Diabeł, laleczka, szpieg. Matt Killeen
było zajęte – to obok.
– Nie jestem teraz w pracy – burknęła Clementine, unosząc wzrok znad książki.
– Wiem, nie zamierzałam ci przerywać.
– Jakbyś w ogóle mogła – mruknęła Clementine i zmarszczyła brwi.
Sara nie wiedziała, co powiedzieć, więc w milczeniu przyglądała się grzbietom książek, choć tak naprawdę nie patrzyła, co to za tytuły. W Clementine, w jej postawie, było coś, co sprawiało, że Sara czuła się zobligowana, by próbować i… no właśnie, czego właściwie chciała? Przekonać ją o swoich dobrych zamiarach? Pokazać jej, że w rzeczywistości nie jest nazistką? Wygrać? Tylko co mogła wygrać?
Czy właśnie tak się czuła Mysz?
Podjąwszy decyzję, że nie będzie wydawać rozkazów ani traktować Clementine jak Czarnej Hańby – choć bestia Ursula tak właśnie powinna się zachowywać – Sara dalej czuła się zdezorientowana, ponieważ dziewczyna wciąż była taka… rotzig. Głodująca Sara, prześladowana Sara, dręczona… za każdym razem starała się stać niewidoczna dla innych. Clementine przyjęła odwrotną taktykę. Może to miano na myśli, określając Neger prymitywnymi dzikusami…
Miano, określano… Sara zadrżała, kiedy uświadomiła sobie sposób, w jaki ta nieproszona i niechciana myśl pojawiła się w jej głowie.
– Pokoje dla służby są gorące, a towarzystwo okropne – mruknęła Clementine.
To była pierwsza dotychczas próba nawiązania rozmowy i Sara nie miała pojęcia, jak się zachować.
– Nasze pokoje wcale nie są lepsze. – Roześmiała się.
– Serio tak myślisz? Rozpieszczony bachor.
Serce Sary zapłonęło złością, a jej płomienie pochłonęły całą wrażliwość i delikatność.
– Myślisz, że nie doświadczyłam biedy? To się grubo mylisz. Spałam w miejscach, gdzie w nocy łaziły po mnie karaluchy, jadłam obierki ziemniaków i robiłam chleb z trocin, więc daruj sobie, co?
– Niby kiedy byłaś biedna? – prychnęła Clementine. – Widziałam twój dom, więc nie zmyślaj.
Gottverdammte. Myśl!
– Moja matka ciężko zachorowała – wyjaśniła Sara ponuro. – Zrobiło się naprawdę ciężko. Dopiero wujek mnie z tego wyciągnął. – „Nie wolno kłamać, jeśli można powiedzieć prawdę”. – Tak naprawdę nie jest bardzo bogaty. Tylko wygląda, jakby miał dużo pieniędzy.
– Na pewno niczego mu nie braknie. – Clementine się roześmiała, lecz ton jej głosu stał się delikatniejszy.
– Wiesz, chciałabym, żebyśmy przestały ze sobą walczyć – poprosiła Sara cicho. – Mamy zadanie do wykonania i prawdziwych wrogów…
Clementine prychnęła, nawet nie podnosząc wzroku.
– Mówiłam ci, chcesz posłusznego Hausneger, zorganizuj większy nóż.
– Jak ci się udało przeżyć, udając służącą?
– Proste. Milknę na widok bata. To zawsze działa. – Clementine westchnęła teatralnie. – Dobra, jak chcesz, możemy przestać walczyć. Ale nie licz, że ci wybaczę, mała nazistko.
– Co czytasz? – Sara zmieniła temat.
– Komisarza Maigreta. Już któryś raz.
– Ojciec nauczył cię francuskiego?
Clementine poderwała gwałtownie głowę.
– Sama nauczyłam się francuskiego – warknęła. – Sama nauczyłam się wszystkiego, co umiem. Myślałaś, że w szkole da się czegokolwiek nauczyć, kiedy inne dzieciaki wrzeszczą za tobą bez przerwy bambo, bambo…
Clementine przez chwilę walczyła z czymś, czego cień było widać w jej oczach. Dopiero po kilku sekundach mówiła dalej, już spokojniejszym głosem.
