Od kultury "ja" do kultury "siebie". Roma Sendyka
private self, representational self, rock bottom essential self, semiotic self, social self, transparent self, verbal self – terminy można mnożyć dalej230. Pośrednio jednak, jak mi się wydaje, ten nadmiar świadczy nie tylko o inherentnej egzystencjalnej potrzebie samookreślenia, o dyskursywnej popularności terminu, ale również o pilnej potrzebnie wypracowania nowej konceptualizacji kwestii dotyczących tożsamości i podmiotowości.
Ekstremalną propozycję takiego nowego, niewyeksploatowanego ujęcia znaleźć można w ustaleniach radykalnego materialisty, współczesnego brytyjskiego filozofa Galena Strawsona. W jego ujęciu droga ku ontologicznym ustaleniom, „czym jest self”, musi w konieczny sposób prowadzić poprzez pytanie o charakterze epistemologicznym: na czym polega ludzkie poczucie siebie [the sense of the self]231? W tej sytuacji warto zapytać o minimalne warunki wytworzenia tego, co potocznie określamy jako „poczucie siebie”. W tym rozdziale zajmować mnie będzie kwestia, którą na obszarze materialistycznej fenomenologii podejmował Strawson w kolejnych pracach ogłaszanych od połowy lat dziewięćdziesiątych do dziś232: na czym polega „ludzkie poczucie istnienia”, przyjmujące formę wrażenia „mentalnej obecności, mentalnej osoby, kogoś świadomego, kto ma określony charakter lub osobowość i jest różny od swych rozmaitych doświadczeń, myśli, nadziei, życzeń, uczuć itd.”233. W wyjściowych ustaleniach Strawson zakładał, że „poczucie siebie” wykształca się w okresie wczesnego dzieciństwa. W ewidentny sposób manifestuje się w momentach odosobnienia, odczuwane jest jednak także w obecności innych. Ciało jest w tym popularnym ujęciu „naczyniem” dla niezależnego zjawiska psychicznego. Ważne jest przy tym, że owa niejasna wiara w ośrodek, źródło człowieka obecnie nie sprowadza się – przestrzega Strawson – do koncepcji duszy. Zarówno nauki o mózgu, jak i teoretyczny radykalny materializm dowodzą, że mamy do czynienia ze zjawiskiem w pełni wytłumaczalnym w obszarze ludzkiej fizyczności.
Wernakularne, powszechne „poczucie siebie” w teorii Strawsona opiera się na sześciu wyjściowych „filarach”. Myślimy o sobie jak o rzeczy; jako rzecz self jest jednak specyficzne – ma charakter „mentalny”; siebie jest pojedyncze, jest swoiste (w sensie możliwości ujęcia go w sposób synchroniczny), jest ontycznie odrębne od innych rzeczy. Ponadto jest ono pojmowane jako podmiot doświadczenia, świadomy „myśliciel” – czujący, dokonujący wyborów. W kolejnych pracach234 filozof rozbudowywał definicję, dodając jeszcze dwa aspekty siebie: jest ono sprawcze, działające oraz można mu przypisać cechy charakteru lub osobowości. Istotne zastrzeżenia Strawsona dotyczą także rozróżnienia między terminami self i person – siebie w jego rozumieniu nie jest sprowadzalne do osoby, jeśli tę rozumiemy jako „żywą, fizyczną całość”235.
Strawson prowokacyjnie zwraca uwagę, że cała rozległa dyskusja o różnych wariantach self nie może być unieważniona dyskredytacją zasadności formułowania koncepcji siebie. To, że mamy „problem z sobą – dowodzi właśnie istnienia siebie”, jeśli bowiem self jest myślane, nawet w wariancie negatywnym, to znaczy, że mamy poczucie siebie. W tym sensie człowiek jest „hiperrefleksyjny”: dyskurs zwrotnie ustanawia fakt o charakterze ontologicznym. Pewność istnienia jakiejś wewnętrznej, źródłowej instancji jest oczywiście problematyczna – być może siebie jest złudzeniem, jak twierdzą zwolennicy teorii no-self, mamy jednak nieustannie do czynienia z wrażeniem, poczuciem, doświadczaniem takiego „ośrodka”. Gdzie indziej Lakoff i Johnson potwierdzali podobne intuicje z innej perspektywy: doznania istnienia siebie są „tak bardzo powszechne, że stają się idealnymi kandydatami do miana doświadczenia uniwersalnego”236. Tak więc prawidłowo wytyczona droga myślowa, jak sugerował Strawson, powinna prowadzić dziś w stronę badań, jak rozeznać i zrozumieć owo poczucie, czyli „doświadczenie siebie”237. „Doświadczenie siebie” byłoby zatem najbardziej podstawową jednostką teorii self. Faktyczną kategorią fundującą dyskusję o self – twierdzi Strawson – jest bowiem nie tyle „ontologicznie podejrzana” kategoria sama w sobie, co niewątpliwy, neuronalnie zapisywalny proces, nietrwały stan „doświadczania siebie”. Zamiast dociekania o charakterze fenomenologicznym, pytania o „istotę” siebie, proponowane jest nam zatem myślenie „procesem”.
