Ślady miasta. Lars Saabye Christensen
ramach planu Marshalla. Przez chwilę stoi wpatrzony w fiord, który o tej porze dnia przy bezchmurnym niebie barwi się na czerwono aż po latarnię morską Dyna i dalej, w stronę półwyspu Nesoddlandet. Nagle Enzo Zanetti czuje, że zmarzł, i czym prędzej idzie do Automaten, gdzie można samemu nalać sobie piwa z kurka w ścianie – to jedyny zbytek, jaki potrafi sobie wyobrazić w tym melancholijnym mieście, z którym pozostaje już w pełnej zgodzie. Wypija jednak tylko szklankę i zapala kolejnego papierosa. Ma zwyczaj mówić: piję tylko podczas pracy. Kiedy przy innych stolikach robi się za głośno, wraca do Bristolu. Na dole w szatni dla obsługi przebiera się w smoking. Już słyszy podniesione głosy dobiegające z baru i śmiech przy stolikach. Grudzień to okrutny miesiąc. Najgorsi są pijani mężczyźni i dzieci. Enzo staje przed lustrem, poprawia muszkę i przeczesuje włosy. Śladów na twarzy nie można z niczym pomylić. Ma już prawie czterdzieści lat. Ile tęsknoty może znieść twarz? Jak duże odległości zdoła pomieścić zwyczajne serce? To okaleczone życie. Dni z obcym akcentem. Postanawia, że zacznie od White Christmas. Wychodząc z szatni, natyka się na Ainę Strand, pokojówkę z Tvedestrand; jej głos brzmi jak papier ścierny, a włosy mają kolor kwiatu maku. Skończyła już zmianę i nie zamierza tak od razu przepuścić Enza.
– Ciebie też zbadał? – pyta.
– Tak.
– I coś ci dolega?
– Nic mi o tym nie wiadomo. A tobie?
– Doktor powiedział, że mam sztywny kark. Ale tyle to sama wiedziałam.
– Masz sztywny kark?
– Od podnoszenia materaców. Zobacz.
Pokojówka Aina pochyla głowę i unosi płomienne włosy. Jej kark jest jak gładki łuk. Niesamowity widok. Ale Enzo Zanetti się waha. Aina się niecierpliwi, chwyta jego rękę i kładzie ją na właściwym miejscu. Enzo czuje ciepłą, lekko wilgotną skórę. Czuje bijący w niej puls, miękki metronom.
– Masz delikatne palce – mówi Aina.
Enzo Zanetti odpycha pokojówkę Ainę, zanim zapragnie czegoś więcej i znów zostanie odrzucony. Robi to zbyt gwałtownie. Aina o mało się nie przewraca. Opiera się o ścianę i patrzy na niego wystraszona. Za moment jednak w jej oczach pojawia się pogarda i dziewczyna odwraca się do niego tyłem. Enzo Zanetti wchodzi po schodach. Są bardziej strome niż zwykle. Nie, nie zacznie od White Christmas. Jeden czy drugi krzykacz i tak każe mu to zagrać w ciągu wieczoru, a on dwóch razy nie wytrzyma. Zacznie raczej od Undecided, utworu, którego się nauczył, kiedy był w drodze do Ameryki, ale rozbił się w Norwegii. Mógłby też zaśpiewać:
First you say you’ll play
and then it’s no
Then you say you’ll stay
That’s when you go
You’re undecided now
So what are you going to do
Na ostatnim stopniu Enzo Zanetti zatrzymuje się i wyciąga uśmiech pianisty grającego dla rozrywki. Musi go szukać głęboko. Zajmuje miejsce przy fortepianie. Śmiech i gwar nie cichną. Właśnie tak ma być. Pianista jest tłem. Najbliższa mu jest choinka. Mogliby zamienić się miejscami. Enzo kolejny raz zmienia decyzję i gra Gymonopédie No. 1 Erika Satiego, utwór, który słyszał w radiu poprzedniego wieczoru. Nie zauważa, że goście w Bristolu milkną i prostują się, wsłuchani w tony, które pasują zarówno do cyrku, jak i na cmentarz.
SPRAWOZDANIE Z ZEBRANIA KOMITETU
WYKONAWCZEGO 6.12.48
Oddział Frogner w osobie przewodniczącej, pani Heide, przedłożył propozycję, aby z uwagi na to, iż na jego terenie znajduje się Klinika Czerwonego Krzyża oraz dom sióstr[3], oddział ten zadbał przede wszystkim o ulepszenie i modernizację Domu Sióstr Czerwonego Krzyża, który zdecydowanie wymaga już remontu. Bilans zamyka się stratą, więc wykluczone jest obciążanie rachunków dalszymi wydatkami. Jako pierwszą zgłoszono propozycję nabycia maszyny do obierania ziemniaków, którą obecnie można już zdobyć. Jej cena to 1700,– koron. Oddział Frogner wyłoży 500,– koron. Przedstawiona przez panią Galtung propozycja, aby każdy z pozostałych dwunastu oddziałów w Oslo dołożył po 100,– koron, została przyjęta bardzo przychylnie. Pieniądze zostaną przekazane pani Scheel z adnotacją, na co są przeznaczone. Ponadto zaproponowano, aby każdy oddział odnowił i przygotował w domu sióstr jeden pokój, któremu można na przykład nadać nazwę tegoż oddziału. Zdecydowano, że dekorator wnętrz (najchętniej kobieta) skalkuluje koszty i przedstawi propozycję wyposażenia pokoi, które oczywiście powinno być jednorodne.
