Żona nazisty. Jak pewna Żydówka przeżyła Zagładę. Edith Hahn-Beer

Żona nazisty. Jak pewna Żydówka przeżyła Zagładę - Edith Hahn-Beer


Скачать книгу
go i wsadzą do więzienia, mojego jedynego chłopca, mego syna, mój skarb… – Zaczęła szlochać.

      Mama, zawsze pełna współczucia, zaoferowała jej kieliszek brandy.

      – Daj spokój, mamo – powiedział Pepi – i przestań urządzać sceny. Edith i ja wkrótce stąd wyjedziemy. Zamierzamy jechać do Anglii, a może Palestyny.

      – Co takiego?! I to właśnie knujecie za moimi plecami? Żeby mnie porzucić? Zostawić mnie, biedną wdowę, samą w przededniu wojny?

      – Przestań pleść o biednej wdowie – skarcił ją Pepi. – Wcale nią nie jesteś. Herr Hofer jest twoim mężem i się tobą zaopiekuje.

      Publiczne ujawnienie jej sekretu doprowadziło Annę do furii.

      – Jeśli mnie opuścisz, jeśli zabierzesz swoją żydowską sukę i uciekniesz, zabiję się! – wrzasnęła. Rzuciła się do okna i wspięła na parapet, jak gdyby zamierzała wyskoczyć.

      Pepi skoczył na nogi, złapał ją i objął ramionami jej duże, obfite ciało, poklepując po plecach.

      – No już, już, mamo…

      – Choć ze mną do domu – zawodziła. – Uwolnij się od tych ludzi! Zostaw tę dziewczynę, ona przyniesie ci zgubę! Chodź ze mną do domu!

      Spojrzał na mnie znad jej szerokich, wstrząsanych szlochem pleców. W jego oczach zobaczyłam w końcu, co znosił dzień w dzień w ciągu tych tygodni od Anschlussu, dlaczego nigdy nie zgodził się ostatecznie wyjechać. Zrozumiałam, że Anna codziennie wpadała w histerię, naciskała na niego, wrzeszcząc, płacząc, grożąc samobójstwem; że złapała go w pułapkę i trzymała w niej żelaznymi łańcuchami, które nazywała miłością.

      – Idź – powiedziałam cicho. – Idź z nią do domu. Idź.

      Poszedł. A my siedzieliśmy przez resztę nocy kryształowej, słuchając, jak rozpada się nasze życie.

      Moja siostra Mimi wyszła za mąż za Milo Grenzbauera w grudniu 1938 roku. Wyjechali do Palestyny nielegalnym transportem w lutym 1939 roku. Mama sprzedała skórzane fotele, żeby zapłacić za ich bilety. Być może udałoby się zebrać pieniądze na trzeci bilet dla mnie – ale prawdę mówiąc, nie potrafiłam znieść myśli o rozstaniu z Pepim. Wydarzenia następowały w takim tempie i z taką gwałtownością, że mieliśmy wrażenie, iż porwała nas lawina; jeszcze nie zdążyliśmy dojść do siebie po jednej, a już rozpadała się kolejna góra. W marcu 1939 roku, rok po Anschlussie, Chamberlain poszedł na ustępstwa wobec Hitlera i pozwolił mu zająć Czechosłowację.

      – Skoro goje nie bronią siebie nawzajem – powiedziała Mama – to jak możemy oczekiwać, że będą bronić nas?

      Dziadek dostał udaru. Wuj Richard zatrudnił pielęgniarkę do opieki, a my wszyscy staraliśmy się odwiedzać dziadka w Stockerau, jak często się dało. Ale wówczas naziści aresztowali wuja Richarda i ciotkę Roszi.

      Spędzili w więzieniu sześć tygodni. By wyjść na wolność, oddali nazistom wszystko, co posiadali: nieruchomości, konta w banku, akcje, naczynia, srebro. Wyjechali natychmiast, kierując się na wschód. Pochłonęła ich Rosja. Mama czekała i modliła się o jakieś wiadomości, ale nic nie nadchodziło.

      Pewnego dnia do naszych drzwi zapukał młody człowiek w mundurze. Muszę wam powiedzieć, że narodowi socjaliści mieli szczególny sposób pukania, jak gdyby nie lubili drzwi, jak gdyby oczekiwali, że drzwi znikną pod ich walącymi pięściami. Moje ciało zawsze reagowało, kiedy pukali. Skóra mi cierpła, żołądek się zaciskał. Ten człowiek powiedział Mamie, że dom i sklep dziadka przejmują „dobrzy” Austriacy, a on musi zamieszkać z krewnymi.

      I tyle. Koniec Stockerau.

