Jan Sehn. Filip Gańczak
ale i tak zwraca na siebie uwagę bezpieki. „Prokurator sanacyjny” – notuje, nieściśle zresztą, jeden z krakowskich funkcjonariuszy49. Zagrożenie może też przyjść bezpośrednio ze strony Drobnera.
Przypadkowe spotkanie w restauracji Pod Wierzynkiem nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji, lecz potem Drobner na prośbę Zdzisława Łopatki, kierownika Oddziału Kadr Uniwersytetu Jagiellońskiego, opisuje swoje przed- i powojenne kontakty z Sehnem. Jednostronicowa notatka – niedatowana, pochodząca najprawdopodobniej z lat pięćdziesiątych – trafia do akt osobowych Sehna. Dalej nic się nie dzieje, także w roku 1962, gdy w książce Moje cztery procesy polityk już publicznie przypomina o udziale Sehna w śledztwie prowadzonym przez Restorffa. Najprostsze wyjaśnienie jest takie, że zarzuty są zbyt słabe i mało konkretne. Ale też najwyraźniej nikomu nie zależy na tym, by drążyć sprawę.
Drobner to długoletni poseł, lecz w komunistycznym obozie władzy mimo wszystko uchodzi za outsidera. Bezpieka uważa go nawet za „czołowego ideologa i działacza prawicy socjaldemokracji” i starannie rozpracowuje50. Drobner odgrywa większą rolę tylko w okresach przejściowych. W latach 1944–1945, gdy nowa władza dopiero się instaluje, kieruje on resortem pracy, opieki społecznej i zdrowia, piastuje też stanowisko prezydenta Wrocławia. W roku 1956, podczas krótkotrwałej odwilży politycznej, pełni obowiązki I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie.
Sehn ma z kolei dobre relacje z powojenną władzą. Jego szwagier Tadeusz Puskarczyk jest w latach 1957–1961 posłem PZPR na sejm PRL. Jeszcze cenniejsze są kontakty z Cyrankiewiczem, „wiecznym premierem”.
Jan Sehn (z prawej) z premierem Józefem Cyrankiewiczem i jego przyszłą żoną Krystyną Tempską, Kraków, lata sześćdziesiąte
Źródło: Fritz Bauer Institut
– Znali się od czasów studenckich51 – mówi Maria Kozłowska, długoletnia podwładna Sehna w Instytucie Ekspertyz Sądowych.
Cyrankiewicz, młodszy od Sehna o dwa lata, także studiował prawo na UJ. Po wojnie, już jako premier, dzwoni niekiedy do Instytutu Ekspertyz Sądowych. „Tu mówi Józek. Jest Jasiek?”52 – zagaja. Kazimierz Rusinek, inny wpływowy działacz komunistyczny z pepeesowskim rodowodem, zwraca się w liście do Sehna: „Drogi i kochany Profesorze!”53.
Bez takich znajomości Sehnowi trudniej byłoby po 1945 roku robić karierę. Zawdzięcza ją jednak w dużej mierze talentowi i ogromnej pracowitości.
Czerwiec 1946 roku. Do prokuratury Specjalnego Sądu Karnego w Krakowie zgłaszają się czterdziestosześcioletnia Julia Bielowa i młodszy o jedenaście lat Adam Wojtaszek. W czasie okupacji niemieckiej byli parą i wspólnie prowadzili restaurację na Podgórzu. W roku 1942 lokal został zamknięty, a Wojtaszek znalazł się na liście osób przeznaczonych do pracy w Rzeszy. Pokrzywdzeni twierdzą, że za tymi działaniami stał „niejaki Zeniek”. Prokuratura szybko ustala, że chodzi o prawnika Jana Sehna, w czasie wojny zatrudnionego w stowarzyszeniu restauratorów.
Zarzuty są poważne, wpisują się bowiem w drakoński dekret sierpniowy z 1944 roku „o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy” i „zdrajców Narodu Polskiego”54. Gdyby się potwierdziły, Sehn mógłby zostać oskarżony o pomoc w wywożeniu osób „prześladowanych przez władzę okupacyjną”. Groziłaby mu nawet kara śmierci, nie mówiąc o utracie praw publicznych i konfiskacie mienia.
