Biblia dla moich parafian.Tom II. Dobra Nowina. ks. Marcel Debyser
»Wystarczy ci mojej łaski, albowiem w słabości twojej objawia się moja moc«…”. Jeśli trzeba się chlubić, będę się chlubił z tych słabości.
Niemniej Paweł nie uznaje niczyjego sądu nad sobą. Tylko Pan go osądzi, tylko On, który jest „sędzią sprawiedliwym”, zna tajemnicę życia tego, który nie sam Jezusa wybrał, lecz został przez Niego wybrany. Fakt ten zapewnia również apostołowi niezwykłą niezależność. W duchu prawdy, że kto traci, ten zyskuje. Paweł mówi to, co ma do powiedzenia, a świat mu odpowiada jak młodzież Janowi Pawłowi II na Parc des Princes lub na stadionie Madrytu.
Jeśli prawdy te będziemy częściej powtarzać, nie ulega wątpliwości, że spośród tych młodych ludzi wielu połączy się z nami, by dzielić zaszczyt chrześcijańskiego powołania.
Drugi List do Koryntian jest wielce pouczający przez sposób przedstawienia Pana. Jak w każdym liście, Paweł stwierdza, że Pan jest Trójcą, Ojcem, który w zmartwychwstaniu Syna pojednał nas ze sobą, dając Ducha umożliwiającego nam życie nowym życiem jako synowie Boży. Pan tak bardzo kocha ludzi, że posyła im swych apostołów, by głosili Jego miłość i miłosierdzie oraz w Jego imieniu dawali pojednanie.
Pojednanie dokonało się przez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Zasadniczą korzyścią z obcowania ze św. Pawłem jest umieszczenie zmartwychwstania Jezusa w centrum naszej wiary. Wymagało ono co prawda krzyża, lecz krzyż jest tylko drogą do zmartwychwstania. Święty Paweł nie znał Jezusa „w ciele”, co sam przyznaje, jest zatem wyłącznie apostołem Zmartwychwstałego, który Mu się objawił na drodze do Damaszku. Zwraca się do tych, którzy wierzą w zmartwychwstanie, zanim jeszcze czegokolwiek się dowiedzą o życiu Jezusa między Jego narodzinami a śmiercią. Nigdy nie dość mówić o znaczeniu, jakiego w życiu chrześcijanina nabiera przesunięcie perspektywy z Golgoty na wielkanocny poranek. Dopiero wówczas zaczyna się dla niego naprawdę nowe i wieczne przymierze.
Nowe i wieczne przymierze jest owocem pojednania, jakiego dokonał Chrystus zmartwychwstały. Wymaga ono naszej zgody, która z kolei jest rezultatem przepowiadania apostołów. Serce chrześcijanina jest polem gigantycznej walki, w której stawką jest jego szczęście, a przeciwnikami Pan niecierpliwie oczekujący, aż zostanie umiłowany, i szatan – sprzymierzeniec naszego egoizmu, który woli utrzymywać nas w swej mocy.
Zaraz potem znajdujemy u Pawła ważny ustęp o zbiórce dla Jerozolimy, który wyjaśnia problem jałmużny w religii chrześcijańskiej. I tutaj dokonujemy wspaniałego odkrycia. Gdy pomyśleć na przykład o wadze jałmużny w islamie, zdziwienie budzi tak niewielkie miejsce, jakie zajmuje ona w naszej religii. Jałmużna łatwo przybiera u nas postać prezentu, miłosiernego uczynku, do którego nie jesteśmy zobowiązani, lecz spełniamy go jako skutek naszego pragnienia.
Dla św. Pawła sprawa ma się całkiem inaczej. Jałmużna jest dzieleniem się, które świadczy o szczerości miłosierdzia. Jezus stał się dla nas ubogim dobrowolnie, darmowo i dlatego naszym podstawowym obowiązkiem jest również, poprzez agápe, stać się ubogimi dla naszych braci. Trzeba, by między chrześcijanami panowała równość, i Paweł daje wspaniałą definicję naszej postawy w tej dziedzinie: „Teraz więc niech wasz dostatek przyjdzie z pomocą ich potrzebom, aby ich bogactwo było wam pomocą w waszych niedostatkach”. I jeszcze: „Bóg miłuje tego, kto daje dobrowolnie i z radością”. Myśl Pawła w sprawie jałmużny streścić można w następujących kilku zdaniach: dając dobrowolnie, wyłącznie ze względu na potrzebę bliźniego, nie zaś na jego zasługi, wchodzimy w ekonomię agápe; dzieląc się, potwierdzamy w konkretny sposób nasze braterstwo, nie można wyobrazić sobie człowieka żyjącego w zbytku, podczas gdy jego brat nie mógłby zaspokoić najpilniejszych potrzeb (zawsze zaskakiwała mnie hojność mych parafian, gdy tymi słowami odwoływano się do ich serc); przyjmując naszą ofiarę, bracia najubożsi materialnie wzbogacają nas swym bogactwem duchowym, są dla nas tymi, którzy pozwalają nam współuczestniczyć w dobrodziejstwach miłości pośród Bożej rodziny.
