Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow

Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow


Скачать книгу
jesteś?”. Odpowiadam: „Z sąsiedztwa. Z Wołogdy”.

      Ktoś skomentował: „Swój chłop”. Okazało się, że w tym zakładzie od dawna pracowali jacyś Sierowowie. Na marginesie, jednym z trzech zatrzymanych za organizację tego całego zamieszania okazał się też Sierow.

      Zacząłem przedstawiać nasze racje. Słuchają. Kiedy doszedłem do potrzeby ewakuacji, nie zgodzili się ze mną: „Jeżeli trzeba, tu na miejscu działa też wyprodukujemy. Rozminujcie fabrykę. Moskwy wrogowi nie oddamy”. Tłumaczę im, że niepotrzebnie ryzykują – groch o ścianę. Bez skutku.

      Widzę, że sprawy marnie stoją. Sięgam po wariant zapasowy – pytam o zarobki. Zaczęli narzekać: „Za październik forsy nie wypłacili!”, „Chleba nie dowożą!”. Pomyślałem, że jeżeli zorganizuję im zaległą wypłatę i dowóz chleba, to można będzie ich wszystkich z terenu zakładu spokojnie wyprowadzić.

      „Poczekajcie tu – mówię – idę porozmawiać z komitetem miejskim o tych pieniądzach i chlebie”. Rzeczywiście, domówiłem się ze Szczerbakowem, że natychmiast wysyła jedno i drugie. Moim zdaniem głupio to wyszło – nie płacą robotnikom, nie karmią ich, a domagają się ewakuacji.

      Znów wgramoliłem się na ciężarówkę i mówię: „Zaraz dostarczą pieniądze i chleb, ustawiajcie się w kolejkę przy klubie (stał poza terenem zakładu), tam będą wydawali”. Rozległy się głosy: „Oszukujesz! Nie ruszymy się!”.

      Zeskoczyłem z wozu, ująłem dwóch robotników pod ręce i mówię: „Chodźcie, dostaniecie pieniądze i chleb jako pierwsi”. Poszli ze mną. A za moimi plecami rozrabiacze znów krzyczą: „Oszustwo! Nie idźcie tam!”. No to rzucam do nich: „Stójcie tu dalej, a my dostaniemy i forsę, i chleb!”.

      Powoli za nami ruszyła cała pozostała masa ludzka. Rzeczywiście szybko pojawiły się samochody z chlebem i zaczęło się rozdawanie. Wystawiłem uzbrojone posterunki przy wszystkich wejściach do zakładu.

      Do wieczora zdołano wywieźć niezbędne maszyny, przygotowano też transport dla robotników. Pomyślałem sobie, że załoga fabryki ma rację – ludzie chcą bronić ojczyzny i stolicy. Gdyby im ktoś rozsądnie wytłumaczył, o co chodzi, zrozumieliby konieczność produkcji armat nie w oblężonym mieście, lecz na dalekim bezpiecznym zapleczu. Nikt tego jednak nie uczynił – sekretarz komitetu obwodowego Szczerbakow stracił głowę, nie organizował komunistów do tej roboty i wyszło nieporozumienie. Takich spraw nie rozstrzyga się za pomocą żołnierzy i karabinów maszynowych. To głupota.

      Wieczorem sporządziłem notatkę na temat zajścia. Stalin potem napisał na niej: „Tow. Szczerbakow – przeczytajcie. Sprawa wygląda inaczej, niż mi referowaliście”. Szczerbakow na mnie się obraził, potem się usprawiedliwiał, ale na długo to zapamiętał.

      Muszę powiedzieć, że wielu działaczy się pogubiło, kiedy Niemcy podeszli do Moskwy. Mogło to być częściowo skutkiem naszej przedwojennej propagandy, że jeżeli wróg na nas napadnie, będziemy go razili na jego własnym terytorium.

