Zjadaczka grzechów. Megan Campisi

Zjadaczka grzechów - Megan Campisi


Скачать книгу
odczytuje ich przestępstwo, a potem pyta, czy mają kogoś, kto mógłby się za nimi wstawić. Siostry, które pracowały w królewskiej kuchni, muszą zapłacić grzywnę, ale już dzisiaj pójdą do domu.

      Pisarz czeka aż do końca, dopóki nie ogłosi wszystkich wyroków, i dopiero wtedy wywołuje moje imię. Tym razem wypowiada je szybko. Nawet na mnie nie patrzy. Nawet nie podnosi wzroku znad papierów. Po prostu mówi coś o komunii. Albo zamianie. Mój wyrok został zamieniony. Rozumiem tylko tyle, że nie zostanę powieszona ani skazana na grzywnę. Mam otrzymać inną karę. Dziewczęta szemrzą między sobą. Czuję uderzenie krwi z tyłu głowy. Łomocze mi w uszach. Malutki zielony pączek nadziei kiełkuje w moim sercu. Jedna z sióstr kiwa do mnie zachęcająco, a ja uśmiecham się do niej. Więc nie całkiem do mnie dociera, gdy pisarz ogłasza, że mam „zostać zjadaczką grzechów”.

      – Że jak? – pytam głupkowato. Jak gdyby pisarz tylko czekał na pytania dziewcząt.

      Ale on skinieniem daje znak Sługom Pańskim. Coś połyskuje w ręce pierwszego z nich. Drugi trzyma niewielkie pudełko i rozwidlony patyk. Podchodzą do mnie i nagle z całej siły pragnę naciągnąć na głowę kołdrę i skryć się pod nią przed światem. Pierwszy z nich podnosi ciężką mosiężną obrożę z dużym pochyłym „Z” wiszącym na froncie i masywnym zamkiem z tyłu. Trzymając obrożę ponad moją głową, wypowiada słowa:

      Zjadaczka grzechów chodzi pośród nas,

      Nikt jej nie widzi, nikt jej nie słyszy.

      Grzechy naszego ciała stają się jej grzechami,

      Zabierze je ze sobą do grobu.

      Nikt jej nie widzi, nikt jej nie słyszy

      Zjadaczka grzechów chodzi pośród nas.

      Słudzy Pańscy wkładają mi obrożę na szyję. Jest ciężka i zimna, nie licząc miejsca, gdzie jeden z nich trzymał ją w dłoni, i nagle przypomina mi się wędzidło w końskim pysku, zupełnie jak gdyby miał zaraz wetknąć mi je do ust. Ale to jest jeszcze gorsze, to, co się dzieje potem. Drugi ze Sług Pańskich przytrzymuje zamek i wsuwa zapinkę. Czuję w całym ciele, nawet w kiszkach, jak zaskakują zapadki.

      Chwytam obrożę. Szybko przebiegam palcami po metalu, żeby wyczuć zamek. Pociągam go z całą siłą, na jaką mnie stać. A mam silne dłonie praczki. Grube, szorstkie palce. Mosiądz wrzyna mi się w szyję, mimo to ciągnę. Szarpię tak mocno, że w końcu się przewracam na ziemię. Zaskoczyło mocno.

      Zaczynam krzyczeć na głos:

      – Dlaczego ja?! – Ale w chwili, gdy moje słowa nabierają kształtu w powietrzu, głosy wokół mnie także przybierają na sile. Wszyscy odmawiają teraz Modlitwę Pańską:

      Panie mój, światłość światłości,

      Na wiek wieków.

      Cuda niechaj się dzieją w imię twoje.

      Chroń nas grzeszników,

      Teraz i w godzinę śmierci naszej.

      Próbuję jeszcze raz, starając się przekrzyczeć ich głosy. „Błagam!”. Ale sama ledwie słyszę dźwięki wydobywające się z mojego gardła. Zostały pochłonięte przez Modlitwę Pańską. Nikt mnie nie usłyszy. Nikt nie będzie mnie słuchał.

      Pierwszy ze Sług Pańskich patrzy w sufit, ale kiedy się odzywa, domyślam się, że mówi do mnie.

      – Zjadaczka grzechów zabiera grzechy wszystkich ludzi w milczeniu ze sobą do grobu. Ona sama nigdy nie może wyznać swoich grzechów i uzyskać rozgrzeszenia. Wszelako jeśli będzie wiernie, z prawdziwą pokorą i posłuszeństwem, poddawać się woli Stwórcy, Ewa nie będzie mogła po jej śmierci zabrać takiej zjadaczki grzechów do siebie. Jej dusza wzniesie się do Stwórcy. Wszelako Stwórca wie o wszystkim. Zjadaczka grzechów musi więc być posłuszna w myślach i uczynkach przez całe swoje życie.

