Stara Flota. Tom 2. Wojownik. Nick Webb

Stara Flota. Tom 2. Wojownik - Nick  Webb


Скачать книгу
przez kamery okrętów zbliżających się do floty inwazyjnej Roju. Pomiędzy jednostkami wroga pojawiło się dobrze znane migotanie.

      Obcy tworzyli wymuszoną osobliwość kwantową.

      ROZDZIAŁ 6

      Sektor Eyre, Nowy Dublin

      Mostek OZF „Wojownik”

      Migotliwe kule grawitacyjne, wiszące w przestrzeni pomiędzy okrętami najeźdźców, mogły oznaczać tylko jedno, ale Granger nie miał czasu się tym przejmować.

      – Komandorze Pierce, niech startują eskadry myśliwców – rozkazał i odwrócił się do nawigacji. – Chorąży Prince, cała wstecz. Wyhamuj nas przed bezpośrednim starciem.

      Podwładny wprowadził komendę i Granger wyczuł zmianę pola grawitacyjnego, które przeciwstawiało się bezwładności. Zdziwiło go to trochę. Podczas krótkich zmagań z rakiem, które powinien był przegrać, wyczuwał każdą, najdrobniejszą nawet korektę kursu. Jego ciało reagowało na najmniejsze zmiany ciągu silników. Guz w mózgu źle wpływał na zmysł równowagi, ale jednocześnie pozwalał rejestrować zmiany pędu. Niestety, to już minęło. Granger był całkowicie zdrowy.

      Jak to możliwe? Wciąż tego nie wiedział, ale nie miał czasu na rozważania. Nie w obecnej sytuacji. Rozległ się alarm. Granger skarcił się w duchu za ten moment zadumy. Migający wskaźnik na pulpicie sygnalizował, że dotarli już niemal do celu.

      – Artylerzyści, przygotować się do rozpoczęcia manewru Granger Dwa. – Spojrzał na strumień danych przesyłanych z planety przez Proctor. Trzymał kciuki, aby zdołała wykonać swoją część operacji. Sprawdził po raz ostatni baterie kondensatorów. Osiemdziesiąt pięć procent. Wystarczy.

      – Kapitanie, namierzyliśmy trzynaście okrętów Nowego Dublina. Wznoszą się przez atmosferę pod i za nami.

      Granger uśmiechnął się pod nosem. „Dobra robota, Proctor”.

      – Kontynuować zwrot i na mój rozkaz otworzyć ogień.

      Patrzył, jak kropki na sensorze rosną, wreszcie na ściennym wyświetlaczu pojawiło się trzynaście krążowników obrony planetarnej Nowego Dublina. Przedzierały się przez atmosferę, ciągnąc za sobą smugi ognia i skondensowanych gazów, niewątpliwa oznaka, że leciały z prędkością znacznie większą, niż nakazywał zdrowy rozsądek i normy bezpieczeństwa. Jeszcze chwila i całe zewnętrzne wyposażenie okrętów – działa, sensory, kamery i wszystko, co tylko znajdowało się na kadłubie – zmieni się w popiół. Liczyło się poświęcenie tych nielicznych załóg i to, co miały osiągnąć.

      – Wyrównać prędkość, chorąży. Utrzymuj nas pomiędzy nimi a Rojem.

      – Tak jest!

      Granger wskazał na ekran, gotów do wydania rozkazu. Sprawdził wykres taktyczny. Jeszcze pięć sekund. Trzy. Jedna…

      – Ognia!

      Baterie dział magnetycznych rozpoczęły ostrzał, w kierunku nadlatującej floty pomknęła salwa śmiercionośnych pocisków. Mniej więcej połowa jednostek Roju odpowiedziała tym samym. W „Wojownika” uderzyło kilkanaście zielonych promieni. Okręt zatrząsł się, a płyty pokładu zagrzechotały.

