Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow

Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow


Скачать книгу
wstawiono laskę dynamitu i starannie zamaskowano. Rozkazałem rozpalić ognisko i wrzucić tam tak spreparowany kawał węgla.

      Po 20 minutach za chatą rozległ się silny wybuch, który rozniósł ognisko w drobny pył. Niemcy liczyli na to, że taki węgiel trafi do paleniska lokomotywy i spowoduje katastrofę całego składu.

      A smarkaczowi powiedziałem: „Za taki podły zamiar, na jaki się zgodziłeś, należy ci zadek do krwi obić. Mam rację?”. „Macie!” – przyznał i wzroku nie odrywał od podłogi. Mówię mu zatem: „Wracaj do matki! Dostaniesz bochen chleba. I żebyś więcej takich czynów przeciwko ojczyźnie swojej nie planował!”. Kilka kawałków węgla zabrałem ze sobą do stolicy.

      Jak zawsze powiadomiłem kierownika sekretariatu, że jestem do dyspozycji. Po chwili wezwał mnie Beria. Obecni byli też Mierkułow i Kobułow. Opowiedziałem o sytuacji na froncie, nastrojach dowódców i żołnierzy. Doszedłem w końcu do zdarzenia z wyrostkami i kawałkami węgla. Rozwinąłem szmatkę i położyłem ten kawał użytecznej kopaliny na biurku Berii.

      I tu zaczął się cyrk. „Naładowany?” – pyta komisarz. „Skądże! Naturalny!”– odpowiadam. „Zabierz!” – wrzeszczy. Kobułow odskoczył i zakrył twarz notatnikiem. Mierkułow spokojnie wstał z miejsca. Beria znów krzyknął: „Zabieraj to stąd!”.

      Rozdział 5

      UCIECZKA PRZED SMIERSZEM109

      Rok 1942

      W notatkach Sierowa często napotykamy pejoratywne lub wręcz pogardliwe charakterystyki współpracowników czy podwładnych – generałów NKWD, NKGB, Smiersza – stroniących od wyjazdów na front i w ogóle niezbyt odważnych.

      Małoduszności natomiast samemu Sierowowi zarzucić nie można. Będąc człowiekiem zdecydowanym, twardym i bezwzględnym, nie oszczędzał ani siebie, ani innych. Nieprzypadkowo Stalin wyznaczył go na rezydenta NKWD w Moskwie – taki nie stchórzy, nie ucieknie…

      Rok 1942 był chyba najbardziej frontowy w życiu Sierowa. Prawie bez przerwy Stalin i Beria rzucali go na najtrudniejsze odcinki. Kilka razy znalazł się w okrążeniu. Wielokrotnie znajdował się o włos od śmierci. W walce doznał ciężkiej kontuzji.

      Sierow trafił też do słynnego krymskiego kotła, kiedy wiosną 1942 roku armia generała Mansteina starła w proch Front Krymski. Cudem, pod ogniem nieprzyjaciela, przez morze przedostał się do swoich.

      Latem 1942 roku żelazną ręką zaprowadził porządek w oblężonym Stalingradzie i w wojsku.

      Jesienią ponownie znalazł się na pierwszej linii frontu, tym razem na Kaukazie. Wykorzystał swoje doświadczenie wojskowe – kierował obroną przełęczy górskich, często zastępując poległych w walce dowódców. W dużej mierze dzięki jego wysiłkom obroniono Władykaukaz.

      Za wykazane męstwo i bohaterstwo otrzymał wkrótce drugi Order Lenina.

      W tymże 1942 roku wykazał się w walce ze zbrojnym podziemiem i dywersantami na północnym Kaukazie – w Osetii, Karaczajewo-Czerkiesji, Czeczeno-Inguszetii.

      Widocznie swoimi wyczynami dobrze się zapisał w pamięci wodza, skoro Stalin zaproponował mu kierownictwo kontrwywiadu wojskowego – przyszłego słynnego Smiersza…

Serov12_fmt.jpegSerov12_2_fmt.jpeg

      Legitymacja członka Rady Wojennej Sił Powietrznych Armii Czerwonej z podpisem J. Stalina. 1942 r.

      Kocioł krymski

      W marcu 1942 roku Niemcy przeszli do natarcia na Krymie. Stalin wysłał mnie tam z zadaniem wyjaśnienia sytuacji na miejscu i oceny gotowości Kubania do działań obronnych. Wojskami Frontu Krymskiego „kierował” obecnie z Tiemriuka Budionny…108

      Kiedy przyleciałem na Krym, frontem dowodził bezwolny generał lejtnant Kozłow*, który w pełni ulegał arogantowi Mechlisowi, członkowi Rady Wojennej.

      Oczywiście Kozłowowi trudno było sprzeciwiać się komuś, kto zajmował stanowisko wiceministra obrony, szefa Głównego Zarządu Politycznego, członka GKO i rady wojennej frontu. Dlatego Kozłow wykonywał polecenia Mechlisa, a nie dowodził.

