Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow

Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow


Скачать книгу
spotkaniu naszej „bandy” postanowił do niej dołączyć. Wszystko to opowiedział i wyznał, kogo z działaczy zamordował w ciągu tego półrocza. Nasi pracownicy wiedzieli o tych morderstwach, ale sprawcy nie znali.

      Nasza „banda” rozbroiła go, sądząc, że naprowadzi na trop wrogiego oddziału dywersyjnego. „Zaprowadzimy cię do naszego dowódcy” – obiecali.

      Kiedy zacząłem z nim rozmawiać przez ten worek na głowie, cały czas usiłował mi udowodnić, jakie to ma zasługi w mordowaniu naszych ludzi. Rozkazałem zdjąć mu worek z głowy. Kiedy zobaczył romby na moim kołnierzu, zbladł jak papier i usiadł na ziemi.

      Zaprowadziłem potem grupę żołnierzy do wąwozu, gdzie ukrywali się Niemcy. Zarzuciliśmy ich granatami, zadając znaczne straty. Przejęliśmy około 200 karabinów z irańskimi znakami firmowymi. Wyjaśniliśmy, że wyprodukowali je Niemcy, podając za irańskie.

      Bitwa o Władykaukaz

      Po upływie doby sytuacja pod Władykaukazem gwałtownie się pogorszyła. Niemcy przełamali sowiecką obronę i zajęli auł Gizel w odległości siedmiu kilometrów od miasta.

      Do Grupy Północnokaukaskiej przybyli Sadżaja i Bodin z Giensztabu. Do nich dołączył Zodieława, ludowy komisarz spraw wewnętrznych Północnej Osetii. Cała trójka zginęła w czasie bombardowania140.

      6 listopada dotarłem z Groznego do Władykaukazu. Sytuacja była ciężka.

      Niemcy podeszli do miasta i z dział ostrzeliwali elektrownię. Miejscowe władze przeniosły się do schronu, wyrytego w zboczu góry. Urządzili się wygodnie, z dywanami na podłodze i ścianach. Ubierali się po partyzancku – półkożuszki, spodnie, długie buty.

      Sekretarz komitetu obwodowego Mazin, wzdychając, opowiedział, jak zginęli tamci trzej generałowie. Umówiliśmy się na mój przyjazd do nich co drugi dzień, po czym pojechałem do sztabu dywizji, która broniła miasta, do W.I. Kisielowa.

      Dowodził nasz pogranicznik Kisielow. Nie mylić z krymskim N.I. Kisielowem, również generałem. Zameldował mi o sytuacji – brakuje wojsk. Z prawej strony broni się brygada piechoty, rozciągnięta na froncie 10 kilometrów, podczas gdy regulamin przewiduje maksimum 5–6 kilometrów dla takiej jednostki w komplecie.

      Zostałem na nocleg w jego ziemiance. Podkreśliłem, że Stawka szczególnie nalega na zablokowanie Gruzińskiej Drogi Wojennej i powstrzymanie tym samym niemieckiego marszu na Tbilisi. Wymieniona droga prowadziła wprost z Władykaukazu przez przełęcze do Gruzji.

      Rankiem przejechaliśmy z Kisielowem Gruzińską Drogę Wojenną i wyznaczyliśmy miejsca, gdzie należy umieścić działa, a wąskie przejścia zawalić lawiną kamieni lub wysadzić w powietrze.

      Jeszcze tego wieczora zaczęto prace saperskie – kopano studzienki dla materiałów wybuchowych, doprowadzano przewody, urządzano punkty obserwacyjne itd. Wzdłuż północnych zboczy gór kaukaskich wystawiono posterunki – jeżeli Niemcy będą teraz usiłowali nas obejść, obserwatorzy w porę powiadomią.

      Wieczorem dodzwoniłem się do ludowych komisarzy Północnej Osetii oraz Czeczeno-Inguszetii i poleciłem utworzenie oddziałów zaporowych typu podmoskiewskich: mają zatrzymywać każdego wojskowego, przepytywać i kierować na przednią linię obrony…

      Święto 7 listopada spędziłem w okopach z czerwonoarmistami. Niemcy ostrzeliwali Władykaukaz z dział. Wieczorem zadzwonił tow. Mazin, sekretarz komitetu partii z Północnej Osetii, i zaprosił na obiad. Podziękowałem i spytałem, skąd dzwoni. Odpowiedział: „Z punktu dowodzenia”.

      Namówiłem go jednak, by jechał do domu – a nuż Niemcy nie trafią. Dał się przekonać. Po posiłku wróciliśmy na stanowiska…

      Nie opisuję wydarzeń we Władykaukazie w porządku chronologicznym – najbardziej jaskrawe najpierw, a resztę potem. Sytuacja były bardzo napięta.

      W listopadzie mieliśmy tam ciężko. Niemcy wymacali słabe punkty naszej obrony przy Małgobeku, przełamali front około 20 kilometrów na północny wschód od Władykaukazu141 i mocno parli do przodu. Musieliśmy z Maslennikowem pilnie zatykać powstały wyłom.

