Bezsenność. Monika Siuda

Bezsenność - Monika Siuda


Скачать книгу
się w pracy na rannej zmianie.

      – Posiedzę godzinę, może półtorej i znikam stąd.

      – Wiesz, że nie ma sposobu na rozwikłanie tej sprawy. – Przemek nie potrafił zliczyć, ile razy przypominał o tym Igorowi.

      – Skąd pewność, czym zamierzam się zajmować?

      – Daruj sobie.

      – Może chcę wyjaśnić, dlaczego zginął dziś człowiek.

      – Na pewno chcesz to zrobić. Inaczej nie spędziłbyś nad tym całego dnia. Tylko że teraz skończyłeś swoją służbę. Masz wolne. A ja doskonale wiem, nad czym wtedy pracujesz.

      – Daj spokój. Każdy ma prawo do hobby.

      – Jasne. Hobby. Oglądanie zdjęć zwłok odnalezionych przed kilkudziesięcioma laty nazywasz hobby?

      – Są też młodsze…

      – Sam widzisz – zauważył triumfująco Przemek.

      – Od czasu do czasu szperam po starych aktach – odezwał się niepewnie Igor.

      – Wiesz, mówienie, że robisz to tylko od czasu do czasu, nie jest chyba do końca zgodne z prawdą.

      – A co według ciebie nią jest? – Igor wiedział, jak wygląda w rzeczywistości to, co robi. Nie zamierzał jednak przed nikim się do tego przyznawać. Miał nawet problem z przyznaniem tego przed sobą.

      – Przypominasz sobie, kiedy ostatni raz wybraliśmy się po pracy na piwo? A może pamiętasz, kiedy razem obejrzeliśmy jakiś mecz w telewizji?

      – Trudno nam się zgrać. – Igor wiedział, jak kiepsko to zabrzmiało.

      – Pewnie, zwłaszcza tobie. Bo to ty masz żonę i dwoje dzieci.

      – Nie wiem, jakiej odpowiedzi oczekujesz – przyznał zrezygnowany Igor.

      – Może odpuść sobie choć jeden raz i pójdźmy na piwo.

      – Rozalia będzie zła. – Igor wiedział, że żona Przemka zawsze czeka na niego z ciepłym posiłkiem.

      – Zadzwonię i powiem, że idziemy do knajpy. Ostatnio nie miałem zbyt wielu okazji nie wracać na czas do domu, bo mój najlepszy kumpel zaczął mnie olewać.

      – Już daj spokój. Naprawdę masz chęć na krótki wypad do baru? – Igor poczuł, że wyjście z przyjacielem dobrze mu zrobi.

      – Nie proponowałbym, gdybym nie miał.

      Usiedli przy barze niewielkiego lokalu, znajdującego się nieopodal ich posterunku. Ta knajpa należała chyba do najbezpieczniejszych w mieście. Większość gości stanowili policjanci, którzy wpadali tu zaraz po pracy lub kiedy mieli wolne.

      – Co myślisz o dzisiejszej sprawie? – zagadnął Przemek, kiedy barman postawił przed nimi butelki z piwem.

      – Wydawało mi się, że nie zamierzasz mówić o pracy.

      – Nie zamierzam mówić o tym, na co tracisz swój cenny czas.

      – Pogadam z tobą na ten temat, ale tylko wtedy, kiedy ty później pogadasz ze mną o moim problemie.

      – Widzę, że nie ma mowy o bezinteresowności.

      – Nie ma.

      – Dobra. Umowa stoi. – Przemek, udając, że przystanie na tę propozycję przychodzi mu z trudem, przeciągle westchnął.

      – Wiem, o czym myślisz. Obawiasz się, że nigdy nie znajdziemy odpowiedzialnych za to morderstwo.

      – To też.

      – Jest coś jeszcze?

      – Ofiara.

      – Co z nią?

      – Nie mamy pojęcia, kim był ten człowiek.

      – Przecież wiemy, jak się nazywał.