      Przyleciałem do Krasnodaru w kwietniu 1942 roku. By dotrzeć do sztabu frontu w Kerczu, ulokowanym w katakumbach po dawnej kopalni soli kamiennej na głębokości 30–40 metrów, musiałbym samochodem udać się do Tiemriuka, a stamtąd na kutrze przez cieśninę. Można też – jak powiedział pułkownik Graczow*, dowodzący w Moskwie dywizją specjalnego znaczenia – „usiłować przeskoczyć lotem koszącym i lądować tuż przy sztabie”. Kiedy okazałem mu legitymację członka Rady Wojennej Sił Lotniczych, zasalutował i poszedł szykować samolot…

      Wszystko na początku układało się dobrze. Kiedy nadlecieliśmy nad Cieśninę Kerczeńską, odczułem jakiś niepokój. Pomyślałem, że jeśli zestrzelą nas nad wodą, ratunku nie będzie. Gdy tylko odpędziłem od siebie tę myśl, zobaczyłem, jak na brzegu wybuchają bomby. Wskazałem je Graczowowi. Patrzył przez chwilę, nie rozumiejąc, skąd się biorą. Zerknąłem w bok i zobaczyłem w odległości 3–4 kilometrów krążącą „ramę”, czyli niemieckiego focke-wulfa.

      „Zawracamy?!” – zaniepokoił się Graczow. „Nie, jeśli zawrócimy, to nas zestrzeli” – zaoponowałem.

      Pułkownik się zgodził. Mówię mu, że dopóki trwa bombardowanie, niemieccy lotnicy nie będą nas niepokoili i możemy trochę polatać wokół lotniska. Jak tylko zobaczymy, że wybuchy bomb ustały, podchodzimy do lądowania.

      Po namyśle dodałem jednak, że nie – bez uprzedniego obejrzenia pasa nie wylądujemy, gdyż możemy wpaść do leja po bombie. Graczow się ze mną zgodził i zaproponował: „Pokręcę się przy samej ziemi i obejrzę te leje”. Dodałem: „Tylko nie wylatuj poza lotnisko, bo własne zenitówki nas zestrzelą”.

      Zeszliśmy niziutko i po chwili zauważyłem, że wybuchy ustały. Graczow mknął środkiem lotniska. Jeden lej z lewej, drugi, jakby mniejszy – z prawej.

      Gwałtownym skrętem zawrócił i wylądował. Nie gasząc silnika, obrócił się do mnie i powiedział: „Wyskakujcie, a ja wracam do Krasnodaru”. Co miałem robić? Wyskoczyłem i tak znalazłem się w Kerczu.

      Cały w kurzu od śmigła samolotu Graczowa dotarłem do kępy drzew na skraju lotniska. Na niebie ponownie ukazały się niemieckie bombowce. Gdybyśmy z pułkownikiem zwlekali jeszcze pięć minut, nie wiadomo, czym by to mogło się skończyć.

      Niemcy zaprzestali bombardowania dopiero o zmroku. Dotarłem do Kercza, gdzie mnie uprzejmie powitał generał lejtnant Karanadze*, przyjemny w obejściu, dobry pracownik.

      Siedzieliśmy z nim i żałowaliśmy, że sprawy tak się ułożyły. Po ustaleniach drogą telefoniczną z Mechlisem, który znajdował się na wysuniętym stanowisku dowodzenia, pojechaliśmy do niego.

      Całą noc błądziliśmy po omacku, gdyż Niemcy polowali nawet na pojedyncze samochody z zapalonymi reflektorami i nasi kierowcy bali się włączać w nocy światła. Odległość 25 kilometrów pokonywaliśmy chyba ze cztery godziny. Przenocowaliśmy u enkawudzistów.

      Pospałem dwie godziny i o 7 rano odwiedziłem Mechlisa. Pogawędziłem z nim około 40–50 minut i przekonałem się, że ten głupiec wyobraża sobie, że jest co najmniej marszałkiem polnym. Uzgodniliśmy, że będziemy często się konsultować. Spytał o cel mojego przyjazdu, a ja mu odrzekłem, że na tutejszym froncie walczą cztery pełne pułki Wojsk Ochrony Pogranicza i właśnie przy nich będę


Скачать книгу

<p>108</p>

W kwietniu i maju 1942 r. Budionny pełnił funkcję naczelnego dowódcy całego kierunku północnokaukaskiego, Frontem Krymskim natomiast dowodził od 28 stycznia do 19 maja 1942 r. generał lejtnant D.T. Kozłow. Front Krymski utworzono z desantu kilku dywizji Armii Czerwonej na półwysep prawie w całości okupowany przez hitlerowców, z zadaniem rozbicia wroga. Celu nie osiągnięto i operacja zakończyła się całkowitym fiaskiem, z ciężkimi stratami po stronie sowieckiej. Przyczyną porażki była głównie niewłaściwa ocena sił i możliwości przeciwnika. Manstein pisał we wspomnieniach, że jego wojska kilka razy znajdowały się w sytuacji krytycznej, lecz Rosjanie nie potrafili wykorzystać swej szansy.