Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow

Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow


Скачать книгу
samochód. Nigdzie przez ten czas nie uciekną”. Spojrzał na mnie niezadowolony, ale powiedział: „Tak jest!”.

      Pojechaliśmy dalej. Sądzę, że usłuchał, ale nie ręczę – na wojnie jak na wojnie przecież.

      W stadninie koni już zamieszkało ponad 3 tysiące jeńców, w nieogrzewanych stajniach. Ponieważ budynki były z kamienia, pozwoliłem na rozpalenie ognisk. Obserwowałem jeńców i widzę, że także w niewoli zachowali swoje przesądy – Niemcy traktowali z pogardą Włochów, którzy wyglądali naprawdę żałośnie, marzli i wydawali się całkiem bezbronni. Węgrów i Rumunów traktowali nieco lepiej, ale siebie wywyższali nad wszystkich.

      Późnym wieczorem wysłuchałem raportów swoich podwładnych z innych obozów. Obraz nędzy i rozpaczy. Miejsc noclegowych brak – wszystkie budynki wkoło zbombardowane do ostatniej cegły. Zadzwoniłem przez WCz do Chrulowa, prosząc o setkę namiotów sztabowych. Obiecał przysłać158.

      Następnego ranka z generałem służby medycznej, wielkim chłopem – nazwisko zapomniałem, zapamiętałem tylko półmetrowej długości pagony na ramionach – wybraliśmy się na inspekcję batalionów sanitarnych. Nazwa szumna, a w rzeczywistości to szopy, składy i magazyny, w których umieszczano rannych.

      Generał przyznał, że większość z nich umrze, gdyż kilka dni przed pójściem do niewoli już nie otrzymywali koniecznej pomocy medycznej. Lżej ranni też nie przeżyją, ponieważ w antysanitarnych warunkach dostaną zakażeń, gangreny i innych paskudztw. Wzruszyłem ramionami – myśmy ich do nas nie zapraszali, niech więc płacą teraz cenę swej agresji159.

      Za dnia szef UNKWD Woronin pokazywał mi wąwozy, zapadliny, doły i inne stosowne miejsca do masowego grzebania trupów. Nie było innego wyjścia – na wiosnę ciała by się rozkładały i epidemia murowana. Poprosiłem o przysłanie całego pociągu wapna, by posypywano nim warstwy trupów, zanim traktory zasypią je ziemią.

      Cały czas byłem w kontakcie z Rokossowskim i Jeriomienką*, który dowodził frontem zamiast zwolnionego Gordowa. Z pierwszym z nich spotykałem się już pod Moskwą, kiedy dowodził 16. Armią. I wtedy, i teraz sprawiał wrażenie kompetentnego, myślącego generała, w odróżnieniu od Jeriomienki, egoisty i pyszałka, chwalipięty, dość tchórzliwego w obliczu wysokich przełożonych.

      Gdy zajmowałem się jeńcami, otrzymałem polecenie z Moskwy, bym zorganizował przerzucenie wojsk Rokossowskiego do Rosji centralnej w ciągu 5–6 dni. Zostałem więc kolejarzem.

      Na kolei panował najprawdziwszy bałagan. Nikt nikogo nie słuchał, każdy sam sobie dowódcą. Węgla brak, pociągów nie przyjmują, pustych wagonów stolica nie odsyła. Nieszczęście. A Stalin o wykonanie zadania spyta.

      Wysłałem depeszę do Moskwy. Okazało się, że Kobułow już siedzi w Ludowym Komisariacie Kolejnictwa i reguluje, komu ile wagonów nadesłać.

      Zadzwoniłem do niego – obrażony. Jak śmiałem wysyłać depeszę?

      Proszę o wagony. Odpowiada, że nie da. Wiem, że na sąsiednią linię kolejową jednak wysyła. Wynika z tego, że czyni mi na złość, abym zawalił sprawę i potem wyszedł na niedorajdę w oczach kierownictwa.

      Pokłóciliśmy się. Zadzwoniłem do Chrulowa, a tamten odsyła mnie z powrotem do Kobułowa.

