Bezgwiezdne morze. Erin Morgenstern

Bezgwiezdne morze - Erin Morgenstern


Скачать книгу
plastiku i nie wydają się szczególnie wygodne, choć rozrzucone po sali, sprawiają imponujące wrażenie.

      Zachary podaje nazwisko kobiecie za kontuarem. Ta nie prosi go o bilet, który chłopak chowa w kieszeni marynarki. Oddaje płaszcz. Otrzymuje papierową bransoletkę stylizowaną na grzbiet książki, z nadrukowaną zamiast tytułu datą. Kobieta informuje go o zasadach korzystania z baru (darmowy, napiwki mile widziane), po czym jest wolny i nie wie, co ze sobą zrobić.

      Zachary błąka się po przyjęciu jak duch, wdzięczny za maskę, gwarancję anonimowości.

      Pod pewnymi względami to przyjęcie nie różni się od innych balów maskowych. Słychać gwar, brzęk kieliszków i muzykę sączącą się spomiędzy rozmów i nadającą rytm imprezie. W jednej z sal goście siedzą rozłożeni na fotelach i kręcą się po kątach, w innej jest dość wypełniony parkiet, a muzyka zagłusza rozmowy i domaga się uwagi. Jak scena przyjęcia z filmu, który jednak nie może się zdecydować co do epoki i długości sukni. Zachary wyczuwa nutę skrępowania znaną z wesel, gdzie większość gości się nie zna, która z jego doświadczenia powinna się rozproszyć w miarę upływu czasu i alkoholu.

      Pod innymi względami to przyjęcie nie da się porównać z żadnym innym. Bar, do którego wchodzi się z głównej sali, jest cały podświetlony na niebiesko. Nie ma wielu przebrań odwołujących się do literatury, choć jest kilka szkarłatnych liter, skrzydła zrobione z okładki słownika i Edgar Allan Poe z atrapą kruka na ramieniu. Daisy Buchanan jak z obrazka sączy przy barze martini. Kobieta w małej czarnej ma wydrukowane na pończochach wiersze Emily Dickinson. Mężczyzna w garniturze nosi przewieszony przez ramię ręcznik. Kilkoro gości bez trudu odnalazłoby się na stronach powieści Austen lub Dickensa.

      Ktoś w kącie jest przebrany za bardzo znanego pisarza, a być może nawet – uznaje Zachary, podchodząc, żeby się przyjrzeć – to jest bardzo znany pisarz i chłopak uświadamia sobie w panice, że niektórzy z autorów książek na jego półkach to prawdziwi ludzie, którzy chodzą na przyjęcia.

      Jego ulubione przebranie należy do kobiety w długiej białej sukni wieczorowej i prostej złotej koronie. Zachary nie umie rozszyfrować nawiązania, aż kobieta się odwraca i z tyłu na udrapowanej sukni widać parę szpiczastych uszu zwisających z kaptura i ogon ciągnący się za trenem. Zachary pamięta, że jako pięciolatek sam przebierał się za Maxa z Tam, gdzie żyją dzikie stwory, choć jego kostium w żadnym wypadku nie dorównywał temu elegancją.

      Zachary rozgląda się za złotymi naszyjnikami, ale nie widzi żadnych z pszczołami, kluczami ani mieczami. W oko wpada mu tylko jeden klucz, umocowany tak, jakby znikał w czyjejś szyi, ale domyśla się, że to tylko sprytne nawiązanie do pewnego komiksu.

      Chłopak zaczyna żałować, że odpowiedni ludzie, z którymi powinien porozmawiać, nie mają nad głowami lewitujących strzałek ani dialogów do wyboru. Zazwyczaj nie uważa, że życie powinno przypominać gry komputerowe, ale w pewnych sytuacjach to mogłoby być przydatne. Idź tam. Porozmawiaj z tą osobą. Miej poczucie, że posuwasz się naprzód, choć nie masz pojęcia, o co w tym wszystkim właściwie chodzi.

      Zachary jest coraz bardziej rozkojarzony różnymi detalami, podczas gdy powinien koncentrować się na biżuterii. Zamawia przy barze literacki koktajl, Ofelię w topieli z ginu, cytryny i syropu z kopru włoskiego, podawaną z listkiem rozmarynu i serwetką z odpowiednim cytatem z Hamleta. Inni goście piją daiquiri i vespery Hemingwaya przyozdobione wymyślnymi zawijasami ze skórki cytryny. Flety szampana podawane są ze wstążkami na nóżkach z napisem: „Wypij mnie”.

      Na stołach stoją półmiski pełne klawiszy, które uciekły z maszyn do pisania. Wieszaki na kieliszki owinięte stronami z książek mienią się w blasku świec. Jeden korytarz jest przystrojony przyborami do pisania (piórami – wiecznymi i gęsimi – oraz ołówkami), podwieszonymi na różnych wysokościach pod sufitem.

