Zagłada Żydów. Studia i Materiały nr 10 R. 2014 t. I-II. Отсутствует
i „zaczęli mordować” Żydów:
Mieli za mało broni, więc zaczęli ludzi wieszać albo zabijać siekierami itp. Przyszli do naszego obozu z jakimiś kolaborantami z wioski. Zamknęli [nas] w pustej stodole. […] Zaczęli nas bić […]. Zastrzelili jedną kulą ludzi ustawionych w rzędzie, […] ale mnie ta kula nie dosięgła. Znowu mnie ustawili w rzędzie i znowu mnie kula nie zabiła. Zaczęli więc zabijać ludzi nożami. Dostałam nożem trzy razy939.
Niemiecki doktor wojskowy, który leczył Grintal, miał powiedzieć kilka dni później: „Co te ukraińskie świnie pani zrobiły?”940. Nie sposób określić jednoznacznie, kim byli ci Ukraińcy. Z opisu Grintal wynika, że w tym konkretnym przypadku mogli to być członkowie jednostek, które walczyły u boku Niemców. Wiele świadectw wspomina o banderowcach, którym to mianem zarówno Polacy, jak i Ukraińcy określali członków OUN-UPA; nazwa pochodziła od nazwiska dowódcy ugrupowania, Stiepana Bandery. Czasami termin ten bywał mylony z określeniem „bandyci”, stosowanym przez Niemców w odniesieniu do partyzantów i członków ruchu oporu. Jednak w 1943 r. formacja OUN-UPA, która wcześniej kolaborowała z Niemcami, zaczęła się stopniowo zwracać przeciwko dawnym sojusznikom, nawet jeśli prawdziwego wroga upatrywała w zbliżającej się Armii Radzieckiej. W szeregach UPA było wielu ludzi, którzy służyli wcześniej w policji lub jednostkach Schuma w niemieckich mundurach i brali udział w masowych zabójstwach Żydów. W późniejszym okresie do UPA przyłączyli się również Ukraińcy, którzy służyli w dywizji „Galizien” Waffen SS, rozbitej przez Armię Czerwoną latem 1944 r. Byli wreszcie wśród członków UPA również prawdziwi bandyci i zezwierzęceni wieśniacy, którzy wykorzystywali chaos panujący w regionie do tego, by gwałcić, rabować, wymuszać pieniądze i mordować, a dla których Żydzi stanowili po prostu najłatwiejszy cel941.
Litość i empatia należały do rzadkości, choć nawet w tych mrocznych czasach byli tacy, którzy potrafili je okazać; wyróżniali się spośród innych właśnie dlatego, że nikt wtedy się takiego zachowania nie spodziewał. Najczęstszym doświadczeniem ofiar polowania były okrucieństwo i zdrada. Arie Klonicki zanotował w dzienniku w 1943 r.: „Nienawiść w najbliższych okolicach […] nie zna granic. Zamordowano już miliony Żydów, a nadal woła więcej krwi!”942. Klonicki oraz jego żona, z którą ukrywał się na polach w pobliżu Buczacza, zostali wkrótce potem zadenuncjowani i zamordowani. Joachim Mincer zanotował w dzienniku, że w pobliskiej miejscowości Tłumacz przeprowadzono „szereg egzekucji na więziennym podwórcu. Sprawcami – podkreślał Mincer – byli głównie funkcjonariusze ukraińskiej policji oraz [niemieckiej] policji kryminalnej”, a „głównym oprawcą był niejaki Bandrowski”, który „lubił strzelać do Żydów na ulicy”. Bandrowski „zastrzelił siostrę [członka Judenratu] dr. Szpitzera na podwórku”. Kobietę „zadenuncjował młody Kolewicz, robotnik z fabryki elektrycznej”. Ten sam „Kolewicz zastrzelił też Friedl Haber, a jego kolega Sytnik zastrzelił czternastoletnią córkę Weischlerów”943. Mincer zginął w 1943 r. Joel Katz, który miał siedemnaście lat, gdy skończyła się wojna, po latach pamięta doskonale, jak wieśniacy otoczyli obóz, krzycząc: „Dawać tu wszystkie dzieci, pozabijamy was!”. Niektórzy zginęli od ciosów siekier, innych ustawiono w rzędzie i zastrzelono jedną kulą. Katz podkreśla: „Niemcy, którzy przyszli wraz z frontem, bronili nas przed Ukraińcami aż do nadejścia Rosjan”944.
