Bestia. Oscar Martinez

Bestia - Oscar  Martinez


Скачать книгу
mu za to sprowadzać sobie panienki, by mógł czasem spędzić jakiś wieczór bez portek. El Chele z nikim się nie zadawał, nie znalazł sobie w Tapachuli żadnych przyjaciół. Żelował obficie włosy jakoś koło piątej po południu, wcześniej zafundowawszy sobie porządny prysznic, żeby zmyć sadzę z jasnej skóry. Wkładał koszulkę we wzorki, zasłaniając tę z długimi rękawami, którą nosił pod spodem. Potem podróbki converse’ów i można było iść pod knajpy na placu w centrum, pod pseudokolonialny biały kiosk, do lodziarni, naturalnych miejsc spotkań dziewczyn i chłopaków. Na podbój, jak to mawiał. Czasami się udawało i randka przenosiła się na jedną z ławek w parku. Jedli loda, aż któregoś dnia udawało się zaprowadzić dziewczynę do warsztatu, spuszczał spodnie, a potem o niej zapominał i znów wszystko zaczynało się od nowa.

      Sukces El Chele brał się częściowo z tego, że w ogóle nie wygląda na kryminalistę. W odróżnieniu od Aunera i Pitbulla ma młodzieńczą skórę, nie ogorzałą ani nie pomarszczoną. Niewinne spojrzenie współgra z kasztanowymi lokami, nadając mu wygląd osoby godnej zaufania. Nie ma odcisków na dłoniach, paznokcie zawsze czyste i przycięte. Można by stwierdzić, że po jego ciele w ogóle nie widać tego, że prowadzi życie robotnika.

      Pitbull błąkał się to tu, to tam. Mieszkał u kolegi z pracy, który zgodził się go przenocować. Kręcił się w rejonie Indeco, jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic Tapachuli, strefie fabryk i wielkich zakładów produkcyjnych. Tamtejsza główna ulica, kręgosłup dzielnicy, za sprawą wysokich murów zamalowanych hasłami Mara Salvatrucha2 i otaczających hale przemysłowe, wygląda jak fortyfikacje, coś w rodzaju granicy między skonfliktowanymi krajami. Pitbull pracował jako murarz, pomocnik mechanika, tragarz na targu. Same dorywcze zajęcia. Trzeba było się oswoić z tą osadą o pozorach miasta. Czas, by poznać nowych przyjaciół i zaznać tej swobody, która odróżnia żywego od trupa. Tak samo jak w Salwadorze, kiedy musiał się zastanawiać, czy nie byłoby lepiej zrobić to, co jego kumple, przyłączyć się do gangu, poczuć, jak to jest być jednym z tych, którzy sieją postrach.

      – Nie żebym naprawdę chciał wstępować do gangu, to przesrane jest i w ogóle, ale i tak wszyscy nas za takich brali… No że jesteśmy tępaki, co się nie uczyły, że się tylko opierdzielamy i bawimy – wyjaśnia Pitbull.

      W Tapachuli zabawa zawsze oznaczała to samo: chodzenie po cienkiej linie. Jeśli nie ma ryzyka, że spadniesz, nie ma zabawy.

      Natknął się na jednego takiego, trochę w jego stylu: gość lubił czasem coś podprowadzić i bez żadnych ceregieli złożył mu propozycję. To wystarczyło, żeby Pitbull wrócił do swoich dawnych ekscesów.

      – To co, stary, zrobimy kogoś na mieście?

      – Dajesz – odpowiedział.

      Kradli portfele i rowery kobietom oraz dzieciom. Przed szkołami, w dzielnicy Laureles, głównie klasa średnia, na ulicach dookoła rynku. Jeden z tych portfeli kosztował go powrót do Salwadoru. Wyrwał go, rzucił się do ucieczki, ale za rogiem akurat szedł patrol. Pitbull nie chciał zostawiać roweru, na którym uciekał. Zamiast zapuścić się w wąskie uliczki, jechał dalej głównymi drogami, aż dopadł go inny patrol i zabrał na komisariat.

      – Te, pieprzony bandzior, nie będziesz mi tu przyjeżdżał do mojego kraju robić syf. Damy ci trzy latka, to się może nauczysz, żeby nie zawracać innym dupy.

      Wygląd mu nie pomógł. Pitbull porusza się w ten specyficznie bezczelny sposób, typowy dla członków gangu, oni zawsze uginają lekko kolana i idąc, kołyszą się z boku na bok. Włosy króciutko przycięte, okrągła twarz, wyzywające spojrzenie, Pitbull zawsze patrzy z ukosa, ku górze, jakby szykował się do ataku.

      Nawet nie próbował wyjaśniać policji, że nie należy do żadnego gangu, że jest tylko zwykłym młodym człowiekiem z Ameryki Środkowej. Jedyne, co mu przeszło wtedy przez myśl, to lata.

      – Trzy lata… Wyjdę, gdy będę miał dwadzieścia jeden… Już stary.

