Zgiełk wojny. Tom 1. Kennedy Hudner

Zgiełk wojny. Tom 1 - Kennedy Hudner


Скачать книгу
potem.

      – No, rekruci, wróg miał dwukrotną przewagę liczebną, a jednak sobie poradziliście. – Pokiwał głową, gdy popatrzył na leżących w polu „martwych” Zielonych i Złotych. – Jak wpadliście na taki plan?

      Brill, który przez całą bitwę nie ruszył się dalej niż na sto stóp od centrum łączności, był spocony i wymięty jak po biegu maratońskim. Oczy lśniły mu aż za bardzo i mówił, połykając końcówki.

      – Kluczowe znaczenie miało to, że już wcześniej walczyliśmy przeciw Złotym i Zielonym. – Machnął swoim notesem i uśmiechnął się z satysfakcją. – Kompania Zielonych zawsze była agresywna i odważna, a Złotych ostrożna i metodyczna. Domyśliłem się, że ci dwaj dowódcy nie będą dobrze współpracować, a w trudniejszych warunkach stracą kontrolę i dyscyplinę diabli wezmą. Liczyłem, że jeżeli uda się ich rozdzielić i rozproszyć podczas pogoni w lesie za oddziałami-przynętami, damy radę ich zdziesiątkować i pokonać.

      Sierżant pokiwał głową.

      – Doskonała robota, Brill.

      Przyjrzał się Hiramowi uważnie i długo milczał, jakby zastanawiał się, czy coś jeszcze powiedzieć, po czym odwrócił się i odszedł. Emily stanęła obok Brilla.

      – Cała zasługa należy się tobie, Hiram! A niech mnie! Udało się fantastycznie! – Uścisnęła Hirama ze śmiechem. Brill jednak pokręcił głową z powagą.

      – Wiesz, Em? – odezwał się cicho, że tylko ona mogła go usłyszeć. – Nie wiedziałem, czy się uda. Naprawdę nie wiedziałem.

      Przełknął nerwowo i spuścił wzrok.

      – To znaczy uważałem, że powinno się udać, ale strasznie się bałem. Gdy wysłałem oddział, żeby nękał wroga, mogłem tylko siedzieć i czekać, aż dowiem się, czy miałem rację. Na bogów naszych matek, czekałem godzinami, zanim wreszcie miałem jasny obraz sytuacji, a i tak ze strachu nie mogłem w to uwierzyć… – Uśmiechnął się słabo. – To trudniejsze, niż się wydaje, Em. O wiele trudniejsze.

      „I właśnie taką naukę należy wyciągnąć z tej bitwy” – pomyślała Emily.

      Potem nastąpiły kolejne ćwiczenia, a Kompania Niebieskich czasami przegrywała, a czasami wygrywała. Przez cały czas Emily nie wychylała się i nie odzywała bez potrzeby – nie chciała drażnić sierżanta Kaelina. Parę razy mianowano ją oficerem i musiała rozwiązać problemy taktyczne, ale raczej proste i oczywiste, bardziej zależne od logistyki i odpowiedniego rozplanowania manewrów niż walki. Emily wykonała swoje zadania kompetentnie i tyle.

      Rozdział 10

      948 rok pd.

      Rekrutka

      W ośrodku szkoleniowym Floty na Aberdeen

      Pewnego ranka w trzecim miesiącu szkolenia sierżant Kaelin zebrał Kompanię Niebieskich przed barakami i wydał komendę spocznij.

      – Większość z was wie, że za pięć dni okres szkolenia dobiegnie końca i dostaniecie przydziały do specjalizacji. Wtedy oficjalnie zostaniecie kadetami, nie prostymi rekrutami. Zaczniecie szkolenie i naukę związaną z waszym przyszłym przydziałem we Flocie. Dzisiaj… – Urwał, żeby sprawdzić notes, przekartkował go, zanim znalazł to, co go interesowało. – Tak, dzisiaj zaplanowane jest tylko proste szkolenie z celności i zasięgu strzałów. Potem wrócicie tutaj na obiad, a po południu zaczniecie pakowanie sprzętu i oznakowanie wszystkiego, co musi zostać. Zbiórka na placu apelowym za kwadrans z karabinami i dwoma zasilaczami. Nic więcej nie będzie potrzebne.