      Dziadek mieszkał w tym domu przez czterdzieści pięć lat. Naczynia, krzesła, obrazy, poduszki, dywany, telefon, garnki, patelnie i łyżki, pianino, wspaniałe koronkowe serwetki, motocykle Puch, maszyny do szycia, listy, które do niego pisaliśmy i które przechowywał w wielkim drewnianym biurku, samo biurko – wszystko, każdy drobiazg i pamiątka zostały ukradzione; złodzieje sprzedali to wieloletnim sąsiadom dziadka za bardzo dobrą cenę.

      Mama wysłała mnie, żebym się nim zajęła. Najpierw śmierć babci, a potem udar sprawiły, że stał się powolny; ale utrata domu, jego miejsca na ziemi, uczyniła z dziadka całkowitego inwalidę. Prowadziłam go do toalety, masowałam mu stopy. Gotowałam mu to, co mu było wolno jeść na specjalnej diecie, on zaś mi dziękował, a potem mówił łagodnie, niemal przepraszająco:

      – Twoja babcia robiła to lepiej.

      – Tak, wiem.

      – Gdzie ona jest?

      – Odeszła.

      – Ach tak, oczywiście, wiedziałem o tym, wiedziałem. – Patrzył na swoje dłonie, stare i zniszczone, z odciskami i bliznami. – Kiedy będę mógł wrócić do domu? – pytał.

      Pewnego ranka umarł.

      Widziałam jego dom raz jeszcze, w późniejszych latach. Chyba wciąż był zamieszkany. Stockerau, Donaustrasse 12.

      W porównaniu z wyrzuceniem dziadka nasze było trywialne. Zapłakana dozorczyni stanęła w drzwiach, trzymając wypowiedzenie mieszkania od naszego utytułowanego gospodarza.

      – Co mógł zrobić? – powiedziała. – Władze tego zażądały.

      Więc Mama i ja przeprowadziłyśmy się na Untere Donaustrasse 13 w Leopoldstadt, wiedeńskim getcie. Zamieszkałyśmy u owdowiałej ciotki Mila, Frau Maimon. Mieszkały tam już dwie inne kobiety – siostry, jedna panna, druga mająca męża w Dachau. Żyłyśmy w piątkę w mieszkaniu przeznaczonym dla jednej osoby. Nigdy się nie kłóciłyśmy, nigdy nie zapominałyśmy o przepraszaniu, gdy nie dało się uniknąć naruszenia czyjejś prywatności.

      Mama i ja utrzymywałyśmy się z szycia. Żadne eleganckie stroje, oczywiście, tylko naprawy i przeróbki starych ubrań, by pasowały do nowych czasów. Dużo zwężałyśmy, ponieważ nasi żydowscy sąsiedzi w getcie chudli.

      Natomiast moja kuzynka Jultschi tyła.

      Siedziała ze mną w parku i wypłakiwała oczy. Miała opuchniętą twarz i krosty.

      – Wiem, że nie powinnam była zachodzić w ciążę w tak okropnych czasach – szlochała. – Ale Otto dostał powołanie do wojska i baliśmy się, że się już nigdy więcej nie zobaczymy, i tak nas wzięło, i po prostu się zdarzyło, a teraz nie wiem, co robić. Może zostawią dziecko w spokoju. Jak myślisz, Edith? Chodzi mi o to, że to chyba lepiej, jak przynajmniej ojciec nie jest Żydem i służy w wojsku Rzeszy.

      – To chyba lepiej – powiedziałam, choć w gruncie rzeczy w to nie wierzyłam.

      – Próbowałam dostać pracę pokojówki w Anglii. Miałam nadzieję, że po prostu uznają, że jestem gruba. Ale od razu wiedzieli, że jestem w ciąży. – Wpatrywała się we mnie wielkimi, brązowymi oczyma. – Muszę przestać być w ciąży, Edith, skoro Otto idzie na wojnę i mamy te wszystkie prawa przeciwko Żydom. Muszę pójść do lekarza.

      Porozumiałam się z naszym dawnym przyjacielem Kohnem. Niedawno skończył medycynę i otworzył gabinet – ale naziści odebrali mu licencję. Wyglądał okropnie.

      – Słyszałaś o Elfi Westermayer? – spytał z goryczą. – Nawet nie skończyła studiów, ale przyjmuje pacjentów. Najwyraźniej w tym kraju wystarczy teraz legitymacja NSDAP, żeby mieć praktykę lekarską.

      Zgodził się przyjąć Jultschi, ale ostatecznie odmówił przeprowadzenia aborcji.

      – Nie mogę tego zrobić bezpiecznie – wyjaśnił. – Nie mam gabinetu zabiegowego, nie mam miejsca w szpitalu, żadnego dostępu do lekarstw. Gdyby, nie daj Boże, wdało się zakażenie… Konsekwencje mogłyby być tragiczne. – Ujął ją za rękę. – Wracaj


Скачать книгу