      Jak na złość zaczęły się zawieje i zamiecie śnieżne. Moje plany zagrożone. Pojechałem na stację, by osobiście zaprowadzić porządek. Ku memu zdziwieniu wagony podstawiono, ale wojska nie dotarły. Chwytam za słuchawkę – Rokossowski, z którym uzgodniliśmy plan transportu jego jednostek, zaklina się, że dotrzymuje harmonogramu.

      Wobec tego poprosiłem, by pogonił swoich dowódców armii i dywizji, aby na czas dowozili swoje oddziały. Z wielką męką dotrzymałem terminów. Wojska przetransportowano pod Kursk.

      Jak tylko wysłano ostatni skład, otrzymałem rozkaz z Moskwy, bym natychmiast wylatywał do Krasnodaru i czekał tam na dalsze polecenia. Nadszedł marzec.

      Na miejscu dowiedziałem się w UNKWD, że na dworcu zbierają się dowódcy armii kierunku północnokaukaskiego, oczekując przyjazdu członka GKO – Berii.

      Pod gmachem dworca zobaczyłem wojskowe willysy. Przy peronie stała lokomotywa i dwa wagony. W tłumie generałów dojrzałem I.E. Pietrowa, I.I. Maslennikowa, dowódcę 18. Armii, Lesielidzego, 9. Armii, Grieczkina, Mielnika, Korotiejewa, Greczkę* z 56. Armii.

      Przywitałem się. Spytałem o cel tej zbiórki. „Nie wiemy”. Sądzili, że to ja będę wiedział. Zobaczyłem ochroniarza Sarkisowa*, wezwałem go do siebie i spytałem, czy wie, w jakim celu nas zebrano. Odpowiedział: „Zaraz was zaprosi”.

      Rzeczywiście, zaproszono nas wszystkich do wagonu – salonki, gdzie skinieniem głowy przywitał się z nami Beria, obok którego po prawej stronie stał jakiś pułkownik o rudych wąsach. Usiedliśmy.

      Beria poinformował, że GKO oczekuje zorganizowania naszej ofensywy na Półwysep Tamański160. Wysłuchał zdania obecnych dowódców na ten temat, a potem spytał A.A. Greczkę: „Jak sądzicie, jeśli tak sprawy zorganizujemy, osiągniemy sukces?”. Zapytany dowódca 56. Armii, po wojskowemu szczupły, odrzekł z uśmiechem po ukraińsku: „Ne znaju, czy budet, czy ni”.

      Beria ponuro zsunął binokle na nos i nic nie odpowiedział. Ogłosił następnie, że dowódcą nacierających na Półwysep Tamański wojsk zostaje Pietrow, koordynację działań dwóch armii – Mielnika i Korotiejewa – powierza się zastępcy szefa NKWD Sierowowi161. „Możecie wracać i przystępować do działania” – zakończył. Siedzący obok Berii wąsacz wszystko notował.

      Po wyjściu z wagonu Greczko zapytał, kim jest ten pułkownik. Spytałem o to Sarkisowa. „Pułkownik Sztiemienko, odpowiada za kierunek północnokaukaski162”. Po tym „instruktażu” rozjechaliśmy się.

      Późnym wieczorem odbywaliśmy naradę z Mielnikiem, jak zabrać się do sprawy, kiedy naraz zadzwoniono przez WCz. Telefonistka przekazała, że z Krasnodaru proszą do aparatu Sierowa.

      W słuchawce głos Berii: „Natychmiast wylatuj do Krasnodaru i przyjeżdżaj do mnie”. Odparowuję: „W nocy własna obrona przeciwlotnicza mnie zestrzeli”. – „No to kiedy?” – „O świcie”. – „Dobra. O świcie bądź u mnie”.

      Rankiem o 7 już stałem przy wagonie Berii. Wyszedł Sarkisow, zaprosił do środka. Beria, jeszcze w nocnej koszuli, oschle się przywitał i powiedział: „Natychmiast wylatuj do Moskwy. Dzwonił Stalin. Zaszło coś nieprzyjemnego”163.

