Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow

Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow


Скачать книгу
bombardowanie, szybko wyjechałem za miasto i obserwowałem ze wzgórza, jak śmiało Niemcy sobie poczynali.

      Po kilku godzinach podszedł do mnie zastępca dowódcy frontu. Spytałem, jaka jest sytuacja. Odpowiedział, że sztab przenosi się do katakumb, ponieważ Niemcy, a dokładniej dywizja rumuńska, przełamali obronę 21. Dywizji Strzeleckiej (gruzińskiej), która rozpoczęła odwrót, i cały front rozsypał się jak domek z kart.

      Rzeczywiście, kiedy jechałem w stronę frontu, widziałem nasze jednostki cofające się w sposób mało zorganizowany. Wieczorem na stanowisku dowodzenia Mechlis rugał przy mnie dowódcę frontu, wyzywając go od zdrajców. Tamten nie wiedział, co odpowiadać.

      Po wyjeździe Mechlisa powiedziałem do biedaka: „Nie zwracajcie uwagi na jego gadanie”. Dowódca spojrzał na moje romby na kołnierzu i się uspokoił. Cały front jednak cofał się nieprzerwanie110.

      Jeszcze poprzedniego dnia Mechlis zapewniał mnie, jak to przejdzie do natarcia, ile to on ma „katiusz”, że na żadnym innym froncie czegoś takiego brak, a jemu tow. Stalin powierzył taką wspaniałą broń itd., itp. No i masz, babo, placek!111

      Późnym wieczorem pojechałem do katakumb. U Mechlisa zastałem Kozłowa, dowodzącego frontem. Spytałem Mechlisa, jak należy rozumieć jego zapewnienia o „przejściu do natarcia”?

      Ten chytrus wymigał się od odpowiedzi, bąkając coś, że „na froncie różnie bywa”, i dodał, że odwrót wojsk sowieckich powstrzymano, że nasze jednostki zorganizowały trwałą obronę na tak zwanym Wale Tureckim, o czym już powiadomiono tow. Stalina. Wódz miał podobno skomentować: „Dobrze byłoby, gdybyście utrzymali pozycje na Wale Tureckim i nie przepuścili Niemców na Półwysep Tamański i północny Kaukaz”.

      Następnego ranka wybierałem się z pogranicznikiem Sieriebriakowem na ten Wał Turecki i postanowiłem po drodze wpaść do katakumb, by dowiedzieć się czegoś nowego. Okazało się, że przyleciał sam główny dowódca Budionny w celu kompleksowej oceny powstałej sytuacji. Pobyłem tam kilka minut i wyjechałem.

      Na oko wszystko wyglądało normalnie. Potem zauważyłem pojedyncze grupki żołnierzy, którzy brnęli w kierunku Kercza. To mi się wydało podejrzane. Spytałem pierwszych z brzegu, kim są i dokąd zdążają. Gruzini, okazało się. O celu marszu powiadali zagadkowo: „Na przeformowanie jednostki”.

      Ponieważ o tym „ przeformowaniu” setki razy słyszałem pod oblężoną Moskwą, zacząłem zadawać pytania szczegółowe – gdzie uprzednio zajmowali pozycje, gdzie są ich dowódcy itd. Okazało się, że dowódców nie widzieli już drugą dobę, nie orientują się, gdzie znajduje się sztab, a co więcej – idą w kierunku odwrotnym do Wału Tureckiego, zajętego przez Niemców.

      Teraz już nie wiedziałem, komu wierzyć – Mechlisowi, który „zorganizował trwałą obronę”, czy cofającym się Gruzinom. Przepytałem kolejne dwie grupy i prawie nabrałem pewności, że Wał Turecki trafił w niemieckie ręce…112

      Ponieważ sytuacja w terenie znacznie odbiegała od ocen Budionnego i Mechlisa, postanowiłem samemu się upewnić i zameldować do Kwatery Głównej.

      Objechaliśmy wioskę Sarajmin z północy i ruszyliśmy w stronę Wału Tureckiego. Naraz zobaczyłem z lewej strony wybuch pocisku z moździerza. Nakazałem kierowcy być gotowym na wypadek nagłego powrotu, a innym, by uważnie patrzyli na boki i ostrzegali przed bezpośrednim niebezpieczeństwem.

      Po kilku minutach pociski zaczęły wybuchać po obu stronach szosy. „Gaz do dechy!” – krzyczę do kierowcy. Okazało się, że niemieckie moździerze ostrzeliwały nas gdzieś z boku i przez to nie miały łatwego celu.

      Z przodu ukazało się inne osiedle. Wyszliśmy z samochodu i wdaliśmy się w pogawędkę z mieszkańcami. Z tego, co mówili, wynikało, że wielu z nich dawno wyjechało do Kercza, do Tiemriuku i na Tamań, a tu pozostali głównie Tatarzy krymscy.

      „Daleko stąd do Wału Tureckiego?” – spytałem. „Widzisz nasyp?”. – Stary chłop wskazał ręką. „Widzę” – odpowiadam. „To właśnie jest ten Wał Turecki”. Pytam: „A kto to po nim chodzi?”. „Niemcy” – padła odpowiedź. „A nasi gdzie są?” – dopytywałem się. „Wczoraj rano jeszcze tam siedzieli, a pod wieczór już Niemcy ostrzeliwali stamtąd wieś”.

