Ciała zdruzgotane, ciała oporne. Отсутствует

Ciała zdruzgotane, ciała oporne - Отсутствует


Скачать книгу
także dla Moskwy-dziewczyny na tym etapie jej dążeń tak bowiem jest w istocie: bohater założycielskiej sceny indywidualnego życia i rewolucyjnego przedsięwzięcia okazuje się tożsamy z ciamajdą Komiaginem, któremu nawet samobójstwo nie wychodzi, a który po odejściu Moskwy może zająć się tylko dokładnymi przygotowaniami do własnej śmierci. Bo wobec klapy wszelkich nadziei Moskwa po dwunastu rozdziałach powieści rzeczywiście odchodzi, znika w zdepotencjalizowanym mieście Moskwie, nie przekazując nikomu swojej energii – o ile wobec demontażu owej pierwotnej, poruszającej ją sceny cokolwiek jeszcze z tej energii pozostało.

      Dopiero na dość późnym etapie rozwoju narracji orientujemy się, że centralną postacią spośród męskich bohaterów książki jest w istocie inżynier Sartorius34. To przede wszystkim w piersi Sartoriusa splatały się, myliły i znowu rozdzielały pragnienie Moskwy i pragnienie socjalizmu. To „w głębinach jego ciała żyło samodzielnie jakieś zwierzę i w milczeniu płakało, nie interesując się wytwórczością wag” (76). Inżynier nosi imię Siemion, a nazwisko Sartorius sam sobie nadał: „Nazwisko jego ojca brzmiało nie Sartorius, ale Żujboroda, a matka chłopka nosiła go w swych trzewiach razem z ciepłym przeżutym żytnim chlebem” (53)35. Jako człowiek o inicjałach S.S. jest istotą zdwojoną i wewnętrznie podzieloną. Być może też – mocą inicjału – jego bliźniakiem czy dopełnieniem jest chirurg Sambikin, który poszukując drogi do socjalizmu, drąży biologiczny, nie zaś mechaniczny wymiar świata i człowieczeństwa. Lekarz zresztą jest też autorem ekscytującego odkrycia („Sambikinowi zabulgotały wnętrzności od naporu wyższych przeżyć”; 78), zgodnie z którym człowiek jest istotą podwójną, myśli bowiem nie tylko mózgiem, ale również rdzeniem kręgowym:

      Dwa uczucia, dwa ciemne prądy potrafił [człowiek] przyuczyć do spotkania się i mierzenia siłami… Spotykając się, przekształcają się one w ludzką myśl. (…) I oto czasami, w chorobie, w nieszczęściu, w miłości, w koszmarnym śnie, w ogóle w stanach dalekich od normy wyraźnie czujemy, że jest nas dwóch: to znaczy, ja jeden, ale we mnie jest jeszcze ktoś. Ów ktoś, tajemniczy „on”, często mamrocze, niekiedy płacze, chce wyjść z ciebie gdzieś daleko, jest mu źle, jest mu straszno (79).

      Wkrótce po tej tyradzie Sambikin i Sartorius, lekarz i inżynier, śpią na jednej kanapie, przy czym oddychają hałaśliwie, „jakby ich ciała były puste” (80).

      To właśnie Sartorius – który raz jeszcze przespał się z Moskwą w rozdziale dwunastym, tuż przed jej ostatecznym zniknięciem – staje się bohaterem ostatniego, trzynastego rozdziału zachowanego tekstu powieści, gdzie rozpacz i melancholia – wcześniej już przecież wyraźnie obecne – ostatecznie biorą górę nad energicznymi dążeniami rewolucjonistów. Sartorius z wolna ślepnie, a Sambikin orzeka, że konstytucja inżyniera „znajduje się w procesie nieokreślonego przekształcenia” (138)36. „Moskwa Czestnowa przepadła gdzieś w przestrzeniach tego miasta i ludzkości” (142), co właściwie przynosi Sartoriusowi pewną ulgę: teraz jest zobojętniały i poniekąd uwolniony. Po spotkaniu z Komiaginem, który idzie obstalować sobie trumnę („Żegnaj moje życie, upłynęłoś mi na rozkoszach organizacyjnych”; 142), Sartorius udaje się na Bazar Kriestowski. Ów ruchliwy, ale skrajnie ponury bazar to ostateczny obraz zdepotencjalizowanego miasta, Moskwy bez Moskwy. Prezentując melancholijne wyliczenie sprzedawanych tutaj towarów – są wśród nich „rzeczy, które utraciły swój sens życia” – Płatonow serwuje czytelnikowi najbardziej chyba zdumiewające wtrącenie w dziejach literatury, które wskazuje na klapę utopijnych dążeń i aż nadto dobitnie podkreśla fakt, że „przepadnięcie” Moskwy oznacza nie tyle przecieleśnienie miasta, ile właśnie zniknięcie owego „rezerwuaru ciasno upakowanego uczucia”, wielki odpływ afektywnej energii, ulotnienie się ciała, bez którego socjalizm jest po prostu niemożliwy. Czytamy:

      Oprócz tego sprzedawano dużo rzeczy do noszenia po niedawno zmarłych – śmierć istniała – i dziecięcej bielizny, przygotowanej dla poczętych niemowląt, później jednak matka najwyraźniej rozmyślała się i robiła skrobankę, a opłakaną wyprawkę nie narodzonego sprzedawała wraz z kupioną zawczasu grzechotką (144).

