Nasz Dom. Francisco Cândido Xavier
Całe lata upływały, a ty gromadziłeś w sobie strach, smutki i złudzenia; ale wystarczyło, że pojawiła się w twoim umyśle silna potrzeba otrzymania Boskiej pomocy, aby wypłynęły zeń wibracje, dzięki którym uzyskałeś nowe spojrzenie na świat i pomoc.
Moje oczy błyszczały, a ja zachęcony otrzymanym wyjaśnieniem odparłem pewny siebie:
– Będę więc pragnął tego z całej siły… Ona przyjdzie… Przyjdzie…
Lizjasz uśmiechnął się z mądrością i jak ktoś, kto przewiduje, co się wydarzy, żegnając się ze mną, dobrodusznie powiedział:
– Trzeba jednak pamiętać, że zrealizowanie szlachetnych pragnień wymaga od nas trzech niezbędnych rzeczy, czyli: po pierwsze tego, by pragnąć; po drugie tego, by wiedzieć, jak pragnąć; a po trzecie tego, by na to zasłużyć, a więc innymi słowy: aktywna chęć, wytrwała praca i odpowiednia zasługa.
Mój gość dotarł z uśmiechem na ustach do drzwi wyjściowych, podczas gdy ja w ciszy zastanawiałem się nad tymi ważnymi zasadami wyrażonymi w tak niewielu słowach.
8
Organizacja pracy
Po tym, jak spędziłem kilka tygodni na aktywnym leczeniu, po raz pierwszy wyszedłem na zewnątrz w towarzystwie Lizjasza.
Ogromne wrażenie wywarło na mnie to, co zobaczyłem na ulicach. Szerokie aleje były ozdobione rozłożystymi drzewami. Powietrze zaskakiwało czystością, a w atmosferze unosił się spokój ducha. Nie było jednak oznak bierności czy lenistwa, ponieważ drogi były przepełnione. Liczne istoty szły i wracały. Niektórzy wydawali się kierować myśli gdzieś daleko, ale inni spoglądali na mnie z sympatią. Na moim towarzyszu ciążył obowiązek wytłumaczenia mi wszystkich zaskakujących zjawisk, które bez przerwy się pojawiały. Gdy dostrzegł, że w głębi duszy próbuję snuć jakieś domysły, wyjaśnił troskliwie:
– Jesteśmy w miejscu, gdzie znajduje się Ministerstwo Pomocy. Wszystko, co widzimy, to budynki i domy mieszkalne, w których znajdują się instytucje zajmujące się zadaniami zgodnymi z naszą jurysdykcją. Nauczyciele, robotnicy i inni pracownicy przebywają właśnie tutaj. W tej strefie opiekujemy się chorymi, wysłuchujemy próśb, wybieramy modlitwy, przygotowujemy ziemskie wcielenia, organizujemy zespoły wsparcia dla dusz przebywających w Umbralu albo tych, które płaczą na Ziemi, przygotowujemy też rozwiązania wszystkich problemów, które związane są z cierpieniem.
– Istnieje więc w „Naszym Domu” Ministerstwo Pomocy? – spytałem.
– A czemu nie? Nasze prace są rozdzielane w sposób zorganizowany, ulepszany każdego dnia w oparciu o wskazówki tych, którzy opiekują się naszym losem.
Zatrzymał na mnie swoje błyszczące oczy i mówił dalej:
– Czy w czasie modlitwy nie widziałeś naszego duchowego gubernatora otoczonego siedemdziesięcioma dwoma współpracownikami? To właśnie ministrowie „Naszego Domu”. Kolonia, która z założenia jest kolonią pracy, podzielona jest na sześć ministerstw, którymi kieruje po dwunastu ministrów. Mamy więc Ministerstwo Regeneracji, Pomocy, Komunikacji, Informacji, Rozwoju Duchowego i Jedności z Bogiem. Cztery pierwsze zbliżają nas do sfer ziemskich, dwa ostatnie łączą nas z miejscami bardziej rozwiniętymi zważywszy na to, że nasze duchowe miasto to tylko sfera przejściowa. Prace związane najbardziej ze światem fizycznym wykonywane są przez Ministerstwo Regeneracji, te najbardziej uduchowione – przez Ministerstwo Jedności z Bogiem. Clarencio, nasz sympatyczny szef, jest jednym z Ministrów Pomocy.
Korzystając z przerwy, wykrzyknąłem poruszony:
– Och! Nigdy nie wyobrażałem sobie, że po śmierci mogę napotkać na tak rozbudowane organizacje!