      – I niech tak się stanie – przytakuje drugi Sługa Pański, a za nim wszyscy obecni na sali, jak na zakończenie jakiejś modlitwy.

      Wtedy drugi Sługa Pański otwiera swoje pudełko. Wewnątrz widzę igłę, butelkę inkaustu i obcęgi zupełnie jak te używane przez kowala. Próbuję poderwać się z ławki, ale drugi Sługa Pański chwyta swój patyk i rozwidlonym końcem przyszpila moją szyję. Przyciska mnie do ściany w taki sposób, że jestem schwytana w pułapkę, jak skazaniec w dybach. Pierwszy Sługa Pański bierze obcęgi, siłą otwiera mi usta i chwyta nimi mój język.

      Potrzebuje sporo czasu, żeby za pomocą igły wypisać inkaustem literę „Z” na moim języku. Trwa to tak długo, że język wysycha mi jak kołek, tak bardzo, że prawie nie czuję ukłuć. Tak długo, że moje łkania powoli słabną, przechodząc w westchnienia, a potem w czkawkę. Kiedy już skończyli swoje, Słudzy Pańscy puszczają mnie wolno. Mój język pulsuje obrzmiały, ledwo mi się mieści w ustach; czuję smak krwi i paskudny smak inkaustu, który na zawsze naznaczył mnie jako zjadaczkę grzechów. Tym właśnie będę aż do dnia swojej śmierci.

      Dziewczyna stojąca obok odsuwa się pospiesznie, jak gdyby moje ciało zaczęło czernieć i pokrywać się wrzodami, jakbym padła ofiarą zarazy. Pozostałe, które poprzednio patrzyły na mnie szeroko otwartymi oczami, gdy widziałam w nich zdumienie, zachętę albo zazdrość, zamykają się na mnie, jak pijawki opite krwią. To ostatni raz, kiedy na mnie patrzą. Ostatni raz, gdy w ogóle ktokolwiek na mnie patrzy.

      2. Głowa jagnięcia

      Kiedy, potykając się, wychodzę na drogę, ludzie spoglądają na mnie, a potem odwracają wzrok. Niektórzy przemykają pospiesznie. Ja też zaczynam się przemykać. Idę szybko drogą, omijając kałuże i żebraków.

      W chwili gdy założono mi obrożę na szyję, wszyscy obecni w sali sądu odwrócili się. Myślałam wtedy tylko o pulsującym języku w ustach, więc zajęło mi trochę czasu, zanim zrozumiałam, że czekają. Jeszcze więcej potrzebowałam, aby zrozumieć, że czekają na mnie. Moje kroki były lekkie jak chmury, moja obroża ciężka jak kamień. Potykając się jak pijaczka, minęłam pozostałe dziewczęta wbijające wzrok w ziemię. Przeszłam obok pisarza wpatrującego się w swój pergamin. Obok Sług Pańskich wznoszących spojrzenie ku niebu.

      Na widok mojego własnego domu, po tylu tygodniach, czuję, jak w piersi rośnie mi jakaś gula. Jak to się stało, że jest taki zaniedbany? Gonty na dachu pokryły się pleśnią, frontowa okiennica wisi przekrzywiona. W ogrodzie chwasty urosły prawie po parapet okna i wydaje się, jakby miały pochłonąć cały dom. Sama śmieję się na ten widok. Tata zawsze mówił: Trzeba wiedzieć, skąd się jest. To moje miejsce jest naprawdę nędzne.

      Chcę natychmiast stąd uciec. Wynieść się do innego miasta, gdzie ludzie mnie nie znają i gdzie mogę udawać, że nigdy nie zostałam zjadaczką grzechów. Ale czy to możliwe? Wymknąć się wszystkim rabusiom i mordercom czyhającym na drogach? Ale i tak dokądkolwiek bym poszła, ludzie będą widzieli, że nie jestem stamtąd. Zaraz zostałabym złapana przez konstabla i skazana na chłostę albo na wypalenie dziury w uchu, jak ta dziewczyna u nas w więzieniu. Albo jeszcze gorzej, złapaliby mnie tacy ludzie jak Daffreyowie i przywiązali stołu albo zmusili, żebym pracowała dla nich jako nierządnica. A potem przypominam sobie o obroży i literze „Z” wytatuowanej na moim języku. Jestem napiętnowana. Gdziekolwiek bym się znalazła, jestem zjadaczką grzechów.

      Słyszę jakieś szuranie za okiennicą, kiedy podchodzę do starych drzwi. Próbuję je otworzyć, ale okazuje się, że są zamknięte.

      – To mój dom! – krzyczę. Mój język natychmiast zaczyna pulsować i czuję krew. Ktokolwiek zajął mój dom, nie odpowiada.

      Wtedy ze swojego domu obok wychodzi Bessie, zobaczyć co to za hałasy.

      – To przecież głos May, prawda? – Ale kiedy


Скачать книгу