      – Chorąży, ostre hamowanie! – Granger wydał rozkaz, a potem usiadł i złapał się podłokietników, ale pasów nie zapiął. Przetrzyma nawałę jak kapitan dawnego żaglowca w czasie huraganu. „Wojownik” gwałtownie wytracał prędkość i całą załogę rzuciło do przodu pod wpływem siły bezwładności. Za nimi podążała cała flota Nowego Dublina. Kadłuby jednostek wciąż były rozgrzane do czerwoności od niebezpiecznego lotu w atmosferze, ale już przyspieszały w kierunku Roju. Skończył się ostrzał zielonymi promieniami antymaterii. Granger wyobraził sobie zdziwienie malujące się na twarzach przeciwników, gdy ujrzeli trzynaście okrętów, które pojawiły się znikąd. Potem przypomniał sobie, że obcy nie mają twarzy. Tylko co? Wiedział, że tę zagadkę będzie trzeba rozwiązać, jeżeli ludzie chcą zyskać szansę na pokonanie wroga. Obcy na pewno byli czymś więcej niż tylko kulkami zielonego szlamu.

      – Cały ostrzał jest teraz skierowany na planetarną grupę uderzeniową z Nowego Dublina – zameldował porucznik Diaz.

      Wiele im to nie pomoże. Granger patrzył, jak trzynaście okrętów zbliża się do celów, przez cały czas zwiększając prędkość. Jeden eksplodował pod ostrzałem promieni antymaterii. Po chwili kolejny. Wraki zniszczonych jednostek wciąż leciały naprzód, przyćmione ogromem okrętów Roju. Z komunikatora dobiegł głos admirała Azbilla:

      – Lepiej, żeby to się udało, Granger. Nawet samobójczy atak z dużą prędkością nie wystarczy do zniszczenia obcych.

      – Nie musimy ich niszczyć. Obserwuj, admirale.

      W samą porę. Kolejne dwa krążowniki zostały trafione, ale za późno – ich wraki trafiły do celu. Wbiły się w jednostki Roju i wywołały falę wstrząsów i eksplozji. Szkody wydawały się niewielkie, zwłaszcza gdy się wzięło pod uwagę rozmiary jednostek Roju, nie liczyła się jednak siła wybuchów, lecz ich rozmieszczenie.

      – Poruczniku? – Granger zwrócił się do stanowiska taktycznego. Diaz przebiegł wzrokiem po wyświetlaczach i skinął głową.

      – Potwierdzam. Wszystkie główne hangary dla myśliwców wroga zostały zniszczone.

      Granger rozsiadł się wygodniej i uśmiechnął z satysfakcją.

      – Komandorze Pierce, wysłać myśliwce. Niech zniszczą te osobliwości, a potem skupią się na okrętach.

      Podniósł głowę.

      – Admirale? Można wysłać resztę floty. Samodzielny dobór celów.

      Odpowiedziała mu cisza. Granger założył, że mężczyzna zastanawia się, czy zrugać go za utratę szesnastu największych okrętów Nowego Dublina, czy przyznać, że szanse rzeczywiście zostały wyrównane.

      – Granger, z jednostek Roju wciąż wylatują myśliwce, nie widzę…

      Granger nie dał mu dokończyć.

      – Każdy z okrętów wroga ma kilka hangarów z myśliwcami, ale większość, ponad siedemdziesiąt pięć procent maszyn, znajduje się w największym. Poza tym takie naruszenie struktury kadłuba zakłóca działanie systemów, które blokują nasze lasery. Okręty Roju są teraz podatne na ogień z broni, którą dysponujemy. Wcześniej nie mieliśmy szans na zwycięstwo, teraz mamy. Admirale, potrzebujemy reszty waszej floty. Skoncentrujcie ogień na bateriach artylerii jednego z okrętów, a potem ostrzelajcie kolejny. Aż do skutku.

      Przez chwilę panowała cisza.

      – Tak zrobimy, Granger, Azbill, bez odbioru.

      Kapitan uniósł brew i odwrócił się do stanowiska taktycznego.

      – Skoncentruj ogień z laserów na dziurach w kadłubach obcych. Ugotujemy ich. I dołóż parę atomówek.

      – Z przyjemnością, kapitanie.

      Granger przesunął wzrokiem po konsoli dowodzenia, szukając odliczania do wybuchu pierwszej osobliwości. Niech to szlag, niecałe sześćdziesiąt sekund. Osobliwości było w sumie sześć, a każda mogła zniszczyć największe miasto na Nowym Dublinie wraz z otoczeniem w promieniu setek kilometrów. Piloci nie będą mieli łatwego zadania.

      ROZDZIAŁ 7

      Sektor Eyre, Nowy Dublin

      Niska


Скачать книгу