Stara Flota. Tom 2. Wojownik. Nick Webb
Świetnie. Pierwszy przelot zakończony. Ile sekund do następnego?
– Przy tej prędkości? Sześć minut, kapitanie – odpowiedział nawigator.
Za długo. Granger planował starcie z dziesięcioma jednostkami Roju, nie z trzynastoma.
– Zwiększyć przyśpieszenie do jednego g.
Chorąży Prince obrócił się w fotelu i spojrzał ze zdziwieniem na dowódcę.
– Ale, panie kapitanie, to będzie wymagało stałego wzrostu obciążenia napędu przy locie po orbicie. Przekroczymy próg bezpieczeństwa na trzy minuty.
– Wydałem rozkaz, chorąży.
Okręt jęknął z głębi trzewi, jakby z trudem znosił wzrastające przeciążenie. Granger położył dłoń na konsoli. „Wojownik” nie dorównywał „Konstytucji”, ale również był dobry. Kapitan nie przyznałby tego nawet przed samym sobą, ale pod pewnymi względami ten okręt był lepszy od „Konstytucji”, zwłaszcza po remoncie i modernizacji, jakie przeszedł w ciągu dwóch miesięcy od inwazji na Ziemię.
– Do floty wroga dotrzemy za trzy minuty, kapitanie.
– A co z Rojem? Wrócił na kurs?
Chorąży Diamond przy stanowisku detektorów sprawdził swoje odczyty.
– Tak, panie kapitanie. Trzy okręty zostały zniszczone w pierwszym ataku, ale nadlatują już kolejne trzy.
Granger zdusił ssanie w żołądku. Nie było czasu na poczucie winy. Nie było czasu na wyrzuty sumienia. Pozostał tylko czas na przeżycie. Gdy się przeżyje, nadejdzie czas na takie luksusy jak uczucia.
– Dostosować kurs na zbliżenie do wroga.
Zaczął bębnić palcami przy odliczaniu sekund. Na ekranie planeta obracała się majestatycznie, nieświadoma rzezi i zniszczenia, które trwały w pobliżu jej łagodnej atmosfery. Nowy Dublin był pięknym światem, zielono-niebieskim, spowitym chmurami. Dlaczego Rój pragnął go tak bardzo, że wysłał trzynaście jednostek? Grangera to zastanawiało. Planeta i sektor, w którym się znajdowała, miały niewielkie znaczenie strategiczne. Nowy Dublin znajdował się dość daleko od centrum. Posiadał trochę surowców, ale pod tym względem wcale się nie wyróżniał na tle innych kolonii. Był niemal identyczny, jak pozostałe trzy światy, zaatakowane przez Rój w skoordynowanym poczwórnym ataku. Tyle tylko, że tutaj wróg skierował największe siły. Granger zastanawiał się, co mu umknęło.
– Dziesięć sekund – zameldował Prince.
Granger potrząsnął głową. Nie miał teraz czasu na rozwiązywanie zagadek. Później się tym zajmie. Gdy tylko załatwi najpilniejszą sprawę.
– Ognia.
ROZDZIAŁ 5
Sektor Eyre, Nowy Dublin
Sztab Obrony Planetarnej
– Admirale Azbill, „Zabójca”, „Łupieżca” i „Partyzant” meldują rozpoczęcie ataku na Rój! – zawołała oficer przy stanowisku taktycznym.
Azbill zmarszczył brwi.
– A gdzie jest „Wojownik”?
Proctor wskazała mu ekran na konsoli, zza której wydawała rozkazy.
– Proszę spojrzeć, admirale.
Na schemacie taktycznym „Wojownik” zbliżał się do wroga, osłonięty krzywizną planety. Leciał z oszałamiającą prędkością, o wiele większą, niż to konieczne na tak niskiej orbicie.
– „Wojownik” dotrze za parę sekund. Rój niczego się nie spodziewa.
Azbill zmarszczył brwi i na schemacie taktycznym wskazał obszar, w którym flota obcych zatrzymała się nagle, aby przełamać atak trzech okrętów sił obronnych Nowego Dublina.