      Kiedy te złudzenia pękły jak bańka mydlana, długo nie byli w stanie dojść do siebie. Niektórzy zbyt pośpiesznie na sygnał alarmu lotniczego pędzili do schronów, przezwanych przez nas „zbiorową mogiłą”. Przeważnie były to piwnice 5–7-piętrowych budynków mieszkalnych. Jeśli bomba rozwali taki dom, nikogo zbyt szybko z gruzowiska nie odkopią. Pierwszy raz też poszedłem do schronu, ale potem wolałem przeczekać nalot w swoim gabinecie.

      Z moich obserwacji wynikało, że moskwianie zachowywali się jak prawdziwi patrioci. Dzielnicowe organizacje partyjne organizowały pospolite ruszenie i budowę umocnień obronnych. Wszyscy byli poważni, surowi i gotowi. Przyjemnie było popatrzeć. Czasem pytali: „Co tam na froncie?”. Kiedy niezmiennie odpowiadałem, że „wkrótce Niemiec będzie zwiewał na potęgę”, na twarzach malowało się prawdziwe zadowolenie.

      Nie brakowało i podłych tchórzy, szczególnie w trudnych dla stolicy dniach 17–18 października, kiedy niektórzy dyrektorzy zakładów, głównie żydowskiego pochodzenia, zostawili wszystko i rzucili się do ucieczki w stronę Gorkiego98.

      W miejskim komitecie partii znalazło się dwóch idiotów, którym powierzono wywiezienie z Moskwy dokumentów partyjnych, a oni po prostu nadali walizki na bagaż na dworcu kolejowym, po czym sami zwiali do Kujbyszewa. Obu drani potem z partii wyrzucono. Poinformowałem o tym KC. Stalin się rozgniewał, a do mnie zadzwonił G.M. Popow z wymówką: „Po coś meldował?”.

      Rozpracowanie niemieckiego radiotelegrafisty

      Sytuacja pod Moskwą jest tragiczna. Nie tylko zresztą pod Moskwą, jako że na innych frontach też nie jest lepiej.

      19 września wojska sowieckie opuściły Kijów, a już 15 tegoż miesiąca Niemcy podeszli pod Leningrad, usiłując albo zdobyć miasto z marszu, albo wyniszczyć mieszkańców blokadą. 7 października Niemcy zdobyli Wiaźmę, a 17 – Briańsk. Inaczej mówiąc, niedojrzały generał Pawłow*, który tak szybko wyróżnił się w Hiszpanii, stracił panowanie nad całym frontem, nie potrafił zorganizować należytej obrony i porzucił swoje stanowisko, oddany został pod sąd Trybunału Wojennego99.

      Całe kierownictwo partyjno-administracyjne Białorusi w końcu lipca znalazło się już w Moskwie, załamywało ręce, narzekało na niezorganizowanie dowodzącego frontem i na razie pozostawało bez pracy.

      Mówiąc konkretnie, Niemcy w ciągu 2,5 miesiąca zajęli Białoruś, Mołdawię, prawie całą Ukrainę, do tego Litwę, Łotwę, Estonię, otoczyli Leningrad i podchodzili z trzech stron pod Moskwę.

      Przez cały okres wojny dobrze znałem sytuację na frontach, ponieważ albo sam tam jeździłem na inspekcje, albo wzywałem do siebie szefów ochrony zaplecza, którzy z mapami zdawali mi dokładne sprawozdania. Ponadto w Sztabie Generalnym pracowali znani mi oficerowie, z którymi też często rozmawiałem przez telefon, więc zawsze miałem informacje z pierwszej ręki.

      Na początku października, kiedy Niemcy już zaczęli okrążać Moskwę ze wszystkich stron – zajęli na północy Kalinin, Klin, Wołokołamsk, Zwienigorod, Możajsk, Małojarosławiec i posuwali się w kierunku Tuły, Stalinogorska i Jepifani – Naczelne Dowództwo i Giensztab otrzymywały niejasne meldunki od Koniewa i prawie żadnych od Budionnego, który gdzieś tam przebywał i coś robił, ewidentnie nie znając sytuacji na froncie. Stalin naturalnie się zaniepokoił i postanowił wysłać na ten front generała Żukowa, dowodzącego Frontem Leningradzkim. Gieorgij Konstantinowicz miał na miejscu ocenić sytuację i zameldować o realnym stanie rzeczy.

