę RaShahid prychnął gniewnie. – Cesarz Tilleke nie rozumie?

      Westchnął ciężko.

      – Mój ojciec to człowiek cierpliwy, jednak tego było już za wiele nawet dla kogoś tak tolerancyjnego i wspaniałomyślnego. Postąpił zatem, jak należało. Dyplomata został odesłany na Arkadię, nie stała mu się żadna krzywda. Prawnik, rzecz jasna, musiał ponieść karę za swoją nieuprzejmość. Mój ojciec rozkazał nabić go na pal w sali tronowej. – Na wspomnienie egzekucji książę uśmiechnął się z zadowoleniem. – A jakie były ostatnie słowa prawnika, zanim został nadziany na pal? Powtarzał: „To na pewno jakaś pomyłka”. – Książę parsknął ochrypłym śmiechem. – Doprawdy, skąd się biorą tacy ludzie? „To na pewno jakaś pomyłka”!

      Hudis oczywiście znał tę historię. Pułkownik KWD pokazał mu wideo. Cesarz naruszył zasady immunitetu dyplomatycznego i Kongres Ligi Światów Ludzkości głosował za ukaraniem Tilleke. A jeśli chodzi o prawnika z Arkadii, nadal znajdował się w sali tronowej. Cesarz Chalabi rozkazał, aby ciało zabalsamowano i utrwalono. Tkwiło na palu jako przypomnienie, co grozi dyplomatom i gościom, jeżeli zapomną o dobrych manierach.

      Książę roześmiał się, ale zaraz spoważniał.

      – Cesarstwo potrzebuje energii. Nasze zakłady nie nadążają z produkcją. Wytwarzanie żywności jest niewystarczające w stosunku do potrzeb. Gdybyśmy mieli zyryd, który ukradli nam Arkadyjczycy, w parę tygodni rozwiązalibyśmy problem niedoborów energii. Nic z tego, bo musimy wejść na rynek, żeby zakupić niezbędne towary. Zakupów, rzecz jasna, dokonujemy przez pośredników z Victorii, a tam się pobiera marżę, co uderza bezpośrednio w Cesarstwo.

      Książę pochylił się i zabębnił palcami w blat stołu.

      – Cesarz to wielki człowiek. Jednak jego cierpliwość ma swoje granice. Arkadyjczycy nie zapłacili za swoje zbrodnie, na dodatek obrazili cesarza. Nie pozostawili nam wyboru. Cesarstwo Tilleke musi najechać na Arkadię i odebrać rudy zyrydu, które są naszą prawowitą własnością.

      W salonie zapadła cisza. Hudis z satysfakcją skinął głową. Tilleke było gotowe przystąpić do wojny! Nie trzeba było nikogo przekonywać ani przekupywać! Cesarz chciał wojny, wręcz się o nią prosił…

      Wtedy jednak odezwała się Elizabeth Dreyer.

      – Wiktowie was powstrzymają – zauważyła beznamiętnie. – Ich Flota ma dwukrotną przewagę liczebną nad waszą, a okręty są nowocześniejsze i potężniejsze. Jeżeli zaatakujecie Arkadię, Wiktowie ruszą jej na pomoc, a kiedy skończą, z waszej floty zostaną dymiące wraki, zaś zyrydu nie zobaczycie nawet z daleka.

      Hudis z niepokojem zerknął na savaka czuwającego pod ścianą, a potem odchrząknął.

      – Chyba że… Chyba że Cesarstwo otrzyma oczywiste wsparcie i pomoc od swoich sojuszników. Jak powiedziała asystentka doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego, Flota Victorii jest dwa razy większa niż siły Tilleke, ale nie przewyższa dwukrotnie zjednoczonych flot Tilleke, Dominium i Cape Breton. – Uśmiechnął się. – Moglibyśmy razem osiągnąć to, czego w pojedynkę nie zdołamy.

      Popatrzył na Dreyer, a ona nieznacznie skinęła głową.

      – Zastanawialiśmy się nad sposobem rozproszenia uwagi Wiktów, zmuszenia ich, aby podzielili swoje siły. Nadal będzie to ryzykowne, książę, zwłaszcza dla Cesarstwa Tilleke. Flota Victorii jest naprawdę potężna.

      Książę RaShahid spojrzał na Hudisa w zamyśleniu.

      – To, co pan powiedział, sekretarzu ludowy, jest prawdą, ale ta ocena siły Wiktów może się zmienić. Wynaleźliśmy… ach, urządzenie, które może okazać się bardzo pomocne w naszych działaniach.

      Rozmowa urwała się, gdy służba wniosła przekąski. Kiedy ostatni z kelnerów wyszedł, Hudis zarysował swój plan podboju sektora Victorii. Kiedy skończył, sięgnął po wino. Raz jeszcze przyjrzał się pięknej wysłanniczce z Cape Breton i wyniosłemu księciu z Tilleke.

      –


Скачать книгу