Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow

Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow


Скачать книгу
otrzymywałem raporty o działalności Związku Waki Zbrojnej. A to wysadzą w powietrze jakiś magazyn wojskowy, a to zastrzelą sowieckiego żołnierza czy zorganizują wystąpienia przeciwko władzom powiatowym. Kłopotów sprawiali wiele. Generał Okulicki, pseudonim »Mrówka«, zaczął zyskiwać na znaczeniu.

      Pewnego razu N.S. [Chruszczow] zapytał: „A nie można go schwytać?”. I bez niego wiedziałem, że generała należy pojmać, ale to nam nie wychodziło. Był niezwykle sprytny i cieszył się poparciem wśród Polaków. Zdarzało się nam go wyśledzić i jakiś czas prowadzić obserwację zewnętrzną, ale zawsze się wymykał. Zdobyliśmy nawet jego fotografię, ale nic ponadto.

      Któregoś razu otrzymałem wiadomość, że pewna kobieta, imieniem Bronisława, spotkała się z generałem i ma przekazać do Warszawy jakiś meldunek od niego. Porannym pociągiem uda się najpierw do Łucka, a stamtąd przez zieloną granicę przedostanie się do Warszawy. Wydałem rozkaz jej zatrzymania jeszcze tej nocy.

      O godzinie czwartej nad ranem przyprowadzono 54-letnią kobietę o imieniu Bronisława. Poleciłem naszej współpracowniczce Worobjowej, by ją przeszukała. Obie wyszły do sąsiedniego pokoju. Wróciły po pięciu minutach i Worobjowa zameldowała, że niczego nie znalazła. Liczyłem na to, że Polka będzie miała przy sobie meldunek Okulickiego do Warszawy. Musiało to oznaczać, że Bronisława pozbyła się dokumentu przy aresztowaniu i nasi się nie spisali.

      Po chwili poprosiła o pozwolenie skorzystania z toalety. Pozwoliłem. Mrugnąłem przy tym do swej pracownicy, by szła za nią. Zmieszana Worobjowa z oporami, ale poszła.

      Po minucie usłyszałem krzyki. Bronisława: „To rachunki!”. Worobjowa: „Jakie rachunki?”. Wejść oczywiście nie mogłem.

      Wyszły obie czerwone na twarzy. Worobjowa trzymała w ręku cieniutkie kartki papieru z pięciocyfrowymi słupkami. Od razu zrozumiałem, że to są szyfrogramy Okulickiego. Pytam Worobjową, gdzie je znaleziono. Dziewczyna dostała wypieków, ale milczy. Potem się dowiedziałem, że „rachunki” przewożono w najintymniejszym miejscu. Dlatego Bronisława zamierzała pozbyć się ich w toalecie. Brawo, Worobjowa. Szybko zareagowała.

      Wyraźnie przybita pani Bronisława powiedziała: „Gdybyście wiedzieli, kim jestem, to byście mnie nie aresztowali”. Spytałem dlaczego. Okazało się, że około roku 1912 ukrywał się u nich Lenin, którego znała osobiście, i że w jednym z tomów jego pism wyrażał wdzięczność jej i mężowi.

      Powiedziałem, że skoro tak, to co ją przywiodło do obozu Okulickiego. Odrzekła, że ZWZ jest po stronie narodu polskiego, dlatego ich wspiera.

      Sprawdziłem potem w dziełach zebranych Lenina – istotnie, wyczytałem w jednym z tomów, że polski senator, którego nazwiska nie spamiętałem, ukrywał Władimira Iljicza przed polską policją.

      Zaczęliśmy przesłuchanie. Po półgodzinie pani Bronisława zaplątała się w zeznaniach i oświadczyła: „Wiem, gdzie jest pan »Mrówka«, ale nie powiem!”. Od razu poczułem się lepiej.

      Po godzinie oficer śledczy przekazał mi jej słowa, że może złamać złożoną przysięgę, ale tylko pod przymusem. Dokładnie taki sam przypadek jak z księdzem. Odegraliśmy więc tę samą komedię, przy znacznie wyższej stawce gry. Po dwóch, trzech „spoliczkowaniach” Bronisława podała adres zamieszkania Okulickiego.

      Sprawdziliśmy natychmiast – okazało się, że budynek spłonął w czasie działań wojennych w roku 1919. Wytknęliśmy Bronisławie, że oszukuje Matkę Boską. Podała nowy adres. Okazał się równie lipny – mieścił się tam jakiś sklep. Musieliśmy pogniewać się na panią Bronisławę. Podała trzeci adres. Sprawdziliśmy – mały domek na dalekim przedmieściu.

      Postanowiłem zasięgnąć rady szefa UNKWD Siergijenki* oraz jego zastępcy. Zdania się podzieliły – chwytać Okulickiego teraz, o 5.30 rano, czy czekać, aż się obudzi? Siergijenko opowiadał się za czekaniem do rana, ja byłem za natychmiastowym aresztowaniem, gdyż generał może nam umknąć i tym razem.