      – Owszem, ale oprócz tego nie udało mi się zdobyć innych informacji. Kiedy ty odwalałeś papierkową robotę, ja próbowałem dowiedzieć się czegoś na jego temat.

      – Wiemy też, gdzie pracował – przypomniał Igor.

      – Zgadza się. Rozmawiałem z szefem zastrzelonego. Niewiele o nim wiedział. Zapewnił jednak, że był solidnym pracownikiem. Wyczuwał, że facet nie lubi mówić na swój temat i postanowił go o nic nie wypytywać.

      – Ale jakoś musiał do niego trafić – zauważył Igor.

      – Właściciel firmy dał ogłoszenie do gazety, że poszukuje pracownika. No i zjawił się ten człowiek. Nie zadzwonił wcześniej, ale po prostu przyszedł i już został. Powtarzam dokładnie za byłym szefem naszego zagadkowego człowieka. W dodatku okazało się, że mieszkał w naszym mieście stosunkowo niedawno. Wychodzi na to, że tak długo, jak długo pracował jako stróż, czyli niespełna rok.

      – Sprawdzałem kartoteki. Nigdy nie był karany. Nie dostał nawet mandatu.

      – Wiem. – Przemek napił się piwa i odstawił butelkę. – Też sprawdzałem. – Otarł usta wierzchem dłoni. – Nie chcę, żeby to zabrzmiało dziwnie, ale wygląda to tak, jakby ten człowiek nie istniał, zanim wprowadził się do naszego miasta.

      – Chyba że mieszkał tu znacznie dłużej, niż nam się wydaje.

      – To możliwe, ale musiałby gdzieś wcześniej pracować. Jego nazwisko nie figuruje na żadnej z list organizacji pomagającej potrzebującym, więc utrzymywał się sam.

      – Sam wiesz, jak to jest. Mógł zarabiać, nie będąc nigdzie zatrudnionym na stałe. Mógł kosić ludziom trawniki, odśnieżać podjazdy do garażu, naprawiać zepsute pralki.

      – Wziąłem to pod uwagę i zamierzam zamieścić jego fotografię w jutrzejszej rubryce policyjnej naszej miejscowej gazety. Może rozpozna go ktoś, u kogo pracował albo od kogo wynajmował mieszkanie.

      – To dobry pomysł. Jest coś jeszcze, prawda?

      – Tak. Sposób, w jaki zginął, przypomina mafijne porachunki.

      – Daj spokój. Ten człowiek nie wyglądał na kogoś, kto zadawałby się z ludźmi tego pokroju. Zresztą obaj wiemy, że jest czysty. Wszystko wskazuje na to, że nie miał żadnych konfliktów z prawem. Nawet jego odciski palców nie figurują w naszej bazie.

      – Sam widzisz.

      – Co sam widzę? – Igor poczuł, że nie nadąża.

      – Jakby gość nie istniał.

      – Tylko mi nie mów, że ktoś wyczyścił jego kartoteki. – Igor czujnie spojrzał na swojego przyjaciela. Wolał, aby tak nie było. Wystarczyło, że on miał swoje ,,hobby”. Lepiej, aby nie okazało się, że i jego partner znalazł sobie podobne.

      – Słuchaj, rozumiem, że ktoś może przez całe życie nie mieć żadnych konfliktów z prawem, że nie zapłacił nawet mandatu, ale żeby o człowieku zupełnie nic nie można było się dowiedzieć. Przecież nie jestem w stanie stwierdzić nawet tego, skąd pochodził, gdzie się urodził? Jakby zaczął żyć przed chwilą. – Przemek wypił naraz resztę piwa i dał znać barmanowi, że prosi o kolejne.

      – Obiecuję, że się nad tym zastanowię.

      – Przyrzeknij. – Przemek spojrzał na przyjaciela poważnie.

      – Zrobię wszystko, aby ci pomóc rozwiać twoje wątpliwości. Chcę cię jednak o coś poprosić.

      – Wiem.

      – Chodzi o tę sprawę.

      – O twoje hobby – dodał, uśmiechając się.

      – Daj


Скачать книгу