Sprzeczne wspomnienia o ratunku i zdradzie stanowią odzwierciedlenie chaosu i kapryśności losu w owym czasie. Edzia Spielberg-Flitman, która miała czternaście lat w chwili wyzwolenia, wspomina, że w czerwcu 1941 r. jej ciotkę i kuzynostwo zarąbali siekierami ukraińscy chłopi, wśród których była nauczycielka tych dzieci, na krótko przed odwrotem sił Armii Czerwonej i wkroczeniem Niemców. Zarazem jednak pod koniec okupacji Edzia ukrywała się wraz z matką i bratem u „ubogiego chłopa, jego żony i czwórki dzieci”. Chłopka powiedziała ukrywającym się, że „nieważne jak długo to potrwa, będziemy się z wami dzielić chlebem i ziemniakami”. Natomiast chłop, u którego ukrywali się niedaleko krewni Edzi, wydał swych podopiecznych, a ci zostali potem zamordowani przez ukraińskich policjantów. Później Edzia pracowała jako praczka w niemieckim oddziale, ale wśród jej ukraińskich znajomych z pracy znalazła się osoba, która doniosła, że jest Żydówką. Zamiast ją zabić, niemiecki dowódca odprowadził Edzię z rodziną do linii radzieckich i pożegnał słowami: „Obyście wszyscy przeżyli w spokoju”. Edzia wspominała potem, że „Ukraińcy […] byli gorsi od Niemców”, w dużej mierze opierając się na własnej kalkulacji, wedle której „80 procent” jej rodziny „zabili nasi ukraińscy przyjaciele”945.
W tym okresie, to jest wiosną i latem 1944 r., większość galicyjskich Żydów została już wymordowana. Bez takiego osobistego spojrzenia nie wiedzielibyśmy jednak nieomal nic na temat wydarzeń tych miesięcy. W 1948 r. Mojżesz Szpigiel, wówczas 49-letni, zeznał, że w styczniu 1944 r. członkowie ukraińskich oddziałów paramilitarnych wymordowali na terenie gospodarstwa, gdzie pracował, większość ze 120 ocalałych Żydów, w tym jego czternastoletniego syna. Mówił wówczas: „Muszę podkreślić, że mord ten nie był dziełem Niemców, przeprowadzili go ukraińscy policjanci i bandyci”. Większość ocalałych z tej masakry osób zginęła podczas kolejnej bandyckiej napaści. „Małe sieroty ułożono w stos”, jak zeznawał Szpiegel, inne ofiary zaś „leżały z wnętrznościami na wierzchu”. Przedstawiciel lokalnej administracji niemieckiej, człowiek o nazwisku Vathie, próbował chronić swoich robotników. Kiedy odchodził, „Żydzi szczerze go opłakiwali”. Przysłany w zastępstwie młody oficer armii niemieckiej miał im jednak, jak twierdzi Szpiegel, obiecać: „Jak długo ja tu jestem, żadna krzywda wam się nie stanie”.946 Nie znamy tego oficera z nazwiska; jedyne źródło informacji na jego temat pochodzi od Żydów, których uratował. Kilkuset ocalałych zebrało się w miejscowości Tłuste w pobliżu Buczacza, gdzie ów oficer stacjonował do momentu wkroczenia Armii Czerwonej.
Osobiste świadectwa i wywiady, z których wiele zebrano dopiero w ostatnich latach, częściowo także od sędziwych już nieżydowskich świadków naocznych, dopełniają naszkicowanego wcześniej obrazu. W 2003 r. mieszkanka Buczacza Julija Michaiłowna Trembacz, etniczna Polka, wspominała „zbrodnie niemieckie przeciwko Żydom, […] jak ich żywcem zakopywali […] i jak ci ludzie kopali własne groby”. Widziała wszystko bardzo dobrze: „z ulicy, na której mieszkałam […] widziałam, jak ruszała się ziemia, którą zasypano żywych jeszcze ludzi” 947. Ukrainka Maria Michaiłowna Chwostenko pamięta, jak wyjrzała przez okno w klasie i zobaczyła „tłum podążający od ratusza w stronę mostu”, otoczony przez „żandarmów z psami, gestapowców i policjantów ze znakiem gwiazdy sześcioramiennej [tj. członków żydowskiej formacji Ordnungsdienst]”, których „pędzono” na miejsce egzekucji: „Były tam kobiety, mężczyźni, starzy i młodzi – nasi koledzy ze szkoły i przyjaciele”. Jak wspomina Maria Chwostenko, od „jesieni 1942 do końca 1943 r.” Niemcy „organizowali łapanki” ze straszliwą regularnością. „Zjawiali się wieczorem w czwartek i «pracowali» całą noc, a następnego ranka po drodze do szkoły widzieliśmy […] ciała kobiet, mężczyzn i dzieci leżące przy drodze”. Niemcy „zrzucali [niemowlęta] z balkonów na bruk, […] ich ciałka leżały w błocie z roztrzaskanymi główkami i rozlanym mózgiem. […] Słychać było strzały z karabinów maszynowych”, dochodzące z miejsca zabójstwa948.