Tegoroczne paczki świąteczne, podobnie jak w latach poprzednich, zostaną przekazane do domów starców i domów dziecka w Oslo.
Pokazano łóżeczko dla dziecka, wykonane według wzoru duńskiego „kosza do chodzenia”. Czas dostawy wynosi ok. 3 tygodni. Sekcja Pomocy dla Dzieci zamówi łóżeczka. Sekcja ta opracowała już formularz wniosku oraz spis wyprawki. Podczas rozdzielania ubranek dla niemowląt około Nowego Roku należy zbierać kupony z kartek na tekstylia.
Po zebraniu odbyło się spotkanie o charakterze towarzyskim w przyjemnym saloniku w domu sióstr, który specjalnie na tę okazję został ślicznie udekorowany świeczkami i kwiatami. Pani Galtung, pełniącej funkcję przewodniczącej od roku 1944, wręczono wspaniałą srebrną misę z grawerunkiem. Podarunek przekazała pani Berg, wygłaszając przy tym serdeczną przemowę dziękczynną. Wspaniałe przemówienie wygłosiła również siostra przełożona domu sióstr. Pani Scheel podziękowała w imieniu pozostałych członków zarządu. Pani Diesen przedstawiła podsumowanie kadencji. Była obecna również podczas poprzedniej zmiany na stanowisku przewodniczącej. Na koniec życzliwie powitała nowo wybraną panią przewodniczącą. Pani Molstad podziękowała w imieniu Sekcji Pomocy dla Dzieci i przekazała kwiaty. Na koniec pani Galtung pożegnała się, dziękując za poświęconą jej uwagę.
Z ramienia Oddziału Fagerborg w zebraniu uczestniczyła pani doktorowa Lund.
LISTA ŻYCZEŃ
Maj Kristoffersen bierze Jespera za rękę, w momencie gdy wchodzą w obrotowe drzwi sklepu Steen & Strøm, wielkiego domu towarowego na rogu Prinsens gate i Kongens gate – dwanaście tysięcy metrów kwadratowych rozdzielonych na siedem kondygnacji – który po wielkich niedoborach wojennych, kiedy naziści zamknęli jego drzwi, ledwie zaczyna dochodzić do siebie. Domy towarowe to miara wolnego społeczeństwa. Obrót to demokratyczne wybory przeprowadzane codziennie, a nie raz na cztery lata. Im więcej towarów, tym bardziej jesteśmy wolni. Kupuje się. Sprzedaje. To prawdziwe referendum narodowe. Ale na razie daleko jeszcze do zalewu ofert. Dla Maj Kristoffersen to i tak więcej niż dość. Jej zdaniem jest tu aż za dużo. Czy człowiek naprawdę potrzebuje tego wszystkiego, co w zasadzie nie jest mu potrzebne? W każdym razie Maj Kristoffersen może się obyć bez większości tych rzeczy. Mimo to zatrzymała się na samym dnie padającego z góry światła, wśród słodkiego zapachu rozchodzącego się z perfumerii na parterze, zapachu, który roznosi się po całym budynku, może nawet po mieście, i sprawia, że wszystko kojarzy się z zabawą, beztroską i marzeniami, Soir de Fête, My Sin, Fille d’Eve, J’aime oraz Heure Bleue. Nagle Maj czuje, że Jesper ją ciągnie. Ciągnie ją z powrotem do świata. Zauważył ruchome schody. Chce tam iść. Maj go przytrzymuje. Ruchome schody są niebezpieczne. Dzieci mogą na nie wchodzić wyłącznie pod opieką osób dorosłych. Ale również dla dorosłych schody ruchome mogą być groźne. Maj czytała w gazecie o pewnej pani, której suknia uwięzła w trybach, i pani ta została wciągnięta między stopnie, aż w końcu wystawała tylko sama głowa. To było za granicą, u Harrodsa w Londynie, no, ale jednak. Idą razem i stają w niewielkiej kolejce, która utworzyła się w miejscu, gdzie schody wynurzają się spod podłogi. Niektórzy, światowcy, po prostu wysuwają nogę i jadą. Wiele osób się waha, przepuszcza tych pewnych siebie. Jeszcze inni się poddają i zostają na parterze albo szukają schodów, które są nieruchome. Kolej na Maj i Jespera.