      Wychodzi na to, że kiedy Budionny i Mechlis pisali meldunek na Kreml, wał był już w rękach niemieckich. Żeby aż tak łgać! Trzeba mieć nie lada tupet.

      Kiedy tak debatowaliśmy, Niemcy zauważyli samochód osobowy i otworzyli do nas ogień. Wszyscy się pochowali, a my z Kisielowem* zaczęliśmy za rogiem domu się zastanawiać, jak bezpiecznie wycofać się spod ostrzału i co robić, jeśli Niemcy przypuszczą atak piechoty. Uciekać czy się zastrzelić?

      Niemcy ostrzeliwali nas chyba jeszcze pół godziny. Ani jednego naszego żołnierza dokoła. Niemcy widocznie też nie mogli się zdecydować. Tymczasem odległość do wału wynosiła około 300–400 metrów. Jeden ich skok – i jesteśmy w pułapce. Szczerze mówiąc, miałem do siebie pretensję, że podjechałem tak blisko, z drugiej strony, ktoś musiał sprawdzić, jak w istocie sytuacja wygląda.

      Pod wieczór udało się nam wypchnąć samochód ze wsi, po cichutku skradając się opłotkami. Na pożegnanie Niemcy poczęstowali nas pociskami, na szczęście niecelnie.

      W drodze powrotnej natrafiliśmy na pułkownika Sieriebriakowa, dowódcę oddziału pogranicznego, który poinformował, że właśnie wycofał ostatnich ludzi, więc jednostek Armii Czerwonej na tym terenie już nie ma. Jedzie do Kercza zajmować nowe rubieże obronne.

      Po powrocie do Kercza sporządziłem dokładną notatkę, wspominając też o kłamstwach „dowódców” frontu, i pojechałem do Tiemriuka, by przez WCz przekazać ją na Kreml, gdyż obawiałem się, że w Kerczu mogą podsłuchać Niemcy lub nielojalni wobec nas Tatarzy.

      W Tiemriuku nadałem depeszę z komitetu miejskiego i wróciłem do katakumb. Podróż wraz z przeprawą przez Cieśninę Kerczeńską zajęła mi około czterech godzin.

      Na miejscu spotkałem szefa zwiadu frontu, pułkownika Surina*, z którym razem kończyliśmy Akademię. Przywitałem się i spytałem: „Masz najnowsze doniesienia o przeciwniku?”. Odparł, że jeszcze wczoraj się dowiedział o przełamaniu sowieckiej obrony i nieustającym odwrocie naszych jednostek. Zgadzało się to z moimi obserwacjami.

      Wszedłem potem do Mechlisa, który siedział ponury, obejmując głowę rękami. Nie zdążyłem otworzyć ust, jak mnie przywitał tymi słowami: „Dzwonił Gospodarz i powiedział, że Sierow doniósł, iż Niemcy przełamali Wał Turecki i że go oszukaliśmy”.

      Czekałem, co powie dalej. „Bądźcie potrójnie przeklęci – dodał wódz. – Okryliście hańbą siebie i podważyliście zaufanie do partii”.

      Musiałem zareagować. „Dlaczego napisaliście doniesienie bez sprawdzenia stanu faktycznego?”. Zamiast odpowiedzi podał depeszę do Stalina. Potwierdził w niej utratę Wału Tureckiego i podpisał się na końcu „potrójnie przeklęty Mechlis”.

      Wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.

      Rankiem Niemcy podeszli do Kercza. Na przedmieściach rozgorzała bitwa czołgowa. Nasi pancerniacy odparli atak niemieckich maszyn…

      Z Tiemriuka zadzwonił naczelny dowódca frontu Budionny, który siedział tam w odległości 100 kilometrów od pola walki: „Kto tam u was dowodzi?” – zainteresował się. „Podobno ty, o ile wiem” – odpowiedziałem. Myślałem, że pyta żartem.

      „Jakie masz prawo pisać


Скачать книгу

<p>110</p>

Operację „Polowanie na dropy” mającą na celu zniszczenie sowieckiego desantu na Półwyspie Kerczeńskim Niemcy rozpoczęli 7 maja od bombardowania sztabów, które w ciągu długiego okresu nie zmieniały swego miejsca dyslokacji i zostały wykryte przez przeciwnika. Zginął dowódca 51. Armii generał Lwow, ciężko raniono jego zastępcę Baranowa. Kolejnym czynnikiem demoralizującym stał się pontonowy desant niemiecki na tyłach 63. Dywizji Górskiej, mylnie zwanej przez Sierowa 21. (gruzińską). W ciągu kilku następnych dni obrona sowiecka na Przesmyku Parnaczowskim została przełamana.

<p>111</p>

Próby poligonowe systemu sowieckiej artylerii rakietowej BM-13, popularnej na froncie „katiuszy”, pomyślnie przeprowadzono jeszcze w marcu 1941 r. W przeddzień rozpoczęcia wojny została oficjalnie przyjęta na uzbrojenie Armii Czerwonej i przeszła chrzest bojowy latem 1941 r.

<p>112</p>

Sierow nazywa „Tureckim” Wał Kimmeryjski, który oddziela Półwysep Kerczeński od Krymu. W czasie jego pobytu przeprowadzano tam kerczeńsko-teodozyjską operację desantową w celu wyzwolenia Krymu od Niemców. Zakończyła się ona katastrofą, którą autor dokładnie opisuje.