Przestrzenie manipulacji społecznej. Отсутствует
Inny przykład to typowe dla ludzi w sytuacjach pokusy, zakłopotania czy zawstydzenia własnymi błędami, grzeszkami, samooszukiwanie albo tzw. nadrabianie miną (Kosewski, 1985). A już najprostszy i najbardziej ewidentny przykład automanipulacji to zażywanie viagry w celu pobudzenia swego – mocno już przygaszonego – popędu i poprawienia swojej seksualnej wydolności.
W następnych kryteriach zauważymy kolejno postępujące zawężenia treści i zakresu terminu „manipulacja”.
Instrumentalne traktowanie innych (jako narzędzia do własnych celów) to również cecha, która w obiegowych definicjach traktowana jest zbyt dosłownie i zbyt wąsko – zwłaszcza wtedy, gdy jest utożsamiana z uprzedmiotowieniem. Nie jest też ona wyróżnikiem manipulacji. Instrumentalne podejście do tych, na których wywiera się wpływ, występuje również w przymusie i w przemocy, a wbrew pozorom zdarza się nawet w perswazji, kiedy w celu przekonania posługujemy się jakimiś okazjami lub czyimś przykładem. A na marginesie odnotujmy, że nawet przymus i przemoc nie zawsze muszą być tożsame z instrumentalnym potraktowaniem człowieka poddanego oddziaływaniu: istnieje wszak przymus opiekuńczy, istnieje też przemoc żywiołowa (np. reaktywna, kompensacyjna lub atawistyczna) (por. Fromm, 1996), w której siła nie jest narzędziem osiągnięcia czegokolwiek, jest tylko nader specyficznym środkiem ekspresji, sposobem odreagowania rozmaitych urazów i frustracji.
Uprzedmiotowienie innych ludzi to kwalifikacja często relatywna i stopniowalna, a nie absolutna. Można kogoś uprzedmiotowić również przez instrumentalne posłużenie się jego podmiotowością, a nie tylko przez pozbawienie go podmiotowości czy jej zignorowanie. Manipulowani są nie tylko ludzie bezwolni, bezmyślni, z góry bezradni w danej sytuacji, lecz także, może nawet częściej, ludzie obdarzeni wolnością, suwerennością, aspiracjami do samostanowienia, samodzielnie podejmujący decyzje, wyczuleni na punkcie swojej tożsamości i godności (co nie wyklucza ich podatności na podszepty, prowokacje). Do nich w manipulacji trafia się nie lekceważeniem ich podmiotowości (jak w przymusie i zwłaszcza w przemocy), lecz hołdami dla tej podmiotowości, schlebianiem i kokietowaniem, „kupowaniem”, wkomponowaniem cudzych dążeń i rzeczywistych wpływów we własną strategię czy doraźną rozgrywkę. Intryga – królowa manipulacji – zakłada właśnie przemyślne sterowanie cudzą podmiotowością (Karwat, 2001; von Matt, 2009).
Manipulujący zawsze czyni manipulowanego narzędziem w działaniu zaprogramowanym przez siebie. Jednak nie zawsze ktoś potraktowany jak narzędzie nie jest tego świadom, nie zawsze też, będąc narzędziem, działa tylko w cudzym interesie, a nawet na własną niekorzyść. Równie dobrze możliwa jest manipulacja, w której obiekt oddziaływania jest instrumentem oddziaływania podjętego z myślą o jego potrzebach i pragnieniach. W polityce (choć nie tylko) często występuje sytuacja, w której ktoś jest, owszem, narzędziem, ale w zamian za udział w korzyściach osiąganych kosztem jeszcze innego podmiotu.
Z tym wiąże się rewizja kilku kolejnych – pochodnych – wyróżników.
Rozmyślne wykorzystywanie innych to wyróżnik także bezpodstawnie uogólniony. Można manipulować innymi również w celu zapewnienia korzyści lub bezpieczeństwa, ochrony im samym. W tym sensie pacjentem (zwłaszcza opornym, irracjonalnym) może manipulować lekarz, przekornymi i lekkomyślnymi dziećmi rodzice lub piastunka, sportowcem – trener, który bynajmniej nie pozbawia go jego osiągnięć i ich nie przywłaszcza, nawet sam traci na swej determinacji, natomiast podstępami stymuluje jego ambicję, wysiłki.