W ten sposób w centrum dyskusji nad self, gdy zadajemy podstawowe pytania ontologiczne, pojawia się konieczna koniunkcja dwóch kategorii: doświadczenia i siebie. Strawson wyraźnie zaznacza, że są one nierozdzielne, warunkują się nawzajem, współuobecniają. „Nie ma siebie – jest doświadczanie siebie”. I dalej: „nie ma podmiotu doświadczania bez doświadczenia”238 – tak brzmiałyby podstawowe tezy Strawsona. Stanowiska tych, którzy uznają możliwość istnienia podmiotu doświadczenia poza czasem, w którym zachodzi doświadczenie, oparte są na niedających się potwierdzić apriorycznych przesłankach, zwłaszcza wtedy, gdy taką wyswobodzoną z uwarunkowań jednostkę bazową utożsamiają następnie z „istotą ludzką” rozumianą jako żyjąca, myśląca psychofizyczna całość239. Innymi słowy – w radykalnym, „minimalistycznym” ujęciu Stawsona – podmiot doświadczenia nie może istnieć poza doświadczeniem, nie ma też doświadczenia bez doświadczającego go podmiotu – bez niego mielibyśmy do czynienia z wydarzeniem. Jaka jednak instancja wewnętrzna staje w pozycji podmiotu doświadczenia? Czy będziemy mieć do czynienia ze świadomością, osobą, duszą, ja? Strawson, analizując self stawia sobie zadanie: zweryfikować minimalną jednostkę pozwalającą na przekształcenie wydarzenia w doświadczenie.
Weź pod uwagę – żąda filozof w tekście The Minimal Subject z 2011 roku – podmiot doświadczenia – taki, jaki jest obecny i żyjący w żywym momencie doświadczenia. Zważ jego doświadczenie – przy czym przez słowo „doświadczenie” rozumiem empiryczno-jakościowy charakter doświadczania, empiryczną zjawiskowość i nic ponadto. Odrzuć wszystko, co nie jest byciem tego doświadczenia. Gdy tego dokonasz, pozostanie podmiot240.
Innymi słowy, nie można pozbyć się podmiotu z doświadczenia – na przykład poprzez redukcję jego części czy minimalizację jego właściwości. Prowadzi to do tezy o współistotności doświadczenia i doświadczającego (experiencer/experience thesis) – nie ma (podkreślam raz jeszcze) jednego bez drugiego. Redukcyjny eksperyment przywołany przed chwilą pozostawia jednak wątpliwość: czy ten „ośrodek doświadczenia”, to coś, co pozwala na zaistnienie doświadczenia – to podmiot, jaki znamy i tradycyjnie rozumiemy jako samoświadomy, istniejący ciągle, także wtedy, gdy zakończy się dane doświadczenie? W rozpoznaniu Strawsona owa ośrodkowa jednostka – jakkolwiek mająca pełną funkcję podmiotu – nie jest tożsama z typową konceptualizacją podmiotu. Jest rodzajem chwilowego stanu, kumulacją potencjalnej sprawczości, nie musi natomiast być samoświadoma czy zdolna do rozeznania wartości. Jest rodzajem podmiotu „wątłego” (thin) lub „minimalnego”241 – prymitywnej, podstawowej jednostki, której metaforą mógłby być np. elektron. Jest jednostką „metafizyki umysłu” czy też „metafizyki świadomości”. „Wątły”, „minimalny” podmiot jest częścią żywej subiektywności. W stosunku do zestawu warunków opisujących tradycyjny podmiot, jego zasadniczo odmienną cechą jest czasowa nieciągłość:
Jeśli
230
Por. G. Strawson,
231
232
Por. G. Strawson,
233
G. Strawson,
234
G. Strawson,
235
G. Strawson,
236
G. Lakoff, M. Johnson,
237
G. Strawson,
238
239
240
G. Strawson,
241