Spiskowcy wyobraźni. Agnieszka Taborska

Spiskowcy wyobraźni - Agnieszka Taborska


Скачать книгу
jakby wyjęte z Manifestu: „Rodzice, opowiadajcie dzieciom swoje sny!”, „Lepiej pracuje się we śnie, twórzcie komitety marzeń sennych!”.

      W Piorunochronie Breton pisał, że inteligentny humor wybuchem śmiechu potrafi podsumować wszystko, nawet nicość135. Na maju 1968 roku chichot ze świata się nie skończył. Dokładnie siedemdziesiąt lat po tym, jak światło dzienne ujrzał pierwszy Manifest, enfant terrible surrealistów, Roland Topor wyznał: „Zamiast wyrażać napięcie drapaniem się, kichaniem czy atakiem kaszlu, wybucham śmiechem, i nie bywam w tym wyjątkiem. […] To zawór bezpieczeństwa, pozwalający znieść rzeczywistość.

      Cioran napisał gdzieś: «Rzeczywistość przyprawia mnie o astmę». Cierpię na to samo.

      [Śmiech] to konsekwencja karykaturalnej rzeczywistości, wiodącej w ślepą uliczkę. Reakcję taką wywołują zbyt surowe normy zachowań. Jest to próba ucieczki od zaplanowanej z góry roli, od sztampy.

      Ktoś czuje się stłamszony, prowadzony na pasku, aż tu nagle nieposkromiona natura daje o sobie znać tam, gdzie otwiera się droga ucieczki.

      Ja zmykam najchętniej przez usta. Z pewnością istnieją inne wyjścia bezpieczeństwa. Ale usta są najbliżej”136.

      Spośród wszystkich ruchów awangardowych surrealizm najradykalniej krytykował racjonalizm. Zastępując akademickie metody badania świata grami i prowokacją, wierzył w skuteczność czystej zabawy, wywołującej zaskoczenie i wzywającej do zrzucenia masek. Zapożyczając techniki dziecięcych gier oraz wymyślając własne, w sposób prosty i celny mierzył w filisterską mentalność. Francuski mieszczanin niechętnie przyjmował płynącą z tych poczynań lekcję o niezmierzonej roli przypadku.

      Wieloletnie oddanie grom było konsekwencją odrzucenia przez surrealistów findesieclowego kultu artystycznej indywidualności. Wynikało z chęci doznania olśnienia nie w pracowni, lecz w zatłoczonym pokoju. Jak kino, przenoszące uczestników w oniryczny wymiar, oddzielone od codziennego „poważnego” życia, z ekonomicznego punktu widzenia całkiem nieproduktywne, gry służyły zabawie i dostarczały nieprzewidywalnych wrażeń. Miały wiele wspólnego ze sztuką.

      Dziś wyobraźnia surrealistycznych graczy znalazła przytułek w Internecie. Pod adresem www.ravenblack.net/random/surreal.html „generator przypadkowego surrealizmu” raczy gości zdaniami z gry w papierki, czasem śmiesznymi, czasem nie: „Nigdy nie reperuj tostera z Hiszpanem! Rzeczywiście jesteś najbardziej spiczastym kartonem z mlekiem. Tak bym chciał, żeby Mao Tse Tung przestał myśleć o mojej kukiełce!”.

      Breton z pewnością przyklasnąłby temu pomysłowi. Choć zmartwiłby go pewnie fakt, że gra – która miała wyrwać uczestników z samotności gabinetu – znów wciska ich w fotele za biurkiem.

Straszne06.tif

      31. Fotos z planu Złotego wieku Luisa Buñuela, 1930

Straszne05.tif

      32. Max Ernst, kolaż z książki Tydzień dobroci lub siedem żywiołów głównych, 1933

      Między snem a jawą: fotografia surrealistyczna

      Kiedy wreszcie wartościowe książki przestaną być ilustrowane rysunkami, a zaczną zdjęciami?137

      Aparat fotograficzny odkrywa cudowność, rejestrując nadrzeczywistość zbyt ulotną dla oka. Zrywa z estetycznymi stereotypami, wyostrza wrażliwość. Wskazuje drogę ucieczki z podległego logice codziennego życia. Uwydatnia sprzeczności rządzące światem pozornie uładzonym. Spełnia postulat Bretona wypatrywania znaków i słuchania rozkazów cudowności. „Ludzie żyją z zamkniętymi oczami wśród magicznych przepaści”138 – ostrzega Aragon w Wieśniaku paryskim. Naciśnięcie spustu migawki magiczne te przepaści na moment odsłania. Żadne inne medium nie robi tego lepiej. Fotografia została stworzona na potrzeby surrealizmu.

      Dzieje fotografii surrealistycznej biegły inną zgoła ścieżką niż dzieje surrealistycznego malarstwa. W latach dwudziestych i trzydziestych wielu członków ruchu uprawiało fotografię, nie przypisując jej miana „sztuki”. Przykładem najjaskrawszym jest Man Ray, który – obok filmów i surrealistycznych przedmiotów – całe życie robił genialne zdjęcia, nie przestając marzyć o karierze malarza. Casus Mana Raya jest tym bardziej ciekawy, że jego twórczość pokazuje, jak „surrealistyczność” przejawiała się nie tylko w wyborze techniki, ale i w sposobie kadrowania czy w użyciu zaskakującego zbliżenia. Będzie o tym mowa dalej.

