Piketty i co dalej?. Отсутствует
ludzie przemijają szybciej niż kapitał, więc oszczędzamy z myślą o sobie i nie przejmujemy się tym, jakie to będzie miało skutki dla kapitału w przyszłości. Może także być tak, że kapitaliści to ludzie przezornie oszczędzający i innowacyjnie podchodzący do podejmowania ryzyka – że stanowią niejako uosobienie cnót burżuazyjnych, a r to wynagrodzenie niezbędne do tego, aby zachęcić ich do inwestowania.
Żaden z tych argumentów nie satysfakcjonuje Piketty’ego. Szczególnie niesatysfakcjonujące są wyjaśnienia wyprowadzone z jednego z filarów teorii optymalnego wzrostu, czyli „międzyokresowe równanie Eulera”, zgodnie z którym oszczędności to nic innego jak środek finansowania przyszłej konsumpcji oszczędzającego – albo w formie własnej konsumpcji za kilka lat, albo w formie konsumpcji psychicznego zadowolenia z rozmyślań o tym, jaki to zamożny i sławny żywot wieść będą czyiś potomkowie w którymś pokoleniu. Lepszym podejściem do kwestii oszczędzania jest jednak stosowanie modeli, w których ramach akumulacja środków i budowanie majątku są celem samym w sobie. Piketty (z pomocą Saeza) badał to zagadnienie w artykułach naukowych. „Akumulujcie, akumulujcie! Tak głosi Mojżesz i prorocy!” to jeden z bardziej pamiętnych cytatów z Marksa. Jeżeli jednak jest to poprawna charakterystyka kapitalistycznego dążenia do inwestowania i oszczędzania, to być może źródłem motywacji najzamożniejszych do akumulowania środków jest nie tylko przyszła konsumpcja, ale raczej inercja finansów korporacyjnych, niezaspokojone pragnienie bezpieczeństwa ekonomicznego, socjologicznie rozumiana tożsamość albo psychologiczne fantazje o przyszłych imperiach lub też inne imperatywy strukturalne.
Weźmy na przykład klasyczny tekst dotyczący finansów korporacyjnych, którego autorem jest Arthur Dewing i który ukazał się w połowie minionego stulecia. Czytamy w nim: „Motywacja ludzi do rozwijania przedsięwzięć biznesowych nie ma motywacji ekonomicznej, a raczej psychologiczną, […] to cenny spadek pozostały człowiekowi po »barbarzyństwie drapieżników«”. Do motywacji tej zalicza się między innymi motywacja związana z przekazywaniem majątku kolejnym pokoleniom – ważnym czynnikiem sprzyjającym akumulacji kapitału jest pragnienie przekazania bogactwa dzieciom i to bez względu na to, na ile one na to zasługują. Oczywiście można to również rozpatrywać w kategoriach zmian osobowości: długie życie (zwłaszcza u najbogatszych) sprzyja zacieraniu się granic między przekazywaniem majątku kolejnym pokoleniom a przyszłą konsumpcją: czyż nie dałoby się obronić argumentu, że w przyszłości, w wieku 75 lat, będziemy kimś zupełnie innym niż byliśmy jako dzieci?
Gdy zaczyna się myśleć o oszczędnościach w tych kategoriach, opodatkowanie kapitału wydaje się znacznie bardziej racjonalnym pomysłem. Jeżeli podaż kapitału przybiera w większym stopniu formę nieruchomości, a w mniejszym stopniu formę wolnych zasobów gotówki, podstawowe prawidła ekonomii głoszą, że taki kapitał możemy obłożyć sporym podatkiem. Próba wywłaszczenia kapitalistów z części tego majątku nie spowoduje, że ten kapitał zniknie. W ten sposób dałoby się pewnie rozwiązać kilka problemów socjalnych. Skoro ludzie oszczędzają, żeby przekazywać majątek swoim dzieciom, kosztem alternatywnym opodatkowania majątków staje się nie przyszła konsumpcja na starość, a wpłaty na fundusz powierniczy.
Oznacza to również, że niektóre klasyczne (choć niepewne) modele teoretyczne, zgodnie z którymi optymalne oprocentowanie kapitału wynosi 0, dzisiaj są już nieaktualne. Piketty sam proponuje obiecujący przedmiot dalszych badań w tym zakresie: gdy uwolnimy się już od konsumpcyjnego równania Eulera, to jakiej teorii oszczędności w sektorze prywatnym potrzebujemy, by najlepiej zrozumieć problematykę nierówności i wzrostu gospodarczego? Sposób opodatkowania kapitału przestaje być kwestią równoważenia oszczędności i konsumpcji, bardziej zaś staje się sprawą znalezienia sposobu na wdrożenie globalnego opodatkowania, żeby uniknąć sytuacji, w której kapitaliści zabierają swoje pieniądze do innych krajów. Podaż kapitału może i jest nieelastyczna w ujęciu całego świata, ale dla każdego pojedynczego kraju pozostaje jak najbardziej elastyczna.
