Piketty i co dalej?. Отсутствует

Piketty i co dalej? - Отсутствует


Скачать книгу
w bieżącym stuleciu oraz że będzie to miało doniosłe skutki, które omówimy w dalszej części rozdziału.

* * *

      Piketty przewiduje wręcz – niczego nie obiecując, ale też się nie oszukując – że globalny współczynnik kapitału do dochodu wzrośnie z 4,5 w 2010 roku do ponad 6,5 na koniec obecnego stulecia. Spowodowałoby to, że cały świat znajdzie się w sytuacji porównywalnej do tej, w której w XIX wieku znajdowała się garstka najbogatszych państw. Skąd bierze się ta prognoza? Albo zadajmy to pytanie inaczej, szerzej: jakie czynniki decydują o kształtowaniu się współczynnika kapitału do dochodu w długim okresie? Ekonomiści zastanawiają się nad tym już od jakichś 75 lat. Doszli do jednej standardowej odpowiedzi, którą Piketty przyjmuje jako długoterminowe ekonomiczne „prawo”. Już wyjaśniam, na czym to wszystko mniej więcej polega.

      Wyobraźmy sobie gospodarkę, której dochód narodowy wynosi 100, rośnie w tempie 2 procent rocznie (pewnie raz szybciej, raz wolniej, ale to pomijamy). Załóżmy, że gospodarka ta regularnie oszczędza i inwestuje 10 procent dochodu narodowego (czyli o tyle rośnie jej kapitał). Innymi słowy w roku, w którym dochód narodowy w tej gospodarce wyniesie 100, gospodarka ta powiększa swój kapitał o 10. Chcemy się dowiedzieć, czy współczynnik kapitału do dochodu może utrzymać się w kolejnym roku na tym samym poziomie, czyli czy może być stabilny w długim okresie. Aby warunek ten został spełniony, wartość znajdująca się w liczniku współczynnika kapitału do dochodu narodowego musi rosnąć w tym samym tempie 2 procent rocznie co wartość w mianowniku. Stwierdziliśmy już, że wartość ta rośnie o 10 rocznie. Gdyby wartość ta miała stanowić 2 procent kapitału, rzeczony kapitał musiałby wynosić ni mniej, ni więcej tylko 500. Tak oto doszliśmy do stabilnego modelu: kapitał wynosi 500, dochód narodowy wynosi 100, a współczynnik wynosi 5. Proces ten będzie powtarzał się automatycznie, dopóki stopa wzrostu utrzyma się na poziomie 2 procent rocznie, a stopa oszczędności/inwestycji będzie wynosić 10 procent dochodu narodowego. Rzeczywistość wygląda nieco bardziej dramatycznie: jeżeli kapitał i praca połączą siły i będą generować produkt narodowy zgodnie ze starym dobrym prawem malejących korzyści krańcowych, to gdziekolwiek taka gospodarka by nie ruszyła, na mocy tej wewnętrznej logiki będzie dążyć do tego wyjątkowego, samopodtrzymywalnego współczynnika kapitału do dochodu narodowego.

      Jeśli przyjrzeć się temu przykładowi bliżej, dojdziemy do wniosku, że można go podsumować w bardziej uogólnionej postaci: jeżeli gospodarka rośnie w tempie g procent rocznie i jeśli co roku będzie oszczędzać s procent dochodu narodowego, to samopodtrzymywalny współczynnik kapitału do dochodu narodowego będzie wynosił s/g (w naszym przykładzie 10/2). Piketty sugeruje, że globalny wzrost produktywności spadnie w trakcie tego stulecia z 3 do 1,5 procent rocznie (mówimy tu o sumie stóp wzrostu populacji oraz produktywności – oczekuje się, że obie te stopy będą maleć). Piketty zakłada, że stopa oszczędności/inwestycji będzie wynosić około 10 procent. Na tej podstawie szacuje, że współczynnik kapitału do dochodu narodowego wzrośnie docelowo w okolice 7 (10/1,5). Jak się okazuje, to poważna sprawa. Piketty ma pełną świadomość, że przyjęte przez niego założenia mogą się okazać błędne. Nikt nie jest w stanie przewidywać na cały wiek do przodu, ale wersja przedstawiana przez Piketty’ego brzmi sensownie.

* * *

      Bogactwo czy też majątek w gospodarce kapitalistycznej ma to do siebie, że się odtwarza, a zwykle generuje jeszcze dodatni zwrot. To kolejna kwestia wymagająca tego, by przyjrzeć się jej bliżej. Piketty przedstawia szacunki „czystej” stopy zwrotu (czyli stopy zwrotu po drobnych korektach) w Wielkiej Brytanii od 1770 roku oraz we Francji od 1820 roku, nie podaje zaś danych dotyczących Stanów Zjednoczonych. Podsumowuje to tak: „czysty dochód z kapitału oscylował wokół wartości 4–5% rocznie albo, bardziej ogólne, w przedziale zawartym między 3–6% rocznie, bez wyraźnej długookresowej tendencji. […] Możliwe, że czysty dochód lekko spadł w długim okresie”67. Ciekawe byłoby móc porównać te dane z danymi dla Stanów Zjednoczonych.

