Zagłada Żydów. Studia i Materiały nr 10 R. 2014 t. I-II. Отсутствует

Zagłada Żydów. Studia i Materiały nr 10 R. 2014 t. I-II - Отсутствует


Скачать книгу
Pojechaliśmy samochodem na ulicę Grójecką, n[ume]r[u] nie pamiętam, było to na odcinku między pl. Narutowicza a krańcowym przystankiem tramwajowym, jadąc w kierunku Okęcia. Po przybyciu na miejsce okazało się, że było tam już kilkunastu Niemców z gestapo. Przez bramę weszliśmy na teren posesji, gdzie znajdowały się inspekty, które zostały obstawione przez gestapowców i przez nas. Jak się już na miejscu zorientowałem, został zatrzymany ogrodnik, który był właścicielem inspektów, i jego syn, kilkunastoletni chłopak. Na polecenie któregoś z Niemców syn ogrodnika wszedł do bunkra znajdującego się pod inspektami i wytłumaczył znajdującym się tam Żydom, że wszelki opór jest bezcelowy i żeby wszyscy wyszli. Żydzi z tego bunkra wyszli pojedynczo; było ich dwadzieścia kilka osób i zostali zatrzymani przez gestapo. Żydzi ci byli różnej płci i wieku, były nawet dzieci. Po zatrzymaniu Żydzi oraz ogrodnik i jego syn zostali przewiezieni do gestapo, a my powróciliśmy do Dyrekcji”78.

      Inny wywiadowca z Oddziału Poszukiwań zeznał: „Wiosną 1944 na polecenie gestapo z sekcji «Kriegsfahndung» pojechałem na likwidację bunkra żydowskiego. [Pojechało tam] 2 Niemców, Ballhause, tłumacz Bąk i jeszcze jeden Niemiec. Z Polaków na tę likwidację pojechał Puszyn Jan, do pomocy przy likwidacji bunkra Niemcy mieli też wywiadowców z innych Brygad”79. Przesłuchiwani po wojnie polscy policjanci usiłowali, co jest zrozumiałe, umniejszyć własny udział w aresztowaniach: „brałem udział w ujmowaniu Żydów przy ulicy Grójeckiej 81. Tam, gdy zajechaliśmy, byli już Niemcy. […] Na miejscu dopiero dowiedzieliśmy się, że ukrywają się tam Żydzi. Widziałem tylko, jak Niemcy wyprowadzali Żydów. Kiedy ich zabrali, to powiedzieli nam, że możemy już wracać do Dyrekcji, bo nie jesteśmy im potrzebni. Wtedy nie słyszałem ani nie wiedziałem, że był zabrany ogrodnik. Dowiedziałem się o tym dopiero w Dyrekcji”. Niemniej z zeznań funkcjonariuszy wynika, że do obławy na bunkier „Krysia” Kripo zmobilizowała spore środki, wliczając w to kontyngenty policjantów granatowych z różnych komisariatów. „Jak sobie przypominam […] przy likwidacji bunkra z Żydami na Ochocie, przy ulicy Grójeckiej, udział […] brali prawie wszyscy z sekcji i wielu wywiadowców z Dyrekcji i innych Komisariatów”80. W innym zeznaniu czytamy: „Rozstawiono nas po jednym do każdego gestapowca. Pod inspektami, jakie były na tej posesji, mieścił się schron. Z tego schronu Niemcy wyprowadzili jakieś osoby. Osób tych było kilkanaście. Osoby te zostały zabrane przez gestapowców i wywiezione samochodem. Dokąd, nie wiem – my tam nic nie robiliśmy. Tyle tylko, że byliśmy tam obecni”. Trudno jednak uwierzyć, że funkcjonariusze sekcji „do tępienia Żydów” byli „tylko obecni” w czasie tej najpoważniejszej akcji swojego oddziału.

