Biblia dla moich parafian.Tom II. Dobra Nowina. ks. Marcel Debyser
dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre uczynki (2 Kor 9,7–8).
Część trzecia Listu zawiera zadziwiającą pochwałę samego siebie, która stanowi zapewne najbardziej niezwykłe upomnienie skierowane przez apostoła do wszystkich zwolenników fałszywej pokory.
Choćby mi bowiem wypadło jeszcze bardziej chlubić się władzą, jaką nam dał Pan ku zbudowaniu, a nie ku zagładzie waszej, nie będę się wstydził dlatego [rzekomo], iżby się nie wydawało, że chcę was straszyć listami. (2 Kor 10,8).
Nie mamy bowiem odwagi ani równać się, ani stawiać siebie obok tych, którzy zachwalają sami siebie; nie okazują wielkiego rozsądku, gdy siebie samych mierzą miarą własnej osoby i porównują się sami z sobą (2 Kor 10,10–12).
O, gdybyście mogli znieść trochę szaleństwa z mojej strony! Ależ tak, wy i mnie zniesiecie. Jestem bowiem o was zazdrosny Boską zazdrością. Poślubiłem was przecież jednemu mężowi, by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę. Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swej chytrości wąż zwiódł Ewę. Jeśli bowiem przychodzi ktoś i głosi wam innego Jezusa, jakiego wam nie głosiliśmy, lub bierzecie innego Ducha, którego nie otrzymaliście, albo inną ewangelię, nie tę, którą przyjęliście – znosicie to spokojnie. Otóż sądzę, że dokonałem nie mniej niż „wielcy apostołowie”. Choć bowiem niewprawny w słowie, to jednak nie jestem pozbawiony wiedzy. Zresztą ujawniliśmy się wobec was we wszystkim, pod każdym względem (2 Kor 11,1–6).
I przypomina apostoł wszystkie dary, jakich udzielił mu Pan, mając na uwadze jego posługiwanie:
Mówię to ku waszemu zawstydzeniu, tak jakbym chciał okazać moją pod tym względem słabość. Jeżeli inni zdobywają się na odwagę – mówię jak szalony – to i ja się odważam. Hebrajczykami są? Ja także. Izraelitami są? Ja również. Potomstwem Abrahama? I ja. Są sługami Chrystusa? Zdobędę się na szaleństwo: Ja jeszcze bardziej! Bardziej przez trudy, bardziej przez więzienia; daleko bardziej przez chłosty, przez częste niebezpieczeństwa śmierci (2 Kor 11,21–23).
Jeżeli trzeba się chlubić – choć co prawda nie wypada – przejdę do widzeń i objawień Pańskich. Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty – czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, też nie wiem, Bóg to wie – został porwany aż do trzeciego nieba (2 Kor 12,1–2).
Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali”. Najchętniej wiec będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa (2 Kor 12,7–9).
Słowa te wyrażają całą tajemnicę chrześcijaństwa. Są one wielką pociechą dla nas, których tak często zniechęcają własne grzechy. Ileż razy, posługując w sakramencie pojednania, miałem okazję je cytować, aby pocieszyć brata zniechęconego nieustannym wpadaniem w grzech. W tym kontekście należy je może wciąż na nowo powtarzać, jeśli pragniemy przywrócić sens temu wielkiemu sakramentowi, od którego chrześcijanie wydają się obecnie stronić. „Gdy jestem słaby, wówczas jestem mocny”. Dlatego lektura św. Pawła stanowi niezwykłą okazję uporządkowania wszystkich wartości wedle właściwego im miejsca.
Święty Paweł podaje instrukcje w związku z jego przyszłą podróżą i kończy list w ponownym przypływie czułości:
Zresztą, bracia, radujcie się, dążcie do doskonałości, pokrzepiajcie się na duchu, bądźcie jednomyślni, pokój zachowujcie, a Bóg miłości i pokoju będzie z wami. Pozdrówcie się nawzajem świętym pocałunkiem! Pozdrawiają was wszyscy święci. Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi! (2 Kor 13,11–13).
Przesłanie dla nas: odkrycie Jezusa i Jego sługi posłanego do braci
Wielkie objawienie Drugiego Listu do Koryntian to odkrycie posługi apostolskiej. Istotnie, jest to nowość zdumiewająca, gdyż w owym czasie nic podobnego nie istniało ani w religii żydowskiej, ani też w religiach pogańskich. Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, Kościół powinien na nowo ujawnić, na czym polega posłannictwo apostolskie i czym jest dla niego ustanawiający charakter apostolstwa.