      Sierżant zamknął notes z głośnym trzaskiem.

      – Dowódcą kompanii podczas dzisiejszych ćwiczeń jest rekrut Skiffington. To wszystko! Rozejść się!

      Za plecami Emily Cookie podskoczyła z okrzykiem radości i wyszczerzyła zęby.

      – Już prawie koniec! Wreszcie uwolnię się od was, dupki z Floty, i zacznę szkolenie marine!

      Odwróciła się i ruszyła do baraku po sprzęt. Emily roześmiała się i już miała do niej dołączyć, gdy dostrzegła minę Brilla. Zawahała się. Brill marszczył brwi.

      – No co? – zapytała. – Nie cieszysz się, że niedługo stąd wyjedziesz? Nie chcesz już zaczynać tych kursów wywiadu, na które tak czekałeś?

      Brill zerknął na nią, a potem na plac apelowy, na którym właśnie zatrzymywały się ciężarówki, mające zabrać kompanię na poligon strzelecki.

      – Ile mieliśmy dni wolnych, Em?

      – Co? – zdziwiła się. – Hej, Hiram, rozchmurz się! Co cię dręczy?

      – Trzy dni – odpowiedział Brill na własne pytanie. – Jesteśmy tu od trzech miesięcy i tylko przez trzy dni nie mieliśmy ćwiczeń. Zostało pięć dni do końca szkolenia, a sierżant nagle mówi, że na dziś zaplanowano tylko proste ćwiczenia ze strzelania, a potem pakowanie i sprzątanie na resztę tygodnia. Nie wydaje ci się to trochę… – Urwał, szukając właściwego słowa. – Zbyt piękne, żeby było prawdziwe?

      Emily zatchnęła się zdumiona, a potem zaczęła się szybko zastanawiać. Pięć dni do końca szkolenia, pięć dni przed wysłaniem ich w pole, pięć dni…

      – Niech to szlag! – Spojrzała gniewnie na budynek administracji, gdzie sierżant Kaelin miał biuro.

      – Co z wami? – Cookie podeszła do nich, gdy zauważyła, że nie dołączyli.

      – Hiram uważa, że to podstęp. I jeśli ma rację, to zamiast strzelania dostaniemy jakieś trudne zadanie – wyjaśniła Emily. Cookie wbiła wzrok w Brilla.

      – Niech to cholera, powiedz, że tylko mnie podpuszczasz! – rzuciła z oburzeniem.

      Hiram wzruszył ramionami.

      – Sama się zastanów. Wypuszczą nas w pole z niewielkim zasobem amunicji, bez jedzenia i wody. Na pewno potem czymś nas zaskoczą. Czymś trudnym. To doskonała okazja, złośliwa, ale świetna. Będziemy nieprzygotowani. Duży stres, duże zmęczenie. – Brill wzruszył ramionami. – Podejrzewam, że to prezent od sierżanta Kaelina na zakończenie szkolenia i przed odesłaniem nas do szkoły Floty.

      – Och, niech cię szlag… – jęknęła Cookie.

      ***

      W budynku administracji po drugiej stronie placu sierżant Kaelin stanął przy oknie i obserwował rekrutów przez lornetkę.

      – Wredny skurwysyn z was, wiecie, sierżancie? – zapytał z uśmiechem major Korber.

      – Nigdy nie sprzeczam się z oficerem, majorze.

      Korber prychnął z niechęcią.

      – Przejrzeli was, sierżancie? Uda im się uniknąć emocjonalnej traumy po tym wrednym podstępie, który dla nich szykujecie? A może poniosą totalną porażkę jak grupa z poprzedniego szkolenia?

      Kaelin raz jeszcze przyjrzał się placowi apelowemu przez lornetkę.

      – No cóż, majorze, zdaje się, że kilkoro z nich wyczuło, że coś jest nie tak.

      Major Korber pochylił się z zaciekawieniem.

      – Naprawdę? Kto?

      – Brill, panie majorze.

      Korber nie wyglądał, jakby wiedział, o kogo chodzi.

      – Ten spryciarz. Chłopak, który całkowicie rozbił Zielonych i Złotych dwa tygodnie temu. Właśnie rozmawia z Tuttle.

      – Ach, magister historii. Jest na tyle bystra, żeby przejrzeć podstęp?

      Kaelin


Скачать книгу