      Po przylocie na Font Zachodni natychmiast poinformował o panującym w dowództwie rozgardiaszu, o nieznajomości realiów i dyslokacji własnych wojsk przez Budionnego. Zaproponował połączenie Frontu Zachodniego z Rezerwowym, by lepiej nimi kierować. Kwatera Główna wyraziła zgodę i mianowała Żukowa dowódcą zjednoczonych sił. Koniew dowodził tylko od 12 września do 9 października.

      Nie wiem, jak potem Koniew i Budionny będą się usprawiedliwiali przed narodem za swoje niewybaczalne dowodzenie wojskami pod Moskwą, kiedy Niemcy posunęli się o prawie 200 kilometrów. Dokładnie natomiast wiem, że kiedy Żukow objął dowodzenie frontem, według danych Giensztabu i mojej mapy, w okolicach Wiaźmy w okrążeniu lub półokrążeniu znalazło się pięć armii, 16., 19., 20., 24. i 32., wraz z grupą wojsk generała Bołdina*. Koniewa mianowano zastępcą dowódcy frontu, a następnie – z rekomendacji G.K. Żukowa – postawiono na czele Frontu Kalinińskiego.

      Niemcy rwali się jednak ku Moskwie. Stolicę bombardowano codziennie, wprawdzie z niewielkim skutkiem, ponieważ wojska przeciwlotnicze od razu otwierały ogień, mimo że służba ostrzegania o nalotach działała


Скачать книгу

<p>98</p>

Zamieszanie i panika w Moskwie w październiku 1941 r. nosiły charakter masowy. Zaczęły się ucieczki dyrektorów przedsiębiorstw i wyższych rangą urzędników. Wskutek zamieszania w wielu zakładach nie wypłacano pensji, co spowodowało akcje protestacyjne. Zdarzało się, że robotnicy atakowali kolumny samochodowe z wyjeżdżającymi rodzinami dyrektorskimi, dopuszczali się wobec nich aktów przemocy, o czym szczegółowo informują zachowane akta NKWD.

W ciągu dwóch dni 16–17 października moskiewskie UNKWD odnotowało wypadki buntów, strajków, zbiorowych bójek, potyczek z władzami, kradzieży jednocześnie w 20 przedsiębiorstwach (Organy gosudarstwiennoj biezopasnosti w WOW. Naczało. Sbornik dokumientow, t. 2, ks. 2, Ruś, Moskwa 2000, s. 222–226).

<p>99</p>

W niespełna trzy tygodnie walk wojska Frontu Zachodniego na kierunku białoruskim zostały w praktyce unicestwione – do 8 lipca 2/3 żołnierzy i oficerów poległo lub trafiło do niewoli. Całą winą za to fiasko Stalin obarczył dowódcę frontu, Bohatera Związku Sowieckiego, generała armii Pawłowa i jego najbliższych podwładnych. W dniu 22 lipca 1941 r. Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego wydało na Pawłowa wyrok śmierci „za tchórzostwo, samowolne pozostawienie strategicznych punktów oporu bez zezwolenia najwyższego dowództwa, utratę kierowania wojskami i pasywność w obliczu wroga”. Analogicznie postąpiono także z innymi dowódcami Frontu Zachodniego – szefem sztabu W. Klimowskim, dowódcą służby łączności A. Grigoriewem, artylerii – N. Kliczem, zastępcą dowódcy wojsk lotniczych A.Tajurskim, dowódcą 14. Korpusu Zmechanizowanego S. Oborinem, dowódcą 4. Armii A. Korobkowem. Wszystkich pośmiertnie zrehabilitowano.