Wehrmacht zajmuje Kraków po niespełna tygodniu wojny – 6 września 1939 roku. Miasto staje się wkrótce stolicą Generalnego Gubernatorstwa, wykrojonego przez Niemców z części okupowanych ziem polskich.
Ci, którzy liczyli na to, że nowe rządy będą przypominały wcześniejsze panowanie austriackie, srogo się rozczarowują. Na porządku dziennym są aresztowania, publiczne i potajemne egzekucje, łapanki, wywózki na roboty przymusowe i do obozów koncentracyjnych. Represje spadają na przedstawicieli elit, członków organizacji podziemnych, ale też „wielu ludzi zupełnie przypadkowych, dalekich od jakiejkolwiek myśli o oporze wobec okupanta”55. Mimo wszystko Kraków – na tle Warszawy chociażby – sprawia wrażenie miasta słabiej dotkniętego terrorem. „Pozornie życie w Krakowie wygląda jakby normalnie – notuje w 1941 roku malarka Zofia Stryjeńska. – Można iść do kina, do kawiarni, na ulicach ruch, u fryzjerów ścisk, młodzież uczęszcza do szkół […]”56. Ale już szkoły średnie i wyższe są zamknięte. Nadal działają polskie sądy powszechne, orzekające teraz głównie w sprawach cywilnych. Dodatkowo powstają jednak cywilne sądy specjalne – niemieckie, które historyk Andrzej Chwalba nazwie „organami terroru”57, a także wojskowe i policyjne sądy doraźne, również cieszące się złą sławą.
Sehn nie wraca do pracy jako asesor w krakowskim Sądzie Okręgowym. Zofia Sehn, żona Jana, stwierdzi po latach, że chciał „uniknąć służby w podległym Niemcom aparacie wymiaru sprawiedliwości i narażania się na ponawiane naciski przyjęcia niemieckiej listy narodowościowej”58. W rezultacie przez ponad rok młody prawnik jest bez pracy – przynajmniej oficjalnie, w świetle dokumentów. Być może pomaga mu w tym czasie ojciec albo kuzyn, ksiądz Władysław Grohs. Takie przypuszczenia snuje dziś jego krewny Arthur Sehn. Niewykluczone też, że Jan korzysta już wtedy ze wsparcia rodziny swej narzeczonej.
17 sierpnia 1940 roku – akurat w dniu, w którym Niemcy obalają pomnik Adama Mickiewicza stojący na Rynku Głównym – żeni się z młodszą o trzy lata Zofią Puskarczyk, księgową59. W późniejszej ankiecie napisze o Zofii, że przed wojną była „na utrzymaniu matki – wdowy po emerytowanym radcy Urzędu Wojewódzkiego”, a w czasie okupacji „pracowała jako urzędniczka prywatna”60. W innej ankiecie, wypełnionej przez jej brata, czytamy z kolei: „Pracowała w restauracji prywatnej w Krakowie”61.
Burzenie pomnika Adama Mickiewicza na Rynku Głównym, Kraków, 17 sierpnia 1940 roku
Źródło: Archiwum Narodowe w Krakowie
Brzmi to wszystko niepozornie, dokładniejsze rozeznanie pokazuje jednak, że Sehn wżenił się w nieźle ustosunkowaną rodzinę. Starszy brat Zofii, Tadeusz, jest lekarzem w Olkuszu. Młodsza siostra, Janina, zostanie prawniczką i wyjdzie za lekarza Jana Talewskiego. Ojciec, nieżyjący już Karol Puskarczyk, działał w Polskim Stronnictwie Ludowym „Piast”. Jego żona Ludwika to „córka drobnego kupca”, ale też kuzynka Józefa Lubelskiego, prowadzącego słynną restaurację Hawełka przy Rynku Głównym.
„Ten nieco otyły pan, zawsze bardzo pewny siebie […], był przez krakowian zwany »królem bigosu« – pisze o Lubelskim znawca Krakowa Zbigniew Leśnicki. – Dość szybko lokal ten dołączył do najpopularniejszych w Krakowie »punktów zbornych« i jeśli któregoś z restauracyjnych bywalców nie znaleziono u Pollera czy u Wentzla, to wiedziano, że na pewno będzie w »przystani nocnego Krakowa«, czyli u Hawełki. […] Także turyści nabrali do tego lokalu nieco nabożnego stosunku, powiadano bowiem: »Być w Krakowie