      Wielu surrealistów uprawiało fotografię na uboczu innych sztuk. Salvador Dalí – w przerwie malowania – robił fotomontaże i ręcznie kolorowane zdjęcia. Eksperymentator w dziedzinie technik fotograficznych, rzeźbiarz i grafik Raoul Ubac, fotografii poświęcił jedynie trzynaście lat między 1933 a 1945 rokiem. Jacques-André Boiffard, po krótkim fotograficznym epizodzie, wrócił do radiologii, tak jak Dora Maar powróciła do głównego zajęcia – malarstwa.

      Od innych ruchów awangardowych surrealistów różni między innymi stosunek do fotografii. Miejsce, jakie awangarda przeznaczała fotografii „artystycznej”, oni wypełnili mozaiką, na którą – obok prac artystów – składały się przedrukowywane w surrealistycznych pismach fotosy filmowe i fotki prasowe, zdjęcia dokumentalne i etnograficzne, fotografie nieznanego autorstwa, fotograficzne portrety i pocztówki oraz wyimki z kronik policyjnych. Jakby puszka Pandory nie była jeszcze dość pełna, etapem ostatecznym był często powstały z przemieszania wszystkiego kolaż.

      Żaden z surrealistów nie poświęcił fotografii manifestu, nie obowiązywały jej żadne reguły, nie stanowiła zasadniczej części żadnej z Międzynarodowych Wystaw Surrealizmu. Poważni w innych dziedzinach członkowie ruchu od początku traktowali ją z przymrużeniem oka, podważając wiarygodność fotograficznego przekazu, bawiąc się z jej pomocą w podkopywanie wizerunku artysty, autorstwo mając za rzecz drugorzędną. W głównym surrealistycznym piśmie „La Révolution surréaliste” gros zdjęć było reprodukowanych anonimowo. Redaktorzy nie czynili żadnej różnicy między pracami Mana Raya (figurującymi dziś na honorowym miejscu w każdej historii surrealizmu) a fotkami wodewilowych gwiazdek.

      Sam Man Ray opublikował w 1943 roku artykuł o wymownym tytule Photography Is Not Art (Fotografia nie jest sztuką)139. Twierdził w nim, że medium to ma rację bytu jedynie w chwili wykonania zdjęcia, że – w odróżnieniu od wina i sztuki prawdziwej – nie wytrzymuje próby czasu. W tekście nieco wcześniejszym, Sur le réalisme photographique (O fotograficznym realizmie)140, wyraził podobny pesymizm: „Nie ma nic smutniejszego od starej fotografii, nic nie wzbudza takiej litości, jak przestarzała odbitka”141. Przez uzależnienie fotografa od funkcji społecznej – dowodził – jest on niewolnikiem swojej epoki i nigdy nie zazna wolności poety czy malarza. Gorzki ten tekst zamyka jednak passus nieco bardziej promienny, w którym autor przyznaje, że surrealizm dokonał rewolucji owego, nie całkiem skazanego na zagładę medium. „Może kiedyś fotografia, jeśli tylko jej na to pozwolimy, zdoła ukazać nam to, co ukazało już malarstwo: nasz prawdziwy portret; może duchowi buntu, istniejącemu w każdej prawdziwie żyjącej, wrażliwej osobie, nada plastyczny, nieprzemijający wyraz”142.

      Stosunek surrealistów do odbitek odbiegał od dzisiejszych standardów – odbitki zdjęć Mana Raya i Henri Cartier-Bressona wychodziły często z rąk asystentów bądź wynajmujących się do takich prac zawodowców. W tym samym czasie amerykańscy moderniści, na przykład Alfred Stieglitz czy Paul Strand, do powstania odbitki przykładali wielkie znaczenie,


Скачать книгу

<p>135</p>

André Breton, Préface, s. 11.

<p>136</p>

Roland Topor, Koniec końców, [w:] Abecadło Topora, wybór, przekład i wstęp Agnieszka Taborska, Warszawa 2005, s. 102.

Między snem a jawą: fotografia surrealistyczna

<p>137</p>

André Breton, Le surréalisme et la peinture, Paris 1965, s. 52.

<p>138</p>

Louis Aragon, Wieśniak paryski, przeł. Artur Międzyrzecki, Warszawa 1971, s. 157.

<p>139</p>

Man Ray, Photography Is Not Art, „View” 1943, nr 1.

<p>140</p>

Man Ray, Sur le réalisme photographique, „Cahiers d’Art” 1935, nr 5/6.

<p>141</p>

Man Ray, ibidem, cyt. za: idem, Ce que je suis et autres textes, présentation de Vincent Lavoie, Paris 1998, s. 43.

<p>142</p>

Ibidem, s. 45–46.