Część osób, których nie dotknęły prześladowania, zbiły na ludobójstwie majątek. Ukraiński nauczyciel gimnazjum, Wiktor Pietrykiewicz, zanotował w nieopublikowanym dotąd dzienniku w styczniu 1944 r., że
939
USCSF, Relacja Ester Grintal (Nachtigal), Netania, Izrael, 21 IX 1997 r., nagranie wideo w j. hebrajskim.
940
941
Zob. przyp. 34, 52 i 53. Zob. też Timothy Snyder,
942
Arie Klonicki-Klonymus,
943
AYV, „Przeżycia i rozporządzenie Joachima Mincere”, prawdopodobnie 1943 r.
944
USCSF, Relacja Joela Katza, Netania, Izrael, 11 XII 1995 r., nagranie wideo w j. hebrajskim.
945
USCSF, Relacja Edzi Spielberg-Flitman, Skokie, Illinois, 14 III 1995 r., nagranie wideo.
946
USHMM, Reel 37, 301/3492, Mojżesz Szpigiel, Łódź, 10 III 1948 r.
947
Relacja Julii Michajłowny Trembacz, spisana przez córkę Romę Nestoriwnę Krywieńczuk w 2003 r., w zbiorach Mykoly Kozaka. Trembacz podkreśla, że „nasi ludzie, Ukraińcy i Polacy, próbowali pomagać” Żydom, „jak tylko mogli. Przygotowywali ziemianki i w nich się Żydzi ukrywali. Do tych ziemianek ludzie potajemnie nosili im jedzenie. I Bóg tylko raczy wiedzieć, ile ja sama przeniosłam jedzenia”. Jako żona miejscowego Ukraińca Trembacz nie wspomina o udziale lokalnej ludności w mordowaniu Żydów. Mówi natomiast, że Buczacz „to było miasto, w którym głównie Żydzi mieszkali. Byli kulturalni, zamożni, przedsiębiorczy i inteligentni. Wszystkie tzw. kamienne domy w centrum miasta należały do nich. Żydzi tworzyli miejscową inteligencję”. Odniesienie do żydowskiego bogactwa w galicyjskich miastach stanowiło podstawę antysemickiej retoryki w dziewiętnastowiecznej literaturze nacjonalistycznej. Zob. np. skrajnie odmienne opisy galicyjskiego rynku w: Ivan Franko,
948
Maria Michałowna Chwostenko (z domu Dowańczuk), relacja złożona Mykole Kozakowi w 2003 r. Chwostenko nie wspomina o ukraińskich oddziałach pomocniczych i policji, które musiały być obecne przy takich łapankach. Jej opór przed wspominaniem udziału miejscowych w zbrodniach nie powstrzymuje jej jednak od krytyki współczesnych postaw: „Na zachodnim zboczu góry Fedor rośnie niewielki lasek, w miejscu gdzie pochowana została żydowska społeczność, zamordowana w latach 1942-1943 przez niemieckich faszystów. Czas, by nasze miasto – i nie tylko nasze miasto, również cały region i kraj – zajęło się miejscem, gdzie faszyści wymordowali wielu Żydów, i oddało hołd ich pamięci, postawiło tam pomnik albo rzeźbę. Przecież oni byli uczciwymi obywatelami naszego miasta i kraju, kochali nasz kraj i miasto, pracowali dla nich i zginęli niewinnie. […] Powinniśmy oddać im hołd i pielęgnować pamięć o nich, tak by nigdy więcej już do tego nie doszło”. Dziesięć lat później nadal nie zostały poczynione w Buczaczu żadne kroki, by spełnić ten postulat.