Instrumentalne posłużenie się potrzebami i wartościami społecznymi często występuje w manipulacji; jednak manipulować można również w celu realizacji lub obrony takich wartości; są wtedy właściwym celem działania, a nie pretekstem, parawanem lub tylko środkiem do innych celów. Dobitnym tego przykładem jest znany z licznych wcieleń historycznych model makiawelizmu ideowego, służebnego, misjonarskiego – ucieleśniany przez zakony (na czele z jezuitami) czy grupy rewolucjonistów. A znanym dziś w Polsce przejawem szlachetnej, społecznikowskiej manipulacji jest… fenomen Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – gdzie poza dyskusją jest autentycznie społecznikowska motywacja inicjatorów i wolontariuszy, społeczna służebność przedsięwzięcia, lecz równie niewątpliwy jest związek rekordowych wyników kwesty z zastosowaniem nowoczesnych form marketingu. Przekształcenie akcji charytatywnej – zwykle kojarzonej z powagą, smutkiem i nudą – w atrakcyjny spektakl, show i zbiorowe bicie rekordu zbiórki to oddziaływanie manipulacyjne (za zgodą uczestników!), porównywalne z nauczycielską umiejętnością przekształcenia trudnej nauki w atrakcyjną i kształcącą zabawę.
Osiąganie partykularnych korzyści dzięki instrumentalnemu potraktowaniu i uprzedmiotowieniu innych – to rozpowszechniona stereotypowa, bo jednostronna, opinia o manipulacji. Instrumentalne traktowanie i uprzedmiotowienie innych może nie przynosić manipulantowi żadnych korzyści bezwzględnych; zamiast nich może powodować straty lub też koszt tego uprzedmiotowienia i instrumentalizacji może przewyższać, i tym samym przekreślać, owe korzyści. Tak jest na przykład w toksycznym związku uczuciowym, chytrze podtrzymywanym przez dominującego i podstępnego partnera na zasadzie raczej masochistycznej niż eksploatatorskiej.
Jeszcze bardziej radykalne uogólnienie, że manipulacja polega (zawsze?) na osiąganiu własnych korzyści za cenę cudzych strat, szkód i krzywd, jest tym bardziej bezpodstawne. Manipulacja może służyć również wspólnym interesom, wspólnej lub wzajemnej korzyści.
Owszem, jeśli ktoś chce zapewnić sobie korzyści cudzym kosztem, to manipulacja jest doskonałym sposobem ich osiągnięcia (choć niejedynym, gdyż wykorzystywanie innych zapewnia też przymus i naga przemoc). Ale fałszywa jest implikacja odwrócona (jeśli ktoś manipuluje, to znaczy, że chce innych wykorzystać). Manipulacja może również przynosić korzyści – także zamierzone, a nie tylko uboczne – osobom lub grupom manipulowanym i całej wspólnocie. Jest tak nie tylko w przypadku manipulacji motywowanej ideowo, poczuciem służebności i posłannictwa, lecz także w manipulacji nader interesownej, jaka przyświeca na przykład zachłannym producentom i sprzedawcom pożytecznych społecznie nowinek technicznych, medycznych, artystycznych. Żerują oni na popycie, który sami sztucznie zwiększają i przyśpieszają swoją machiną reklamy, promocji, marketingu – lecz nie zmienia to faktu, że stają się pionierami i promotorami postępu.
A ponadto istnieje… manipulacja pod pewnym względem bezinteresowna. Taki charakter mają na przykład prowokacje zastosowane przez uczonych zbulwersowanych ekspansją pseudonauki w stosunku do redakcji czasopism i środowiska (w Polsce m.in. Tomasz Witkowski) (Witkowski, 2009). Spełniają one istotne funkcje demaskatorskie, kontrolne i korektywne, wymagają jednak odwagi, determinacji i gotowości do zaryzykowania własnym interesem.
Ta poprawka (nie tylko korzyści osiągane cudzym kosztem) odnosi się nie tylko do możliwych złych lub dobrych skutków manipulacji, ale również do samych intencji – do działania w dobrej lub w złej wierze.
Eksploatatorskie lub destrukcyjne intencje (zamiar zaszkodzenia innym lub w każdym razie gotowość szkodzenia im dla własnej korzyści) cechują niektóre (owszem, liczne) przypadki manipulacji; nie są jednak czymś, co należy do jej istoty, skoro manipulować (np. kręcić, przemilczać coś, udawać, ukrywać, rozgrywać) można również w intencjach życzliwych, opiekuńczych. I tak często jest w przypadku protektora, sojusznika, przyjaciela, opiekuna, który sam może tracić z powodu manipulacji dobrze służącej podopiecznemu. Tak się dzieje na przykład w sytuacji, gdy osoba bliska lub zaprzyjaźniona naraża siebie, chcąc uniknąć obciążenia oskarżonego swoim zeznaniem, gdy aptekarz „naciąga” interpretację wadliwej recepty na korzyść schorowanego i ubogiego pacjenta, gdy kochający mąż ukrywa lub bagatelizuje przed żoną przykre dla niej recenzje po jej występie, pociesza i chwali ją na wyrost.
Wadliwe jest też inne uogólnienie – założenie, że manipulacja zawsze