Wszystko ładnie i pięknie, ale powyższe rozważania skupiają naszą uwagę na podaży i popycie na oszczędności w ujęciu łącznym. Z dostępnych danych niezbicie wynika jednak, że o wartości W/Y w dużej mierze decydują również zyski kapitałowe oraz efekt wyceny. Większość modeli dynamicznych sugeruje, że są to tylko efekty przejściowe, ewentualnie chwilowe bańki spekulacyjne, ale może jednak niektóre efekty wyceny mają charakter fundamentalny. Jeżeli to byłaby prawda, to jak moglibyśmy je lepiej poznać?
Można obrać „pieniężny punkt widzenia”, czyli uznać za fundamentalne przepływy dochodu do różnych podmiotów roszczących sobie do niego prawo. Zgodnie z tym ujęciem podstawowymi czynnikami są siła przetargowa właścicieli, α, wartość dochodu, który płynie z tego tytułu do właścicieli, αY, a także cena praw majątkowych należnych firmom, która jest ustalana na rynkach finansowych jako stopa dyskontowa albo stopa zysku, r. Przyjmijmy dla uproszczenia, że wszyscy właściciele mają taką samą siłę przetargową α oraz że stopa kapitalizacji r-finanse jest równa dla wszystkich firm. Stopą r-finanse zamiast stopy r posługuję się w celu rozróżnienia stopy dyskontowej stosowanej do aktywów od stopy zwrotu z oszczędności. Na doskonałym rynku finansowym obie te stopy byłyby takie same, ale że na naszych rynkach niedoskonałych występują pośrednicy, stopa zwrotu oferowana przez sektor finansowy to r-finanse = r + ρ, gdzie r oznacza stopę zwrotu dla oszczędzających, a ρ oznacza koszt ponoszony przez tego, kto korzysta z usług finansowych.
Skoro udział dochodów z kapitału w dochodzie narodowym oraz finansowa stopa zwrotu są czynnikami podstawowymi, współczynnik łącznego bogactwa do PKB przybiera postać:
Podobnie jak w przypadku s/g, także tutaj mamy do czynienia z prostą tożsamością księgową, która tym razem skłania jednak do nieco innej interpretacji majątku prywatnego. Bogactwo staje się już nie tylko nagromadzonym zbiorem oszczędności i zamkniętych w formie przydatnych dóbr kapitałowych. Zgodnie z tym ujęciem jawi się ono podstawą roszczenia do przyszłych zasobów. Mamy zatem do czynienia nie tyle z sumą wszystkich poczynionych oszczędności, skrystalizowaną do postaci rzeczy materialnych i pewnych faktów społecznych, co raczej ze skapitalizowanymi przyszłymi dochodami właścicieli kapitału, co dość mocno przyciąga uwagę.
Walka klasowa, siła przetargowa, klasowe poczucie wspólnoty oraz stopy kapitalizacji
Z W/Y = α/r wynika, że bogactwo można równie dobrze postrzegać jako współczynnik dwóch sił innych niż stopa oszczędności r i stopa wzrostu gospodarczego g. Okazuje się, że α i r pozwalają na równie skuteczną dekompozycję danych jak dekompozycja przez pryzmat współczynnika oszczędności do wzrostu. Pierwsza wartość, α, oznacza udział dochodu należnego właścicielom majątku w dochodzie narodowym. Wartość ta może rosnąć, ponieważ kapitał staje się bardziej produktywny albo z uwagi na to, że zmiany instytucjonalne umożliwiają właścicielom kapitału wyprowadzanie większych pieniędzy z firm (zwłaszcza z tych, które generują największe przychody). Α określa, a może odzwierciedla to, jaka część dochodu trafia w formie przepływów środków pieniężnych do posiadaczy praw majątkowych. Stanowi odzwierciedlenie rozkładu siły przetargowej w gospodarce. Drugi wyraz równania to r-finanse – ρ, czyli stopa zwrotu w sektorze finansowym odnosząca się do takich aktywów jak przedsiębiorstwa, minus prowizja pobierana przez sektor finansowy za pośrednictwo. Wartość ta stanowi odzwierciedlenie sposobu agregowania oczekiwań społecznych przez rynki finansowe w celu wyceny powstającego w ten sposób prawa majątkowego, a to daje domyślną