– Kiedy miałam dwa latka, ojciec zabrał moją matkę – swoją żonę, swoją niemiecką żonę – z powrotem do Senegalu, by tam stworzyć nam dom. Ich statek, jakiś beschissener towarowy wrak, zatonął tuż przy Dakarze, ze wszystkimi na pokładzie. Moja babcia z Nadrenii była wniebowzięta perspektywą wychowywania największej zakały i wstydu swego rodu, więc na wszelki wypadek codziennie mi o tym przypominała… Nauczyłam się francuskiego, żeby ją wkurzać – dodała Clementine i wzruszyła ramionami. – Jedyne, co zostało mi po tacie, to ten aparat. – Wskazała na niewielką czarnobrązową leicę na stole obok. – Chciał odebrać swoje rzeczy później. Wszystkie rzeczy. Aparat, córkę…
W ciszy hotelowego lobby słychać było tykanie zegara.
– Czytałaś to? – Clementine ożywiła się nagle i uniosła książkę. – Simenon lubi temat masek i alternatywnych osobowości. Kim naprawdę jesteś?
– Wiesz przecież, takim jakby szpiegiem…
– Na czym konkretnie polega twoje zadanie?
– Ja jestem tylko przykrywką. – Sara wzruszyła ramionami. – Na widok małej dziewczynki tracą czujność. Lekceważą mnie, więc mojego wujka też.
– Długo już nie pociągniesz w tej roli, ale chyba zdajesz sobie z tego sprawę, co?
Pociąg odjechał ze stacji. Mała dziewczynka machała Sarze na do widzenia.
– A ty? Kim ty naprawdę jesteś? – odpowiedziała Sara pytaniem. – Z takim wykształceniem, takim aparatem i taką bezczelnością? Bo na służącą to się w ogóle nie nadajesz.
Clementine miała chyba na końcu języka coś złośliwego, lecz nie zdecydowała się tego powiedzieć.
– Jestem służącą… przynajmniej czasem. Zatrudniam się w takiej roli. Przy obsłudze tych wielkich przyjęć i rautów człowiek się nie przepracowuje. Ale jestem wścibska i czasem dowiaduję się rzeczy, za które ktoś jest gotów zapłacić. Bogaci ludzie mają swoje brudne tajemnice. Nienawidzą mnie za bycie Rheinlandbastard i traktują jak śmiecia. W rzeczywistości sami są zepsuci do szpiku kości. Ja jestem ich karą. A że przy okazji zarabiam… – Zachichotała.
– Wystarczy, że są jakieś tajemnice… – szepnęła Sara pod nosem. – To znaczy, że nieprzypadkowo poszłaś za mną do tamtego pokoju, prawda? – zapytała już normalnym głosem.
– Wybacz. Teraz to ty płacisz za moje milczenie i nie mieszkam już z babcią. Mała przestraszona służka zniknęła, bo jesteś moim głównym pracodawcą. Tak, zaryzykowałam, ale trafiłam… główną wygraną. Szkoda, że jesteś nazistką.
– Mogłaś wtedy zginąć. Norris nie zawahałby się, żeby cię zabić…
– Jakie szczęście, że też tam byłaś. Jesteś z siebie dumna, mała Ewo?
– Jeszcze jeden szpieg… – Sara uśmiechnęła się, ignorując prowokacyjne pytanie. – Jesteś w tym przynajmniej dobra?
– Zastanówmy się… – Clementine odłożyła książkę. – Piąte piętro jest ponoć zamknięte. Ale w pokoju pięćset dwa ktoś mieszka. Komunista. Właściciele hotelu sympatyzują z antyfaszystami. Czy niemieckiej armii przydadzą się takie informacje?
– Może… Umieszczę je… w raporcie. Dzięki. Widzisz? To nie było trudne.
– Czekaj, a może powinnam ci wspomnieć o tym oficerze SS z pokoju trzysta sześć?
– No proszę… mamy tu też oficera SS… – Sara przerwała, bo czuła, że w jej głosie jest zbyt wiele troski. – Wiesz, trochę wewnętrznej rywalizacji zawsze się przyda. – Roześmiała się nieswojo. – O nim Abwehra wolałaby wiedzieć już na