Kwiaty nad piekłem. Ilaria Tuti

Kwiaty nad piekłem - Ilaria Tuti


Скачать книгу
za sobą, ale było już za późno.

      Mathias i Diego stanęli między nim a oprawcą.

      – Koledzy przybyli ci z odsieczą – warknął woźny. – Kiedy wreszcie przestaniesz być takim mazgajem?

      – Niech go pan zostawi w spokoju! – zawołał Mathias.

      – A ty czego chcesz, Klavora? Ojciec za mało ci wlał w tym tygodniu?

      Abramo Viesel wytarł twarz z kredy.

      – Jest tu też młody Valent! – mówił dalej, patrząc na Diega. Schylił się i podniósł gąbkę z podłogi. – Marnie skończył twój stary.

      – Milcz!

      Głos Mathiasa przebrzmiał bez skutku. Oliver zobaczył, jak przyjaciel chwyta Diega za ramię i stara się go wyciągnąć z łazienki, ten jednak stał jak słup soli.

      – Chodźmy już! – błagał Mathias.

      – Słyszałem, co mówili do siebie policjanci na parkingu, zanim weszli po twoją matkę – wyszeptał Viesel, jakby chciał im zdradzić tajemnicę. – Chcesz się tego dowiedzieć?

      Diego w milczeniu wpatrywał się w woźnego. Oliverowi przeszło przez myśl, że przyjaciel stoi jak zahipnotyzowany.

      – Chcesz się dowiedzieć, jak umarł?

      Teraz już cała trójka zamieniła się w słuch.

      Abramo Viesel podniósł ręce, rozczapierzył palce jak drapieżne zwierzę otwierające szpony i powoli przysunął je do twarzy Diega.

      – Zabrali go do lasu i tam wydłubali mu oczy. O tak!

      Nagle z korytarza dobiegło wołanie nauczycielki. Mathias szturchnął Olivera w bok i jednocześnie wyciągnął Diega z łazienki.

      Za ich plecami Abramo Viesel zaczął żalić się płaczliwie, jaki to on biedny, że musi sprzątać ubikacje po psikusach rozwydrzonych chłopców, a przecież ma takie problemy ze zdrowiem. Oliver nie odwrócił się ani razu, ale był pewien, że jedną ręką wymachuje gąbką, a drugą podpiera się w krzyżu.

      Spojrzał na Diega i nie poznał go. Przyjaciel był blady jak nieboszczyk. Zupełnie jak jego ojciec.

      6

      W ciemnym pokoju projektor wyświetlał na ekranie zdjęcia z miejsca zbrodni.

      Były to zbliżenia sinych rozchylonych warg; naczyń krwionośnych, które rozchodziły się pod skórą jak ujście rzeki; białej klatki piersiowej; ciemnych otworów na twarzy zamiast oczu.

      Fotografie stanowiły podstawę ich pracy. Były jak plastelina, z której w końcu ulepią twarz mordercy i połączą ją z imieniem i nazwiskiem. Bo to profil zabójcy, czyli portret jego psychiki, prowadzi do tożsamości, nigdy na odwrót.

      Teresa przyglądała się uważnie zdjęciom, zanurzona w fotelu między komendantem Ambrosinim a zastępcą prokuratora Gardinim. Choć łączyła ich przyjaźń, w pracy respektowali ścisły podział wyznaczonych im ról. Za nimi siedziała reszta zespołu.

      Wrócili do komendy niedawno, przemarznięci do szpiku kości po wielu godzinach wizji lokalnej i zbierania dowodów. Praca dopiero się rozpoczęła i od tej chwili dzień zleje się z nocą w jedną całość.

      Teresę piekły oczy ze zmęczenia, ale zachowywała czujność.

      Kolejne fotografie, tym razem nietkniętej jeszcze przez człowieka przyrody. Spomiędzy roślinności wystawały tabliczki i miarki, które technicy kryminalistyki umieścili obok każdego śladu krwi, odcisków i gałęzi połamanych przez zwierzę w ludzkiej skórze.

      I jeszcze ten najgorszy element makabrycznego repertorium: kukła zrobiona z zakrwawionych ubrań ofiary.

