Błąd Darwina. Отсутствует
celem teorii ewolucyjnej jest ukazanie procesów, które modyfikują w czasie względną częstotliwość fenotypów danej populacji) od koncepcji, że populacje są „jednostkami doboru naturalnego” (czyli tezy, która w przybliżeniu głosi, że to stopień przystosowania populacji, a nie poszczególnych jednostek stanowi parametr rosnący wraz z upływem czasu). We współczesnych rozważaniach nad ewolucją powszechnie akcentuje się rolę „myślenia populacyjnego”. Tezy na temat jednostek selekcji są często podawane w wątpliwość, na przykład w dyskusjach nad ewolucją altruizmu (zob. Sober i Wilson 1998).
7
Profil psychologiczny trzeba więc odróżnić od fenotypu psychologicznego. To drugie pojęcie z założenia odnosi się wyłącznie do tych cech psychologicznych, które są dziedziczne. Powszechnie przyjmujemy zaś, że cechy nabyte do nich nie należą.
8
To właśnie wymóg, by bodźce i reakcje były „publicznie obserwowalne”, nadaje Skinnerowskiemu asocjacjonizmowi charakter behawiorystyczny.
9
Są one przynależne danym teoriom o tyle, o ile wykraczają poza wymóg dostarczania empirycznie poprawnych przewidywań odnośnie zmian fenotypów (profili behawioralnych) w czasie.
10
Jeśli traktować teorie warunkowania instrumentalnego i ewolucji dosłownie jako funkcje wejścia–wyjścia, to całkowicie naturalne, a zarazem niegroźne jest myślenie o „zewnętrznych” ograniczeniach jako o warunkach adekwatności nałożonych na sposoby obliczania tych funkcji (a pośrednio również ich implementacji). Co jakiś czas będziemy korzystać z tego sposobu wyrażania.
11
Przykładem może tu posłużyć wymóg, by teoria miała charakter „mechanistyczny” i „fizykalistyczny” – cokolwiek by to miało znaczyć.
12
Nie powinno zaskakiwać, że WI ma skłonności do poglądu, zgodnie z którym profile psychologiczne są kształtowane przede wszystkim przez zmienne środowiskowe. Skinner był w końcu behawiorystą, a światopogląd ten niechętnie patrzy na teorie, które odwołują się do bytów „nieobserwowalnych” – szczególnie jeśli miałyby one mieć charakter mentalny. Znacznie mniej jasne jest, dlaczego Darwin uważał za oczywiste, że przebieg ewolucji determinują przede wszystkim czynniki egzogeniczne. W odróżnieniu od Skinnera nie znajdował się on przecież pod wpływem pozytywistycznej filozofii nauki. W tym kontekście kwestia ta staje się ważna – wszak naturalną alternatywą dla adaptacjonizmu może być takie ujęcie ewolucji, w którym czynniki endogeniczne odgrywają kluczową rolę. Tego rodzaju stanowisko zdaje się wyłaniać z nurtu evo-devo.
13
Przyjęcie tego rodzaju założenia sprawia, że darwiniści zazwyczaj twierdzą, iż nie istnieją żadne „esencjalne” czy „definiujące” cechy gatunków.
14
Nie wiadomo, czy prawdopodobieństwo przeżycia dużych mutacji jest na tyle małe, by wykluczyć ich znaczący wpływ na obserwowaną heterogeniczność fenotypów. Nie wiadomo nawet, na ile duże musiałyby być owe „duże, choć zdolne do przeżycia” mutacje, by mogły osiągnąć taki wpływ. Trudno nam sobie wyobrazić, jak należałoby w praktyce szacować tego rodzaju parametry. Niekiedy argumentuje się przez analogię do nieprawdopodobieństwa tego, by niewielka trąba powietrzna na złomowisku doprowadziła do powstania dużego Boeinga 707. Uważamy, że ten rodzaj polemiki jest skrajnie nieodpowiedzialny: nikt nie ma bowiem pojęcia, jak faktycznie wyglądają prawdopodobieństwa w którymkolwiek z tych dwóch przypadków.
15
Kwestionuje się prosty i łagodny kształt krzywych nauczania nawet w paradygmatycznych przypadkach warunkowania instrumentalnego. Pozornie łagodne krzywe zdają się wynikiem sumowania danych z różnych grup badanych. Gdy rozważamy dane oddzielnie dla poszczególnych podmiotów, pojawić się mogą nieciągłości charakterystyczne dla teorii wglądu. Zob. omówienie tego i pokrewnych zagadnień w pracach Gallistel (2000, 2002).
