Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow

Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow


Скачать книгу
przodu.

      Kazałem kierowcy się zatrzymać i zobaczyłem następując obraz: przy zakładzie fryzjerskim stoi ciężarówka. Szofer, jak żywy, nieruchomo siedzi przy kierownicy. Obok – spanikowany żołnierz. Pytam: „Dlaczego stoicie? Zjedź na bok!”. Żołnierz na to: „Kierowcę zabiło”. Spojrzałem i zdumiałem się – od fali uderzeniowej wyskoczyły mu z głowy obie gałki oczne i zwisały wzdłuż policzków na nerwach. Przenieśliśmy biedaka na pobocze. Uruchomiłem samochód i odprowadziłem do przecznicy, żołnierzowi kazałem zadzwonić na milicję.

      Przed sklepem Sery dojrzałem tłumek starszych mężczyzn i kobiet, które lamentowały i płakały. Podszedłem bliżej. Kilku zabitych, kilku rannych, całych we krwi. Kobieta siedzi na chodniku z nogami zarzuconymi na ramiona, krew się leje, a ona krzyczy: „Ratunku! Pomóżcie!”. Okazuje się, że odłamki przetrąciły jej nogi w dwóch miejscach – w goleni i nad kolanem, a fala uderzeniowa zawinęła je na plecy, kiedy nieszczęsna padała. Tłum stał w kolejce po chleb, kiedy wybuchła bomba.

      Szybko wezwałem pogotowie sanitarne i wszystkich rannych przetransportowano do szpitali. Taka mnie po tym ogarnęła złość, że własnymi rękami gotów byłem rozszarpać każdego Niemca. Okazja nie kazała na siebie długo czekać.

      Następnego dnia nad szosą Wołokołamską zobaczyłem, jak [niemiecki samolot] na wysokości około 600–700 metrów kręcił w powietrzu jakieś figury, po czym zadymił i gwałtownie zaczął tracić wysokość. Nad nami przemknął już lotem koszącym. Po raz pierwszy wyraźnie zobaczyłem czarne krzyże na skrzydłach. Maszyna przeszła nad lasem i zniknęła z widoku.

      Rzuciliśmy się w tamtym kierunku. Na polanie o długości około 400 metrów stał niemiecki Ju-88. Z pistoletami w ręku podbiegliśmy do samolotu.

      Przy sterach siedział niemiecki oficer, obok – zastrzelony przez niego nawigator, z tyłu za nim zobaczyłem strzelca-radiotelegrafistę. „Wyłazić!” – krzyknąłem do oficera i pokazałem ręką. Natychmiast się zastrzelił. Potem zobaczyłem z bliska naramienniki pułkownika. Radiotelegrafista wyłaził z rękami w górze. Mechanik wylazł cały potłuczony. Wyprawiłem go do sanitariuszy.

      Osadzony w więzieniu KGB Niemiec wywarł na wszystkich duże wrażenie. Popatrzcie tylko – przeciwnik u bram stolicy, a my tu mamy żywego jeńca. Należy powiedzieć, że dobrze ich wymusztrowano – na początku wojny do sowieckiej niewoli nie szli, przestrzegając zakazu.

      Postanowiłem, że wycisnę z tego Niemca wszystko, co się da. Wezwałem na przesłuchanie. Zadaję pytania, a ten nic – siedzi sobie i głośno liczy: „Ein, zwei, drei…”. I od początku to samo. Męczyłem się z nim ponad godzinę – nadaremnie. Odesłałem go więc do celi.

      Do tego czasu wymieniliśmy się z Niemcami personelem poselstwa – ich w Moskwie zwolniliśmy, a naszych oni z Berlina przetransportowali do Turcji i tam uwolnili.

      Zameldowano mi, że z Berlina powrócił sprawny, inteligentny czekista, pułkownik Korotkow100. Wezwałem go do siebie i mówię: „Niemiecki lotnik udaje wariata i nie chce ujawnić, po co przylecieli nad Moskwę, na pewno nie na bombardowanie. Dlatego was też przebiorą za Niemca i wsadzą do jego celi. Postarajcie się wywiedzieć od jeńca, co tylko się da”. Kazałem zdjąć mundur z niemieckiego pułkownika-samobójcy, oczyścić z plam krwi i ubrać w niego Korotkowa.

      Przebrano go i przyprowadzono do celi. Od tamtego czasu strażnicy i naczelnik więzienia meldowali mi o dwóch Niemcach. Co więcej, kiedy wzywałem na przesłuchanie Korotkowa, prowadzili go za ręce dwaj strażnicy, by się nie wyrwał.

      Na pierwszym „przesłuchaniu” Korotkow nic mi o tym nie powiedział. Podzielił się natomiast sugestią, że zatrzymany radiotelegrafista przy lądowaniu wyobraził sobie, że niechybnie zginie, i postradał zmysły. Mówi niewyraźnie, nie siedzi na łóżku, a głównie leży na podłodze, wtedy i jemu, Korotkowowi, też wypada tak czynić.

      Po trzech dniach ponownie wywołałem Korotkowa, który schudł, sczerniał i przyszedł wściekły. Potwierdził swoją opinię, że Niemiec zwariował i niczego konkretnego nie zezna. Obiecałem, że na kolejne przesłuchanie wezwę ich razem i wtedy postanowimy, co robić z jeńcem. Wtedy Korotkow już z pretensjami zaczął opowiadać, jak to strażnicy trzymają go za obie ręce, prowadząc po korytarzu, i wszyscy patrzą na niego nienawistnie jak na jakiego potwora. Roześmiałem się i obiecałem: „Niedługo to się skończy”.