      Poleciłem wezwać szefa wydziału kryminalnego lwowskiej milicji. „Po co?” – zdziwił się Siergijenko. Wytłumaczyłem, że jeżeli poślemy czekistę, to Okulicki, człowiek doświadczony i zdecydowany, rozpozna go natychmiast i może się otruć. Będzie skandal.

      Stawił się komendant milicji. Zaspany. Pytam go o coś, a on odpowiada bez sensu, jakby nie rozumiał. Pytam, czy nie pił. Mówi, że nie. Podszedłem bliżej. Pachnie wodą kolońską.

      Okazało się, że jest na potężnym kacu, jeszcze z wieczora. Kiedy go obudzono i powiedziano, że ma się stawić u komisarza spraw wewnętrznych Ukrainy, wypił pół flakonu wody kolońskiej, z jeszcze gorszym skutkiem.

      Musiałem zmienić plany. Przywołałem innego pracownika oraz dwa dodatkowe samochody z dwoma agentami w każdym. Wymyśliłem naprędce sposób na aresztowanie Okulickiego.

      Agenta Kondratika przebraliśmy za Żyda, przepasaliśmy mu płaszcz rzemieniem, jak to czynili lwowscy Żydzi. Kondratik zewnętrznie przypominał przedstawiciela tej mniejszości narodowej. Do mieszkania Okulickiego mieli wejść milicjant, Kondratik i jeszcze jeden nasz agent.

      Jak tylko Kondratik rozpozna generała według posiadanego przez niego zdjęcia, ma głośno zakrzyknąć: „Panie milicjancie, ten właśnie pan kupił u mnie wczoraj pół kilo sacharyny, a pieniędzy nie dał!”. W tamtym okresie we Lwowie kwitł handel sacharyną, ponieważ cukru zabrakło. Po takim okrzyku milicjant nakazuje generałowi udać się z nim na komendę celem wyjaśniania sytuacji.

      Jak tylko Kondratik z towarzyszami zapukał do drzwi, otworzył je sam gospodarz. „Szukamy pewnego człowieka, proszę pokazać wszystkie pomieszczenia” – rozkazał milicjant. W jednym z pokoi zobaczyli mężczyznę podobnego do osobnika na zdjęciu, ale bez wąsów. Kondratik szybko się zorientował i wykrzyczał, co mu nakazano.

      Mężczyzna gorąco zaoponował: „Czego wrzeszczysz, Żydzie? Nie kupowałem od ciebie żadnej sacharyny”. O to nam chodziło. Milicjant polecił mu się ubrać, informując, że pojadą na posterunek. Zatrzymany długo się ubierał, w końcu wyszedł. Jego i Kondratika posadzono do osobnych wozów.

      Na posterunku milicji zatrzymanego dokładnie przeszukano i znaleziono ampułkę z trucizną. Aresztowanego posadzono do samochodu z dwoma agentami i dostarczono do mnie48.

      Przy wyjeździe do samochodu wsiadł Kondratik. Okulicki najpierw zareagował: „A ty czego tu?”. Nasz agent wyjaśnił, z kim ma do czynienia.

      O 7 rano przywieziono zatrzymanego do mnie na przesłuchanie. Przywitaliśmy się. Byłem w cywilnym ubraniu. „Ja pana znam, jest pan szefem wywiadu Ukrainy” – rozpoczął Okulicki. „A wy nie jesteście Zarzewski, za którego się podajecie, lecz Okulicki, »Mrówka«” – odparowałem.

      Generał wcale nie był zaskoczony moją wiedzą o nim. Uśmiechnąłem się i powiedziałem: „Niepotrzebnie zgoliliście wąsy, przecież na zdjęciu w paszporcie je macie”. I dodałem: „Jesteśmy z wami kolegami po fachu – wywiadowcami, z tą różnicą, że jestem obecnie też oficerem śledczym, a wy jesteście aresztowanym, dlatego też oczekuję od was stosownych zeznań”.

      Okulicki mnie zrozumiał i odparł, że wszystko powie, ponieważ wolności i tak już nie odzyska, ale nie wymieni nazwisk swoich podwładnych bez względu na to, co byśmy z nim nie wyprawiali. Na to mu nie odpowiedziałem nic, spytałem tylko, dlaczego zgolił wąsy.

      Odrzekł: „Gdybyście przyszli po mnie godzinę później, już byście mnie nie zastali”. Poczuł, że trafiliśmy na jego ślad, postanowił więc zmienić mieszkanie i zaczekać, aż sprawa nieco ucichnie.

      Pochwaliłem sam siebie, że nie posłuchałem Siergijenki,


Скачать книгу

<p>48</p>

Generała Okulickiego aresztowano w nocy z 21 na 22 stycznia 1940 r.