      Jeżeli chodzi o pokłosie akcji, to można odwołać się ponownie do raportu ze wstępnego dochodzenia, sporządzonego w styczniu 1950 r. przez anonimowego funkcjonariusza z komendy MO na Ochocie. W wyniku „rozpytania” świadków stwierdził on, że po wywiezieniu Żydów „wszystkie ruchomości Wolskiego oraz ukrywających się zostały wywiezione przez XXIII Komisarjat policji”81, natomiast nieprzedstawiające żadnej wartości „łachy pozostawione przez policję zrabowała okoliczna ludność”. W ostatnich zdaniach raportu czytamy: „Wszyscy lokatorzy domu Wolskiego w czasie likwidowania schronu ulotnili się, zabierając ze sobą najcenniejsze rzeczy, ucieczce ich nie przeszkadzała policja mundurowa z XXIII Komisariatu, obstawiająca ulicę Grójecką, na której zgromadziły się tłumy okolicznych mieszkańców”82. Jak już wspomniałem wcześniej, sprawa wykrycia bunkra „Krysia” i mordu dokonanego na jego mieszkańcach w niewielkim jedynie stopniu interesowała milicję. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że z żyjących świadków likwidacji schronu (wymienionych w raporcie) przesłuchano jedynie matkę ogrodnika Wolskiego83.

      Wykrycie schronu na Grójeckiej musiało odbić się silnym echem w zarządzie policji dystryktu warszawskiego, gdyż jeszcze tego samego dnia władze niemieckie wystąpiły z wnioskiem o przyznanie nagród pieniężnych 15 urzędnikom Kripo za lojalność i gorliwość w pracy. Nie można mieć całkowitej pewności, że nagrody te były na pewno związane z wykryciem bunkru „Krysia”, lecz wydaje się wątpliwe, aby zbieżność dat była dziełem przypadku84.

      Opisywana akcja nie była ostatnim „sukcesem” warszawskiej Kripo. W cytowanej wcześniej „Kronice wydarzeń” pod datą 15 marca odnotowano informację o aresztowaniu kolejnych osób powiązanych z ujętymi tydzień wcześniej mieszkańcami bunkra przy ul. Grójeckiej. 22 marca policja wykryła kolejną kryjówkę – tym razem przy ul. Orlej 12, na przełomie marca i kwietnia warszawska Kripo wzięła udział w blokadach na Żoliborzu, w których wpadło 40 Żydów, a 2 kwietnia oddział pod dowództwem Balhausego dokonał kolejnych aresztowań – tym razem w lokalach restauracyjnych.

      „Żydowskie złoto”

      Poznawszy pewne elementy działań Kriegsfahndungkommando, zadać sobie można pytanie o motywy kierujące poszczególnymi jego pracownikami. Z jednej strony dyscyplina policyjna i posłuszeństwo rozkazom bez wątpienia odgrywały dużą rolę w zapewnieniu odpowiedniego poziomu współdziałania między członkami komanda. Z drugiej jednak – przynajmniej w pewnych przypadkach – decyzję o przejściu pod rozkazy Balhausego kandydaci podejmowali z własnej woli. Nie wydaje się przy tym, aby ideologia była dla nich ważnym czynnikiem.

      Być może antysemickie uprzedzenia ułatwiały podjęcie decyzji o przystąpieniu do grona łapaczy (na pewno wcześniejsza niechęć do Żydów ułatwiała samą „pracę”), lecz podstawowym motywem była chęć szybkiego wzbogacenia się85.

      Według jednej z pracownic Dyrekcji Policji Kryminalnej: „w ogóle cała ta sekcja trudniła się tępieniem Żydów oraz rabowaniem ich mienia”86. To przekonanie o żądzy rabunku żydowskiego majątku jako ważnym czynniku motywującym policjantów znajduje potwierdzenie w innych źródłach. Pożądanie „żydowskiego złota” nie było zresztą wyłączną cechą pracowników referatu żydowskiego i, jak się zdaje, w równym stopniu dotyczyło funkcjonariuszy innych pionów PPK w Warszawie.