      Teresa usłyszała, jak oddech zastępcy prokuratora Gardiniego robi się ciężki z przerażenia. Właśnie zdała sobie sprawę, że to nie jest „zwyczajne” morderstwo. Mieli do czynienia nie tylko z psychozą, ale z czymś o wiele groźniejszym, czego na razie Teresa nie potrafiła zdefiniować.

      Z pewnością nie znajdzie odpowiedzi pośród najczęstszych motywów zbrodni. Ludzki umysł nie rodzi takiego koszmaru z zazdrości, zemsty albo dla pieniędzy. Fetysz krył w sobie o wiele bardziej złożone znaczenie. Przyciągał uwagę, bo miał wiele do powiedzenia.

      – To chyba najbardziej niepokojący szczegół – wymamrotał komendant.

      Teresa też tak uważała; na dodatek, gdy przyjrzała się uważniej kukle, dostrzegała coś więcej. Coś, czego nie potrafiła uchwycić, ulotny refleks, który pojawiał się na chwilę i gasł nagle, gdy tylko usiłowała znaleźć dla niego jakieś określenie.

      – Coś nie tak? – zapytał zastępca prokuratora.

      Nie odpowiedziała od razu, chciała, żeby jej przeczucia nabrały kształtów. Ale czekała nadaremnie. W końcu pokręciła tylko głową. Wolała nie wprowadzać innych w błąd i nie zdradzać swojego wrażenia – którego nie potrafiła umotywować – że gdyby nie okoliczności, w jakich znaleźli kukłę, oraz obecna na niej krew, strach na wróble wyglądałby dość infantylnie, a nawet zabawnie.

      Jej uwagę przyciągnęły też oczy zrobione z jagód.

      – Musimy się dowiedzieć, skąd zabójca je wziął – stwierdziła. – Nie widziałam ich w okolicy i nie sądzę, żeby były bez znaczenia.

      Zastępca prokuratora kiwnął głową.

      – Co mogą znaczyć? – zapytał.

      Teresa nie była tego pewna, ale miała swoje podejrzenia.

      – Zależało mu, żeby się pojawiły – powiedziała. – Jeśli totem przedstawia zabójcę, istotny jest kierunek, w którym patrzy.

      Ale na co spogląda? Na umierającą ofiarę czy na pobliskie miasteczko?

      Wcześniej, podczas oględzin, Teresa spostrzegła, że kukła skierowana jest tak, jakby wpatrywała się w dzwonnicę kościoła w Travenì, i ten szczegół wzbudził jej obawy.

      – Brak ust sprawia, że kukła jest pozbawiona wyrazu – zauważył Gardini.

      – W ten sposób zabójca ukrył swoje emocje – wyjaśniła. – Nie da się stwierdzić, co wtedy czuł: złość, strach, przerażenie, a może uniesienie.

      Zastępca prokuratora głęboko zaczerpnął powietrza.

      – Nie zostawił wskazówek co do motywacji, które skłoniły go do działania – wymamrotał.

      – Nie chciał ich zostawić – poprawiła go Teresa. – Nie sądzę, żeby chodziło o zaniedbanie.

      – Co cię skłania do takiej hipotezy?

      – Pedanteria, z jaką przygotował całą scenę. Pewnie wielokrotnie ją sobie wyobrażał. I chciał, żebyśmy zastali ją w określonym stanie. Nie zapominajmy o pułapkach. To perfekcjonista.

      – Czyli doprowadził nas do pewnego miejsca, a potem ukrył swój pierwotny zamysł.

      Teresa przytaknęła.

      – Zastanawiam się, czy brak nosa też jest jakimś podświadomym zatajeniem – powiedziała. – Organ bardziej czuły niż wzrok, ściśle powiązany z libido…

      – Jaki z tego wniosek?

      Teresa potarła oczy. Nie proszono jej tylko o słowa: często chodziło o odważne prognozy, które mogły przerodzić się w późniejsze oskarżenie. W najgorszym przypadku – tak jak teraz – o kierunek śledztwa.

      – Za wcześnie na wnioski – odparła.

      Gardini


Скачать книгу