      Wprawdzie do tego czasu przysłano nam posiłki, ale oddziały niedoświadczone i nie całkiem pewne. Mam na myśli – moralnie nieprzygotowane do obrony naszej ojczyzny.

      Mieliśmy pewien szczególny przypadek – rano zadzwonił Maslennikow i mówi: „Musimy natychmiast udać się do dywizji ormiańskiej, mamy tam nieprzyjemności”. Podjechałem szybko do niego i pomknęliśmy.

      Przyjechaliśmy na punkt dowodzenia. Meldował dowódca dywizji, pułkownik Pietrosianc czy Sarkisianc. Okazało się, że naprzeciw jego dywizji Niemcy wystawili „Legion Kaukaski”, składający się ze zdrajców – Gruzinów, Ormian i Azerów.

      Odległość między wojskami wynosiła 100–150 metrów. Niemcy ustawili głośniki i zaczęli po ormiańsku nawoływać naszych Ormian do przejścia na ich stronę. O świcie politruk baterii, Ormianin, poderwał artylerzystów i poprowadził ich do Niemców.

      Dowódca, Rosjanin, z pistoletem w ręku podbiegł do pracownika politycznego i nakazał wracać. Zabito go strzałem w plecy i cała bateria przeszła na stronę wroga.

      Nie posiadaliśmy się z oburzenia, krytykując dowódcę dywizji – jak mógł do tego dopuścić. Zamiast się usprawiedliwiać, oświadczył: „Dajcie mi rosyjską dywizję, a pokażę wam, jak należy walczyć”.

      „Z rosyjską dywizją każdy potrafi walczyć, a ty spróbuj powalczyć z ormiańską” – odparłem mu na to. Potem tę dywizję wycofaliśmy na zaplecze. Muszę dodać, że w tym samym miejscu innym razem grupa żołnierzy z tego „legionu” przeszła do nas…

      Tak to na wojnie bywa. Opowiedziałem Maslennikowowi, jak to na kaukaskich przełęczach Azerowie, Ormianie i Gruzini, by uciec z przedniej linii walki, trzymali nad okopem w ręku hełm tak długo, aż przestrzelił ją niemiecki snajper. Po czym jako ranni w boju szli do szpitala polowego.

      Kiedy szef wydziału specjalnego zameldował mi o tych przypadkach, specjalnie pojechałem do szpitala, obejrzałem rannych w rękę, a tych, którym ręki nie strzaskano, kazałem natychmiast wysłać do okopów. Gdy na przednich rubieżach obrony pojawili się ci „wojownicy”, liczba zranień kończyny gwałtownie zmalała.

      Bardzo potem żałowałem, że opowiedziałem to Iwanowi Iwanowiczowi – po rozmowie ze mną depeszował do Stalina, by rozwiązać narodowe dywizje pod jego komendą – azerbejdżańską, gruzińską i ormiańską – i połączyć je z jednostkami rosyjskimi.

      Sekretarze KC Armenii, Azerbejdżanu i Gruzji oraz prominenci tych republik wysłali do Stalina telegram, że Maslennikow oczernia żołnierzy, wznieca waśnie nacjonalistyczne itd. Iwan Iwanowicz musiał się kajać i odcinać. Szkoda, że postąpił w sposób tak nieprzemyślany…

      „Muszę wyznać całą prawdę…”

      Muszę wyznać całą prawdę o tym, co widziałem i czego doświadczyłem w towarzystwie innych generałów, oficerów i żołnierzy – dowództwo Frontu Zakaukaskiego i Północnej Grupy Wojsk w sposób lekkomyślny potraktowało ostrzeżenie Stawki i telegramy Stalina o grożącym Kaukazowi niebezpieczeństwie i nie przywiązywało do nich należytej wagi. Nie poczyniło kroków niezbędnych do obrony przełęczy i utworzenia mocnych rubieży obronnych pod Władykaukazem i Małgobekiem.

      W dodatku sam kaukaski teren pozwalał na stworzenie nieprzystępnego systemu obrony, jak to uczyniono pod Moskwą. O lekkomyślności Tiuleniewa słyszałem jeszcze w Odeskim Okręgu Wojskowym w roku 1939.

      Kiedy


Скачать книгу

<p>140</p>

Członek Rady Wojennej Frontu Zakaukaskiego, komisarz bezpieczeństwa III rangi A. Sadżaja, szef sztabu frontu generał lejtnant P. Bodin i ludowy komisarz spraw wewnętrznych Osetii Północnej, major bezpieczeństwa A. Zodieława zginęli 5 listopada 1942 r. Wyjechali w okolice Dzurikau dla przesłuchania ważnego niemieckiego zwiadowcy, zestrzelonego wraz z samolotem. Wbrew zasadom bezpieczeństwa podróżowali wszyscy jednym wozem w towarzystwie kilku jeszcze samochodów. Kawalkadę bez trudu wyśledziły z powietrza samoloty zwiadowcze przeciwnika, powiadamiając swoje bombowce. Przy wjeździe do osiedla Gizel kolumnę zbombardowano.

<p>141</p>

Odległość między tymi miejscowościami w linii prostej wynosi około 70 km.