Jakże daleka jest ta myśl od marnych podstępów używanych czasem w celu oddziałania na chrześcijan. Słowo Boże pewnie prowadzi nas od odkrycia do odkrycia.
Aktualność Drugiego Listu do Koryntian
Tajemnica, którą uosabia chrześcijanin, rzadko bywa opisana tak prawdziwie jak w Drugim Liście do Koryntian. Dla Pawła chrześcijanin jest ubogim grzesznikiem powołanym przez Chrystusa, przez Niego pojednanym i napełnionym najcudowniejszymi darami. Prawdy te apostoł uznaje z zadziwiającą pokorą i dumą.
Nasza epoka kwestionowania i poszukiwania tożsamości niezwykle potrzebuje usłyszeć takie orędzie. W katechizacji młodych chrześcijan trzeba ponownie mówić takim oto językiem: „Jesteś wybrany bez żadnej twej zasługi na przyjaciela Chrystusa, wysłuchaj Jego wezwania… Potem, dobrowolnie i ze znajomością rzeczy, odpowiesz Mu, lecz najpierw, proszę, wysłuchaj Jego słów i odkryj zadziwiającą wielkość Tego, który nazywa cię po imieniu i zaprasza do współuczestnictwa ze sobą w święcie miłości”.
Nie chodzi tu wcale o „religię”, a tym bardziej o „ideologię”, „system intelektualny” czy o „moralność”, lecz o zaproszenie do najwspanialszego szczęścia, które „dostrzec można tylko sercem”. To odkrycie wymaga jednak, by ktoś posłany przez Jezusa przekazał ci „słowo” od Niego. Oczywiste jest, że posłaniec ten musi być naprawdę od Pana oraz że dla udostępnienia ci „słowa” sam rzeczywiście je odkrył… a następnie powtarza, nic nie dodając ani niczego nie ujmując.
Godna podziwu jest Pawłowa prawdomówność. Uznaje on swe słabości, lecz zarazem z dumą podkreśla niebywały zaszczyt wybrania przez Chrystusa. Paweł szczyci się tym, że sam Jezus dał mu siłę odpowiadania na Jego przyjaźń… oraz pojednanie, ilekroć jest niezbędne… „A zatem chodź z nami”.
Chrześcijanin jest uczniem Chrystusa zmartwychwstałego. On to swą paschą daje wspaniały dowód prawdziwości paradoksalnego szczęścia zawartego w postawie „kto traci, ten zyskuje”. I choć wokół wciąż głosi się coś przeciwnego – że szczęście znajduje się w zaspokajaniu swych pragnień lub instynktu – chrześcijanin trwa niewzruszenie w przekonaniu, że prawdziwe szczęście zaczyna się od wyrzeczenia.
Trzeba naprawdę z całego serca pragnąć, by ów chrześcijański humanizm Pawła był na nowo głoszony. Dotyczy to zwłaszcza tych wszystkich, mniej lub bardziej zniekształconych katechez, do których dziwnie pasuje zarzut Pawła wobec Koryntian, że idą za fałszywymi doktrynami ludzi, którzy przyszli po nim, aby odwieść serce młodych chrześcijan korynckich od Pawłowego przesłania. Dziś bowiem szczególnie odczuwa się potrzebę rzetelnego głoszenia Chrystusowego orędzia.
Drugi List do Koryntian niesie nam inne jeszcze przesłanie o zdumiewającej i palącej aktualności: jasne i entuzjastyczne określenie posługi apostolskiej. Jezus zapragnął apostołów dla swego Kościoła. Nasze credo wyraźnie głosi ów pierwotny charakter wiary chrześcijańskiej: jest to wiara apostolska. Stąd wynika potrzeba odkrywania wciąż na nowo całej treści apostolstwa. Apostoł zawsze stanowi dla swych braci wielki problem, który znajduje rozwiązanie tylko w prawdzie Pawłowej: „Nie jestem lepszy niż wy, najpierw jak i wy, zostałem pojednany, powołany bez żadnej mojej zasługi i wyposażony przez Pana w ogromne dary dla waszego dobra… nie zaś dla mej osobistej próżności. Pan chce nas wprowadzić w prawdę. Dał mi więc odkryć tę prawdę, którą możecie uznać bez żadnych zastrzeżeń, bowiem stanowi ona dla was pewną drogę ku radości. Wiem, jak bardzo zarozumiała może wam się wydać ta mowa, że Pan daje wam sobie zaufać poprzez ubóstwo Jego wysłannika; akt wiary żadną miarą nie jest skutkiem argumentacji dowodzenia”.
Spójrzmy, to język miłości: „Wiem, komu zawierzyłem”. Wiem, że nosisz w sobie wszystko, czego potrzebuję, abym był naprawdę sobą. W całym uniesieniu mego serca mówię Ci zatem dobrowolnie „tak”.
Takie ujęcie apostolstwa wymaga od apostoła nieustannego odnawiania się w swym powołaniu. Przede wszystkim musi być absolutnie bezinteresowny. Nie starając