      Z meldunków wywiadu AK wynika, że późną jesienią 1942 i zimą 1943 r. w opustoszałym po wielkiej akcji getcie pojawili się przedstawiciele specjalnej komisji warszawskiej Policji Kryminalnej, których zadaniem było przydzielanie opróżnionych mieszkań funkcjonariuszom Kripo. W skład komisji weszli policjanci Mikołaj Gruca87, Tadeusz Wojtulski oraz Edward Siepradzki88, a na jej czele stanął były legionista, kawaler Krzyża Niepodległości, podporucznik Michał Olczyk89. Był to ten sam Olczyk, który od początku okupacji kierował II Komisariatem (czyli „kradzieżowym”) PPK. „Olczyk – czytamy w raporcie AK – korzystając z urzędowej przepustki, penetrował wszystkie mieszkania w domach przydzielonych pracownikom Kripo i zabierał nie tylko rzeczy cenniejsze, jak biblioteki, obrazy, antyki, albumy filatelistyczne, ale niemal wszystkie meble, kuchnie gazowe itp. Część z tych rzeczy już sprzedał, resztę powoli wyprzedaje. W poszukiwaniu złota i waluty zagranicznej rozbijał ściany, rozbierał piece, wskutek czego prawie wszystkie mieszkania zdemolował […]”. Przedsiębiorczy policjant rozwinął działalność na szeroką skalę: do rozbiórki mieszkań zatrudnił specjalne ekipy, sprzedał znajdujące się na „jego” terenie żydowskie fabryczki wraz z zapasami surowców, a na koniec wszedł z konflikt z polskimi treuhanderami, zarządzającymi z niemieckiego polecenia „byłą własnością żydowską”. Treuhanderzy musieli się jednak wycofać, gdyż porucznik Olczyk zagroził im Policją Bezpieczeństwa. Wedle informacji zebranych przez „Plebana” (pseudonim Bolesława Kozubowskiego, szefa kontrwywiadu Oddziału II Komendy Okręgu Warszawa AK), Olczyk mógł szantażować


Скачать книгу

<p>78</p>

AIPN, GK 317/248, Przesłuchanie Zygmunta Głowackiego, 10 II 1950 r., k. 33-34.

<p>79</p>

Ibidem, Przesłuchanie Zygmunta Głowackiego, 10 I 1950 r., k. 20-21.

<p>80</p>

Ibidem, Zeznanie Władysława Nowińskiego, 13 II 1950 r., k. 45-45v.

<p>81</p>

XXIII Komisariat PP obejmował wówczas okolice Grójeckiej, Kopińskiej i Kaliskiej.

<p>82</p>

AIPN, GK 317/248, k. 67-67v.

<p>83</p>

Ibidem, Zeznanie świadka Małgorzaty Wolskiej, k. 62-62v. W swoim krótkim, dwustronicowym zeznaniu matka zamordowanego ogrodnika podała, że na rewizję przyjechało do niej dwóch Niemców i dwóch polskich policjantów.

<p>84</p>

AAN, Delegatura Rządu na Kraj, 202/II-44, „Kronika wydarzeń”, 15 III 1944 r.

<p>85</p>

AIPN, GK 317/247, Zeznanie Marii Dzięgielewskiej, k. 91-91v: „Przypuszczam, że [obaj policjanci] przenieśli się na własne żądanie, gdyż kierownik brygady nie mógł ich skierować”.

<p>86</p>

AIPN, GK 317/248, Zeznanie Marii Dzięgielewskiej, 3 I 1950 r., k. 52v.

<p>87</p>

Policjant Gruca pracował w Kancelarii Głównej warszawskiej DPK (AIPN, 0423/3402, k. 252).

<p>88</p>

Policjant Siepradzki przed wojną pracował w oddziale politycznym Urzędu Śledczego, w brygadzie mniejszości narodowych, a za okupacji był funkcjonariuszem brygady „kradzieżowej”. We własnym życiorysie, sporządzonym już po wojnie, podał, że podczas pracy w Kripo udzielał się w konspiracji, w organizacji „Wiciarz” i w SL, gdzie miał pseudonimy „Prałat” i „Wolski” (AIPN, 0423/4902, k. 13).

<p>89</p>

AIPN, 0423/4889, Meldunek bez daty, k. 8.