16
Oczywiście zdarzają się przypadki „regresji” ewolucyjnej (np. ryby, które żyją w jaskiniach, mogą stracić wzrok), ale zazwyczaj przypisuje się je zmianom presji selekcyjnej, a nie zmianom zależności między doborem a dopasowaniem. W ciemnym środowisku wzrok nie daje żadnej przewagi konkurencyjnej.
17
„Skuteczność” definiujemy tu jako procentowy udział reakcji wzmocnionych w całości reakcji.
18
Oczywiście nie zaprzecza się, że takie czynniki, jak choćby dryft statystyczny, efekt założyciela czy inne odgrywają istotną rolę w ewolucji. Uznaje się jednak, że są one istotne jedynie szczególnych okolicznościach (np. małe bądź izolowane populacje).
19
Często pojawiają się problemy z ustaleniem, czy tego rodzaju twierdzenia są czymś więcej niż tautologiami. Może przystosowanie jest po prostu
20
W obu przypadkach istotny wydaje się fakt, że (pomijając skutki przypadkowych zmiennych) sama możliwość pojawiania się korzystniejszych alternatyw nie ma żadnego wpływu na rzeczywisty przebieg procesu uczenia czy ewolucji. Jeśli pojawiają się jakiekolwiek odejścia od lokalnych maksimów, to mają one charakter przypadkowy. Jeśli więc sieć asocjacyjna zablokuje się na lokalnym maksimum, to najlepszą opcją jest „podniesienie temperatury”: zwiększenie częstości reakcji przypadkowych, z których jakaś może okazać się skuteczniejsza od tej, na której się zatrzymaliśmy. Zasadniczym problemem dla asocjacjonistów, a w szczególności koneksjonistów, jest fakt, że nie jest to najlepsza alternatywa wobec wykorzystywania zdolności przewidywania.
21
Powiedzenie, że dobór naturalny jest (zaledwie) odmianą doboru sztucznego, to świetny sposób, by zabłysnąć na przyjęciu. Nie jest to jednak prawda – przynajmniej jeśli Darwin nie mylił się co do tego, że przyczynowość mentalna nie może być ogniwem pośredniczącym w doborze naturalnym.
22
To rozróżnienie zostało dodane, ponieważ można zaprzeczyć, że wszelkie przyczyny mentalne miały charakter reprezentacji: bóle, uczucia i temu podobne mogą pełnić funkcję przyczyn, ale niewykluczone, że przynajmniej niektóre z nich nie są reprezentacjami. Problem ten stał się przedmiotem zaciekłej debaty we współczesnej literaturze filozoficznej, lecz tutaj będziemy go jednak ignorować. „Mentalny” oznacza dla nas „intencjonalny i reprezentacyjny”, o ile wyraźnie nie zaznaczymy, że jest inaczej.
23
Zob. przypis 3: „Teoria ewolucyjna sprawiła, że wyposażenie genetyczne człowieka zaczęliśmy rozumieć nie w kategoriach zadanego z góry planu, lecz następującej po fakcie selekcji ze względu a warunki przeżycia” (Skinner 1976, s. 246).
24
O ile nam wiadomo, poza dwiema teoriami omawianymi w tekście model ten wykorzystywany jest jedynie przez klasyczną doktrynę konkurencji rynkowej, zgodnie z którą producenci są generatorami o na ogół losowej wydajności, a konsumenci wybierają między produktami zgodnie z zasadą (mniej więcej) racjonalnego wyboru. (Rzecz jasna, Darwin był w pełni świadomy podobieństw między teoriami rynku a swoim podejściem do ewolucji). Nie jest jednak jasne, czy ta analogia powinna być źródłem satysfakcji dla zwolenników omawianych w tej książce stanowisk.
25
Teza ta nie do końca oddaje stanowisko Skinnera. Otwarcie stwierdza on bowiem, że WI zakłada „organizm w stanie nienaruszonym”. Sformułowanie to dopuszcza możliwość nieuwarunkowanych (czyli wrodzonych) cech profili psychologicznych, na których operuje WI. Autor przyjmuje, że jeśli takowe istnieją, to muszą składać się z par B–R. Przypadkiem paradygmatycznym dla tego rodzaju zjawisk byłyby odruchy bezwarunkowe Pawłowa.
26
Jako że WI jest ograniczone warunkiem powtarzalności,