      Z powodu nawału pracy udało mi się zająć Niemcem i Korotkowem dopiero po upływie dwóch dni. Kiedy weszli i usiedli, zacząłem przesłuchiwać jeńca. Korotkow tłumaczył. Niemiec w ogóle nie zareagował. Przekonałem się, że normalny nie jest.

      Po zakończeniu przesłuchania mocno uścisnąłem dłoń Korotkowowi, podziękowałem mu za poświęcenie. Niemiec i na to nie zwrócił żadnej uwagi. Wezwałem strażników, którym nakazałem: „Niemca – do więzienia, a pułkownika zwolnić. Przynieście mu jego garnitur”. Trzeba było widzieć ich zdziwione miny. Odebrało im mowę.

      Dopiero kiedy zaczęliśmy z Korotkowem rozmawiać po rosyjsku i obiecałem, że o nim i jego przysłudze będę pamiętał, a on z kolei zwrócił się do mnie per Iwan Aleksandrowicz, do strażników dotarło, z kim mają do czynienia.

      Bunkier Stalina

      Pozwalałem sobie na liczne dygresje, zaniedbując sprawy podstawowe, ale nagromadziło się ich tak wiele, że nie nadążam z notowaniem.

      Ponieważ Niemcy nieprzerwanie parli ku Moskwie, przełamując opór naszych wojsk, sytuacja stała się groźna. W niektórych miejscach podeszli na odległość 25–30 kilometrów od stolicy.

      Goebbels* nieustannie trąbił, że Führer rozkazał zdobyć Moskwę do 7 listopada. W dniu 16 października GKO przyjął postanowienie o ewakuacji wszystkich komisariatów ludowych oraz resortów centralnych do Kujbyszewa. Panikarze i tchórze zaczęli krzyczeć o poddaniu Moskwy i brali nogi za pas.

      Zadzwonił do mnie Mołotow: „Zwołajcie wszystkich komisarzy ludowych i ogłoście, że w terminie trzydniowym mają z ministerstwami wyjechać do Kujbyszewa. W Moskwie pozostaje tylko ochrona gmachów. Resorty wojskowe, produkujące amunicję, czołgi, działa artyleryjskie, samoloty i wszystko, co niezbędne dla armii, mają pozostawić w stolicy tylko niewielkie grupy operacyjne w składzie 10–15 osób dla zarządzania produkcją”.

      Do północy zdołałem powiadomić wszystkich komisarzy i zebrać ich w swoim gabinecie. Ponieważ mnie znali i wiedzieli, że na próżno nie będę ich niepokoił o takiej porze, nagły telefon nikogo nie zdziwił i żadnych pytań nie zadawali.

      Kiedy zebrali się prawie wszyscy, zdałem sobie sprawę, że wygląda to na nieformalne posiedzenie Rady Komisarzy Ludowych, wprawdzie bez przewodniczącego i zastępcy, ale skoro zlecił mi to właśnie Mołotow, widocznie miał takie prawo i zadanie muszę wykonać.

      Sprawdziłem obecność. Brakowało Papanina* z Zarządu Żeglugi Północnej, Szaszkowa* od floty rzecznej i Małyszewa*. Postanowiłem nie czekać i powiedziałem, że obowiązuje postanowienie GKO o ewakuacji komisariatów ludowych do Kujbyszewa, i zapoznałem ich z harmonogramem wyjazdów, trybem podstawiania taboru kolejowego itd.

      Zebrani rozumieli konieczność ewakuacji, więc pytań zadawali niewiele. Na podstawowe z nich – czy komisarze mają pozostać w stolicy – nie znałem odpowiedzi, a na ten temat Mołotow nic mi nie mówił.

      Pomyślałem chwilę i powiadam, że komisarze z tych resortów, które pozostawiają w stolicy swoje grupy operacyjne, powinni, moim zdaniem, również Moskwy nie opuszczać. Jak się potem okazało, rozumowałem prawidłowo.

      To samo przekazałem spóźnionym Papaninowi i Szaszkowowi.

      Po


Скачать книгу

<p>100</p>

Z legendarnym wywiadowcą, przyszłym generałem Aleksandrem Korotkowem przyjdzie Sierowowi spotkać się jeszcze niejeden raz – przy szturmie Berlina, podpisaniu kapitulacji III Rzeszy, pracy w powojennych Niemczech, tłumieniu powstania węgierskiego.

Dla zrozumienia jego osobowości należy dodać, że przed ich pierwszym spotkaniem na jesieni Korotkow właśnie przyjechał z Berlina, gdzie przywrócił utraconą łączność ze słynną „Czerwoną Orkiestrą”. Ostatni seans radiowy przeprowadził już po ogłoszeniu wojny, uciekając z otoczonego przez hitlerowców gmachu sowieckiego poselstwa. Za tę operację otrzymał w październiku 1941 r. Order Lenina.

Order Czerwonej Gwiazdy natomiast dostał przedtem za likwidację w Belgii czekisty-zdrajcy Gieorgija Agabiekowa oraz Rudolfa Klementa, osobistego sekretarza Lwa Trockiego.

Korotkow zostanie potem rezydentem w Niemczech, stanie na czele tak zwanych nielegałów i awansuje na zastępcę szefa wywiadu zagranicznego KGB. Po odejściu Sierowa z KGB będzie jednym z niewielu, którzy zachowali poprawne stosunki z byłym zwierzchnikiem. Regularnie grali ze sobą w tenisa. Korotkow nawet zmarł na korcie 27 czerwca 1961 r. podczas pojedynku z Sierowem na stadionie Dynama.