Święty Paweł oznajmia najpierw, że misja ta pochodzi od Boga. Jezus powołał ludzi, by zanieśli światu pojednanie od Pana. Można powiedzieć nawet, że jest to sens istnienia apostoła oraz że Jezus wcale nie był zmuszony użyć tego sposobu, aby przekazać zbawienie. Jest to powód jedyny, lecz rozstrzygający: Kościół będzie apostolski, albo w ogóle go nie będzie.
Jezus powołuje ludzi, by wszystkich uczynić swymi uczniami, ochrzcić ich, czyli im wybaczyć, uzdrowić z pierworodnej niesławy. Powołani są również do podtrzymania wiary wierzących poprzez dawanie im słowa życia, gromadzenie ludu dla sprawowania mszy świętej oraz udostępnianie Eucharystii – na pamiątkę ofiarowania Jezusa, aż do Jego powrotu. To powołanie – dowodzi Paweł – przewyższa powołanie kapłanów Starego Testamentu, co szczególnie interesuje chrześcijan wywodzących się z judaizmu.
Paweł został posłany przez Chrystusa. Wobec zgromadzenia wiernych nie ma on innego tytułu wiarygodności, ten jednakże okazuje się dlań niezaprzeczalny. Piękna jest spokojna pewność apostoła głoszącego swe boskie powołanie. Właśnie ta świadomość wszystkich cnót, jakimi Pan go obdarzył dla wypełnienia powołania, a zarazem własnej wielkiej niegodności, może w jakimś sensie stanowić uzasadnienie wyboru, jakiego dokonał Bóg.
Jeśli pragniemy wyjść z kryzysu powołań, tę właśnie myśl należy głosić, i to jak najpilniej. Jezus postanawia powierzyć swe posłannictwo ludziom aż do czasu swego powrotu. Zbędne jest szukanie wśród ludu istot bezgrzesznych, aby mogły one spełniać tę funkcję, jakichś superchrześcijan, świętych od najmłodszych lat. Tacy chrześcijanie nie istnieją. Jezus wybiera spośród tłumu. On i tylko On czyni ich w słabości zdolnymi do wypełniania tego posłannictwa.
U powołanego wywołuje to reakcję „łańcuchową”: najpierw zdumiony jest on Chrystusem, który go wybiera, więcej, porywa go bez żadnej dyskusji. Człowiek zachwyca się czynionymi mu objawieniami, niezwykłą czułością najwspanialszego Przyjaciela, który go urzeka… tak dalece, że powołany nie może już wyobrazić sobie innego sposobu życia jak nieustanne, po ostatnie chwile życia wołanie do swych braci: „Przyjdźcie odkryć to, co ja odkryłem”, „Pojednajcie się”.
Jezus zwyciężył śmierć, dokonał swego przejścia, swej paschy, bez trudu zatem zwycięży wasz grzech, wszystko to, co przeszkadza wam żyć naprawdę. Chrystus uczynił Pawła świadkiem tej właśnie rzeczywistości. Swym braciom zdumionym jego pewnością apostoł bez ustanku oznajmia: „Podziwiajcie, jak Jezus zlitował się nad moją głupotą i uczynił ze mnie nowego człowieka. Przyjmijcie Go, a dokona w was tego samego cudu… i na zawsze zaznacie radości stokrotnej nagrody”, „Z kolei was porwie do trzeciego nieba”.
„Nie szukam niczego poza waszym szczęściem”, „Mocą Jezusa pewien jestem uczciwości mych uczuć w wykonywaniu mojej posługi”. Na dowód przywołuje Paweł swoją bezinteresowność: nie szuka niczego dla siebie, albowiem byłoby to zaprzeczeniem jego posługiwania w służbie zasady, że kto traci, ten zyskuje. Ani pieniądz, ani zaszczyty, nic nie ma już władzy nad świadomością apostoła przepełnionego uczuciem do Mistrza.
Ta bezinteresowność rodzi zaskakującą szczerość wobec wiernych, zarówno w pochwałach, jak i napomnieniach. Z chwilą gdy apostoł nie jest już wybitną osobistością, „przywódcą”, a zaczyna być postrzegany jako brat pełniący w imieniu Chrystusa odpowiedzialną funkcję we wspólnocie, wymyka się wszelkim zarzutom, albowiem odrzucić go oznaczałoby odrzucić Pana.
Wzorcowa jest z tego punktu widzenia postawa