– Tak – wyjaśnił Lizjasz. – Ciężko jest odchylić zasłonę złudzeń w ziemskich kręgach. Zwykły człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, że każde działanie, które prowadzi do uporządkowania świata, pochodzi z wyższych sfer. Dzika natura przemienia się w ogród, kiedy kieruje nią ludzki umysł, a myśl człowieka, z początku nierozwinięta, staje się potencjałem twórczym, gdy inspirują ją umysły działające ponad nami. Żadna użyteczna organizacja nie powstaje na Ziemi, jeśli pierwszy impuls nie pojawi się z góry.
– A czy „Nasz Dom” ma też swoją historię, podobnie jak wielkie miasta na naszej planecie?
– Bez wątpienia. Tereny bliskie Ziemi posiadają także specyficzną naturę. „Nasz Dom” został założony niegdyś przez Portugalczyków, którzy dezinkarnowali w Brazylii w XVI wieku. Z początku trud był ogromny, a prace wyczerpujące, jak możemy przeczytać w archiwach, które znaleźć można w Ministerstwie Informacji. W niewidzialnych strefach istnieją również prymitywne substancje, podobnie jak w regionach, w których dominuje materia. Tu także znajdujemy ogromne pokłady negatywnego potencjału, podobnie jak na Ziemi mamy całe tereny, gdzie natura jest wroga i nieucywilizowana. Początkowe prace załamywały nawet najsilniejszych. Tam, gdzie dziś skupiają się delikatne i szlachetne fale, gdzie stoją domy zbudowane z wielką precyzją, mieszały się ślady miejscowych mieszkańców puszczy i dziecinne wizje ich nierozwiniętych umysłów. Założyciele nie poddali się jednak. Kontynuowali dzieło, naśladując wysiłki Europejczyków przybywających do Ameryki, z tym że tam gdzie ci używali przemocy, wojny i niewolnictwa, tutaj królowała wytrwała praca, ludzka solidarność i duchowa miłość.
W tym momencie dotarliśmy do placu o niesamowitych kształtach, obok którego prezentowały się rozległe ogrody. Na środku tego placu wznosił się pałac wspaniałej urody, którego wyniosłe wieże gubiły się w chmurach.
– Założyciele kolonii rozpoczęli swoje wysiłki właśnie w tym miejscu, gdzie znajduje się gubernatorstwo – powiedział mój towarzysz.
Wskazawszy na pałac, kontynuował:
– Na tym placu mamy punkt łączący sześć ministerstw, o których mówiłem. Wszystkie biorą swój początek z gubernatorstwa, rozszerzając się w kształcie trójkąta.
I z szacunkiem dodał:
– Tam mieszka nasz troskliwy nauczyciel. W pracach administracyjnych korzysta z pomocy trzech tysięcy osób; jednakże to on jest najbardziej niezmordowanym pracownikiem, bardziej oddanym pracy niż my wszyscy razem. Ministrowie zazwyczaj udają się do innych sfer, by odnowić siły i zdobyć wiedzę; reszta z nas spędza wolne chwile na codziennych rozrywkach, gdy tymczasem gubernator nigdy nie ma czasu na podobne zajęcia. Upiera się, byśmy odpoczywali, zmusza nas do brania regularnie urlopów, podczas gdy sam nigdy nie wypoczywa, nie ma nawet czasu na sen. Wydaje mi się, że jego chwała narodziła się z nieustannej pracy. Wystarczy wspomnieć, że jestem tu już czterdzieści lat i wyłączywszy zebrania poświęcone wspólnym modlitwom, rzadko kiedy widziałem go w czasie miejskich wydarzeń. Jego myśl ogarnia jednak każdą naszą pracę, a jego pełna miłości pomoc dociera do wszystkiego i wszystkich.
Po długiej przerwie sympatyczny pielęgniarz podkreślił:
– Nie tak dawno temu świętował sto czternastą rocznicę swojego wspaniałego kierownictwa.
Lizjasz zamilknął, potwierdzając tylko, jak wielkie ma uznanie dla gubernatora, podczas gdy ja zachwycony i pełen szacunku kontemplowałem cudowne wieże, które wydawały się dzielić firmament na pół.
9
Kwestia wyżywienia
Przytłoczony ogromem cudownych ogrodów poprosiłem gotowego do pomocy pielęgniarza, abyśmy odpoczęli kilka minut na pobliskiej ławce. Lizjasz przystał na tę propozycję.
Przyjemne uczucie spokoju radowało mojego ducha. Strumienie wody z dziwacznych fontann robiły zygzaki w powietrzu, tworząc urzekające kształty.
– Ktoś,