      Reszta go nie obeszła. Zawsze kiedy zatrzymywała go policja, padało to samo pytanie: „Z jakiego jesteś gangu?”. To, co staje się rutyną, siłą rzeczy nie przykuwa uwagi.

      Pogrozili mu i tyle. Pitbull został wysłany do zakładu karnego dla nieletnich w Tapachuli na osiem miesięcy. Nikt go nigdy nie odwiedził. Ani El Chele, ani Auner, ani pani Silvia, jego matka.

      – Skubali mnie tam jak kurczaka – wspomina, zesztywniały i poważny.

      Ciepło go tam nie przyjęto. Podczas pierwszego prysznica zażądano od niego, i to nie po dobroci, butów i spodenek.

      Z biegiem dni nauczył się słuchać. I to, co słyszał, wydało mu się znajome. Kiedy usłyszał takie słowa jak perrito, chavala, boris albo chotas, poczuł się jak w domu. To był język gangu, w tym przypadku Mara Salvatrucha. I wtedy już wiedział, co ma robić. Znów stał się ostrym i niebezpiecznym typem, jakim zawsze w sumie był. Cztery dni trwało, zanim dzięki swojej gadce przedarł się do grupy sprawującej kontrolę nad zakładem: do gangsterów z Ameryki Środkowej.

      Na czele tej grupy stał niejaki El Travieso, osiemnastolatek z Gwatemali, zamknęli go w wieku czternastu lat, kiedy miał już na koncie trzy zabójstwa, oznaczone wytatuowanymi na twarzy czarnymi łzami; do tego El Smookie, z dwiema kroplami śmierci i skrótem MS na wewnętrznej części dolnej wargi; El Crimen, też z Gwatemali, też z dwiema łezkami; El Catracho i Jairo, obaj z Hondurasu.

      – Wszyscy byli spod znaku MS, wszyscy z Ameryki Środkowej, byliśmy największymi kozakami w pierdlu. Sprzedawaliśmy trawę, papierosy i kokę i trzymaliśmy porządek wśród reszty.

      Co się liczy, kiedy człowiek jest młody? Pitbull zna odpowiedź: trzeba budzić strach. Jak Juan Carlos, którego na jego oczach zmasakrowali wtedy w Chalchuapie; jak El Travieso; jak El Crimen; jak jego kumple od zawsze. Tak jak on sam, teraz znów w trakcie ucieczki. A po co budzić strach? No żeby zdobyć reputację. A kiedy młody facet naprawdę jest szanowany? Kiedy ma czarne łezki wytatuowane na twarzy, kiedy jeszcze jako dziecko, może się pochwalić osiągnięciami godnymi płatnego zabójcy, kiedy w więzieniu to on rządzi i nie oddaje nikomu pod prysznicem swoich butów czy spodenek.

      – Pierwsze, co zrobiłem, jak już się skumałem z tamtymi twardzielami, to odebrałem tamtemu moje rzeczy i podpierdoliłem mu jego. He, he, he. Posrali się po nogach, jak mnie zobaczyli z tamtymi kolesiami, kiedy przyszedłem po swoje. Tak to wygląda, nie ma opcji, żeby człowiek wymiękał i zostawiał takie sprawy niezałatwione. Spuściliśmy tym cieniasom niezły wpierdol w łazience – wspomina Pitbull w przytułku dla migrantów.

      Podchodzimy do stolika, żeby razem z jego dwoma braćmi dokończyć partię w coquián, ulubioną grę w karty takich jak oni. Na chwilę wszyscy zapominają o tych trupach, które, nie wiadomo jak, naznaczyły ich los w Salwadorze.

      Czasem się śmieją. Zastanawiam się, czy to właśnie nie jest tak, że tym podśmiechiwaniem się i żartobliwymi obelgami wyrażają wzajemną sympatię, radość z bycia razem podczas ucieczki. Kiedy jeden rzuca niewłaściwą kartę w tej grze, w której liczą się refleks i szybkość reakcji, pozostali rechoczą. Mamroczą wyzwiska. Cienias, przygłup, palant. Ich adresat też się śmieje. Śmieją się razem.

      Auner na chwilę odwołuje mnie od stołu. Chce mi powiedzieć o podjętej decyzji.

      – Pojedziemy busem przez góry… Ale… Chodzi o to… Może mógłbyś nam trochę pomóc, bo… Nie znamy tu okolicy i w ogóle.

      Ustalamy, że zrobimy, co się da. Pojedziemy razem do Oaxaki. Umawiamy się, że widzimy się rano w parku Ixtepec. Żegnamy się.

OPADANIE PIÓRA

      Rano słońce w miasteczku jeszcze bardzo nie pali.


Скачать книгу

<p>2</p>

Mara Salvatrucha (MS, MS–13) – jeden z najgroźniejszych latynoskich gangów (mara). Powstał w Los Angeles, utworzyli go imigranci z Ameryki Środkowej, z czasem objął swoimi wpływami kolejne obszary w USA i Ameryce Środkowej. Znakami rozpoznawczymi członków są tatuaże (przyp. tłum.).