Zagłada Żydów. Studia i Materiały nr 10 R. 2014 t. I-II. Отсутствует

Zagłada Żydów. Studia i Materiały nr 10 R. 2014 t. I-II - Отсутствует


Скачать книгу
poranek niedzielny był przepojony smutkiem […] Uwielbienie ciała w harmonii ze smutkiem, pożądanie połączone z melancholią – to naprawdę uczucia niezwykłe. Właściwie to cierpienie i smutek są uczuciami bardziej ciekawymi od radości (więc jeszcze nie przestaję być niepoprawną intelektualistką) bardziej od niej głębokimi i złożonymi z większej gehenny nastrojów”531.

      Miłość Liljany i Ludwika zakończyła się tragicznie: 1 marca 1943 r. Lilka zażyła truciznę i zmarła po dziesięciu dniach w szpitalu. Została pochowana na katolickim cmentarzu. Jej matka wraz z grupą Żydów ukrywała się pod opieką Ludwika i życzliwych Polaków. Co rzadkie, nie doświadczyli ani jednego szantażu. Po upadku powstania warszawskiego cała grupa została w kryjówce na Żoliborzu, wszyscy przeżyli wojnę. W 1945 r. Berta Lipes wyjechała do Palestyny, o dalszych losach Ludwika nie udało mi się znaleźć żadnej informacji.

      Drugi przykład miłości romantycznej to gwałtowne zakochanie, które spadło nieoczekiwanie na parę młodych Żydów na Umschalgplatzu. Ukrywali się w schronie przy ul. Szczęśliwej, ale wówczas nie zwrócili na siebie specjalnej uwagi. Po likwidacji schronu 9 maja 1943 r. wszyscy jego mieszkańcy znaleźli się w budynku przy Umschlaplaztu, czekając dwa dni i dwie noce na podstawienie wagonów. W tym czasie młodzi przeżyli wielką miłość. Wśród paniki i chaosu Umschlagplaztu, znęcania się Ukraińców i powszechnego strachu, w pewnej chwili Dziunia złapała Mietka za rękę i wyciągnęła z zatłoczonego pokoju na korytarz, gdzie, jak on wspomina: „znalazłem miejsca na tyle, by usiąść, ona zaś nie miała gdzie usiąść, zaproponowałem jej, by usiadła na moich kolanach. Przyjęła to z wdziękiem i usiadła. Poczułem nieopisaną chęć objęcia jej i przytulenia jej do siebie, co też uczyniłem. […] Zaczęliśmy rozmawiać. […] Och, jak dobrze żyć, ale nie w takich warunkach. Przecież człowiek może być taki szczęśliwy, ale niestety. Teraz zapragnąłem tak mocno żyć, jak jeszcze nigdy. Moje serce biło teraz szybko, to była wielka miłość, co najdziwniejsze, że rozszalała się w poczekalni rzeźni. […] Jesteśmy teraz szczęśliwi razem, ona się przytuliła do mnie i tak zapadliśmy w błogie marzenia. Nasze serca biły blisko obok siebie. […] Byłem teraz w krainie szczęścia i miłości, w ogóle nic nie docierało do mojej świadomości, nawet fakt, że jestem w drodze na… wschód. Siedzieliśmy teraz nadal przytuleni do siebie, nie mówiąc nic, ale nasze serca porozumiewały się między sobą ich tajemniczymi hymnami. […] W mrokach nocy nasze usta szukają się wzajemnie. […] Jesteśmy teraz tacy szczęśliwi jak nigdy – przez cały koszmarny okres nie zaznaliśmy promienia szczęścia. Teraz, w chwili przed śmiercią odnalazły się serca, w których rozszalała się burza miłości. […] Czyż mamy teraz umrzeć, teraz, w chwili gdy zaznaliśmy słodyczy upojenia miłosnego? […] Dziunia zasnęła na moich kolanach. […] Ja zasnąć nie mogłem. Siedziałem, przyglądając się memu odnalezionemu szczęściu. […] Dziunia się budzi, nie może spać, bo jej jest zimno.

      Biorę ją bliżej do mnie i okrywam w części moją marynarką. […] Leżymy, opowiadając sobie, że prawdopodobnie wieczorem ustawiono na bocznicy wagony. Te są na pewno dla nas. […] Ona zapada w beznadziejność, mówi do mnie «Tak, Mieciu, to jest nasza ostatnia noc na tym świecie, jutro będziemy przeżywali ostatni ziemski dzień, a potym koniec. Wiesz, śmierć jest straszna, ale już się pogodziłam z nią, trzeba tylko przygotować się do niej. Zobacz, jak bardzo nieszczęśliwi jesteśmy, w chwili gdy odkryłam szczęście […], trzeba umrzeć». […] Przyciskam ją mocno do siebie i całuję ją, trwamy w długich słodkich pocałunkach. […] Ta noc jest chyba ostatnia w naszym krótkim życiu, więc nie będziemy spali dzisiaj”532. To rzeczywiście była ostatnia noc w życiu Dziuni – następnego dnia została zagazowana w Treblince; Mietek przeżył wojnę.