      Na tym właśnie targu Sartorius kupuje nowy paszport, a zatem nową tożsamość i już jako Gruniachin – tylko pod tym nazwiskiem figuruje odtąd w narracji – podejmuje nowe, marne życie z porzuconą żoną kolegi z pracy, pogrążony w smutku, ale uwolniony od ciężaru własnej, zdwojonej tożsamości, od pragnienia Moskwy i socjalizmu. Jeśli zatem powieść rozpoczynała się od rewolucyjnego przebudzenia – kiedy to wyrwana ze snu mała Moskwa obserwowała biegnącego człowieka z pochodnią – zachowany, fragmentaryczny, ale w swojej fragmentaryczności osobliwie pełny tekst kończy się złudnym snem, a zarazem ostateczną refutacją marzeń o uskrzydleniu i przeanieleniu człowieka. W ostatniej scenie „Gruniachin” obserwuje mianowicie swoją śpiącą, niekochaną i niekochającą żonę, która jest wszystkim, tylko nie szczęśliwą Moskwą, tak jak i on sam nie jest już Sartoriusem:

      Zamknięte oczy wydawały się dobre, jakby – kiedy tak leżała bez świadomości – spoczywał w niej odwieczny anioł. Gdyby tak cała ludzkość leżała we śnie, to po jej obliczu nie sposób byłoby poznać jej prawdziwego charakteru i można byłoby się oszukać (160).

      Rewolucja pogrąża się we śnie, my zaś możemy co najwyżej bawić się złudną myślą, że za zasłoną powiek skrywa się wielki rezerwuar afektywnej energii.

      Niniejszy tekst powstał w ramach projektu sfinansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki przyznanych na podstawie decyzji numer DEC-2011/03/B/HS2/05729.

      JAKUB MOMRO

      Afektywne techniki życia

      W każdej chwili wydaje się, że nadano nam jakąś formę, wpojono jakąś treść, a tymczasem już wzbierają wewnętrzne siły i burzą to, co zdawało się definitywne ustalone, powodują wstrząs i rozdźwięk.

Georg Simmel

      Ludzie jako gatunek znajdują się wprawdzie od tysiącleci u kresu swego rozwoju, ale ludzkość jako gatunek stoi u jego progu.

Walter Benjamin

      Dzisiaj chodzi o to, by uwidocznić podmiot, winnego, to potworne i nędzne zwierzę, którym możemy się w każdej chwili stać.

Jean-Paul Sartre

      W jednym ze swoich wykładów w Collège de France Michel Foucault użył sformułowania „rytualna manifestacja prawdy”37, pokazując tym samym, do jakiego stopnia w nowoczesności relacja władzy i prawdy do życia, ale też życie jako takie stały się problematyczne:

      Nie idzie więc o to, by ustalić ścisłą prawdę, przeciwstawioną fałszowi, który zostałby odrzucony, wyeliminowany. Rzecz zasadniczo w tym, aby prawdzie samej dać wyłonić się na tle tego, co nieznane, ukryte, niewidzialne i nieprzewidywalne. Nie chodzi zatem o organizację poznania, utylitarnego systemu wiedzy koniecznej i wystarczającej do sprawowania rządów, lecz o rytuał manifestacji prawdy, rytuał pozostający ze sprawowaniem władzy w pewnych relacjach, których bez wątpienia nie da się zredukować do czystej i prostej użyteczności, nawet jeśli pojawia się tu element rachunku38.

      Spora część filozofii późnej nowoczesności odzwyczaiła nas od myślenia o życiu w kategoriach aktywistycznych. Nietzscheańska linia filozofowania, która nauczała afirmacji życia i jego przejawów (amor fati), choć stale obecna we współczesnych dyskursach, została jednak podana w wątpliwość. Życie przestało być


Скачать книгу

<p>34</p>

Jak wynika z wyjaśnień Henryka Chłystowskiego, Sartorius dzieli z autorem książki część doświadczeń: podobnie jak dzielny inżynier Płatonow pracował w „Republikańskim truście wytwarzania i naprawy urządzeń pomiarowych i wag”. Zob. H. Chłystowski, Posłowie, w: A. Płatonow, Szczęśliwa Moskwa…, s. 339. Zarazem Płatonow „jest” też przegranym rewolucjonistą Komiaginem: gdy „kompletny cywil” czyta swój niedokończony wiersz, autor użycza mu fragmentu własnego utworu z tomu Gołubaja głubina (87; przypis tłumacza). Chłystowski zwraca też uwagę, że lekarz Sambikin nosi pewne cechy Aleksandra Bogdanowa, ważnego dla Płatonowa myśliciela i działacza, który – jako lekarz – poszukiwał metod przedłużenia ludzkiego życia i zmarł, przetaczając sobie krew chorego (H. Chłystowski, Posłowie, s. 354).

<p>35</p>

Musculus sartorius to „mięsień krawiecki”, najdłuższy mięsień w ludzkim ciele. „Sartorius” to wszakże również nazwa niemieckiej firmy produkującej między innymi precyzyjne wagi. Warto przypomnieć, że przybrane było także nazwisko „Płatonow”. Ojciec pisarza nazywał się Płaton Klimientow.

<p>36</p>

W tym miejscu tekstu Płatonow rozważał wszakże, czy zamiast słowa „przekształcenie” nie użyć słowa „rozpad”.

<p>37</p>

M. Foucault, Rządzenie żywymi. Wykłady w Collège de France 1979–1980, przeł. M. Herer, PWN, Warszawa 2014, s. 39.

<p>38</p>

Tamże, s. 26.