      W kącie, w sukni zdobionej koralikami i masce do kompletu siedzi kobieta, która na maszynie pisze na karteczkach krótkie historie i wręcza je przechodzącym gościom. Zachary dostaje coś, co kojarzy mu się z dłuższą niż zwykle wróżbą z ciasteczka.

      Samotność wędrowca dodaje mu pewności siebie.

      Mętlik w głowie to źródło otuchy.

      Pod kocem bezgranicznego zdumienia można się schować.

      Nie potrafił przemknąć niezauważonym, nawet jeśli udawał ducha na uczcie. Zastanawia się, czy maski dodają ludziom kurażu, swoją nutą anonimowości skłaniając do nawiązania rozmowy. Inne wędrowne duchy podchodzą skomentować drinki i atmosferę. Dzielenie się napisanymi na maszynie drobiazgami to popularny pretekst do zagajenia i Zachary poznaje kilka innych opowieści, w tym o zapatrzonym w gwiazdy jeżu i o postawionym na strumieniu domu, w którego pokojach rozchodzi się echem szum wody. Słyszy, jak ktoś wspomina, że w innych salach odbywają się prywatne sesje fabularne, ale nie trafił jeszcze na kogoś, kto by w nich uczestniczył. Otrzymuje potwierdzenie, że owszem, postać na przeciwległym końcu sali to naprawdę pewien słynny autor, a tak w ogóle to tam stoi jeszcze jeden, którego Zachary nawet nie zauważył.

      Przy skąpanym w niebieskiej poświacie barze chłopak wdaje się w rozmowę o koktajlach z mężczyzną w garniturze, w jednej z rozdawanych masek i z przyczepioną do klapy nalepką: „Dobry wieczór, nazywam się”, na której dopisano „Godot”. Zachary zapisuje na rewersie wydrukowanego biletu nazwę poleconego przez Godota burbona.

      – Przepraszam – mówi jakaś kobieta w dziwnie dziecięcej błękitnej sukni i białych podkolanówkach, a Zachary uświadamia sobie, że mówi do niego. – Widział pan tu przypadkiem kota? – pyta.

      – Kota? – Zachary najpierw myśli, że to ciemnowłosa Alicja z Krainy Czarów, ale kiedy dołącza do niej koleżanka w identycznym stroju, staje się oczywiste, a zarazem nieco niepokojące, że to bliźniaczki z Lśnienia.

      – Mają tu hotelową kotkę – wyjaśnia pierwsza. – Szukamy jej cały wieczór, ale na razie bez powodzenia.

      – Pomógłby pan nam poszukać? – pyta jej lustrzane odbicie, a Zachary na to przystaje, choć biorąc pod uwagę ich wygląd, zaproszenie wydaje się cokolwiek złowieszcze.

      Postanawiają się rozdzielić w celu przeczesania większego obszaru i Zachary trafia z powrotem w okolice parkietu, gdzie przystaje, żeby posłuchać jazzowego zespołu, usiłując skojarzyć znajomo brzmiący utwór.

      Przeszukuje zakamarki za jazzmanami, choć nie wydaje mu się, żeby kot zniósł głośną muzykę.

      Ktoś stuka go w ramię.

      Stoi za nim kobieta przebrana za Maxa, w koronie wyższa, niż się spodziewał.

      – Czy chciałby pan zatańczyć?

      „Powiedz coś błyskotliwego” – nakazuje głos w głowie Zachary’ego.

      – Pewnie. – To jedyne, co udaje mu się wykrztusić, a głos w głowie rozkłada rozczarowany ręce, ale królowi dzikich stworów tak banalna odpowiedź wyraźnie nie przeszkadza.

      Z bliska szczegóły jej przebrania robią jeszcze większe wrażenie. Złota maska pasuje do korony, obie składają się z prostych kształtów wyciętych ze skóry i pokrytych intensywnym, metalicznym odcieniem lakieru.

      Oczy pod maską są pomalowane na złoto i nawet rzęsy skrzą się tym samym złocistym brokatem, którym mienią się zaczesane do góry ciemne włosy, a Zachary teraz podejrzewa, że to peruka. Rząd białych guzików przyszytych złotą nicią z przodu sukni jest praktycznie niewidoczny na tle tkaniny.

      Nawet perfumy są doskonale dopasowane do przebrania, ich korzenna mieszanka jakimś cudem łączy w sobie woń gleby i cukru.

      Po chwili tańca w ciszy, choć nie niezręcznej, kiedy Zachary przypomina sobie, jak prowadzić, i wychwytuje rytm utworu (sam standard kojarzy, choć nie pamięta tytułu), chłopak uznaje, że powinien coś powiedzieć, i z natłoku myśli wybiera


Скачать книгу