      Miłość Dziuni i Mietka jest bliska innemu rodzajowi miłości, który zdarza się w sytuacjach ostatecznych, a który był dostrzegany i opisywany przez wielu mieszkańców getta. Ten specyficzny rodzaj miłości można nazwać asylum (refugium) – to miłość dająca schronienie, ucieczkowa, właściwa wszystkim miastom ogarniętym zarazą. Pisała o niej Rachela Auerbach: „Dwie rzeczy tylko prosperują w zamkniętym mieście, dwie ważne bardzo rzeczy: miłość i śmierć. […] O tej pierwszej teraz pisać nie będę, o dewaluacji kobiet […] podjudzanych przez będący w atmosferze lęk śmierci, przez głód życia i użycia na progu czyhającego grobu, zapomnienia o rzeczywistości, przez instynkt ucieczki przed zarazą, przed tą lub inna formą śmierci głodowej. Zawsze tak bywało zdaje się w okresie wojen, wielkich epidemii. […] Jeżeli t o jest miłość, jest to miłość błyskawiczna i krótka”533. Najpełniej ten rodzaj miłości wyraża się w okresie po wysiedleniu, gdy mieszkańcy getta doskonale już wiedzą, że wszyscy zostali skazani na śmierć. Ich sytuacja egzystencjalna jest podobna do tej w miastach ogarniętych zarazą, gdzie panuje odmienny porządek świata, inna moralność, zmieniają się reguły społeczne i system wartości. W getcie, podobnie jak we Florencji po roku 1348, roku zarazy „pośród ludzi przy życiu pozostałych pojawiło się wiele nowych obyczajów, całkiem przeciwnych do tych, co dawniej istniały”534.

      Zmiany w sytuacji egzystencjalnej mieszkańców warszawskiego getta po akcji wysiedleńczej, atmosferę pustki i rozpaczy obserwowała Aleksandra Sołowiejczyk-Guter: „Zdarzenia straszne, okropne i tragiczne w normalnym życiu stają się powszednie i codzienne wobec rozmiarów ogólnej tragedii. Teraz o śmierci potwornej, męczeńskiej, o śmierci upolowanego zwierzęcia, upolowanego nie z potrzeby, lecz dla okrutnej igraszki, mówiło się prawie obojętnie. «Wiesz, zabrali mi matkę, żonę – ja żyję dalej i nawet troszczę się o to, żeby przeżyć». Czy to możliwe? […] Czy możliwe, że tak łatwo godzili się ze śmiercią swoich najbliższych? Nie, to nie było pogodzenie. Gdzieś w głębi serca zostały rany nigdy niezabliźnione, rany wiecznie bolące, rany, które z tych nielicznych, którzy przeżyją do czasów, gdy znowu przywrócona im zostanie godność człowiecza, uczynią niegdyś duchowe kaleki, tak jak innych wojna skaleczy na ciele. Ale wtedy nie było czasu na rozpacz. Tragedia była zbyt ogólna, powszechna. Od nikogo nie można było oczekiwać współczucia, bo każdy był w tej samej sytuacji. Nikogoś nie zadziwił, nie rozczulił swoim losem. Nie było w tej śmierci wielkości, patosu, nadzwyczajności. Nie wyróżniała się niczym od długiego szeregu innych, takich samych. Mówiło się po prostu «zabrali mi dziecko» i więcej nie było już nic do powiedzenia”535.

      W tej atmosferze powstawały nowe związki, ludzie szukali zapomnienia i ucieczki przed samotnością. Miłość, którą można było wówczas dostrzec, to ten rodzaj miłości, który daje schronienie w ramionach drugiej istoty ludzkiej, koi lęk przed śmiercią, przynosi nie tyle ocalenie, ile raczej chwilowe uwolnienie od strachu. „Szukanie zapomnienia było ogólnym objawem […]. [Mieszkańcy getta] trawili czas nad kartami, hazardując się na całego, lub urządzali częste hulanki, pijatyki itp. W niektórych sferach doszło do krańcowej demoralizacji, gdyż ludzie po utraceniu swoich najbliższych łączyli się szybko ze sobą, stwarzając nowe pary, niby-rodziny, starając się pełnymi garściami łapać życie, a raczej złudzenie życia. Każdy bowiem wiedział, iż niedługo to się skończy. Takie pojęcia jak reputacja, skromność obyczajów, cnota zupełnie nie istniały, nikt bowiem nie przypuszczał, iż doczeka się kiedyś innych czasów, kiedy to mu może zaszkodzić”536.

      Miłość, a szczególnie seks może być życiodajną siłą, która pozwala zanegować choćby na chwilę lęk przed śmiercią. Świadomość nadciągającego nieuchronnego końca, kiedy dominujące jest poczucie braku sensu i celu życia, to czas egzystencjalnego chaosu. Samotne „ja”, poszukujące ratunku przed unicestwieniem, dzięki miłości roztapia się w „my”. W wielu relacjach z tego okresu znajdujemy informację, że getto wówczas to „historia ludzi


Скачать книгу

<p>531</p>

Wszystkie listy znajdują się w relacji Berty Lewin-Lipes-Brun (AYV, O3/3439).

<p>532</p>

Mietek Pachter, Wspomnienia, mps, s. 398-409 [tekst przygotowywany do druku].

<p>533</p>

Rachela Auerbach, Dziennik [w:] Archiwum Ringelbluma…, t. 7, s. 173-174.

<p>534</p>

Giovanni Boccaccio, Dekameron, tłum. Edward Boyé, Warszawa: PIW, 1971, s. 36-37.

<p>535</p>

AYV, O33/285, Aleksandra Sołowiejczyk-Guter, Dziennik, s. 32.

<p>536</p>

Symcha Binem Motyl, Do moich ewentualnych czytelników. Wspomnienia z czasu wojny, oprac. Agnieszka Haska, Warszawa: Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów i ŻIH, 2011, s. 140.