– A co z…
Jedna z kropek reprezentujących okręty obrońców zgasła.
– Panie admirale, straciliśmy „Zabójcę”!
Azbill uderzył pięścią w konsolę.
– Niech to szlag, komandor Proctor, na pokładzie tego okrętu było pięćset osób!
– „Łupieżca” zgłasza dekompresję – zawołała oficer taktyczna. – Długo już nie wytrzyma! Wraz z „Partyzantem” został otoczony przez wszystkie jednostki Roju.
Wpisała na klawiaturze kilka poleceń i na ekranach pojawił się obraz z kamer satelity przelatującego w pobliżu bitwy.
„Łupieżca” i „Partyzant” miotały się między jednostkami Roju. Starały się umykać chmarom obcych myśliwców i przypuszczać szybkie ataki na pojedyncze okręty wroga, zgodnie z instrukcjami Proctor. Zadaniem obu jednostek było spowalniać i osłabiać obcych nawet za cenę życia.
I wykonywały niewiarygodnie dobrą robotę. Jednostki najeźdźców buzowały jak rój wściekłych pszczół.
– Zbliżają się moi ludzie – oznajmiła cicho Proctor.
Kamery satelity pokazały szerzej obszar starcia, a z prawej strony ekranu nadleciał „Wojownik” i zaczął strzelać ze wszystkich dział do najbliższej jednostki wroga.
A Proctor uśmiechnęła się z triumfem – okręt Roju dostał naprawdę mocno. Na jego kadłubie od sterburty pojawiło się mnóstwo głębokich wyrw, w które zaraz potem trafiły wiązki laserów i wywołały eksplozję.
„Wojownik” tymczasem zaatakował już drugi okręt Roju w ten sam sposób. A potem znowu zniknął za krzywizną planety, pozostawiając po sobie tylko zniszczenia.
Admirał Azbill zatchnął się, zaskoczony, na chwilę nawet rozdziawił usta.
– Pani porucznik, jaki jest stan zaatakowanych jednostek Roju?
Oficer sprawdziła dokładne dane na swojej konsoli, po czym oznajmiła:
– Brak aktywnych odczytów z pierwszego zaatakowanego okrętu, panie admirale, a na drugim duże spięcia i przerwanie stałego przepływu energii, jednak wciąż strzela do „Zabójcy”.
Kamery satelity, zanim całkowicie oddalił się od pola bitwy, zdążyły jeszcze przekazać obraz „Zabójcy” i „Partyzanta” lawirujących pod ostrzałem zielonkawych promieni z impulsowych dział antymaterii. „Zabójca” wybuchł, a satelita wyszedł z zasięgu.
– Świetnie, to półtorej jednostki wroga wyłączone z walki. – Admirał spojrzał gniewnie na Proctor. – Za to kosztem trzech naszych najlepszych okrętów! Te okręty posłużyły za mięso armatnie? Ponad tysiąc pięćset osób!
Komandor Proctor spojrzała mu w oczy i nie odwróciła wzroku.
– Tak, trzy okręty. Próbowaliśmy wysyłać jeden, ale dla jednego obcy się nie zatrzymują. Ani dla dwóch. Zatrzymują się dla trzech, dlatego trzy to liczba okrętów, które poświęcamy, żeby zyskać na czasie i przygotować resztę sił do bitwy.
Gdy to mówiła, w sali cichły rozmowy. Statystyki były ponure, otrzeźwiające i przerażające. Wszyscy jednak zdawali sobie sprawę, że Proctor miała rację. Statystyki poprzednich bitew, o których komandor nie wspomniała, przedstawiały się jeszcze gorzej. Dwa miesiące temu na orbicie Ziemi zniszczonych zostało ponad trzydzieści najlepszych jednostek Zjednoczonych Sił Obronnych, a przy tym nie udało się zadać wrogowi żadnych poważnych strat.
Proctor odwróciła się do stanowiska taktycznego.
–