      Jeżeli pomnożymy stopę zwrotu z kapitału przez współczynnik kapitału do dochodu narodowego, otrzymamy udział kapitału w dochodzie narodowym. Jeżeli na przykład stopa zwrotu wynosi 5 procent rocznie, a kapitał stanowi sześciokrotność dochodu narodowego, to dochód z kapitału będzie stanowił 30 procent dochodu narodowego, a to oznacza, że dochód z pracy będzie obejmował pozostałe 70 procent. Po całym tym przydługim wstępie wreszcie dochodzimy przynajmniej do kwestii nierówności i to w dwóch odrębnych sensach. Po pierwsze, doszliśmy do funkcjonalnej dystrybucji dochodu, czyli podziału na dochód z pracy i dochód z majątku. Po drugie, tak to już jest, że majątek jest zawsze w znacznie większym stopniu skupiony w rękach najbogatszych niż dochód z pracy (choć najnowsza historia Stanów Zjednoczonych pod tym względem prezentuje się dość niestandardowo). To oznacza, że im większy jest udział dochodu z majątku, tym bardziej nierówny będzie rozkład dochodu narodowego między ludzi. Z punktu widzenia dobrobytu społeczeństwa największe znaczenie mają właśnie te nierówności między ludźmi.

      Kwestia ta często nie jest powszechnie zrozumiała, dlatego pewnie warto poświęcić jej małą dygresję. Z arytmetycznego punktu widzenia udział dochodu z pracy w dochodzie narodowym jest tym samym co wynagrodzenia w ujęciu realnym podzielone przez produktywność pracy. Lepiej byłoby żyć w społeczeństwie, w którym zarobki w ujęciu realnym rosną bardzo szybko, ale maleje udział dochodu z pracy w dochodzie narodowym (ponieważ jeszcze szybciej rośnie produktywność), czy raczej w gospodarce, w której zarobki w ujęciu realnym pozostają niezmienne, ale nie zmieniają się również produktywność i udział dochodu z pracy w dochodzie narodowym? W wąskim ujęciu ekonomicznym bez wątpienia lepszym wyborem jest pierwsza opcja: w końcu człowiek zjada swoje zarobki, a nie swój udział w dochodzie narodowym. Druga opcja może mieć jednak określone korzyści polityczne i społeczne. Jeżeli nieliczna klasa właścicieli majątku – a przecież ta grupa nie jest liczna – będzie zatrzymywać coraz większy odsetek dochodu narodowego, prawdopodobnie zacznie dominować również w innych obszarach życia społecznego. Ta dychotomia nie musi wystąpić, ale dobrze jest wiedzieć, na czym stoimy.

      Załóżmy, że przyjmiemy przewidywania Piketty’ego, zgodnie z którymi współczynnik kapitału do dochodu narodowego będzie rósł w kolejnym stuleciu, aż ustabilizuje się na wysokim poziomie około 7. Czy to oznacza, że udział kapitału w dochodzie narodowym również wzrośnie? Niekoniecznie. Pamiętajmy, że musimy pomnożyć współczynnik kapitału do dochodu narodowego razy stopę zwrotu, a także że z samego prawa malejących zwrotów krańcowych wynika, że stopa zwrotu z kapitału powinna maleć. Gdy produkcja wymaga coraz większych nakładów kapitałowych, coraz trudniej jest znaleźć dochodowe sposoby wykorzystania dodatkowego kapitału, podobnie jak coraz trudniej jest znajdować łatwe sposoby na zastępowanie kapitału pracą. Wzrost lub spadek udziału kapitału w dochodzie narodowym zależy od tego, czy stopa zwrotu musi spaść proporcjonalnie mniej lub bardziej niż wyniesie wzrost współczynnika kapitału do dochodu narodowego.

      Ekonomiści poświęcili tej kwestii sporo czasu i uwagi, ale jak dotąd nie znaleźli jednej, definitywnej odpowiedzi. Można zatem przypuszczać, że ostateczny wpływ tego zjawiska na udział kapitału w dochodzie narodowym będzie niewielki – w każdą z dwóch możliwych stron. Piketty uważa, że należy raczej oczekiwać wzrostu tego udziału, a ja jestem skłonny się z nim zgodzić. W gospodarce amerykańskiej już od kilkudziesięciu lat wzrost produktywności wyprzedza wzrost wynagrodzeń w ujęciu realnym i na razie nic nie świadczy o tym, żeby ten trend miał się odwrócić. Oznacza to, że udział kapitału w dochodzie narodowym rośnie, a udział pracy maleje. Być może udział kapitału wzrośnie z 30 do 35 procent, cokolwiek miałoby to nie oznaczać dla polityki i kultury demokratycznej.

* * *

      Powyższa argumentacja rodzi jeszcze ważniejsze


Скачать книгу

<p>67</p>

T. Piketty, Kapitał w XXI wieku, tłum. A. Bilik, Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2015, s. 254.