      Odpowiedziałem: „Dobrze” i wyszedłem. Pojechałem na lotnisko, gdzie czekali moi lotnicy i po półgodzinie byliśmy w powietrzu.

      Po przylocie do Moskwy miasta nie poznałem. Radość. Uśmiechy. Niemcy wszędzie w odwrocie. Walczą jeszcze wprawdzie zaciekle, ale to już nie są ci sami Niemcy co w roku 1941.

      Muszę dodać, że i nasz żołnierz się zmienił – doświadczony, zahartowany w bojach, pewny siebie. Na pierwszy rzut oka odróżnisz niedawnego rekruta od weterana.

      Przesłuchanie Paulusa

      Nie tak dawno wpadł do mnie Wasilij Stalin, nie pierwszy raz zresztą. Na początku wojny przychodził do mnie zaraz po ukończeniu szkoły lotniczej, jeszcze w randze kapitana. Dowodził wtedy eskadrą myśliwców gdzieś pod Moskwą i prosił o zainstalowanie mu rządowego aparatu WCz. Wyjaśniłem, że łączność rządowa jemu nie przysługuje,


Скачать книгу

<p>158</p>

Poczynając od stycznia 1943 r. koło osiedla Bieketowka pod Stalingradem organizowano obóz przejściowy dla niemieckich jeńców wojennych. Rozkazem Sierowa w lutym przekształcono go w Zarząd Obozów nr 108, po czym na terytorium obwodu stalingradzkiego powstała cała sieć obozów i punktów filtracyjnych dla jeńców.

Od lutego 1943 r. Niemców stopniowo wywożono ze Stalingradu, ale proces przybrał na sile po 1 marca, kiedy Beria wydał rozkaz nr 20 „O wywozie jeńców wojennych z obozów i punktów zbiorczych w pasie przyfrontowym”. Tylko w marcu należało przetransportować 78 500 osób do obozów NKWD na zapleczu. Jeńców następnie wykorzystywano przy pracach budowlanych oraz w zakładach przemysłowych (Wojennoplennyje w Stalingradie. Dokumienty i matieriały, Izdatiel, Wołgograd 2003, s. 8–12, 90–91).

<p>159</p>

Niemcy z 8. Armii Paulusa, która skapitulowała, byli tak wycieńczeni, że 30–40 procent z nich umierało od razu w drodze do obozów zbiorczych. Tylko w marcu 1943 r. z różnych przyczyn zmarło 18 723 jeńców. (Tamże, s. 7–10).

<p>160</p>

Rok 1943 zapoczątkował zasadnicze zmiany na wszystkich frontach. Na południu po bitwie stalingradzkiej trwała ofensywa naszych wojsk na Rostow i Donbas, wypędzano nieprzyjaciela z Kaukazu. Na Półwyspie Tamańskim skoncentrowano znaczne ugrupowanie hitlerowskich wojsk o liczebności do 300 tys. żołnierzy. Po jego rozbiciu otwierała się droga do Noworosyjska. Istotną rolę miał odegrać desant morski w okolicach tego miasta. W wyniku tej operacji zdobyto przyczółek nazwany „Mała Ziemia”.

<p>161</p>

Kondrat Mielnik w opisywanym okresie dowodził 58. Armią, Konstantin Korotiejew – słynną 18. Armią, w której składzie walczył przyszły sekretarz generalny Leonid Breżniew. Obie armie przyczyniły się do wyzwolenia Półwyspu Tamańskiego i wybrzeża czarnomorskiego. Można założyć, że powierzenie Sierowowi roli koordynatora wskazywało na wagę planowanej operacji. W tym sensie Sierow niejednokrotnie pomyślnie odgrywał rolę „wysłannika Kremla”.

<p>162</p>

W nieodległej przyszłości mało wtedy znany „wąsacz-pułkownik” Siergiej Sztiemienko (1907–1976) zostanie szefem Sztabu Generalnego, podwójnym (!) generałem armii. Przez krótki okres nadzorował też GRU.

<p>163</p>

Z notatek niestety nie wynika, o jakiego rodzaju nieprzyjemność chodziło.